Dziennik snów (nie)zwyczajnych
#11
(25-11-2018, 20:48 )incestus napisał(a): obecnie latanie odczuwam bardziej jako suche przemieszczanie się na podobieństwo zoomu z kamery.
Wydaje mi się, że wiem, o czym mówisz, Incestusie. Też miewam takie odczucia. Sama lepiej bym tego nie ujęła :(
To takie smutne jest, przytrafia się wtedy, gdy jesteś zbyt świadomy, że "to tylko sen".
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#12
(25-11-2018, 19:39 )Dreamer napisał(a): Wszystko potoczyło się tak, jak się tego spodziewałem... 
Na początku straciłem czucie potem nawet nie słyszałem już pracujących filtrów.
 Całość w tym momencie jest trochę dziwna jednak jak najbardziej cała "otoczka" jest można powiedzieć "ekscytująca". Nic nie czuję (nawet mojego ciała), nie odbieram żadnych bodźców z zewnątrz. Wiem, że jestem, jednak czuje, że mnie nie ma yyyy . Nic innego prócz moich myśli "nie ma"... Nawet kolorów. Nie ma czarnego, białego, różowego. Nawet jak to pisze, nie mogę sobie tego wyobrazić. Nie jest to dla mnie do opisania, to po prostu trzeba przeżyć, żeby zrozumieć. Do pewnego etapu jest to nawet przyjemne i nie ma nic w tym "dziwnego". Jednak w takim stanie upływ czasu to coś naprawdę dziwnego. Teoretycznie ciężko mi określić ile w takim stanie przebywam (nawet z mojej perspektywy).
 Nie mam nawet do czego się odnieść. Przedwczoraj starałem się odliczać i na tej podstawie określić czas przebywania. Problem jest taki, że gdy tylko w myślach przejawiła się chęć do odliczania, można powiedzieć, że się "obudziłem" (choć nie jest to adekwatne słowo do owej sytuacji).


...

Po chwili pod wpływem impulsu wróciłem do domu i po prostu wszedłem do pełnej wody wanny. Zanurzyłem się cały pod wodą i ku mojemu zdziwieniu... Wanna była "trochę" głębsza niż mi się wydawało. Zacząłem zwiedzać świat pod wodną. Za dużo się nie nacieszyłem "nurkowaniem", bo poczułem, że brakuje mi tlenu. Odruchowo zacząłem płynąć w górę. Wypłynąłem już na powierzchnię jednak w trochę innym miejscu.

1. Filtry percepcji się wyłączyły, a Ty nadal byłeś świadom. Fascynujące przeżycie. Przynajmniej nie czujesz "lęku przed niebytem".
Poproszę Incesa, aby wytłumaczył mi, skąd się takie stany biorą.

2. Takie rzeczy to tylko w snach. Nawet zwykła wanna wówczas nabiera głębi i dostarcza niezwykłych doznań :)
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#13
Hmm ciężko mi odpowiedzieć na pytanie o ten stan, bo nie jestem pewien jaka jest w nim ta świadomość. Dreamer pisze jakby myśli płynęły w nim nie do końca zależnie od woli, czekał " aż przewinie się chęć do odliczania ". To kojarzy mi się najbardziej z podstawową świadomością, w której nie ma poczucia tożsamości ani otoczenia, możliwe jest tylko przeżywanie obecności " przeżywanie przeżywania ". Podejrzewam, że to rzadkie zjawisko, osiągalne w stanach medytacyjnych albo na granicy snu właśnie. W normalnym WILDzie staramy się osiągać podobny stan, ale bardziej oszukany, bo zamiast ograniczać pole świadomości, to wpadamy w trans ogniskując uwagę na kotwicy ( oddechu ), dzięki czemu tracimy na ten okres rozumienie tożsamości i orientacji, które prowokują przebudzenie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#14
Ten tydzień jak najbardziej mogę zaliczyć do udanych... Średnio pamiętałem 2/3 sny na dzień!

Niestety z braku czasu rano nie miałem jak ich zapisać (tak nie mogę wstać wcześniej  ;) )

Wczoraj nareszcie się wyspałem od kilku tygodni. Cały byłem zrelaksowany i przez myśl mi nie przeszło, aby chwycić za długopis. Teraz tego żałuję, bo pamiętam dziś tylko, że był to niesamowity sen, ale nic z niego nie pamiętam  :P .
Choć przypuszczam, że gdyby naprawdę sen byłby taki niesamowity to na pewno od razu bym go zapisał.

Dzisiaj znowu udało mi się osiągnąć ten dziwny stan między jawą a snem. Tym razem było trochę trudniej. Parę razy odzyskiwałem czucie, ale w końcu się udało.

Nie wiem, dlaczego akurat zawsze, gdy używam tej techniki i wchodzę we wczesnej wspomniany stan każdy LD zaczyna się w moim łóżku.

Tym razem oczywiście nie było inaczej.

Leżę w łóżku, na plecach. Pierwsze co zrobiłem to parę testów, aby upewnić się na pewno, że jestem we śnie. Gdy wstałem już i się rozprostowałem, podszedłem do okien. Moim oczom ukazał się malowniczy widok nocnego nieba i padającego śniegu widzianego w świetle latarni.

(Urzekają mnie takie "pierdoły". Czy to pojedyncze spadające gwiazdy na nocnym niebie, delikatny szum fal, prześwitujące promienie słońca czy właśnie padający śnieg, nic nieznaczące "pierdoły" a jak cieszą "astralne oczy"  :)  ).

Wychodząc z pokoju, zauważyłem, że reszta domowników śpi. Nie chcąc nikogo obudzić ubrałem się i wyszedłem z domu tak cicho, jak tylko mogłem. (Wiem, dziwnie się zachowuje. Po prostu jestem trochę przytłoczony tym realizmem snu i boję się, się, że to jednak nie jest sen. Gdzieś dopiero pod koniec snu czuje się już bardziej pewnie i swobodnie).

Po dłuższej wędrówce dotarłem do stacji kolejowej.
Usiadłem na ławce i znalazłem jakąś starą gazetę. Całą mokrą od śniegu i deszczu. Nie mogłem nic przeczytać przez rozmazany tusz. W sumie to nawet nie zagłębiałem się i nie starałem się czytać, ponieważ słyszałam nadjeżdżający pociąg.


Pociąg wyglądał jak te międzywojenne.
Postanowiłem przejechać się pociągiem w nadziei, że zawiezie mnie w jakieś ciekawe miejsce.


W środku był elegancki i w całości wykonany z różnych rodzajów drewna.

Wszyscy byli ubrani w garnitury, kapelusze. Damska część przedziału w pięknie zdobione suknie.


Podróż nie była długa. Większość czasu przesiedziałem z dwoma mężczyznami grając w kości. Jeden z nich był naprawdę wysoki i miał fioletowe włosy (Był ubrany współcześnie). Drugi nosił duży kapelusz i był mojego wzrostu. Jedyną rzeczą, która przykuła moją uwagę była butelka wina, z którą nie rozstawał się na krok.

Ten niższy mężczyzna zachowywał się całkiem normalnie jak na projekcie przystało, ten drugi był trochę inny. Dziwnie się zachowywał. Gdy inne projekcie były zajęte "tworzeniem tła" i odgrywaniem sceny ta na siłę starała się wchodzić ze mną w interakcje i czułem jak się na mnie patrzy.

Jak wcześniej pisałem podróż minęła szybko.
Pociąg stanął. Wszyscy wyszli z pociągu, zostałem tylko ja... I fioletowowłosy mężczyzna.

Po chwili usłyszałam pytanie:

- Nie wychodzisz z pociągu?
(Zapytał lekko się uśmiechając)

- Nie.

- To w takim razie gdzie jedziesz?

- Nie wiem.
(Odpowiedziałem)

- Czego ja się spodziewałem...
(Powiedział cicho)

Chwilę czekałem aż pociąg ruszy.

Bacznie się przyglądałem owej projekcji. Wydaje mi się, że robiła test z nosem.

Chciałem ją o to zapytać, ale nie chciałem stracić tego LD, bo zapowiadał się ciekawie.

Gdy pociąg ruszył mężczyzna znowu zaczął mnie wypytywać.

- Naprawdę nie wiesz gdzie jedziesz?

- Nie, nie wiem. A ty wiesz?

- Ja również nie wiem (Zaczął cicho się śmiać).
Jestem sennym podróżnikiem, jadę tam, gdzie mnie zawiezie. Choć przypuszczam, że moja podróż nie długo się skończy...

- Dlaczego tak uważasz?

- Zaraz dojadę do miejsca, gdzie dojechać miałem. Która godzina?

- Nie wiem.

- Oczywiście, że nie wiesz! (Zaczął się śmiać).

- To po co się pytasz?

- Bo mogę! Mogę wszystko...

- To zatrzymaj pociąg!

(Pociąg się zatrzymał a na twarzy "sennego podróżnika" zagościł uśmiech).

- Proszę bardzo! To teraz wysiadamy prawda?
Tak oczywiście, po co się ciebie pytam...

(W tym momencie teleportowało mnie na zewnątrz, powoli czułem, że tracę świadomość).

- jeden plus jeden ile to będzie?! (Krzyknął znajomy głos)

- Dwa???
(Odpowiedziałem niezdecydowanie)

- dwa plus dwa?

- cztery?

- pięć minus jeden?

- cztery!
(Teraz odpowiedziałem pewnej niż ostatnio)

- Doskonale!
Prawie się rozpłynąłeś... (Mówił i śmiał się jednocześnie).

(Po tych obliczeniach jakość snu się poprawiła a sam sen ustabilizował)

- Nie dziękuj!
(Powiedział szczęśliwy)
Dobra tu się rozstaniemy... Choć kto wie może jeszcze się spotkamy!
(Zakręcił się i zniknął)

Byłem teraz na pustyni. Nie było niczego ciekawego, sama pustka. Spróbowałem zrobić coś, co chciałem zrobić zawsze.

Usiadłem, skupiłem się i chciałem się wznieść w powietrze.

Niestety oczywiście nie wyszło, ale tym razem nie było to pośrednio związane z moją osobą.
Zostałem "potrącony" przez ptaka. Tak...
Dużego wręcz ogromnego, fioletowego ptaka...

Zdenerwowany całą sytuacją i tym, że kolejna próba poszła na marne chciałem się wyżyć więc zacząłem biec za ptakiem.

Ptak jeszcze nie zdążył wznieść się w powietrze, najwidoczniej tego nie chciał... Bawił się ze mną w "kotka i myszkę" i najwidoczniej czerpał z tego przyjemność grrrr . W końcu prawię udało mi się chwycić za długi ogon olbrzymie ptaszysko, gdy to nie spodziewanie wzniosło się w przestworza. Bezsensownie biegłem jeszcze za ptakiem i co jakiś czas podskakując starałem się złapać ptaka. Niespodziewanie za którymś razem złapałem ptaka za ogon, choć lepiej opisywałoby tą sytuację zdanie: "Ptak złapał mnie ogonem Oesu ".

W pewnym momencie nawet się nie zorientowałen, kiedy byłem już kilkaset metrów nad ziemią.

Ptak chyba nie zwracał na mnie uwagi i leciał coraz wyżej...
Byłem lekko zdezorientowany...
W pewnym momencie ptak mocno szarpnął i odleciał a ja...
Dalej leciałem! Sam!

Czułem jak serce szybko pracuję a mój oddech przyspiesza. Lecą czułem ten chłód, to uczucie oporu powietrza... Całe ciało tego doświadczało.

Wznosiłem się coraz wyżej, aż do samych chmur!
Gdy przeleciałem przez chmury, można powiedzieć, że znalazłem się w zupełnie innym świecie. Same chmury i wschodzące słońce... Na tle Słońca widoczny był klucz ptaków lecących w moją stronę.

Teraz dopiero poczułem, że chmury to tak naprawdę bardzo wygodne i miękkie poduszki! Usiadłem na jednej z wielu chmurek i przyglądałem się lecącym ptakom oraz wschodzącemu słońcu.

Wstałem i postanowiłem podejść trochę dalej... Ku mojemu zdziwieniu "poduszki" zachowywały się jak trampoliny! Nawet nie wiem jak nazwać to uczucie... Coś na wzór adrenaliny takie uczucie świeżości i poczucia komfortu, bezpieczeństwa. Przeskakując z jednej chmurki na drugą ekscytacja wzrastała. Do tego całości towarzyszyły promienie wschodzącego Słońca, które ogrzewały moje ciało.

Na moje nieszczęście ekscytacja była wszechobecna i straciłem świadomość, a potem dalszej części już nieświadomego snu nie pamiętałem  facepalm .

2018-12-02
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#15
Hehe najwyraźniej oddałeś trochę świadomości wysokiej projekcji, może jej poszło potem lepiej kontrolowanie snu :P
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#16
Jestem gdzieś na pustyni, w zamku zbudowanym przy wielkiej górze.

Sam zamek był zbudowany na wzór tych z XIV wieku (wnioskuję to po wyglądzie wnętrza).

Przez okno widziałem również inne budynki stojące przed zamkiem. Wszystkie wyglądały jak świątynię wyjęte prosto ze starożytnej Grecji.
Ludzie ubierali się jak w średniowieczu, wszyscy byli szczęśliwi i zajmowali się swoimi obowiązkami.
Na zewnątrz ludzie byli ubrani współcześnie a większość z projekcji to odwzorowanie osób, z którymi spotykam się na co dzień.
Po tym, jak wyszedłem z zamku, samowolnie chciałem porozmawiać z projekcjami. Nie mam jakieś "wrodzonych" problemów z taką rozmową.
(Potrafię rozmawiać z projekcją kilka minut i odczuwam znikome skutki tego, jak rozmowa wpływa na sen).

W tym przypadku wszystko żyło swoim życiem...
Miało to swój klimat, wszystko zaczęło się, jak rycerz wybiegł z zamku i zaczął krzyczeć:

- Królowa otruta! Królowa nie żyje!
Wbiegłem do zamku. Zobaczyłem martwą (najprawdopodobniej) królową na tronie.

Król, przecierając łzy, coś mówił, po chwili skierował swój wzrok na moją osobę i rozkazał drżącym głosem:

- Znajdź go! Znajdź osobę, która to zrobiła!

Bez mojej zgody przeniosło mnie do lochów.
 Tam strażnik przyprowadził dwie kobiety. W tym momencie wyrzuciło mnie z mojego "sennego ciała". Wszystko widziałem z trzeciej osoby a na "ekranie" pojawiły mi się opcje dialogowe. Coś takiego przytrafiło mi się chyba pierwszy raz.
Dokładnych opcji dialogowych nie pamiętam... Wszystko sprowadzało się do tego, że zabójcą królowej była miejscowa żebraczka o imieniu Izabela.
Król kazał ją spalić na stosie. Ksiądz proboszcz uznał, że lepiej będzie ją powieści.
Strażnicy wszystko szykowali pod egzekucję. Mieszczan zebrało się tylu, że nie starczyłoby życia, aby zliczyć wszystkich :) . Gdy wszystko było gotowe, kat odstawił krzesło, a morderczyni żony władcy wisiała na sznurze. Wyjątkowo dobrze sobie radziła, rzucała się naprawdę długi czas, jakby szatan ją opętał ;) 
.
Nagle wszyscy zaczęliśmy uciekać... Nadchodziła bowiem wielka fala! Tak wielka, że wzrokiem trudno objąć całą. Złapałem się jakiegoś słupa od którejś ze świątyń i ślepo wierzyłem, że to coś zmieni. Widziałem, jak mój znajomy biegnie i fala jest tuż za nim. Wyciągnąłem dłoń i krzyknąłem jednak gdy był tuż przy mnie fala, go po prostu zgniotła i poniosła dalej. O dziwo przeżyłem, jako jedyny najprawdopodobniej. Ruiny wyglądały fajnie co jakiś czas były widoczne "zdeformowane" zwłoki mężczyzn, kobiet i dzieci, które zaburzały trochę klimat tego miejsca, choć jednak może dodawały mu trochę uroku.
Stałem jeszcze chwilę, gdy okazało się, że idzie następna fala. Tym razem nie dałem rady.
W ostatnich chwilach zasłoniłem tylko jeszcze oczy rękami i w sumie to nic, ból i ciemności. Gdy zdecydowałem się jednak podnieść ręce, ukazało mi się moje biurko i komputer. Odłożyłem słuchawki, wyłączyłem zasilanie, wyłączyłem światło i poszedłem do łóżka. Po wszystkim się obudziłem oczywiście.

Najgorszy jest ten ból klatki piersiowej, gdy fala wali prosto w ciebie! Można powiedzieć, że nadal go czuje. Tego nie da się tak po prostu zapomnieć...

10 grudnia 2018
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#17
Plus za opcje dialogowe.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#18
Najdziwniejszy paraliż w moim życiu. 

(Wiem że to nie sen, ale warto zapisać go w tym "szczególnym" dzienniku).

Wszystko było na najlepszej drodze do LD.

Paraliż miał być tylko formalnością.
Wszystko miało pójść gładko tak jak zawsze.
Serce biło mi trochę szybciej, ale było to zrozumiałe.
Leżałem w swoim łóżku, głową skierowaną w stronę drzwi. Nagle klamka się poruszyła!
Drzwi powoli się otwierały... Powolutku, po centymetrze do celu. 
Praktycznie bezszelestnie. Gdy drzwi się otworzyły, usłyszałem ciche skrzypnięcie, a z ciemności wyłaniała się postać. Mimo światła księżyca prześwitującego przez rolety cała dwumetrowa postać była czarna.

Małymi krokami... Cicho, w idealnej ciszy zbliżała się do mnie. Będąc przy mnie, przyłożyła tylko palec do ust, po czym  usiadła na krawędzi łóżka. Minęło parę minut, w absolutnej ciszy, ja patrzyłem się na postać a ona (lub on) na mnie. W pewnym momencie czułem się po prostu dziwne yyyy , zmora, wyczuwając to najprawdopodobniej... przybliżyła się na tyle blisko, że czułem jej oddech, zimny i "zgniły" oddech.
Postać nie była chyba zadowolona, więc wstała. Spojrzała się na mnie, wymieniła parę spojrzeń, wyszła z pokoju i zamknęła powolutku drzwi... Wszystko oczywiście w absolutnej ciszy ;) .

Paraliż się jednak nie skończył... nadal tkwiłem w swoim pokoju w totalnym bezruchu.
Na razie może powiedzieć, że to zwykły paraliż no, ale właśnie... Na razie.

Po nie długiej chwili drzwi znowu się otworzyły, a do pokoju weszła nieśmiało piękna istotka.
Gdzieś koło 1.55 m wzrostu, długie blond włosy do pasa, niebieskie oczy mały, zgrabny nosek, słodka twarzyczka i zadowalające kobiece walory, ubrana była w nocną koszulę (taką do kolan).

Co kilka kroków cichutko, słodko się śmiała.
Gdy była już na łóżku, zdjęła mi dolną część bielizny i rozkrokiem usiadła mi w kroczu :> .
Dalej chyba opisywać nie muszę. Trochę było przytłaczające to, że nie mogę się ruszyć, ale takiego orgazmu to chyba już nigdy nie doświadczę 8-> .

Moje wrażenia "po wyjściu" z paraliżu, no... Słów mi wtedy zabrakło, to było coś niesamowitego, minusem były tylko majtki, a raczej to, co z nimi się stało, ale i tak nie zmieni to pozytywnego odbioru.

Teraz wiem, dlaczego niektórzy tak uwielbiają paraliże. Jeśli tak wyglądałby każdy paraliż to LD praktykowałbym tylko dla samych paraliżów.

11 grudnia 2018
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#19
(11-12-2018, 22:52 )Dreamer napisał(a): Najdziwniejszy paraliż w moim życiu. 

(Wiem że to nie sen, ale warto zapisać go w tym "szczególnym" dzienniku).

Wszystko było na najlepszej drodze do LD.

Paraliż miał być tylko formalnością.
Wszystko miało pójść gładko tak jak zawsze.
Serce biło mi trochę szybciej, ale było to zrozumiałe.
Leżałem w swoim łóżku, głową skierowaną w stronę drzwi. Nagle klamka się poruszyła!
Drzwi powoli się otwierały... Powolutku, po centymetrze do celu. 
Praktycznie bezszelestnie. Gdy drzwi się otworzyły, usłyszałem ciche skrzypnięcie, a z ciemności wyłaniała się postać. Mimo światła księżyca prześwitującego przez rolety cała dwumetrowa postać była czarna.

Małymi krokami... Cicho, w idealnej ciszy zbliżała się do mnie. Będąc przy mnie, przyłożyła tylko palec do ust, po czym  usiadła na krawędzi łóżka. Minęło parę minut, w absolutnej ciszy, ja patrzyłem się na postać a ona (lub on) na mnie. W pewnym momencie czułem się po prostu dziwne yyyy , zmora, wyczuwając to najprawdopodobniej... przybliżyła się na tyle blisko, że czułem jej oddech, zimny i "zgniły" oddech.
Postać nie była chyba zadowolona, więc wstała. Spojrzała się na mnie, wymieniła parę spojrzeń, wyszła z pokoju i zamknęła powolutku drzwi... Wszystko oczywiście w absolutnej ciszy ;) .

Paraliż się jednak nie skończył... nadal tkwiłem w swoim pokoju w totalnym bezruchu.
Na razie może powiedzieć, że to zwykły paraliż no, ale właśnie... Na razie.

Po nie długiej chwili drzwi znowu się otworzyły, a do pokoju weszła nieśmiało piękna istotka.
Gdzieś koło 1.55 m wzrostu, długie blond włosy do pasa, niebieskie oczy mały, zgrabny nosek, słodka twarzyczka i zadowalające kobiece walory, ubrana była w nocną koszulę (taką do kolan).

Co kilka kroków cichutko, słodko się śmiała.
Gdy była już na łóżku, zdjęła mi dolną część bielizny i rozkrokiem usiadła mi w kroczu :> .
Dalej chyba opisywać nie muszę. Trochę było przytłaczające, że nie mogę się ruszyć, ale takiego orgazmu to chyba już nigdy nie doświadczę.

Moje wrażenia "po wyjściu" z paraliżu, no... Słów mi wtedy zabrakło, to było coś niesamowitego, minusem były tylko majtki, a raczej to, co z nimi się stało, ale i tak nie zmieni to pozytywnego odbioru.

Teraz wiem, dlaczego niektórzy tak uwielbiają paraliże. Jeśli tak wyglądałby każdy paraliż to LD praktykowałbym tylko dla samych paraliżów.

11 grudnia 2018

Chyba mnie przekonałeś by spróbować wilda XD
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#20
Podoba mi się ten niezwykle sugestywny opis doświadczenia zm__y nocnej.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Dziennik snów akaKowalska akaKowalska 43 1,953 17-04-2024, 21:42
Ostatni post: akaKowalska
  Dziennik snów Kilera Jestem Kiler 413 53,421 04-04-2024, 04:52
Ostatni post: Jestem Kiler
  Dziennik snów Sennego Spacerowicza Dream Walker 311 148,202 03-04-2024, 11:58
Ostatni post: Dream Walker
  dziennik snów doysoyk Doysoyk 24 1,815 14-01-2024, 08:28
Ostatni post: Doysoyk
  Dziennik snów z całego życia ;] Rulez 50 29,055 28-04-2023, 21:45
Ostatni post: Rulez

Skocz do:

UA-88656808-1