Niektórzy ludzie po prostu potrzebują Boga. Potrzebują wierzyć, że wszystko ma jakiś cel, że ktoś może im pomóc w najgorszych chwilach, że po śmierci ich świadomość po prostu nie zniknie. Na początku istnienia ludzkości bóstwa stworzone były po to, by wyjaśnić sobie istnienie świata -bo nie mieli jak, więc o -Tu jest taki bóg, on stworzył to świecące coś na niebie i od niego zależy to i to. Tu jest taki bóg, on stworzył wodę i on panuje nad tym i nad tym, a jak chcecie mieć udany połów, to wiecie do kogo się modlić. A tu z kolei jest taki bóg, i taki... blablabla. I gotowe -nie trzeba się już nad niczym zastanawiać.
Pytanie, czy religie robią na świecie więcej złego, czy dobrego.
Nie wiem jak to jest rzeczywiście i mało mnie to obchodzi
Do niczego i tak nie dojdę. Byłoby fajnie, gdyby po śmierci moje "ja" tak po prostu nie zniknęło... Niczego nie wykluczam, niczego nie akceptuję
Wierzę np. w duchy, przynajmniej jak to ludzie nazywają. Pytanie czy to ludzkie dusze, pałętające się po świecie żywych, czy jakieś istoty z innej rzeczywistości, albo jakiś rodzaj energii... Multum możliwości
Skoro duchy (czy co to tam jest) mogą istnieć, to może po śmierci nie będzie tak źle?