Dziennik snów Onejromanty
Powiem tak. Daję plusa za wyrazistość snu i nieziemskie widoki, ale absolutnie potępiam użycie aparatu. Zamiast cieszyć się "tu i teraz", kombinujesz, jakby tu utrwalić chwilę obecną, niejako zamrozić ją i przechować na później, gdyż podświadomie wierzysz, że już nic równie pięknego Cię nie spotka i chcesz ten moment zatrzymać, zamiast iść dalej i doświadczać coraz to nowszych, piękniejszych, intensywniejszych przeżyć. Przywodzi mi to na myśl sytuację z mojego dzieciństwa, kiedy to spodobał mi się śnieg i chciałam odłożyć sobie trochę, ukryć gdzieś w moim pokoju. Niestety szybko roztopił się, przeminął, niczym ulotne tu i teraz, które już nigdy się nie powtórzy.
Nie da się zmagazynować pięknych chwil. Lęk przed nieznanym powoduje, że staramy się powracać myślą do przeszłości, tracąc kontakt z ciałem i umysłem, pozwalając, aby myśli przejęły nad nami kontrolę. Siedzimy przez to w swojej strefie komfortu, naiwnie wierząc, że wszystko co znane, choćby było nie wiem jak nieprzyjemne i zadające dotkliwy ból duszy i ciału, jest mimo wszystko lepsze od tego, z czym kontaktu jeszcze nie mieliśmy. "Ja" pragnie stałości, czuje się bezpiecznie w różnych schematach, nawet tych szkodliwych. Wyjście poza nie postrzega jako zagrożenie.
Każde zdjęcie postrzegam jako zmaterializowaną myśl "Jak to pięknie będzie w przyszłości wspominać przeszłość". Teraźniejszość gdzieś się gubi przy takim podejściu. Oddanie aparatu jest więc oddaniem się wyższej sile, odpuszczeniem, pozwoleniem, aby działo się to, co się dzieje, bez intelektualnej ingerencji, bez angażowania się w gry umysłu, bez uciekania od tego, co jest.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Ja nie chciałem utrwalić i zamrozić piękna, tylko zrobić zdjęcie by inni też mogli zobaczyć to czego nie da się opisać. Wręcz przeciwnie chciałem szybko zrobić zdjęcia dla przyjaciól i wybiec na zewnątrz by napawać się tym pieknem, dlatego tak irytowało mnie zrzędzenie siostry, która nie potrafiła dostrzec piękna. Przypomina mi to czasy kiedy kazdą wolną chwilę spędzałem wędrując po górach, kiedy szedłem z innymi ludźmi irytowało mnie, że chcą oni pędzić dalej zaliczać trasy i ida jak zombi nie dostrzegając otaczającego ich piękna a do tego przeszkadzając mi w przeżywaniu radości. Wczoraj przeżyłem coś podobnego. Siedziałem na przystanku, spojrzałem w niebo i zobaczyłem dziwną tęczę po prawej stronie słońca. Nie była zbyt wyrazista więc popatrzyłem na nią przez chwilę i pogrązyłem się w myślach czym ona może być? Kiedy po chwili spojrzałem znów  w niebo zobaczyłem po drugiej stronie wyrazistą tęczę w formie kuli z wypustkami w centrum było białe światło. Byłem urzeczony, pomyslałem, że zrobię jej zdjęcie aby pokazać przyjaciółce, która fascynowała się takimi zjawiskami i zapytać ją czy jest to tzw. "słońce poboczne". Podekscytowany zacząłem walczyć z moim nowym telefonem próbując zrobić zdjęcie. Kiedy skończyłem okazało się, że wszyscy na przystanku stoją patrząc tępo przed siebie i nikt nawet nie podsniesie oczu by podziwiać to niezwykłe zjawisko. Potem nadjechał autobus więc straciłem zjawisko z oczu, ale po jakimś czasie znów się pojawiło i znów próbowałem zrobić mu zdjęcie. Kiedy przyjechałem do domu oglądnąłem zdjęcia na kompie tylko dwa się udały na tyle, że coś na nich widać, ale nie wyszła ani ta tęcza ani kształt tylko biała plama na niebie ponieważ słońce jest poza kadrem to zdjęcia wogóle są nieciekawe więc je skasowałem, a kiedy dzwoniłem do przyjaciółki by jej o tym opowiedzieć nie odebrała. Tak więc podziwianie tego cudownego zjawiska pozostało tylko moim prywatnym doświadczeniem, którym nie udało mi się z nikim podzielić i w tym śnie jest to samo :-)

Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Opis Twojego przeżycia brzmi koszmarnie.
Niestety, to, co odbierasz jako piękno, dla innych ludzi może nic nie znaczyć. Ego sprawia, że człowiek pragnie być wyjątkowy i niepowtarzalny, a zarazem poszukuje wspólnoty, innych ludzi, którzy będą z nim dzielić jego punkt widzenia, to daje mu siłę, umacnia go, zachęca do dalszego istnienia w cielesnej formie. Tęskni on za duchową jednością.
Bez wątpienia można stwierdzić, iż człowiek jest stworzony do samotności. Dzięki temu może odkryć, czym jest umysł, czym jest świadomość, gdy zostanie sam na sam ze sobą, jak już zbierze się na odwagę, żeby to zrobić.
Każdy ma inne filtry percepcji uniemożliwiające dzielenie się swoimi przeżyciami z innymi. Nigdy nie uda Ci się zobaczyć świata oczami innej osoby, a innym - Twoimi oczami. Masz chęć narzucić innym swoją wizję rzeczywistości, oczekujesz, że wspólnie będziecie podziwiać piękno, które możesz dostrzec tylko Ty. Każdy jednak jest tajemnicą i nie zdajesz sobie sprawy, jakie duchowe zachwyty czają się w zakamarkach umysłów innych osób. Pozory mylą. Ktoś może prowadzić prostacki i ignorancki tryb życia, a w rzeczywistości mieć duszę bardzo piękną, która wybrała parszywą ziemską inkarnację z takich a nie innych sobie tylko znanych powodów. Nie każdy musi się jarać kwiatkiem, drzewkiem, chmurką czy światełkiem, żeby być naprawdę szczęśliwym, spełnionym.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Ciekawa filozoficzna refleksja. Jak słusznie zauważasz każdy ma swoją nieco odmienną wizję i sposób patrzenia na świat, ale nie jest tak, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć innych ani oni nas bo gdyby tak było nie bylibyśmy w stanie funkcjonować. W większej części jesteśmy tacy sami, tyle że część z naszych cech ulega modyfikacji zarównow pod wpływem czynników zewnętrznych jak i wewnętrznych. Np. wszystkim ludziom podobają się te same rzeczy dlatego o nie walczą itd. Konkretnie zjawisko które widzialem przedwczoraj było piekne i zachwyciło by każdego tyle, że ludzie byli zaaferowani swoimi troskami gdzies się śpieszyli myśleli o czymś innym i nawet go nie zauważyli. Kazdy może dzielić się swoimi przeżyciami z innymi i większość z tych przeżyć zostaje zrozumiana przez innych jeśli Ci inni mają czas, ochotę i możliwości aby to przyswoić  czasami jest też kwestia doświadczeń bo jeśli nie mamy określonych doświadczeń to nie zrozumiemy co ktoś do nas mówi. Oczywiście z powodu odmienności doświadczeń i własnych przemyśleń możemy poczatkowo mieć kłopoty ze wzajemnym zrozumieniem, ale jesli obie strony tego chcą to można to zmienić. Podobnie nawet jeśli z kimś mamy podobne doświadczenia i poglądy to nasze drogi mogą się rozejść i możemy przestać chcieć siebie rozumieć. Jeśli chodzi o mnie to nie narzucam nikomu moich poglądów tylko je prezentuję i ktoś może się z nimi zgadzać lub nie dla mnie to nie problem. Np. kolekcjonuję minerały i doskonale wiem, że dla niektórzy będą na nie obojętni innym trochę się spodobają, a jeszcze inni którzy są takimi pasjonatami jak ja będą nimi zachwyceni. Oczywiście tym ostatnim zaprezentuję najceniejsze okazy i będziemy się nimi zachwycali w duchu zrozumienia, ale na pewno nie będę próbował tych pierwszych nakłaniać by zostali fanami minerałów :-) I tak jest ze wszystkim jedni ludzie będą podzielali nasz pogląd inni nie a kiedy się to rozumie nie jest się samotnym tylko świadomym w jakiej części z określoną osobą pewne rzeczy zazębiają się a jakie nie. To cudownie, że się róznimy bo możemy się rozwijać, zmieniać a nawet określać. Watpię czy każdy chce być wyjątkowy raczej wręcz przeciwnie, ale jakby nie było to każdy jest wyjątkowy i to też jest wspaniałe bo nasza wyjątkowość wcale nas nie dzieli tylko właśnie pozwala się rozwijać. Gdybyśmy byli tacy sami to nawet nie mielibyśmy o czym gadać bo myslelibysmy tak samo :-) Ot takie filozoficzne bajania, które dobre są na wieczory przy ognisku z antałkiem miodu :-)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Dziś miałem spokojne sny w przyjemnych realiach czyli lato, słoneczko ciepło. Nie zauważyłem w nich nic specjalnego. W jednym odwiedzałem przyjaciółkę która mieszkała niedaleko. Najpierw jej nie zastałem w domu więc wyszedłem. Potem umówiliśmy się w pobliskiej kawiarni, było miło w końcu powiedziała, że miała by ochotę na suszone śliwki a ja przypomniałem sobie, ze je mam i ucieszyłem się i takie tam :-) Wczoraj rozmawiałem przez telefon z jedną przyjaciółką i była to miła rozmowa, zastanawiałem się też nad umówieniem się w jakiejś kawiarni z drugą dziewczyną więc widać tu wyraźnie co zainspirowało sen. Oczywiście to co go zainspirowało a to co on przekazuje to dwie różne rzeczy, ale dostrzeganie źródeł inspiracji snów to podstawowa technika onejronautyczna.

Drugi sen te same klimaty wystrój, geograficznie też blisko spędzałem czas z przyjaciółmi, rozmawialiśmy na różne tematy i przygotowywaliśmy się do planowanej gry w golfa. Ogólnie obydwa sny były relaksujące i przyjemne. Działy się w okolicach mojego domu - drugi w nieistniejącym pięknym pokoju w ogrodzie, pierwszy kilkadziesiąt metrów na wschód. W kontekście wcześniejszych snów w których wracałem ze wschodu do domu napotykając różne przeszkody w tym śnie już wreszcie byłem w domu i wypoczywałem :-)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Wczoraj miałem wyczerpujący i stresujący dzień, tak że wieczorem nie miałem już sił na nic i ledwo dowlokłem się do łoża. Kiedy już tam się znalazłem zrobiłem sobie 20 minutową medytację aby dojść do siebie i położyłem się spać. Miałem wiele pozytywnych snów pełnych światła szczególnie ciekawy nad ranem a jednak kiedy obudziłem się nad ranem za potrzebą czułem wiele napięć w ciele. Kiedy położyłem się ponownie spać próbowałem się rozluźniać, ale zaraz wpadłem w sen.
Znalazłem się przed parkiem pełnym starych potężnych drzew, była późna jesień, drzewa nie miały liści, było mrocznie i ciężkawo. Wiedziałem, że śnię i miałem też świadomość, że znam to miejsce, ale umysł był dość bezwładny tak, że upłynęło trochę czasu, zanim uświadomiłem sobie co to za miejsce. Był to dworek z parkiem przy głównej drodze, koło którego przejeżdżałem setki razy miałem co do tego 100% jasność, ale w tym śnie wyglądał on zupełnie inaczej. W sumie to w ogóle nie było tam dworku były tylko te stare bezlistne drzewa, nie było dróg ani żadnych zabudowań tylko te drzewa na pustkowiu. Szczególną uwagę przykuwały największe z nich. Zauważyłem , że kiedy skupiam na nich uwagę sen staje się stabilniejszy i wyrazistszy, jednak na obrzeżach widzenia się ciągle coś zmienia. Świadomie utrzymywałem skupienie na drzewach jak zaleca Castaneda i to utrzymywało sen. Pomyślałem ciekawe co się stanie kiedy przeniosę uwagę na obrzeża snu. Aby to sprawdzić skupiłem się na postaciach, które gdzieś poruszały się na skraju percepcji. Były mroczne, niewyraźne i nie mogłem ich uchwycić, ale kiedy próbowałem się na nich skupić po prawej stronie coś błysnęło i pojawił się dom. Skupiłem się na tym domu. Był bardzo stary i zaniedbany, sprawiał ponure wrażenie. Uświadomiłem sobie, że park na który wcześniej patrzyłem też był ponury, mroczny i przytłaczający. Ten dom też był przytłaczający i ponury, ale inaczej. Kiecy zacząłem się mu przyglądać wizg i przeniosłem się do innego snu, którego centralnym miejscem był ten dom. Mimo iż przeniosłem się do innego snu wiedziałem, że ten stary z drzewami jest blisko, po drugiej stronie niewidocznej drogi i gdybym zaczął się na tym skupiać wrócił bym do poprzedniego. Pomyślałem, że ten dom jest Castanedowską inkluzją podobnie jak najwyższe drzewa w parku we wcześniejszym śnie. Zgodnie z radą Castanedy skupiałem się na tym domu a sen stabilizował się, ponury nastrój też, ale jak wiadomo infantylnym jest uciekanie w śnie przed czymś co nam się nie podoba zamiast próbować to zrozumieć. Kiedy tak próbowałem coś zrozumieć i byłem już blisko znów wizg i po lewej stronie pojawił się inny dom. Nowy dom był bardziej współczesny i duży przyciągał moją uwagę więc skupiłem się na nim i wizg i przeniosło mnie do kolejnego snu a więc znalazłem kolejną inkluzję. Gdy przyglądałem się nowemu domowi również poczułem ciężki przytłaczający nastrój, ale inny niż w pierwszych dwu przypadkach więc próbowałem się otworzyć na zrozumienie i już zaczynałem rozumieć kiedy znów wizg i znalazłem się w innej scenerii. Jak we wszystkich poprzednich miejscach tu również było mroczno i przygnębiająco, wyczuwało się też poczucie zagrożenia. Widziałem groźną wojowniczkę w zbroi, która ostrożnie skradała się skrajem pola pszenicy spoglądając uważnie poza wał ziemny gdzie rozciągały się łąki. Nic tam nie było widać tylko puste pola, a jednak czuło się, że właśnie stamtąd może nadciągnąć zagrożenie. Patrzyłem na wojowniczkę i obawiałem się o nią, a chwilami stawałem się wojowniczką, wówczas byłem gotowy do walki. W pewnym momencie odkryłem, że to ogromne pole pszenicy to zamaskowana armia amazonek takich jak ta prowadząca zwiad, która zarazem była przynętą. Kiedy stało się to dla mnie jasne zacząłem się zastanawiać jak to we śnie różne rzeczy nie są tym na co wyglądają i nie wiedząc kiedy obudziłem się. Ku mojemu zaskoczeniu napięcia jakie czułem przy wcześniejszym przebudzeniu zupełnie zniknęły i obudziłem się w dobrym nastroju.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Wczoraj miałem stresujący dzień, pewnie przez pogodę wielu ludzi było rozdrażnionych i szukało dymu począwszy od pani przy paczkomacie, którą wkurzyło, że za wolno paczkę, przez ludzi z czatu wyciągam a skończywszy na rodzinie. Wieczorem potrzebowałem trochę oddechu więc zaszyłem się u siebie w mieszkanku, włączyłem ogrzewanie w mojej kurteczce bo piec mam popsuty i od ponad tygodnia szukam fachowca, ale każdy mówi, że za tak drobną naprawę to więcej niż 100 zł nie weźmie a za 100zł to nie chce mu się z domu wychodzić. Poczytałem troszkę książkę, po czym siadłem do kompa aby zrobić trochę notatek zanim mi wylecą z głowy.

Wczoraj śniłem, że spotkałem przyjaciółkę z którą nie widziałem się i nie rozmawiałem od lat. W tym śnie miło pogawędziliśmy. Kiedy wczoraj usiadłem do Kompa o dziwo ona po latach odezwała się do mnie na czacie i miło pogawędziliśmy jak we śnie więc sen musze uznać za proroczy :-)

Pożegnałem się z przyjaciółką koło północy po czym siadłem do medytacji by w końcu dokonać oczyszczenia z wrażeń dnia by nie wracały one w snach. Co ciekawe pominąłem w oczyszczeniu pewną stresującą sytuację o której zapomniałem i ona powróciła w śnie, ale nie o tym chciałem pisać :-) Otóż zasypiając po medytacji starałem się zrelaksować w przejrzystym stanie umysł i w dobrym nastroju w jaki wprawiła mnie rozmowa z przyjaciółką. Nie udawało mi się to do końca, ale było dobrze co zaowocowało następującym snem:

Patrzyłem na mój umysł podobnie jak przed snem tyle, że w tym śnie mój umysł przybrał formę wielkiego kaflowego pieca. Piec miał na górze rozetę otworów, przez które dostrzegałem ogień i sen polegał na tym, że odpowiednio się relaksując i regulując przepływ powietrza przez piec próbowałem uzyskać stabilną równomierną temperaturę. Sen trwał długo i piec subtelnie się zmieniał i wszystko szło we właściwym kierunku. Pod koniec tego snu medytacji ogień w piecu ustabilizował się i wówczas wokół mnie pojawiła się potężna ściana ognia, którą również ustabilizowałem osiągając przejrzysty, stabilny i pełen radości umysł. Obudziłem się doskonale wypoczęty z jasnym umysłem.

Ten sen medytacja miał miejsce w drugiej połowie nocy i trwał do obudzenia. Kiedy się obudziłem pomyślałem, że niesie on również głębokie przesłanie a mianowicie takie, że kiedy umysł osiąga równowagę i staje się mocny zewnętrzne problemy przestają mieć znaczenie bo zrównoważony mocny umysł chroni nas przed wszystkim co jest na zewnątrz jak ściana potężnego ognia, my zaś spoczywamy szczęśliwi w zrównoważonym stanie naszego umysłu :-)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Gratulacje :-) Ciekawe, czy przekonałeś Lifa swoim wglądem.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Sen o piecu, który tu opisałem wydał mi się szczególnie ciekawy z kilku powodów:

Jednym z nich jest piękne użycie symbolu akcydentalnego w szerokim kontekście jakim był mój popsuty piec kaflowy, który stał się w tym śnie ogólnych symbolem problemów jakich ostatnio doświadczałem.   Zarazem w tym śnie ten piec stał się symbolem mojego umysłu, który próbowałem zharmonizować medytacją przed snem - genialne w swej prostocie wręcz urzekające :-)
  Już sam ten symbol krzyczy do mnie, że problemem nie są zewnętrzne rzeczy tylko niezharmonizowany umysł :-)
  Drugi powód dla którego ten sen wydał mi się fascynujący jest fakt, że jest on dokładnie podręcznikowym przykładem tego o czym pisał Sparrow: „Ostatecznym celem praktyki medytacyjnej jest ponowne zjednoczenie świadomego ego z tymi aspektami, które zalegają nie rozpoznane w zakamarkach nieświadomości, a które ofiarowują jednostce spełnienie.
Jednak zanim to nastąpi, medytujący musi stanąć oko w oko ze swoimi uprzedzeniami i lękami, które stanowią barierę miedzy nim samym a elementami spełnienia. Częstokroć przeszkody te są bardzo subtelne i przejawiają się jedynie jako zakłopotanie lub jakiś niepojęty stan emocjonalny pojawiający się w procesie medytacyjnym. Brak konkretności tych budzących się form sprawia, że udane pojednanie jest niejasnym i trudnym przedsięwzięciem. Jednakże sen dostarcza nam żywego obrazu tego, z czym stajemy twarzą w twarz. Ponadto sen pozwala jednostce zobaczyć rezultaty jej reakcji na przeszkody. W ten sposób sen ułatwia obiektywne spojrzenie na przeszkody, które medytującemu często wydają się niejasne i subiektywne.”

ścieżka światła Sparrowa

Jest to więc przykład spontanicznej kontynuacji medytacji w stanie snu.

To, że piec był symbolem mojego umysłu, było już dla mnie jasne w trakcie snu, czułem też jak zmiany w wyglądzie snu odzwierciedlają się w stanie mojego umysłu czy też odwrotnie :-) Wspomnę tu, że był to świadomy sen wyższego rzędu. Co to oznacza?
W zwykłym świadomym śnie śniący wie, że to sen, ale zazwyczaj zupełnie nie rozumie symboliki ani znaczenia snu, podchodzi do niego jak do czegoś realnego czyli jak np. widzi wrogów to z nimi walczy, bądź ucieka, czy lata aby się nacieszyć lub ulega innym emocjom zupełnie nad tym nie panując.

Świadomy sen wyższego rzędu jak ten cechuje się tym, że śniący ma wgląd w symbolikę snu podczas jego śnienia i jest świadom jak zmiany we śnie wpływają na jego umysł, oraz jak wpływać na swój umysł poprzez symbolikę snu. Taki sen zostaje przekształcony w głęboką transformującą medytację ponieważ daje wgląd w głębsze poziomy naszego umysłu.

Tego typu sny pojawiają się zazwyczaj jako kontynuacja głębokiej przedsennej medytacji jak ten i mogą mieć bardzo złożone formy a ich symbolika odpowiada procesowi medytacji. W tym śnie symbolika była prosta i nie złożona co pozwala wyraźnie ją dostrzec w opisie aczkolwiek subtelna głębia znaczeniowa symboli zmieniająca się na przestrzeni snu już wcale taka prosta nie była.

Z jednej strony sam symbol mówi jasno, że problemem nie są zewnętrzne rzeczy, tylko niezharmonizowany umysł :-)

Początkowo patrząc w śnie na ten piec widzę przede wszystkim problem, ale kiedy umysł stopniowo się uspokaja dostrzegam przez szpary w szczycie pieca wzrastające płomyki i pojawia się otucha, nadzieja, że medytacją mogę zmienić ten stan rzeczy.
Świadomie odprężam się oczyszczając umysł i płomienie w piecu zaczynają wzrastać czuję wyraźnie, że to moja wewnętrzna czystość i pozytywna siła, którą powinienem wzmocnić i rozwinąć.

Kiedy po dłuższym czasie tej sennej medytacji wreszcie płomień stabilizuje się w pełni swej siły ogarnia mnie ukojenie, pojawia się błogie odprężenie połączone ze wzrostem przejrzystości i energii i wtedy w jednym momencie manifestuje się pierścień ognia w formie potężnej ściany płomieni, które w jednym momencie oddzielają mnie od wszelkich problemów, negatywnych stanów umysłu napełniając ciepłem i radościom.
Wiem, ze jestem tu gdzie powinienem być w mistycznym środku ziemi i wszystko jest takim jak powinno być a zarazem zdaje sobie sprawę, że właśnie moja medytacja osiągnęła doskonałość i w tym wchłonięciu medytacyjnym pozostaję do przebudzenia. Nie dziwi mnie zatem, ze przebudziłem się z doskonale jasnym i spokojnym umysłem zarazem pełnym energii bo oto właśnie wyszedłem z głębokiej medytacji osiągając harmonię, której nie udało mi się osiągnąć w wieczornej medytacji. A dokładnie mówiąc nie udało mi się osiągnąć takiego stanu już jakiś czas na jawie co potwierdza słowa duchowych mistrzów mówiących, że we śnie jesteśmy wolni od ograniczeń ciała dlatego nasza medytacja ma tam większą moc.


Co do ognia to ma on w tym śnie dwa znaczenia, najpierw kiedy budzi się wewnątrz pieca to jest to chyba wewnętrzna siła umysłu, a potem kiedy manifestuje się jako ochronny krąg wokół mnie zapewniający ciepło i poczucie bezpieczeństwa to przekaz, że zewnętrzne problemy znikają kiedy umysł zostaje zrównoważony.   Ogólnie to ogień ma dwa aspekty jeden pozytywny to ciepło, bezpieczeństwo, ogień domowy, ciepło życzliwości i miłości itd a drugi negatywny kiedy staje się niszczycielską siłą żywiołu jak pożar trawiący wszystko, ogień nienawiści itd. wówczas można myśleć o jakiejś stracie chociaż i wówczas może oznaczać np. zniszczenie starych złych nawyków :-) Ogólnie to jednak nie patrzył bym na ten sen jako na sen będący ilustracją wewnętrznego procesu i przekazem mądrości.

Sny są wytworem naszej podświadomości w których manifestują się różne rzeczy. We wszystkich kulturach dzielono sny na dwa rodzaje, różnie je nazywając, pierwszy rodzaj to sny zrodzone z naszych napięć i do tych nie przywiązywano specjalnej wagi chyba, ze chodziło o zdrowie, albo osobiste problemy z którymi należało coś zrobić. Tym rodzajem snów zajmuje się psychologiczna interpretacja snów.

Drugi rodzaj snów traktowano jako przekaz od Bogów czy Wielkich duchów i były one wyrazem wewnętrznej mądrości, miały też znaczenie prekognicyjne jak np. sny świątynne w starożytnej Grecji czy Egipcie.

Większość naszych snów należy do pierwszego rodzaju więc nie ma się co w nich dopatrywać wartości prekognicyjnej można je interpretować psychologicznie choć nie jest to wcale takie proste jak się wydaje a z drugiej strony prostsze niż się op tym myśli.
Jak jasno wykazał Fromm większość symboli w naszych snach to symbole akcydentalne, dlatego senniki jak i przypisywanie im określonego znaczenia nie mają sensu. Aby zrozumieć symbol trzeba znać kontekst i to najlepiej powinien rozumieć śniący - jednak problem w tym, że śniący raczej nie potrafi być obiektywny w stosunku do swojego snu szczególnie, ze sny zazwyczaj pokazują mu to o czym woli nie wiedzieć więc często tnie głupa :-)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Wczoraj kładąc się do łóżka czułem problemy żołądkowe, myślałem, że przejdą, ale nie przechodziły i męczyłem się tak w półśnie do drugiej w nocy. Wtedy się obudziłem podjąłem środki zaradcze i położyłem się ponownie medytując by się uzdrowić. Szybko zasnąłem i znalazłem się w przyjemnym medytacyjnym stanie. Na tle tego stanu pojawiały się sny, wiedziałem że śnię ale starałem się nie zwracać uwagi na sny tylko pogłębiać stan medytacyjny co ogólnie mi się udawało. Jednak jeden z tych snów zasługuje na uwagę:

Byłem w pałacyku w którym spędziłem dzieciństwo, było tam pięknie było dużo światła, ciepła i byli tam moi przyjaciele i ciągle przybywali nowi. Część z nich ulokowałem w pokojach na parterze a niektórych lokowałem w pokojach na piętrze. Wszyscy byli zadowoleni i czuli się dobrze. Cieszyłem się z tego wszystkiego – tyle, że w miarę trwania snu i przybywania przyjaciół i znajomych uświadomiłem sobie, że zajmuję się tylko ich rozlokowywaniem w pałacyku aby byli szczęśliwi a ja nie mam ani chwili, aby się cieszyć tym wszystkim. W końcu pojawiło się znajome małżeństwo i kiedy zastanawiałem się gdzie ich rozlokować uświadomiłem sobie, że w sumie to mimo iż znamy się długo to są mi obcy i nie byłem pewien czy będą się tu dobrze czuli. Potem poszedłem znów na piętro pałacyku i stwierdziłem, że wszystkie pokoje są już tam zajęte, natomiast nie wszyscy, którzy tam mieszkają są moimi serdecznymi przyjaciółmi.

Ten sen na tle medytacji jest o tyle ciekawy, że jakby uporządkowałem w nim moich znajomych i przyjaciół uświadamiając sobie jasno moje relacje z nimi. Kiedy się obudziłem jasno zrozumiałem, ze właśnie tak jest, że niektórzy ludzie, których uważałem za przyjaciół są tylko moimi znajomymi a przyjaźń była jednostronna i nie nadawali się do tego by ich wygodnie umieszczać w moim pałacu sercu dbając o to by byli szczęśliwi :)

Z kolei też jeden z wczorajszych snów zasługuje na uwagę, ale nie miałem czasu go zapisać – może później :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Dziennik snów akaKowalska akaKowalska 42 1,898 9 godzin(y) temu
Ostatni post: akaKowalska
  Dziennik snów Kilera Jestem Kiler 413 53,247 04-04-2024, 04:52
Ostatni post: Jestem Kiler
  Dziennik snów Sennego Spacerowicza Dream Walker 311 147,777 03-04-2024, 11:58
Ostatni post: Dream Walker
  dziennik snów doysoyk Doysoyk 24 1,801 14-01-2024, 08:28
Ostatni post: Doysoyk
  Dziennik snów z całego życia ;] Rulez 50 29,030 28-04-2023, 21:45
Ostatni post: Rulez

Skocz do:

UA-88656808-1