18-07-2017, 23:59
Sen z 18.07.2017
Było słonecznie, pogoda idealna, wybiegłam wraz z grupą tancerzy ulicznych na dach i przechodziliśmy po nich do momentu w którym nie trafiliśmy do okolic mostu. Śmialiśmy się, napawaliśmy powietrzem i muzyką która w nas grała i tańcem wśród wszelkich kominów, dachówek i anten. Biegliśmy przez jasny chodnik z piaskowca który rozciągał się poza horyzont, trafiliśmy na opór tuż pod ogromną katedrą, nie mogliśmy przejść dalej przez grupę stróży prawa wyglądających jak każdy inny obywatel. Oni mówili o zasadach, a tancerze o wolności, byli kolorowi, zdeterminowani bronić swego podczas gdy reszta była zszarzała, nieczuła. Jedna tancerka powiedziała "wolność nie wygląda jak umierająca na plecach koala". Odsunęłam się od grupy by poszerzyć sobie pole widzenia, zostałam wtedy wciągnięta do środka katedry przez księdza, który zdawał się mnie przytłaczać. Zmuszał do tworzenia ubioru dla innych kapłanów, uderzając metalowym znacznikiem do wypalania znaków na skórze, zakończonym trzema kluczami. Czułam jak wychodzą mi siniaki, ale nie zwracałam na to uwagi, nie czułam bólu dłużej niż kilka pierwszych sekund. Rósł we mnie gniew, którego z początku nie zauważałam. W momencie w którym chciał przytknąć rozżarzony znacznik do mojej skóry na plecach obudziłam się.
Było słonecznie, pogoda idealna, wybiegłam wraz z grupą tancerzy ulicznych na dach i przechodziliśmy po nich do momentu w którym nie trafiliśmy do okolic mostu. Śmialiśmy się, napawaliśmy powietrzem i muzyką która w nas grała i tańcem wśród wszelkich kominów, dachówek i anten. Biegliśmy przez jasny chodnik z piaskowca który rozciągał się poza horyzont, trafiliśmy na opór tuż pod ogromną katedrą, nie mogliśmy przejść dalej przez grupę stróży prawa wyglądających jak każdy inny obywatel. Oni mówili o zasadach, a tancerze o wolności, byli kolorowi, zdeterminowani bronić swego podczas gdy reszta była zszarzała, nieczuła. Jedna tancerka powiedziała "wolność nie wygląda jak umierająca na plecach koala". Odsunęłam się od grupy by poszerzyć sobie pole widzenia, zostałam wtedy wciągnięta do środka katedry przez księdza, który zdawał się mnie przytłaczać. Zmuszał do tworzenia ubioru dla innych kapłanów, uderzając metalowym znacznikiem do wypalania znaków na skórze, zakończonym trzema kluczami. Czułam jak wychodzą mi siniaki, ale nie zwracałam na to uwagi, nie czułam bólu dłużej niż kilka pierwszych sekund. Rósł we mnie gniew, którego z początku nie zauważałam. W momencie w którym chciał przytknąć rozżarzony znacznik do mojej skóry na plecach obudziłam się.