30-08-2020, 22:45
Ostatnio jakoś coraz mniej mi się chce notować sny, więc pomyślałem, że publikowanie ich tutaj może trochę mnie zmotywuje do tego jakże arcytrudnego zadania.
Na razie będę przepisywał starsze sny ze swojego papierowego DS-a i z czasem zamierzam "nadgonić" i zapisywać świerzynki prosto tutaj.
No to zaczynajmy.
4 sierpnia 2020 - Nowe przygody z LD
Oglądam na YouTubie nowy materiał z Cyberpunk'a 2077, jednocześnie w tle na drugiej karcie przeglądarki leci gameplay z gry Ghost of Tsushima. Materiał, który oglądam to wywiad z jakimś devem z CD Projekt RED. Prowadząca kończy z nim rozmowę i zaprasza Konrada Tomaszkiewicza (quest director pracujący nad CP2077).
Prowadząca zadaje mu pytania, on odpowiada, a na to nakładają się dźwięki z gameplay'a z GoT gdzie główny bohater biegnie przez wioskę i woła jakieś dwa męskie imiona. Wracam do Cyberpunk'a.
Pokazują 1-minutowy fragment gry z 3 osoby, powolne przejście przez fragment miasta, wokół jest dużo ludzi i jest pomarańczowo (zachód słońca lub poświata od ognia). Prowadząca zadaje kolejne pytanie ale przerywa w połowie, bo zapomniała kwestii. Cisza trwa niezręcznie długo. W końcu kończy pytanie i Tomaszkiewicz odpowiada.
Przeskok.
Jestem przy przystanku autobusowym przy szkole w mojej rodzinnej wsi. Jest słoneczny dzień, popołudnie. Kilka metrów dalej znajduje się ławka, a na niej siedzą od lewej: jakaś kobieta/dziewczyna, jakiś chłopak i Tomaszkiewicz. Staję przed nimi i rozmawiam. Tomaszkiewicz nie jest pewny, czy dojedzie stąd do miasta. Rozglądam się i dalej od nas, po drugiej stronie ulicy gdzie jest pizzeria widzę drugi przystanek autobusowy. Odwracam się i widzę ten pierwszy kilka metrów od nas.
Uspokajam Tomaszkiewicza mówiąc, że to na pewno tu. Chłopak siedzący obok nagle się odzywa i fuka coś ze złością w stylu: "No ja nie mogę patrzeć na tę dzisiejszą młodzież! Spójrzcie tylko na tę dziewczynę!" Odwracam się i widzę jak chyba w czterech niosą pijaną do nieprzytomności dziewczynę w młodym wieku, może 13-15 lat. Głowa jej się kiwa z boku na bok.
Przeskok.
Wracam do gameplay'a z GoT. Oglądam jako obserwator, jak w drewnianej szopie główny bohater spada na podłogę z otworu z dachu. Walczy z drugim wojownikiem. Gdy przeciwnik zadaje cios, tuż przed uderzeniem czas się zatrzymuje, wszystko robi się czarno białe, a nasza postać ma czerwoną poświatę - w ten sposób gra sygnalizuje, że należy zrobić unik. Udaje się i tak jeszcze dwa razy sytuacja się powtarza. Bohater zabija przeciwnika.
Z innego miejsca w szopie wyłania się kolejny przeciwnik. To kobieta z shotgunem. Bohaterowi udaje się uniknąć pierwszego strzału i chowa się za ścianę. Teraz to ja jestem bohaterem. Słyszę z tyłu po prawej ruch kobiety. Otoczenie zmienia się w lekko zmodyfikowany korytarz w moim domu. Za sobą mam szafę, wyciągam z niej jakieś kawałki drewna i próbuję rzucać nimi we wroga zza ściany, ale nic z tego.
Zdaję sobie sprawę, że to jest sen, więc mogę zrobić co chcę. Wróg zamienił się w moją młodszą siostrę
trzymającą shotguna, a cała sytuacja z niebezpiecznej przeistoczyła się w zabawną. Postanawiam, że wytworzę przed sobą niewidzialną barierę kinetyczną, która zatrzyma pociski w powietrzu. Gdy wychodzę z kryjówki siostry już nie ma, a pod ścianą leży spora kupka naboi. Telekinetycznie podnoszę je wszystkie do siebie i formuję na kształt leżącego zwierzęcia, coś jakby lemura, szopa czy innego małego futrzaka. Po położeniu go na wyciągniętych rękach rozpada się i naboje przelatują mi przez dłonie na podłogę.
Zwracam uwagę na drzwi od balkonu. Postanawiam, że jak przez nie przejdę, znajdę się nad morzem. Zadziałało! Za drzwiami jest podest i kilka schodków w dół. Poniżej wzdłuż plaży rozciąga się szeroki na kilka metrów chodnik, po którym spaceruje sporo ludzi. Przede mną jest plaża, kilkanaście metrów piachu i dalej morze. Jest jasny, ciepły, słoneczny dzień. Nikogo nie ma na piachu, żadnych parawanów. Nierealistycznie ;D
Sen zaczyna mi się rozmazywać. Przypominam sobie o jednej technice, o której czytałem poprzedniego dnia. Kucam na chodniku i zaczynam pocierać dłoń o dłoń. Czuję ciepło od tarcia. Zwracam uwagę, że mam gołe stopy, zabrudzone piaskiem. Technika na chwilę pomaga i znów widzę wyraźnie, ale w chwilę potem sen się kończy.
Jeszcze nie obudziłem się na dobre, jestem na pograniczu jawy i snu.
Przez moment widzę mapy google - szukam jakiejś fajnej plaży. Przesuwam mapę po polskim wybrzeżu, ale nic mi nie odpowiada, nie mogę się zdecydować. W miejscu gdzie powinien być Hel, są jakieś góry, a potem granica Polski idzie ostro na południe.
Teraz jestem w środku lasu z bratem, ale chyba ogólnie z całą rodziną, tylko ich nie widziałem. Jest pochmurno, ale dość jasno. Pewnie wcześniej padał deszcz, bo jest wilgotno - powietrze ma charakterystyczny zapach.
Teraz jestem w swoim łóżku, przez okno wpadają gorące promienie słońca. Chcę spać, ale słyszę słodki głos mamy: "Heeeej, pobudka... Chyba starczy tego leżenia?" Nie chcę wstawać. W oddali zamglonego umysłu przypominam sobie, że dziś mama pracuje, więc to na pewno sen.
Czuję się już rozbudzony na dobre (w prawdziwym świecie). Usilnie jeszcze trzymam oczy zamknięte, żeby wrócić do snu, ale nic z tego, już dobrze czuję swoje prawdziwe ciało. Wstaję z łóżka z zamiarem jak najszybszego zapisania tego wszystkiego w dzienniku snów.
__________________________________________
To mój pierwszy wpis w DS'ie od czerwca 2018 roku. Na początku sierpnia tego roku znowu powróciłem do tematu świadomego śnienia. Zrobiłem sobie nostalgiczną przejażdżkę po forum psajko, na którym przesiadywałem lata temu oraz przeczytałem moje wpisy tu, na i-senie, z czasów kursu w 2017 roku. Ten sen opisany powyżej ostatecznie przekonał mnie do odkurzenia starego DS'a.
Na razie będę przepisywał starsze sny ze swojego papierowego DS-a i z czasem zamierzam "nadgonić" i zapisywać świerzynki prosto tutaj.
No to zaczynajmy.
4 sierpnia 2020 - Nowe przygody z LD
Oglądam na YouTubie nowy materiał z Cyberpunk'a 2077, jednocześnie w tle na drugiej karcie przeglądarki leci gameplay z gry Ghost of Tsushima. Materiał, który oglądam to wywiad z jakimś devem z CD Projekt RED. Prowadząca kończy z nim rozmowę i zaprasza Konrada Tomaszkiewicza (quest director pracujący nad CP2077).
Prowadząca zadaje mu pytania, on odpowiada, a na to nakładają się dźwięki z gameplay'a z GoT gdzie główny bohater biegnie przez wioskę i woła jakieś dwa męskie imiona. Wracam do Cyberpunk'a.
Pokazują 1-minutowy fragment gry z 3 osoby, powolne przejście przez fragment miasta, wokół jest dużo ludzi i jest pomarańczowo (zachód słońca lub poświata od ognia). Prowadząca zadaje kolejne pytanie ale przerywa w połowie, bo zapomniała kwestii. Cisza trwa niezręcznie długo. W końcu kończy pytanie i Tomaszkiewicz odpowiada.
Przeskok.
Jestem przy przystanku autobusowym przy szkole w mojej rodzinnej wsi. Jest słoneczny dzień, popołudnie. Kilka metrów dalej znajduje się ławka, a na niej siedzą od lewej: jakaś kobieta/dziewczyna, jakiś chłopak i Tomaszkiewicz. Staję przed nimi i rozmawiam. Tomaszkiewicz nie jest pewny, czy dojedzie stąd do miasta. Rozglądam się i dalej od nas, po drugiej stronie ulicy gdzie jest pizzeria widzę drugi przystanek autobusowy. Odwracam się i widzę ten pierwszy kilka metrów od nas.
Uspokajam Tomaszkiewicza mówiąc, że to na pewno tu. Chłopak siedzący obok nagle się odzywa i fuka coś ze złością w stylu: "No ja nie mogę patrzeć na tę dzisiejszą młodzież! Spójrzcie tylko na tę dziewczynę!" Odwracam się i widzę jak chyba w czterech niosą pijaną do nieprzytomności dziewczynę w młodym wieku, może 13-15 lat. Głowa jej się kiwa z boku na bok.
Przeskok.
Wracam do gameplay'a z GoT. Oglądam jako obserwator, jak w drewnianej szopie główny bohater spada na podłogę z otworu z dachu. Walczy z drugim wojownikiem. Gdy przeciwnik zadaje cios, tuż przed uderzeniem czas się zatrzymuje, wszystko robi się czarno białe, a nasza postać ma czerwoną poświatę - w ten sposób gra sygnalizuje, że należy zrobić unik. Udaje się i tak jeszcze dwa razy sytuacja się powtarza. Bohater zabija przeciwnika.
Z innego miejsca w szopie wyłania się kolejny przeciwnik. To kobieta z shotgunem. Bohaterowi udaje się uniknąć pierwszego strzału i chowa się za ścianę. Teraz to ja jestem bohaterem. Słyszę z tyłu po prawej ruch kobiety. Otoczenie zmienia się w lekko zmodyfikowany korytarz w moim domu. Za sobą mam szafę, wyciągam z niej jakieś kawałki drewna i próbuję rzucać nimi we wroga zza ściany, ale nic z tego.
Zdaję sobie sprawę, że to jest sen, więc mogę zrobić co chcę. Wróg zamienił się w moją młodszą siostrę
trzymającą shotguna, a cała sytuacja z niebezpiecznej przeistoczyła się w zabawną. Postanawiam, że wytworzę przed sobą niewidzialną barierę kinetyczną, która zatrzyma pociski w powietrzu. Gdy wychodzę z kryjówki siostry już nie ma, a pod ścianą leży spora kupka naboi. Telekinetycznie podnoszę je wszystkie do siebie i formuję na kształt leżącego zwierzęcia, coś jakby lemura, szopa czy innego małego futrzaka. Po położeniu go na wyciągniętych rękach rozpada się i naboje przelatują mi przez dłonie na podłogę.
Zwracam uwagę na drzwi od balkonu. Postanawiam, że jak przez nie przejdę, znajdę się nad morzem. Zadziałało! Za drzwiami jest podest i kilka schodków w dół. Poniżej wzdłuż plaży rozciąga się szeroki na kilka metrów chodnik, po którym spaceruje sporo ludzi. Przede mną jest plaża, kilkanaście metrów piachu i dalej morze. Jest jasny, ciepły, słoneczny dzień. Nikogo nie ma na piachu, żadnych parawanów. Nierealistycznie ;D
Sen zaczyna mi się rozmazywać. Przypominam sobie o jednej technice, o której czytałem poprzedniego dnia. Kucam na chodniku i zaczynam pocierać dłoń o dłoń. Czuję ciepło od tarcia. Zwracam uwagę, że mam gołe stopy, zabrudzone piaskiem. Technika na chwilę pomaga i znów widzę wyraźnie, ale w chwilę potem sen się kończy.
Jeszcze nie obudziłem się na dobre, jestem na pograniczu jawy i snu.
Przez moment widzę mapy google - szukam jakiejś fajnej plaży. Przesuwam mapę po polskim wybrzeżu, ale nic mi nie odpowiada, nie mogę się zdecydować. W miejscu gdzie powinien być Hel, są jakieś góry, a potem granica Polski idzie ostro na południe.
Teraz jestem w środku lasu z bratem, ale chyba ogólnie z całą rodziną, tylko ich nie widziałem. Jest pochmurno, ale dość jasno. Pewnie wcześniej padał deszcz, bo jest wilgotno - powietrze ma charakterystyczny zapach.
Teraz jestem w swoim łóżku, przez okno wpadają gorące promienie słońca. Chcę spać, ale słyszę słodki głos mamy: "Heeeej, pobudka... Chyba starczy tego leżenia?" Nie chcę wstawać. W oddali zamglonego umysłu przypominam sobie, że dziś mama pracuje, więc to na pewno sen.
Czuję się już rozbudzony na dobre (w prawdziwym świecie). Usilnie jeszcze trzymam oczy zamknięte, żeby wrócić do snu, ale nic z tego, już dobrze czuję swoje prawdziwe ciało. Wstaję z łóżka z zamiarem jak najszybszego zapisania tego wszystkiego w dzienniku snów.
__________________________________________
To mój pierwszy wpis w DS'ie od czerwca 2018 roku. Na początku sierpnia tego roku znowu powróciłem do tematu świadomego śnienia. Zrobiłem sobie nostalgiczną przejażdżkę po forum psajko, na którym przesiadywałem lata temu oraz przeczytałem moje wpisy tu, na i-senie, z czasów kursu w 2017 roku. Ten sen opisany powyżej ostatecznie przekonał mnie do odkurzenia starego DS'a.