18-01-2012, 17:14
W koncu cos ciekawego.
Sen zaczal sie od tego, ze babcia taszczyla koszyk z zakupow. W srodku byly 2 opakowane noworodki w ciasteczkach z rodzynkami, i jeszcze jeden w kartonowym pudelku, jak dla transformersow. Bylem jednym z nich i dorastalem. W ktoryms momencie babcia poprosila mnie zebym naprawil wylamana skrzynke z hydrantu. Wyla od niego syrena karetki pogotowia. W srodku znalazlem klucz, ktory otwieral dolna czesc hydrantu, po otwarciu zawyla syrena policyjna i wpakowali mi brata do pierdla. Przez reszte snu rzucalem mu ciete riposty i zartowalem z niego, wydawalo mi sie to takie smieszne, ze rozbudzalem sie i sie chichralem. W rzeczywistosci to byly suchary W kazdym razie co mikroprzebudzenie, to w fabule bylem starszy. W koncu byl moment kiedy wchodzilem z kumplem pod wysoka gore, gdzie doswiadczylem kompletnej PORAZKI TR-A Z NOSEM !!!
Wysnilem, ze to moj kumpel sni, a ja jestem tylko projekcja w jego snie. Oswiadczam mu, ze sni i pokazuje mu dluugi dokladny pozytywny TR z nosem. On nie wierzy i sni dalej No to, zeby mu udowodnic wzlatuje w powietrze i gdzies latam.
Dopiero po dlugim locie przez jakies kreskowkowe krainy naprawde skumalem, ze to ja snie, kiedy minalem cos znajomego. Tak czy siak latalem dalej i dolecialem do szerokiej jaskinii wypelnionej pochodniami i woda. Tafla woda burzyla sie,, bryzgala tak jakby toczyla sie tam jakas niewidoczna walka. Mozna bylo dostrzec w niej slady powstale po krokach, strzalach, eksplozjach i upadkach. W pewnym momencie od lewej do prawej wylanialy sie wielkie chmury babelkow. Gdy doszly do konca jaskinii, wode gwaltownie zaczelo wsysac, pojawil sie wir a woda opadala jak ekspresowa winda, odslaniajac masy pieter w katakumbowym deseniu. Woda z hukiem opadala spiralnie, tworzac wielgachna spirale wokol szybu, kotlowaly sie w niej syreny, a z gory pikowaly uzbrojone w wlocznie pegazy. Na samym dole szybu znajdowaly sie monstrualne schody, o nie z impetem rozbijaly sie setki pegazow. Calosci towarzyszyla nieznana mi, mrozaca krew w zylach muzyka symfoniczna. To byl jeden z tych snow,w ktorych wzruszenie z zachwytu wyciskalo lzy z oczu, uff
Sen zaczal sie od tego, ze babcia taszczyla koszyk z zakupow. W srodku byly 2 opakowane noworodki w ciasteczkach z rodzynkami, i jeszcze jeden w kartonowym pudelku, jak dla transformersow. Bylem jednym z nich i dorastalem. W ktoryms momencie babcia poprosila mnie zebym naprawil wylamana skrzynke z hydrantu. Wyla od niego syrena karetki pogotowia. W srodku znalazlem klucz, ktory otwieral dolna czesc hydrantu, po otwarciu zawyla syrena policyjna i wpakowali mi brata do pierdla. Przez reszte snu rzucalem mu ciete riposty i zartowalem z niego, wydawalo mi sie to takie smieszne, ze rozbudzalem sie i sie chichralem. W rzeczywistosci to byly suchary W kazdym razie co mikroprzebudzenie, to w fabule bylem starszy. W koncu byl moment kiedy wchodzilem z kumplem pod wysoka gore, gdzie doswiadczylem kompletnej PORAZKI TR-A Z NOSEM !!!
Wysnilem, ze to moj kumpel sni, a ja jestem tylko projekcja w jego snie. Oswiadczam mu, ze sni i pokazuje mu dluugi dokladny pozytywny TR z nosem. On nie wierzy i sni dalej No to, zeby mu udowodnic wzlatuje w powietrze i gdzies latam.
Dopiero po dlugim locie przez jakies kreskowkowe krainy naprawde skumalem, ze to ja snie, kiedy minalem cos znajomego. Tak czy siak latalem dalej i dolecialem do szerokiej jaskinii wypelnionej pochodniami i woda. Tafla woda burzyla sie,, bryzgala tak jakby toczyla sie tam jakas niewidoczna walka. Mozna bylo dostrzec w niej slady powstale po krokach, strzalach, eksplozjach i upadkach. W pewnym momencie od lewej do prawej wylanialy sie wielkie chmury babelkow. Gdy doszly do konca jaskinii, wode gwaltownie zaczelo wsysac, pojawil sie wir a woda opadala jak ekspresowa winda, odslaniajac masy pieter w katakumbowym deseniu. Woda z hukiem opadala spiralnie, tworzac wielgachna spirale wokol szybu, kotlowaly sie w niej syreny, a z gory pikowaly uzbrojone w wlocznie pegazy. Na samym dole szybu znajdowaly sie monstrualne schody, o nie z impetem rozbijaly sie setki pegazow. Calosci towarzyszyla nieznana mi, mrozaca krew w zylach muzyka symfoniczna. To byl jeden z tych snow,w ktorych wzruszenie z zachwytu wyciskalo lzy z oczu, uff