i-Sen.pl - Polskie Forum Świadomego Śnienia
Sen - Wersja do druku

+- i-Sen.pl - Polskie Forum Świadomego Śnienia (https://i-sen.pl)
+-- Dział: Dziennik Snów (https://i-sen.pl/Forum-Dziennik-Snow--44)
+--- Dział: Dziennik Snów (https://i-sen.pl/Forum-Dziennik-Snow--14)
+--- Wątek: Sen (/Temat-Sen--3660)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7


Sen - AranElyn - 18-07-2017

Sen z 18.07.2017

Było słonecznie, pogoda idealna, wybiegłam wraz z grupą tancerzy ulicznych na dach i przechodziliśmy po nich do momentu w którym nie trafiliśmy do okolic mostu. Śmialiśmy się, napawaliśmy powietrzem i muzyką która w nas grała i tańcem wśród wszelkich kominów, dachówek i anten. Biegliśmy przez jasny chodnik z piaskowca który rozciągał się poza horyzont, trafiliśmy na opór tuż pod ogromną katedrą, nie mogliśmy przejść dalej przez grupę stróży prawa wyglądających jak każdy inny obywatel. Oni mówili o zasadach, a tancerze o wolności, byli kolorowi, zdeterminowani bronić swego podczas gdy reszta była zszarzała, nieczuła. Jedna tancerka powiedziała "wolność nie wygląda jak umierająca na plecach koala". Odsunęłam się od grupy by poszerzyć sobie pole widzenia, zostałam wtedy wciągnięta do środka katedry przez księdza, który zdawał się mnie przytłaczać. Zmuszał do tworzenia ubioru dla innych kapłanów, uderzając metalowym znacznikiem do wypalania znaków na skórze, zakończonym trzema kluczami. Czułam jak wychodzą mi siniaki, ale nie zwracałam na to uwagi, nie czułam bólu dłużej niż kilka pierwszych sekund. Rósł we mnie gniew, którego z początku nie zauważałam. W momencie w którym chciał przytknąć rozżarzony znacznik do mojej skóry na plecach obudziłam się.



RE: Sen - AranElyn - 20-07-2017

Sen z 20.07.2017

Sen zaczynał się niewinnie, poszłam z siostrą na szybkie zakupy po podstawowe rzeczy. Było sporo ludzi, czułam się niekomfortowo jak zwykle w tłumie. Zostałam w tyle zaaferowana jakimiś ładnie ozdobionymi zeszytami i papierami, wokoło bawiły się małe dzieci. Uśmiechnęłam się na widok kilku bardzo podobnych do mnie gdy byłam młodsza. W jednym z zeszytów znalazłam kolorowe naklejki i naprawdę ładne zdobienia w ramach dodatku do zeszytu. Ludzi zaczynało być coraz więcej, strasznie się przepychali. Postanowiłam odnaleźć siostrę, gdy ziemia się zatrzęsła mocno, nie wiedziałam co się dzieje, lecz nie czułam strachu. Wszyscy wokoło panikowali podczas gdy biegłam pomiędzy nimi by odnaleźć siostrę. Podłoga pękała odsłaniając czarną ziemię, z pęknięć wypływała lawa i płynne złoto. Wyglądało to pięknie. Ludzie wpadali do szczelin, ginęli od lawy i złota, część się wydostała i mknęła w rekordowym tempie przez plażę na drewniany, typowo XVI wieczny statek. Świadomość obecności siostry we śnie zniknęła. Wdrapywałam się na statek jako jedna z ostatnich osób, mężczyzna na pokładzie uznał, że go obraziłam. Wyrzucono mnie za burtę, szarpnęłam w ostatnim momencie tego samego mężczyznę i razem znaleźliśmy się w wodzie. poczułam wzbierający gniew. Miałam pistolet z jedną kulą, strzeliłam w plecy mężczyzny. Chybiłam, a mężczyźni ze statku strzelali do mnie. Uciekłam na plażę, gdy się odwróciłam statku już nie było. Ruszyłam w głąb wyspy, od pierwszego kroku byłam we śnie mężczyzną. Mijając szczeliny z zastygającą mieszaniną lawy i złota napotkałam ocalałą kobietę. Przechodząc po kolumnie tworzącej most nad nie wysoką kotliną spadła w dół. Przeżyła i pomogłam jej wyjść, szliśmy przez tunel zawalonej świątyni, runy i płaskorzeźby na ścianach przebijały złotem od spodu. Jak gdyby metal wytopił skałę od środka i ją zastąpił, ten obraz towarzyszył mi przez resztę snu. Był wyjątkowy, niesamowity. Idąc dalej, wśród wpół zburzonych domów, na naszej drodze stanął czarny wilk. Większy od normalnych, z jednolitym futrem. Moją głowę wypełniły instynkty krzyczące by bronić kobietę. Wilk spinał się do ataku, a ja w dłoni miałam drobne ostrze. Wiedziałam, że jest za małe by się obronić, natychmiast szukałam słabych punktów. Wzrok padł na gardło i tam już został. Wilk zaatakował, siłowałam się z nim słysząc swój mocny, szybki puls. Mając nóż przy jego miękkiej części zauważyłam jak kolejny wilk podbiegał. Był szary, niemal husky. Czuć od niego było to samo co ode mnie, instynkty by bronić. Kierując się tym puściłam wilka, oba odbiegły w swoją stronę. Wraz z kobietą ruszyliśmy dalej, zaczyna się robić ciemno, w cieniu porzuconego samochodu ledwo udaje mi się zauważyć wilka. Widząc go poczułam nienaturalny niepokój. Omijamy go, starając się nie rozdrażniać stworzenia. Wilk wstaje, w powietrzu czuć zapach rozpoczętego polowania. Gdy rzuca się na nas zasłaniam samicę i korzystam z ostrza raniąc śmiertelnie wilka. Nóż tkwi w wilku, który nawet nie odczuł rany. Lekki strach i gorączkowe szukanie słabego punktu. Przy kolejnym ataku zapieram się całym ciałem, odrywam wilkowi głowę i odrzucam za pobliskie powyginane ogrodzenie. Jego mięso i ścięgna miały bladożółty, niezdrowy kolor, który wywoływał obrzydzenie. Nie ruszałam ciała, chcę iść dalej. Jest ciemno, nie czuję zmęczenia podczas ruchu. Słyszę dźwięk za plecami, widzę ludzi na koniach, niemal kowboje. Jeden z nich uniósł wilczy łeb, mówią że przyszli pomścić brata. Zagrozili, że zabiją wpierw kobietę. Stojąc nieruchomo czułam furię. Groźby tyczyły się mojej samicy, instynkty wołały o krew ludzi. Zmieniają się oni w wilki, w tym momencie przestaję cokolwiek czuć, widzieć i słyszeć poza instynktem, który każe mi bronić samicy. Staję na cztery kończyny, staje się wilkiem, podobnych rozmiarów co oni, ale całkowicie pozbawionym futra. Daję im nieme ostrzeżenie, że zabiję każdego który się zbliży. Unosząc się do pionu znów staje się człowiekiem, atakują pojedynczo, odpycham każdego i w bestialskim szale odrywam im głowy korzystając z rąk i zębów.




RE: Sen - AranElyn - 27-07-2017

Sen z 25.07.2017

Jestem ja z moim psem, we śnie był wciąż szczeniakiem, oraz jego matką. Ogród koło domu, większy niż normalnie, są na nim dwie frakcje, ludzie techniki i umysłu oraz biedni, z obszarpanymi ubraniami włóczędzy. Nie należałam do żadnej z frakcji, ale bywałam u każdej. W którymś momencie zabrakło wody pitnej, techniczni odnaleźli źródło problemu, które było w budynku ze zniszczonych sklejek i drewnianych podpórek biedniejszej części. Ruszyłam do nich z psami, nigdy mnie nie opuszczały na krok. Konstrukcja miała rampy zamiast schodów, była niestabilna oraz przegniła w niektórych miejscach. Przepychając się przez kolejkę ludzi dotarłam do 'wodza', który wyglądał jak Laurence Fishburne. Po rozmowie, która niosła przesłanie 'wzięliśmy wodę więc jest nasza a Ty masz kłopoty bo się tu zjawiłaś' dano mi kilka minut na ucieczkę, przez wzgląd na neutralne stosunki z nimi. Uciekając tylnim wyjściem zauważyłam, że padał deszcz. Kładki były bardzo śliskie, prowadziłam ostrożnie psy, byliśmy dość wysoko. Matka szczeniaka ześlizgnęła się powoli po wilgotnej kładce na grunt, bezpiecznie lądując. Szczeniak to widząc ruszył za matką, za szybko, poślizgnął się i wypadł w połowie wysokości na ziemię. Moje uszy wypełnił skowyt bólu. Zbiegłam z kładki, mało samej nie spadając i wzięłam szczeniaka na ręce. Nabił się na wystające z ziemi śruby, element obronny. Rany przy samym kręgosłupie, obudziłam się z bolącym sercem i strachem.




RE: Sen - AranElyn - 27-07-2017

Sen z 26.07.2017

Miałam męską postać. Wraz z grupą piratów, rozbiliśmy obóz na granicy lasu i plaży. Jeden z chłopaków chciał wpierw postawić piracki tron a potem wszelkie budynki funkcyjne. Przekonałam go by odstawił ten projekt na bok na jakiś czas. Przy jednym ze zwiadów grupa mężczyzn napadła na wioskę ukrytą w lesie i zabrali z niej piękną kobietę. Trzymaliśmy ją w łańcuchach w głównym namiocie-budynku, nie wyglądała na normalną chłopkę czy dzikuskę. Zachowywała się jakby to ona tu panowała. Po jakimś czasie chłopakom z załogi zaczęło się mącić w głowie, szaleli oraz wszczynali między sobą bójki z powodów na które normalnie nigdy by nie zwrócili uwagi. Będąc w namiocie z nią i chłopakiem od pirackiego tronu zauważyłam, że zaczyna i jemu odbijać. Wysłałam go do budowy i usiadłam na krześle pod drewnianą kolumną. Patrzyłam na dziewczynę, dopiero zauważając że jest z nią coś nie tak. Miała delikatną zieloną poświatę wokół swoich dłoni i stóp, gdy spostrzegła moje zdziwienie uśmiechnęła się niepokojącym, drapieżnym uśmiechem. Gdy chciałam wstać by ją zabić, by uwolnić chłopaków od szaleństwa rzuciła na mnie wizję kobiety, niesamowicie uwodzicielsko tańczącej. Byłam nią oczarowana, ale gdy spojrzałem w oczy tancerki spostrzegłem, że to ta sama dziewczyna co siedziała w łańcuchach. Odparłam urok czarownicy i rzuciłam się na nią z maczetą, odrzuciła mnie magią poza obóz. Uderzyła mnie o drzewo, wstając chwiejnie zerknęłam w tył. Pod drzewem była moja odcięta głowa, miałam czarne włosy i ciemne oczy oraz przerażoną minę. Ruszyłam w stronę światła pozostałego po czarze rzuconym przez wiedźmę. Po drodze wspierałam się dwoma patykami, ciągle słyszałam drwiące słowa wiedźmy, czasami odległe, czasami tuż za plecami. Znalazłam porzuconą broń na mchu, zebrałam ją. Trzymając miecz z poszerzanym ostrzem na krańcu oraz kanciastą broń ruszyłam biegiem do obozu. Dotarłam gdy czarownica bawiła się moimi kolegami, zmuszała ich do walki między sobą śmiejąc się na ten widok. Gdy mnie zobaczyła zamarła, użyła magii i opętała mnie, wykonywałam jej rozkazy zachowując własną świadomość. Uwolniłam ją z łańcuchów, podczas gdy ona poszła mordować moich pirackich braci ja siedziałam załamana i patrząc na swoje dłonie, wciąż miałam ostrza w rękach. Na kanciastym ostrzu był wygrawerowany cytat "kto odpuszcza nienawiści z góry jest przegranym", słowa dały mi energię i ruszyłam na wiedźmę. Obudziłam się wbijając jej ostrze w szyję.




RE: Sen - AranElyn - 27-07-2017

Sen z 27.07.2017

Wyjechałam na kolonię jako uczestnik z dziećmi dużo młodszymi ode mnie. Byłam w pokoju z 3 innymi osobami. Chodziłam po budynku, był przytulny i dobrze zaopatrzony. Przyjechał mój partner do ośrodka, wygonił jedno dziecko z pokoju by móc ze mną być w jednym pomieszczeniu. W nocy wkradał się do mojego łóżka mówiąc, że się stęsknił. Rano ruszyłam na spacer poza ośrodek, przeszłam pod ziemią tunelem dla pieszych i wychodząc usłyszałam rżenie. Odnalazłam dzikiego konia, który pozwolił mi się dosiąść. Nie odczuwałam niepokoju, który zawsze mi towarzyszył przy momencie wsiadania na koński grzbiet. Było spokojnie i bez napięć.


RE: Sen - AranElyn - 29-07-2017

Sen z 29.07.2017

Szłam z grupą ludzi na wielką zamkniętą arenę, wysokie kamienne sklepienie, rzeźbione w skale dwa piętra trybun. Wywoływanie ducha, ludzie wypowiadają pod nosami mantry, kierujący tym 'przedstawieniem' podał mi mikrofon i poszedł dalej. Wydawałam z siebie dźwięki wyjącego wiatru tworząc niepokój wśród uczestników - robiąc nastrój. Części obecnych się to nie spodobało i mnie ostatecznie wygonili z areny. Jeszcze kawałek poza miejscem mnie atakowali i obrzucali bluzgami. We śnie moje człowieczeństwo spanikowało i się usunęło w cień oddając panowanie zwierzęcej części. Jako wilkowate stworzenie uciekłam poza wszelkie zabudowania, na pustkowia. Po długim czasie gdy już się ściemniało napotkałam ludzi, bandę dużych dzieciaków w niebiesko-żółtym monster truck'u, byłam ich ciekawa. Trzymałam się z daleka obserwując ich, wspięłam się na skały by mieć lepszy widok i znalazłam od nich wiadomość wyrzeźbioną w skale. To było coś połączonego z powitaniem i emotikonami. Przesunęłam dłonią by zmazać wiadomość i odpisać ale zabrakło mi w pamięci liter, więc zrobiłam "^.^"





RE: Sen - AranElyn - 30-07-2017

Sen z 30.07.2017

Byłam w niewoli u wysokiego demona, który zawsze zjawiał się z ogromnym toporem - większym ode mnie. Trzymał mnie i pare innych osób w nietypowych klatkach z gładkiego kamienia i wiązek światła o ciemnej, granatowo-krwistej barwie. Wiązki znikały co paręnaście minut, mieliśmy minutę by wyjść gdziekolwiek, ale musieliśmy wrócić przed zamknięciem się klatki. Inaczej przychodził demon i przepoławiał nas toporem, czuliśmy ból, czuliśmy jak chropowate na brzegach ostrze przedzielało każdy kolejny kawałek naszych ciał i dławił nasz krzyk w gardłach. Po 'śmierci' budziliśmy się w klatce z pierścieniem na palcu, wraz z kolejną śmiercią pojawiał się następny. Topór był zrobiony z dziwnego metalu, który mimo gorąca odczuwalnego od demona z daleka, pozostawał chłodny. Podczas jednej z ucieczek poza klatkę znalazłam urządzenie z piasku i tego samego materiału co klatki, piaskowe puzzle. Trzeba było je ułożyć odpowiednio, by były równe ze sobą. Gdy podczas jednej z ucieczek udało mi się rozwiązać puzzle, cztery pierścienie na mojej dłoni zmieniły się z ciężkiego żelaza na ten sam materiał co topór demona. Były niepokojąco zimne.. Zbyt skupiona na pierścieniach czas powrotu do klatki się skończył. Demon przyszedł do mnie, wcześniej zwiastując swoje przybycie ciężkimi krokami ogromnych kopyt okutych wręcz spalonym metalem. Śmiał się, dreszcze przebiegały po moim grzbiecie. Uniósł topór i zamachnął się nim na mnie, odruchowo zasłoniłam się rękoma. Topór odbił się na demona od pierścieni z głuchym dźwiękiem, nagłe światło oślepiło mnie i obudziłam się.



RE: Sen - wampia - 31-07-2017

Opisy snów poczytam przy czasie, a póki co - mega rysunki! :D


RE: Sen - AranElyn - 31-07-2017

(31-07-2017, 00:48 )wampia napisał(a): Opisy snów poczytam przy czasie, a póki co - mega rysunki! :D

Heh, dzięki :p Łatwiej mi opisywać sny posiłkując się nimi, po przebudzeniu pierwsze co robię to rysuję by zapamiętać jak najwięcej. Mój sposób utrwalania ich w głowie :)


RE: Sen - AranElyn - 31-07-2017

Sen z 31.07.2017

Wakacje z mamą, uznałyśmy, że pojedziemy do Japonii do małej wioski tuż przy oceanie. Było późne popołudnie, piękne kolory rozchodziły się po niebie, słońce dwa palce nad linią horyzontu i niewiele ludzi przy molo. Ruszyłam biegiem na molo - jak to ja, mimo wieku wciąż zachowuje się jak zachwycona światem siedmiolatka gdy widzę coś pięknego czy nowego - i pozwoliłam by promienie słońca ogrzewały moją twarz. Takiego uśmiechu jak wtedy dawno nie miałam na swojej twarzy. Pewna kobieta, miejscowa, wskazała mi dłonią miejsce na wodzie, gdy się pochyliłam nad barierką molo widziałam czystą wodę i młode karpie koi. Z zachwytem odwróciłam się do mamy i wykrzyczałam : "mogę wejść do wody?!". Mama jak to mama, pokręciła głową, że nie. Miejscowa powiedziała, że woda jest cieplejsza gdy słońce zajdzie. Spojrzałam z nadzieją na mamę, potem szybko na słońce i zmusiłam je by się szybko schowało za linią wody. Znów wzrok na mamę i "teraz mogę wejść do wody?!". Mama nieugięta wciąż odpowiadała nie. Wracając do wynajmowanego domku przez gąszcz uliczek, musiałyśmy ominąć grupę mężczyzn w garniturach. Wyglądali jak mafia, więc przeprosiłam odruchowo mówiąc po japońsku i weszłam z mamą do domu. Wypowiadając to słowo poczułam, że oni czekali na kogoś ze słowem-hasłem i że to było właśnie to słowo. Zamykając drzwi widziałam jak wszyscy patrzyli prosto na mnie. Po jakimś czasie zerknęłam uchylając drzwi, czy wciąż stoją przed nimi, wszyscy obecni. Otworzyłam drzwi i wyszłam przed nie. Nie zauważyłam mężczyzny w rogu, poza zasięgiem wzroku przy otwieraniu drzwi do przodu. Złapał mnie za szyję od tyłu, podduszał, drugą dłonią zaatakował paralizatorem. Zatrzymałam go w ostatniej chwili, tuż przed twarzą, już widziałam błyski ustrojstwa siłując się z mężczyzną. Zmachana, udało mi się przenieść atak na właściciela i porazić mafiozę paralizatorem. Dopiero gdy jeden osuwał się po ścianie reszta zareagowała, korzystając z tego że byłam od nich mniejsza unikałam ich ataków i starałam się prowadzić kontry paralizatorem. Sen się urwał gdy nacierał na mnie ostatni z mężczyzn, a ja z drżącymi od wysiłku nogami osuwałam się na ziemię nie mogąc się utrzymać w pionie.