Opowieści z nocnych przygód Szamana.
#1
Czas na mój dziennik :). Będę publikował tylko ciekawe sny, przeciętne zostaną w moim zeszycie. 

Dzisiaj miałem dość intesywną noc, obfitującą w dwa głębokie i długie doświadczenia, jedno zakonćzone LD.

Nawilżający superbohater
Znajduje się w strefie przemysłowej, obskurne zakłady i fabryki. Mam nadprzyrodzone zdolności, czuję drgania cząsteczek materii, mogę je dzięki temu niszczyć (zupełnie jakbym znał maksymalną mozliwą amplitudę drgań i ją wykorzystywał do destrukcji). Siłą umysłu potrafię burzyć ściany i całe budynki. Przez kilka chwil bawie się nowo nabytą mocą, niszczę kilka kominów i murów dzielących zakłady. 
Podchodzi do mnie starsza pani, prosi o pomoc. Idę za nią po żelaznych schodach do wnętrza jednej z fabryk, mijamy linie produkcyjne i pracujących ludzi.
- w czym ja mogę tutaj niby pomóc?
- spokojnie, za chwilę wszystko się wyjaśni.
Babka wprowadza mnie do niewielkiego pomieszczenia, w środku znajdują sie dwa pojedyńcze łóżka, stacjonarny telefon i niewielki stolik, na którym leży kilka zółtych tubek.
Na łózkach leża dwie kobiety wysmarowane jakąś substancją, babka tłumaczy, że to najnowsza receptura kremu nawilżającego. 
Problemem jest krem, który nie chce się wchłaniać, prosi mnie abym wykorzystał swoje zdolności i dopasował częstotliwość drgań kremu z częstotliwościa skóry.
Wydaje mi się to dość po*ebane zadanie ale zgadzam się. 
Skupiam się na użyciu niewielkiej siły żeby nie zrobić krzywdy obiektom testowym, po wielu próbach i wysyłkach nie udaje mi się uzyskać żadnych rezulatatów - krem nie chce współpracować.
Jestem bardzo sfrustrowany brakiem efektów, przegrałem z kremem nawilżającym.
Opuszczam budynek z goryczą porażki.


Ghule z piwnic świadomości
Idąc z kolegą Radkiem przez miasto zauważamy duza dziurę w chodniku, z ciekawości schodzimy na dół. Miejsce wygląda na opuszczoną kopalnie lub budowę, strop podpierają prostokątne, drewniane belki, przy suficie wiszą kable i lampy dające ciepłe, żółtawe światło.
Przemierzająć korytarze tracimy orientację w terenie, docieramy do ciemnego, częściowo zawalonego tunelu.
Wchodzimy, w środku zaczynam odczuwać lęk. Po lewej stronie w czarną odchłan prowadzi kilka linowych drabinek.
Podązamy w głąb korytarza z coraz większym niepokojem.
Zza wielkiego, betonowego głazu wychodzi ghul - trupia twarz, strzępy ubrania, oczodoły bijace połyskliwym blaskiem.
- Spie*dalamy!!
Krzyknąłem do Radka w nagłym napadzie paniki. Rozpoczynamy bieg w kierunku z którego przyszliśmy. Mój towarzysz gdzieś znika, uciekam samotnie. Widzę jasne, słoneczne światło wpadające przez dziurę w stropie na końcu korytarza. Potykam się, upadam na zakurzony beton tuż przed granicą światłości. Czołgam się na plecach do plamy oświetlonego terenu wypatrując jednocześnie ghula - tak jak się spodziewałem, stwór zatrzymał sie na skraju cienia, warknął na mnie i zawrócił.
Pojawił się Radek, miał dwie latarki i dwa chińskie noże do tapet, jeden był już stary i zużyty. Wziąłem oba.
Opuściliśmy bezpieczną, słoneczną przystań i ruszyliśmy w drogę powrotną w poszukiwaniu wyjścia.
Lampy zaczęły migotać aż całkowicie zgasły, wrócił wcześniejszy lęk.
Zostaliśmy zaatakowni przez dwa ghulo-psy, Radek oświetlał je latarkami, a ja atakowałem nożami, to jednego to drugiego.
Doszedłem do wniosku, że źle podzieliliśmy akcesoria, łatwiej byłoby gdybym miał 1 latarke i 1 nóż...
W ferworze walki jeden z psów-widmo pożarł mi but, Radek krzyknął żeby uciekać bo nie damy rady tego wygrać.
Po krótkim sprincie znaleźliśmy drabinę prowadzącą do góry, wyszliśmy w środku galerii handlowej.
Przy wyjściu, kiedy otworzyły się automatyczne drzwi, przypomniałem sobie, że nie mam buta.
- Chodźmy do obuwniczego, zgłoszę to do reklamacji.
Zawracamy w głąb galerii, kolega Radek zmienia się w innego znajomego - Kukiego.
Facet w obuwniczym stwiedził, że "zjedzenie przez ghula" to nie wada fabryczna i nie może uznać takiej reklamacji.
Kolejna scena odbywa się u jubilera, który proponuje mi zakup nieśmiertelników.

Szaman: po ile?
Jubiler: 10zł
S: tak tanio? biorę!
J: ale musi pan przynieść trochę złota żebym mógł to panu ozdobić.
S: ile u pana kosztowała by taka ilość złota??
J: 500 złotych
S: no po*ebało, zastanowię się i wróce w poniedziałek.

Wychodzę od jubilera, kuki gada z naszymi starymi koleżankami, podchodzę się przywitać.
Kuki narzeka, że boli go noga, ściaga but. Stope ma całą podrapaną i pokrwawioną.

S: to się stało w tunelach?
K: tak
S: coś mi tu nie gra, Ciebie ze mną tam nie było...

W tym momencie dostrzegam brak spójności otaczającego mnie świata.
Robię TR - sukces!
Całuje ze szczęscia koleżankę, klepie kukiego po ramieniu. 
(tutaj warto zaznaczyć, że kuki to też oneironauta z którym 15 lat temu uczyłem się technik LD)

S: Witaj w śnie przyjacielu!
K: taaa, jak ch*j.
S: chodź, udowodnię. Wracamy do tego frajera po mój nieśmiertelnik.

Wchodzę do pierwszego z brzegu sklepu, proszę sprzedawce o złoto, daje mi 3 złote sygnety.

S: widzisz kuki?
K: to żaden dowód.
S: dobra, to biegniemy do jubilera... zaraz, ostatnio na forum kazali mi zachować spokój, nie spieszyć się.

Idziemy więc spacerkiem do zakładu jubilerskiego, spotykamy grupę ludzi wśród których rozpoznajemy koleżankę z gimnazjum - Adriannę.

S: cześć Ada, możesz sciągnąć bluzkę??
A: jasne.

Ada zaczyna się rozbierać

S: i spodnie.... i majtki też.

Adrianna staje przed nami całkiem nago

S: i co, niedowiarku?
K: dobra. teraz Ci wierzę.

Sen zaczyna się rozmazywać, traci ostrość.
Stosuje dawno poznaną metodę odzyskiwania obrazu, kręcę się w kółko.
Pomaga tylko na kilka krótkich chwil, wiem, że ten LD jest już stracony.
Budzę się w łózku, od razu zauważam nieprawidłowości. Mam ociężałe ciało i powieki, nie mogę nic ogarnąć... 
TR - sukces. Ku*wa, fałyszwe przebudzenie... 
Turlam się do krawędzi łózka, spadam z niej z zamkniętymi oczami w ciemność.
Budze się w łóżku.... Dalej nie mogę otworzyć oczu ani wstać.
TR - sukces. Ja pie*dole, znów fałszywka.
Czuje się taki cięzki jakbym był po jakichś środkach nasennych, walczę z podświadomościa.

Budze się i nie muszę już robić TR, wiem, że to koniec.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#2
Bardzo ciekawy wpis :D Trochę szkoda porażki z kremem nawilżającym, ale mam wrażenie że rozebranie koleżanki zrekompensowało stratę ;) Czekam na kolejne sny :)
"Pomyliłeś niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu"
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#3
Plażowa pomidorówka
Jestem w centru miasta przy moście na rzece Warcie, z mostu kilkoro ludzi sypie do rzeki brązowy proszek.
Szefem grupy jest Elon Musk, który przechodzi przez barierkę i skaczę do rzeki w miejsce wysypanego proszku, ląduje na plecach i nie tonie. Za nim skaczą kolejne osoby, również nie toną tylko miękko lądują na powierzchni wody. Wygląda na to, że stworzyli ciecz nienewtonowską.
Przy brzegu rzeki jest plaża, stoi na niej kolega z osiedla Krzysiek, podchodzę. Zamiast ręki do przywitania podaje mi chińską pomidorową zupkę Amino, biorę ją. Zupka zaczyna mnie ciągnąć, nie puszczam. Przenosi mnie na drugi koniec plaży gdzie stoją dwa bardzo wysokie słupy, wyglądają jakby podtrzymywały firmament, między słupami rozciągnięty jest sznurek. Zupka wciąga mnie do góry, siadam na sznurku kilkaset metrów nad ziemią, siedzę tak przez chwilę po czym wykorzystuję konstrukcję jak procę i wystrzeliwuję z niej pomidorową w kierunku plaży, paczuszka leci ze sporą prędkościa i ląduje w piasku wzniecając tumany kurzu. Krzysiek jest na mnie zły bo chciał ją zjeść, schodzę więc z filarów świata i odnajduje zupkę na plaży. Opakowanie jest uszkodzone ale wiekszość zawartości jest na swoim miejscu. Wysypuje z niej piasek i oddaje koledze w nadzieji, że podczas konsumpcji nie zauważy piachu w makaronie.
Idziemy do mnie do domu paląc po drodzę blanta. Na miejscu jestem taki zjarany, że nie mogę rozpoznać swojej twarzy w lustrze, ma dziwny kształt i nienaturalną barwę. Krzysiek zjada pomidorówkę i wychodzi.
Jestem bardzo zmęczony, chcę odpocząć w fotelu przed telewizorem ale wszystkie kable od dekodera zniknęły, nigdzie nie mogę ich znaleźć. Siadam więc wku*wiony w fotelu, włączam dekoder pilotem - wszystko działa.

Policyjne przedszkole
Siedzę przy biurku w policyjnej pracowni komputerowej, jest noc, pomieszczenie oświetla czerwonawe światło. Jest tu kilku pracujących mundurowych i blondynka wyglądająca na cywila. Szukam kartki. Chce szybko zapisać sen, żeby go nie zapomnieć, bardzo mi na tym zależy bo był fajny. Wiekszość papierów jest jednak cała zapełniona lub pomazana, znajduję tylko skrawek wolnego miejsca na jednej z karteczek, zaczynam zapisywać. Litery nie układają się tak jak powinny, przestawiają się i zamieniają miejscami. 
Doznaję przebłysku świadomości - przecież zapisuje sen podczas kolejnego snu... 
Oznajmiam wszystkim, że są tylko moimi projekcjami, pozwalam im skończyć pracę i się trochę zabawić. Wracam do prób spisania snu, naprawdę mi zależy żeby go nie stracić.
Policjanci zaczynają zachowywać sie jak kilkuletnie dzieci, rzucają w siebie papierowymi samolotami i nabojami wyciągnietymi z magazynków. Po kilku chwilach pracownia wygląda jak pobojowisko, jest cała zdemolowana ale ludzie się świetnie bawią, widać radość na ich twarzach. Postanawiam przyłączyć się do zabawy.
Wszyscy składamy ręcę w kształt pistoletów i robimy szturm na korytarz. Wybiegamy gęsiego przez drzwi wydająć przy tym śmieszne dźwięki wystrzałów - "ciu ciu ciu! pał! pał! pał!" (  :)) )
Przy ścianie stoi bardzo rozbawiony mundurowy, próbuje sam sobie założyć kajdanki ale mu nie wychodzi, pomagam mu i wracam do zabawy z resztą. Widzę w pomieszczeniu obok blondi-cywila jak pakuje po kieszeniach granaty, a do pasa przypina wielki nóż w pochwie i odchodzi gdzieś samotnie.
Między płaczących ze śmiechu policjantów wbiega starszy, siwy komendant. Opie*dala wszystkich z z góry do dołu i zagania z powrotem do pracowni.
Nie mogąć ukryć rozbawienia oddalam się w kierunku wyjścia z budynku - to była naprawdę fajna zabawa.
Na zewnątrz przy drewnianej budzie na śmietniki siedzi blondi od granatów, nad nią, plecami do mnie stoi jakiś wysoki gość w długim, szarym płaszczu. Odwraca się w moim kierunku, jego oczy błyszczą błękitną poświatą.
Rozpoznaje go - to anioł Castiel z serialu Supernatural.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#4
Dzisiaj w nocy doznałem jednej z wiekszych schiz od dłuższego czasu.  Oesu Oesu Oesu

Siedzę w domu, piję piwo i oglądam pierdoły w internecie, nic nadzwyczajnego, zwykły nudny dzień.
Kątem oka, na granicy widzenia dostrzegam dziwne falowanie obrazu, otwiera się jakby szczelina w przestrzeni. Obiekt powiększa się, obraz z wewnątrz i zewnątrz nakłada się na siebie jak dwa równoległe wymiary.
Doświadczenie jest szokująco rzeczywsite, jestem przekonany, że to nie może być sen.
Czuje mrowienie w czaszce i słyszę w myślach głos, kontaktuje się ze mną moja siostra, jej twarz pojawia się w miejscu przenikania się wymiarów.
Przerażony pytam, co się dzieje??
- Znów to robisz! Musisz przestać! 
- Przestań bo wszystko zniszczysz!
Do mojej głowy zaczynają napływać wspomnienia, odgrywają się przeżyte kiedyś sceny. Wiem, że są moje ale ktoś kiedyś mi je odebrał.
Widzę świat pełen magii, dziwnych mistycznych istot, bytów dużo poteżniejszych niż ludzie kiedykolwiek.
Jest to świat walki i przemocy, trwa tam wojna magicznie uzdolnionych ludzi z istotami chcącymi ich zniewolić.
Przypominam sobie jak z siostrą walczyliśmy i zabijaliśmy ramię w ramię, a nasi przyjaciele umierali na polu bitwy. Odczuwam z nią bardzo głęboką więź emocjonalną i ogromną tęskontę.
Gdzieś na skraju świadomości znów pojawia się jej twarz, wierci w mojej psychice.
- Wspomnienia są Twoje, ale musisz przestać drążyć!
- Rozerwiesz osnowę rzeczywistości!
Wszystko zaczyna się zapadać, zwijać, oba światy zaczynają falować. Wciąga je miniaturowa czarna dziura, pulsuje pomarańczowym blaskiem wciągając materię, w miejsce światła pojawia się ciemność, zaczyna otaczać mnie nicość.
Wyczuwam obecność bardzo potężnego bytu, przestrzeń elektryzuje się od nadmiaru jego mocy.
Z siłą pociągu uderza mnie silny ból głowy, jest nie do zniesienia, w moich myślach pojawia się mroczny głos wydający rozkaz.
-STOP IT !! STOP IT !!
Moja psychika drży od tej potęgi, dostaję dreszczy.
Wielka astralna, smocza łapa usiłuję zamknąć wsysającą materię dziurę. Światy znikają w pomarańczowym blasku, a łapa przykrywa szalejącą osobliwość, zamykając ją. Przez cały czas w mojej głowie rozbrzmiewa rozkaz wywołując silny ból.

Budzę się przerażony, trzęsę się, nie dlatego, że to było straszne ale dlatego, bo było tak realne, że jestem przekonany o prawdziwości tych wydarzeń. To było wspomnienie, nie sen. Wydaje mi się, że już kiedyś przeżyłem podobny przebłysk. Cały czas czuję ogromną, niezachwianą miłość do siostry...

Nie mam ani nigdy nie miałem siostry... Chociaż teraz nie jestem o tym przekonany.

Ogarnia mnie senność, nie chcę wracać do tych dziwnych wspomnień dlatego staram się utrzymać na jawie, walczę z coraz większym zmęczeniem i ciężkimi powiekami.
Stwierdzam, że to świetne warunki do WILD-a, dorzucam do tego krótki MILD.
Szybka afirmacja "śniąć, będę pamietał, że śnię".
Skupiam się na zachowaniu świadomości i już po chwili czuję postępujący paraliż.
Podnoszę astralne kończyny, powoli, żeby nie zaburzyć paraliżu, zostawiam śpiące ciało i zrzucam się z łóżka w ciemność. (doświadczenie podobne troche do OOBE)
Spadam w przestrzeni ciągle powtarzając "Pamietaj, że śnisz".
Zaczynają napływać obrazy, stabilizuje lot, w oddali widzę bańkę zawieszoną w przestrzeni, przypomina hipersferę.
Wlatuję do środka, moim oczom ukazuje się mały, ładnie zaprojektowany świat. Zza drzew światło odbijają dwa księżyce róznej wielkości, są bardzo duże i ładne, promienie światła przebijają się przez korony, między liśćmi. Jestem zachwycony pieknem tej sceny, jest majestatyczna. Przelatuję przez drzewa, na środku dużego, trawiastego placu stoi wysoka, drewniana katedra. Za katedrą w oddali widać góry z białymi szczytami. Poniżej obok katedry, tuż pod linią drzew stoją rzymskie kolumny i rzeźby z białego kamienia.
Sen jest bardzo wyraźny i stabilny co mnie bardzo cieszy.
Ląduje w rzymskiej strefie popatrzeć z bliska, jest tu dość cicho i pusto. Przydało by się troche ludzi...
Po chwili zaczynają pojawiać się projekcje. Rozmawiam z kilkoma osobami ale gadają straszne głupoty, niewarte zapamiętania. Kilka starszych pań oglada jedną z rzeźb dyskutując przy tym wesoło. Wszyscy są uśmiechnięci i wyglądają na zadowolonych.
Zza gór, nad katedrą zaczyna wschodzić słońce. Widok zapiera dech w piersiach, jest urzekający, doświadczenie jest niemal euforyczne.
Wspinam się na katedrę, chce z bliska obejrzeć ręczne zdobienia, doceniam każdy szczegół i kunszt wykonania. Jestem już prawie na szczycie kiedy ze szczeliny w drewnie zaczynają wychodzić pająki, wchodzą mi na rękę.
Próbuje je zrzucić ale jest ich coraz więcej, z mojej prawej dłoni zwisa długa pajęczyna z małymi pajączkami. Nie mogę sie w żaden sposób pozbyć tych ku*wiów, lewą ręką odczepiam pajęczynę z dłoni, spadam z wieży i się budzę.

Nie próbowałem nawet wracać do LD, od razu złapałem za dziennik żeby wszystko dokładnie zapisać.
Ciągle mam porytą głowę, przez ten sen z siostrą...
Czy ja się w ogóle obudziłem między tymi dwoma snami? 
Czy może w trakcie śnienia wykorzystałem dwie techniki uzyskiwania LD?
Dwupoziomowy sen??

Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#5
Ja bardzo często we śnie robię WILDa, budzę się jeszcze w innym śnię i znowu robię WILD :)
Im więcej poziomów się tak przejdzie, tym bardziej absurdalne urojenia pamięciowe :)
Ale intryguje mnie coś innego. W twoich snach świadomych też pojawiają się katedry !? Myślałem, że stanowią u mnie treść snu z uwagi na zainterseowania ruchami religijnymi w przeszłości, ale może to archetypy.
Powiedz jakie jeszcze najczęstsze motywy wizualne powtarzają się w twoich snach ? Między innymi jak z częstością cmentarzy, mechanizmów zegarkowych, dźwigów i torów kolejowych ? :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#6
(15-09-2018, 10:10 )sz4m4n napisał(a): Wlatuję do środka, moim oczom ukazuje się mały, ładnie zaprojektowany świat. Zza drzew światło odbijają dwa księżyce róznej wielkości, są bardzo duże i ładne, promienie światła przebijają się przez korony, między liśćmi. Jestem zachwycony pieknem tej sceny, jest majestatyczna. Przelatuję przez drzewa, na środku dużego, trawiastego placu stoi wysoka, drewniana katedra. Za katedrą w oddali widać góry z białymi szczytami. Poniżej obok katedry, tuż pod linią drzew stoją rzymskie kolumny i rzeźby z białego kamienia.
Sen jest bardzo wyraźny i stabilny co mnie bardzo cieszy.
Ląduje w rzymskiej strefie popatrzeć z bliska, jest tu dość cicho i pusto. Przydało by się troche ludzi...
Po chwili zaczynają pojawiać się projekcje. Rozmawiam z kilkoma osobami ale gadają straszne głupoty, niewarte zapamiętania. Kilka starszych pań oglada jedną z rzeźb dyskutując przy tym wesoło. Wszyscy są uśmiechnięci i wyglądają na zadowolonych.
Zza gór, nad katedrą zaczyna wschodzić słońce. Widok zapiera dech w piersiach, jest urzekający, doświadczenie jest niemal euforyczne.

Gratuluję wspaniałego ld - szkoda, ze te pająki wszystko popsuły ;)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#7
Kiedyś przed snem wyciągałem ręce w ciemność i widziałem jak mnóstwo pająków się przyczepia. Jednak te pająki wyglądały bardziej jak wyładowania elektryczne. Na pewno takie same są we śnie, tak mi się przynajmniej wydaje. A co do katedry, to może to ta sama co ten fraktalny kościół co mi się ostatnio śnił :P

Może coś takiego jak "Cathedralis Cubicae Atomicus Fractalis Gothicus" :D

Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#8
(15-09-2018, 10:19 )incestus napisał(a): Ja bardzo często we śnie robię WILDa, budzę się jeszcze w innym śnię i znowu robię WILD :)
Im więcej poziomów się tak przejdzie, tym bardziej absurdalne urojenia pamięciowe :)
Ale intryguje mnie coś innego. W twoich snach świadomych też pojawiają się katedry !? Myślałem, że stanowią u mnie treść snu z uwagi na zainterseowania ruchami religijnymi w przeszłości, ale może to archetypy.
Powiedz jakie jeszcze najczęstsze motywy wizualne powtarzają się w twoich snach ? Między innymi jak z częstością cmentarzy, mechanizmów zegarkowych, dźwigów i torów kolejowych ? :)

To była pierwsza katedra jaka się pojawiła :D z relgii to czasem jakiś po*eb sie pojawi typu lucyfer, raz spotkałem Kaina z Jezuem w LD ;) W wiekszości moich LDków panuje noc, po uświadomieniu w domu wylatuję przez okno dlatego czesto jestem na terenie osiedla. Po za tym to chyba nie mam jakichś powtarzalnych schematów, żadnych zegarków czy cmentarzy.

@Neurocosmic  - W moim przypadku była to pojedyńczą wieża w kształcie graniastosłupa z ładnego jasnego drwena, krzyż na czubku i rzeźbione wykończenia :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#9
(15-09-2018, 13:26 )sz4m4n napisał(a): W wiekszości moich LDków panuje noc, po uświadomieniu w domu wylatuję przez okno dlatego czesto jestem na terenie osiedla.

U mnie "każdy" LD po zrobieniu WILDa tak się zaczyna ;)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#10
Prawdopodobnie treściowa zasłona płytkości i osłabionej ostrości zmysłowej wynikającej z WILD :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1