21-07-2018, 15:08
21 LIPCA 2018
Ilość przespanych godzin: 01:00 - 11:00 / 10h
Ilość zapamiętanych snów: 2
Technika: (WBTB) - (Jak jest w nawiasie to znaczy, że jakieś nieświadome, krótkie przbudzenia)
12. "Nowoczesne Obozy Koncentracyjne"
Pewnego słonecznego dnia wybrałem się na festyn organizowany przez moje miasto na stadionie. Siedziałem na trybunach wraz ze swoim przyjacielem Piotrkiem i obserwowałem z oddali różnego rodzaju prowadzone tam zawody sportowe, kolorowe balony, przebieranki, karuzele, dmuchańce i wiele innych atrakcji. Na środku stadionu, na trawie stała zagroda, a w niej stary osiwiały królik mojej babci ze wsi. Wstałem, podszedłem do zwierzątka i wyciągnąłem je z "więzienia" Złapałem je jak kota, mocno przytulając do siebie, wtedy Piotrek krzyknął "Co ty robisz? Jak ty go trzymasz?" Królik uciekł, a ja wdałem się w pogoń za nim przemierzając lasy (podobne jak w the walking dead) aż w końcu w pewnym momencie zatrzymałem się za drzewem z pewnego ważnego powodu. Znalazłem się w tym momencie przed bramami Nowoczesnego Obozu Koncentracyjnego. Zauważyli mnie niemcy w kaskach, z kałachami i psami. Spanikowałem i nie wiedziałem co robić. W prawej ręce trzymałem mały pistolecik, którym wymierzyłem do szkopów, ale nie strzeliłem, bo zaszli mnie z każdej strony. Skulony, popychany, kopany i bity doczołgałem się w końcu do głównej kwatery dowództwa, musiałem złożyć im wizytę. Wszedłem do małego pomieszczenia w którym stało pianino, szafki i obrazy na ścianach, po równoległej stronie było okno z widokiem na biedronkę w okół której pracowało tysiące mężczyzn odzianych w białe, ale już zbrudzone szare i brudne szmaty. W pokoju zostałem ja i dwóch najważniejszych na te czasy niemców. Myśli, które pojawiały mi się w głowie w tym momencie to były:
"Na pewno ktoś przyjdzie z mojej ekipy i mnie uratuje, przecież mam przy sobie telefon"
"I co mi zależy, mogę tu pracować, bo przecież już nic lepszego w życiu mi nie zostało"
"Przecież potrafię grać na pianinie, może mnie tu zatrudnią"
W końcu doszło do rozmowy, dostałem opieprz za to, że posiadałem nielegalną broń, ale później ku mojemu zdziwieniu rozmowa stała się bardzo przyjemna. Rozmawiałem z władzą o swoich zainteresowaniach, że lubię muzykę i malarstwo... Wypuścili mnie, a widziałem tylko czarny scenariusz. Już miałem wchodzić do klatki swojego bloku, a z okna wychyliła mi się mama i z pełnym entuzjazmem powiedziała "Zobacz jaki mam makijaż, różowe cienie i czerwona szminka, tak jak twoja przyjaciółka Andzia" odpowiedziałem jej, że ładnie. W tym momencie z piwnicy wyłoniła się moja sąsiadka z nabuzowaną miną i zaczęła wszystko podsłuchiwać. Aby moja mama z okna domyśliła się, że na dole stoi sąsiadka i nie mówiła mi o bardziej prywatnych rzeczach, powiedziałem jej głośno "Dzień dobry" a ta w ogóle nie zareagowała, tylko zrobiła krok w głąb piwnicy, tak aby nie było jej widać. Nie było na to rady, więc kontynuowałem rozmowę z moją mamą i powiedziałem jej, że dziś złapali mnie niemcy. Uśmiech z twarzy mojej mamy znikł, tak samo jak entuzjazm.
13. "Palenie stodoły"
Wylądowałem w Opolskim szpitalu, nie wiadomo po co? Przemierzałem korytarze budynku idąc z mamą, tatą i bratem za pielęgniarką, która prowadziła mnie do sali w której miałem dostać znieczulenie. Cały czas wypytywałem rodziców i pracowników szpitala "Dlaczego?" przecież nic mi nie było, nie dowiedziałem się. Mój tato w końcu się wkurzył, zabrał brata, mamę i powiedział, że jak ja też chcę to mogę iść. Wyszliśmy ze szpitala i znaleźliśmy się tuż przed placem zabaw z którego wszyscy kiwali mi "cześć" była to całkiem losowa mieszanka osób, które znałem. Wsiedliśmy do samochodu i całą rodziną pojechaliśmy na odkryty basen we wsi obok. Na przeciwko basenu stała wielka stodoła z sianem w środku w której pracował mój dobry kolega Radek z drugim kolegą Radkiem. Ich praca polegała na podpalaniu siana i niszczeniu stodoły. Używali ciekawych urządzeń, bo mieli ze sobą nie tylko widły, ale też ogromne i płaskie lampy, które świeciły białym światłem, a po położeniu ich na kupkach siana, ono podpalało się. W okół stały sklepy prowadzone przez moją sąsiadkę z przeciwka, a ludzie znajdujący się w basenie, obok zwęglonej ruiny stodoły i przy sklepach byli ubrani na galowo. Stałem z rodzicami i bratem przed basenem i piłem (chyba) drinka, aż do momentu kiedy moja mama powiedziała mi, że stoi za mną Andzia (czyli psiapsi nr 1) odwróciłem się i faktycznie zza swoich pleców ujrzałem swoją przyjaciółkę z mamą. Przytuliłem ją mocno, a jej mamie chciałem podać rękę, ale wyszło tak, że podałem jej "łapę" bo do przywitania zgiąłem ją jak pies.