Przyjeżdża do mnie kuzyn, z jakimiś ludźmi – nie wygląda tak jak naprawdę, ale to on, albo inny mniej znany kuzyn – ludzie z którymi przyjechał w ogóle nie są mi znani. Nie za bardzo podoba mi się ten przyjazd kuzyna bo czuję jakieś kłopoty, ale zmarli witają go.
Wychodzę i idę do salonu. Chcę usiąść na kanapie i ze zdziwieniem zauważam, że za kanapą rozciąga się cmentarz. Zastanawiam się kto mógł go tam umieścić i dochodzę do wniosku, ze to niemożliwe – to musi być sen. Wiedząc, ze to sen rozglądam się wokół, wszystko jest bardzo wyraziste tak jak wcześniej trudno mi uwierzyć, że to tak realistyczny sen, ale cmentarz za kanapą nie pozostawia cienia wątpliwości. Idę do Kuchni tu również wszystko jest wyraziste i realne mimo to jestem pewien, ze śnię. Skoro to sen postanawiam się gdzieś ruszyć. Biorę kuzyna i on na skuterku zawozi mnie do okolicznej wioski. Kiedy tak jedziemy powoli zastanawiam się czy tam dotrzemy czy sen skończy się. Dojeżdżamy do wioski. Spotykamy tam trzy kobiety, jednak z nich wydaje się sympatyczna więc biorę ją i mówię kuzynowi aby zawiózł nas do jakiegoś fajnego miejsca. Kiedy jedziemy flirtuję z dziewczyną, ale zanim dojeżdżamy do jakiegoś fajnego miejsca czuję, że zaczynam się budzić. Obraz się rozmywa choć czuję jeszcze obecność postaci ze snu. Myślę, że już nie ma co tego kontynuować nie wracam więc do snu tylko budzę się.
Ps. Po raz pierwszy przy setkach moich ld zdarzyło się, że uświadomiłem sobie, ze śnię w wyniku tego, ż e zobaczyłem we śnie coś dziwnego. Sen jednak od początlu był niezwykle realistyczny i wyrazisty jak to sen przedświadomy i myślę, że tak naprawdę to ta dziwna rzecz była tylko pretekstem bym uzyskał świadomość bo kiedy uświadomiłem sobie, że śnie nic się nie zmieniło nie nastąpiło wyostrzenie obrazu ani nic z tego co często dzieje się gdy uświadamiam sobie, że śnię. Ponadto po przebudzeniu nie czułem wzrostu energii i pozytywnych emocji jak zazwyczaj mam po dobrych ld. Natomiast kilka dnie wcześniej miałem sen po którym obudziłem się jak nowo narodzony był to sen proces typowy uzdrawiający sen choć opis jego fabuły raczej nikomu nic nie powie dlatego go wcześniej nie opisywałem oto on:
Śniłem, że jestem na dworcu z moim lekarzem i mistrzem sztuk walki. Dworzec był ciepły, jasno oświetlony podczas gdy na zewnątrz było zimno, wiało i groziło tam jakieś nieokreślone niebezpieczeństwo. Oprócz mnie był tam też inny uczeń mistrza i nie zważając na niebezpieczeństwo poszedł na zewnątrz. Po jakimś czasie nadeszła szokująca wiadomość, że ten uczeń zginął. Jacyś ludzie próbowali wnieść trumnę na dworzec, ale drzwi były za wąskie i mimo prób nie udało im się to.
Z kolei w ubiegłym tygodniu miałem dwa interesujące sny oierwszy miał typowe cechy snu przedświadomego był niezwykle wyrazisty, kolorowy, realistyczny i w sumie powinienem go opisać w mapie snu bo nieco ją poszerza na południu:
"Jestem za rzeką na przystanku (który w rzeczywistości nie istnieje) czekam na autobus z manelami bo jadę do domu babci (w rzeczywistosci ten dom jest przed rzeką). Nie chce mi się czekać na autobus więc wlokę się z betami pod górę. Kiedy wdrapuję się na górkę rozciąga się zapierajacy w piersiach widok na południe. Sa tam cudowne góry, nad nimi obłoki i tęcze. Spoglądam na nie raz po raz zastanawiajac się dlaczego kiedy przyjeżdżałem tu w dzieciństwie nikt nigdy nie pokazywał mi tych cudownych widoków. W końcu docieram do domu babci jest tam jakaś ekipa remontowa. Nie znam ich, ale to bardzo mili ludzie na końcu przedstawiono mi dziewczynę była niezwykła, pełna siły i piękna a przy tym bardzo sympatyczna wywarła na mnie niezatarte wrażenie - pomyślałem, że musi to być ktoś niezwykły".
W inny dzień po obejrzeniu koszmaru z ulicy wiązów - wojownicy snów mialem ld, którego akcja działa się na podwórku domu babci. Była tam grupa śniących i razem trenowaliśmy rózne sztuczki, które można zrobić w ld, przenosiliśmy się ze snu do snu itp. doskonaląc umiejętności snienia - po każdym treningu wracaliśmy w to samo miejsce wymieniając się spostrzeżeniami.