Sen z 04.08.2017
Byłam pod wodą, w podwodnym poprawczaku. Zasłyszałam legendę od jednego z dzieciaków, który był najdłużej w tym miejscu o prochu syreny. Miał mieć on właściwości niezwykłe o tyle, że gdy oblepi się nim mały drucik i zanurzy w wodzie opuszczonej łazienki da on moc oddychania pod wodą i zmiany w syrenę. Wyśmiałam, nie tyle co chłopaka, a samą wizję kogoś z rybim ogonem, ale przez własną ciekawość zaczęłam szukać. Przechodząc przez korytarze zrobione z bardzo grubego szkła odnalazłam pomieszczenie całkowicie nie pasujące do reszty. Stare, spróchniałe drewno porośnięte glonami i mchem, drzwi mimo swojego stanu były bardzo mocne i siłowałam się z gałką od drzwi trochę zanim zdołałam je otworzyć. Pomieszczenie było malutkie, ale nie klaustrofobiczne, jedyne co miało jako umeblowanie to podniszczony zbiornik wodny na podwyższeniu. Podeszłam do zbiornika, woda była czysta, ale krawędzie porcelanowego zbiornika zardzewiałe, zarośnięte minerałami i metalowymi grudkami. Uniosłam brwi patrząc na to nietypowe źródełko. Kierując się do wyjścia kątem oka zauważyłam, schowany przy krawędzi podwyższenia, cienki drucik z końcówką zagiętą tak by mogła utrzymać coś, jakąś drobnicę.. Proszek. Wymknęłam się z tego miejsca, starannie je zamykając za sobą. Teraz był czas na burzę mózgu. Skoro znalazłam to o czym mówił chłopak, który najdłużej tu siedział, to reszta też może być prawdą.. Ale potrzebowałam źródła, skąd ten chłopak mógł się dowiedzieć o tym, kto był tu dłużej od niego poza klawiszami.. W tym samym momencie usłyszałam kasłanie. No tak! Ścierwojad, tak nazywany był emerytowany, schorowany dozorca. Wiedziałam, że tyle lat przebywał pod wodą, ze nie mógł wyjść na powierzchnię, więc władze dały mu osobny pokój dla własnego użytku. Bardzo rzadko go opuszczał, a dzieciaki trzymały się od niego z dala, miał też szacunek za swoją pracę i uratowanie jakiegoś chłopaka od klawiszy. Ruszyłam do jego pomieszczenia, zastałam go w jego łóżku, okrytego jakimś brunatnym pledem. Pytałam czy zna legendy o druciku. Śmiał się mówiąc, że wszystkie rzeczy są na miejscu, o ile się znajdzie miejsce. Mówił, że to nie jest łatwe. W milczeniu wskazałam kciukiem kierunek do jego skarbu. Zamarł i chciał szybko wstać ale ani wiek ani choroba mu na to tak łatwo nie pozwoliły. Wybiegłam z pokoju i kierowałam się do drewnianego pokoju, zamykając drzwi przestraszyłam się nagłej ręki oznaczonej plamami choroby. Wypchnęłam dozorce nogą przez uchylenie drzwi i zatrzasnęłam je. Słyszałam jak on skrobał wpierw po bokach drzwi, potem po gałce od nich. Co mnie zastanawiało, dlaczego ruszał gałkę skoro ona i tak nie działa? Zanim odpowiedziałam sobie na to w głowie rzuciłam się do gałki i zauważyłam ruchomy element na niej. Otworzyłam ją, patrząc do środka widziałam gruby palec dozorcy próbujący wyciągnąć małą buteleczkę z proszkiem z drugiej strony, ale była ona za daleko dla niego. Chwyciłam ją, dozorca wściekły wrzeszczał co sił. Ruszyłam do źródełka, w tym momencie wszystko nagle ucichło. Wzięłam drucik, oblepiłam go proszkiem i z wahaniem zanurzyłam go w wodzie trzymając go nieruchomo. Nic się nie działo, z rozczarowaniem przesunęłam nim po wodzie wyjmując go. Coś zaczęło się na nim dziać gdy się poruszał w wodzie. Zanurzyłam go z powrotem i przesuwałam w jedną to w drugą stronę, patrząc jak czerwone kryształy rosną na końcu drucika. Kryształ urósł do rozmiarów ludzkiego serca i kształt był taki sam. Kryształ po wyjęciu z wody był od razu suchy, gdy go dotknęłam dłonią czułam ciepło i uderzyła mnie wtedy myśl, że to jest serce syreny.. Obudził mnie telefon od klienta, ech praca..

(skala między obiektami nie została uwzględniona, buteleczka była jak mały palec u ręki, a serce jak serce)