13.12
Byłem w szkole. Pan od muzyki oświadczył mi, że występ wokalny w duecie odbędzie się tydzień wcześniej niż było planowane, to znaczy za 10 minut. Zachowałem zimną krew i odparłem do niego i pobliskich osób, że nie ma sprawy. Miałem jednak duże wątpliwości, nie jesteśmy jeszcze wystarczająco zgrani z koleżanką. Jest tu jeszcze cholernie potrzebny tydzień ćwiczeń. Wszedłem na salę gimnastyczną, nuciłem sobie po cichu jak to szło. Napiłem się wody by zwilżyć gardło. Na domiar złego zacząłem ciężko kaszleć. Zauważyłem, że koleżanka od duetu również kaszle.
---
Obudził mnie budzik o 6:30. Pomyślałem, że odpuszczę sobie pierwszą lekcje. Byłem strasznie zaspany. Przeszło mi przez myśl, że to idealna sposobność na wilda. Długo nad tym nie myślałem, bo między wyłączeniem budzika a wejściem w paraliż minęło jakieś 10 sekund. Poczułem jak coś kładzie mi się na głowie i mówi do prawego ucha. "Nie oddychaj, nie oddychaj, nie oddychaj" rytmicznie, w kółko. Pojawił się lekki strach, ale powiedziałem sobie, że nie tym razem. Wraz z uspokajaniem emocji głos stawał się coraz cichszy, lecz gdy pomyślałem o ewentualnym czarnuchu który może mnie zaraz odwiedzić trochę przyspieszyło mi serce w wyniku czego głos stał się bardzo wyraźny i głośny, nacisk na ciało również się zwiększył. Międzyczasie zauważyłem, że zjechałem nieco z łóżka i głowa leży mi przy podłodze. Podparłem się i wróciłem do wygodnej pozycji, bardzo powoli i ostrożnie żeby nie przerwać hipnagogów. Oczywiście musiało się to zadziać tylko w mojej głowie, bo w końcu z pół snu wychodzi się przy najmniejszym ruchu. No.
LD
Cierpliwie czekałem na nadejście snu. W końcu po dłuższej chwili głos ucichł, a ja czułem jak moje ciało delikatnie porusza się w przestrzeni, moje nogi zmieniają położenie z poziomu na pion. Było to bardzo przyjemne uczucie, w sumie najpozytywniejsza rzecz z tego całego snu. Pojawiłem się na tyle mojej posesji z dużą powierzchnią pokrytej trawą. Trawy jednak nie było, a tam gdzie powinna być ziemia było bajkowe niebo z pięknymi odcieniami niebieskiego, chmurami, gwiazdami i słońcem. Nie spadałem w nie jednak, oddzielała mnie od niego przezroczysta podłoga po której normalnie mogłem chodzić. Możliwe również, że był to tylko malunek, nieistotne. Oprócz mnie wraz ze mną do snu wszedł mój stary kolega z którym chodziłem 9 lat do jednej klasy. Powiedziałem mu, że jesteśmy w moim śnie i jest to cudowne. Pałał entuzjazmem, spodobało mu się to. Wzleciałem delikatnie w powietrze, odruchowo. Zawsze jest to pierwsza rzecz którą robię w LD. Następnie poprosiłem kumpla żeby umalował mnie na wojownika z północy. Nie wiem czemu, coś mnie poniosło chyba. Kolejna rzecz która przyszła mi do głowy to pytanie - a jak by to było w śnie tańczyć w parze. Zaprosiłem kumpla do tańca, niestety jednak zupełnie nie ogarniał żadnych ruchów, obrotów itp, musiałem więc zrezygnować. Ruszyłem w stronę wyjścia z poessji na ulicę. Odwracając się za kumplem zauważyłem, że zamienił się on miejscami z koleżanką którą również znam od bardzo dawna, pojawiła się ona w jednym z poprzednich snów. Powiedziała, że skoro ona mnie umalowała to teraz moja kolej żeby zrobić jej makijaż. Pomyślałem, że w każdej chwili mogę się obudzić (chociaż jednocześnie starałem się odsunąć od siebie tą myśl bo to mogło tylko namieszać) więc nie będę się zajmował takimi pierdołami. Powiedziałem jej, że jesteśmy w moim śnie a nie jej, nie mam zamiaru tego robić i mam zamiar zająć się czymś ciekawszym. Obrażona powiedziała, że w takim razie sobie idzie. Dobra elo - odparłem. Zniknęła. Zanim jednak zdążyłem dojść do bramki zaczęły przygniatać mnie wyrzuty sumienia. Wiedziałem, że to głupie ale nie mogłem ich zatrzymać. Wiedziałem również, że będzie to miało bardzo zły wpływ na sen. Po przejściu przez bramkę dojrzałem oddaloną o jakieś 300 metrów na wprost mnie olbrzymią głowę koleżanki. Nie zgadzało się tylko to, że miała kompletnie czarne oczy. Wpatrywała się nimi wprost we mnie, a gałki oczne wyraźnie drgały. Przyglądałem się temu lekko zdziwiony. Odwróciłem na chwilę wzrok, gdy spojrzałem się ponownie głowy już nie było. Wzleciałem w powietrze. Negatywne emocje związane z sumieniem zaczęły dawać o sobie znak. Czyste przed chwilą niebo momentalnie się zachmurzyło, wezbrał mocny wiatr. Zbierało się na burze. Totalnie straciłem kontrolę nad lotem, miotało mną niby bezwolnie jednak zdecydowanie poruszałem się w określonym kierunku, w stronę miejsca w którym wcześniej widniała głowa. Pomyślałem, że nic już z tego snu nie wyciągnę. Postanowiłem się obudzić. Obudziłem się.
Myślę że motyw głowy wziął się z tego, bardzo to przypominało, a wczoraj właśnie przypomniałem sobie o tym momencie gry z Silent Hill.
https://zapodaj.net/e9cfafe9c2518.png.html