<<================== 27 Sierpnia ==================>>
Od 14 nie było mnie w domu. Co prawda wziąłem ze sobą zestaw oneironauty (notatnik i 2 długopisy), ale nic nie zapisałem. W 1 dniu miałem kilka snów o LD, nic więcej.
Przechodząc do dzisiaj 1 sen po obudzeniu świetnie pamiętałem jednak wspominanie go nie wystarczyło i przez to, że spałem jeszcze długo, nic nie pamiętam.
Możliwe, że to ten. Byłem z bratem na imprezie, chyba w moim starym mieście. Z kądś otrzymał w prezencie zgrzewkę pewnego napoju alkoholowego. Z wyglądu przypominało to szampan z zielonej szklanej butelce, ale miało przyczepione coś al'a rurkę. Po drodze natkineliśmy się na jakieś agresywne dzieci, które chciały nam zabrać trunek. Myślałem, że skończy się na tym że brat zainterweniuje rękoczynem, ale nie przypominam sobie czegoś takiego. Zamiast tego zauważyliśmy że większość napojów zniknęła, pomimo że nawet nie dotknęli zgrzewki. Wróciliśmy do jakichś ludzi, którzy możliwe że nas wcześniej wysłali. Siedzieli na dworze. Brat rozstawił tam pozostałe butelki.
Później miałem LD, ale też spałem po obudzeniu jeszcze długo i prawie wszystko zapomniałem...
Byłem w randomowym domu, gadałem chyba z siostrami. Poszedłem do łazienki i w lustrze zobaczyłem jakąś babcię,
uświadomiłem się. Na luzie wyszedłem z łazienki i podszedłem do okna i wyleciałem. Leciało się fajnie. Pamiętam jeszcze tyle, że miałem FA i przewidywałem że to dalej sen z czego zrobiłem TR i trwał dalej.
Ostatni sen.
Chyba wziął się z naczytania wczoraj o trochę abstrakcyjnej przyszłości. Byłem w starym mieszkaniu, w moim pokoju. Oglądałem z siostrą nocne niebo. Po prawej widać było dużą jasną plamę, która nie znikała. W internecie były teorie, że to statek obcych, co więcej było widać na krawędziach małe światełka. Obawiałem się tej teorii. Natomiast siostra w ogóle w to nie wierzyła. Po jakimś czasie wpatrywania się coś błysło na krawędzi tej plamy, powiedziałem że to czarna dziura. Krótką chwilę później na niebie pojawiła się duża czarna dziura, która wszystko wessała.
Pojawiłem się w kosmosie nad planetą przypominającą księżyc. Widziałem spadających ludzi, którzy na powierzchni przyjmowało postać niebieskich punktów. Jak już wylądowałem zobaczyłem, że planeta jest bardzo mała na szczęście i uda się odnaleźć innych. Czym prędzej jakby kliknąłem w jakiegoś droida który zaczął od "zasady są proste..." dalej nie pamiętam. Coś o rywalizacji. Pomyślałem, że nie jestem geniuszem z SAO (takie anime), ale dam z siebie wszystko bo prawdopodobnie od tego zależy moje życie. Byłem już w "aucie" i ostrzem na przedzie wjeżdzałem we wszystko co napotkałem. Szło mi nieźle. Po krótkim czasie otworzyłem listę wyników i byłem pierwszy (miałem nick Fallen Leaf), a dużo zawodników jeszcze zostało. Skończyłem także jako pierwszy.
Wtedy chyba cofnąłem się do mojego domu jednak miałem świadomośc, że to wszystko zostało wessane i prawdopodobnie tworzy się w nas jakaś iluzja co do części tej lokacji. Lekko atakowały mnie myśli o TR, ale oddalałem tą myśl, ale chyba nie chciałem się uświadamiać (sen mnie w sumie pasjonował). Zobaczyłem tylko pobieżnie na rękę, która byłą brudna jakby od węgla. Podszedłem do okna i otworzyłem je. na niebie widniał statek, a na jego bokach rząd jakichś małych ciemnych machin. Te machiny nagle wyciągnęły 4 mechaniczne ręce i kierowały się do mnie, teraz wiedziałem że to jacyś strażnicy. Gdy były bliżej zamknąłem okno i po chwili zaczęły wracać na miejsce. Ciekawiłem się co by mi zrobili ale przewidywałem, że mogło zakończyć się to czymś nie miłym, więc nie ryzykowałem. Pamiętam, też że czasami noc zmieniała się nagle w dzień, ale nie pamiętam w których momentach.
<<=========================================>>