Po dzisiejszym śnie miałem nieodparte wrażenie, że podświadomość mnie testowała
Śniło mi się, chyba z dwie godziny, że jestem jakimś naukowcem i zbieram wyniki na jakieś badania populacyjne w mniejszym mieście, razem z moimi znajomymi stażystami z reala. Sen składał się z mało niezwykłych i monotonnych wizyt po kolei w każdym domu, ze zbieraniem wywiadu i zapisywaniem czegoś w notatniku. Częste były nielogiczności i senna grawitacja, ale w tym śnie byłem święcie przekonany, że to jawa, mimo że przez cały sen przechodziły mi myśli o weryfikacji rzeczywistości
W pewnym momencie zauważyłem, że mogę lekko kontrolować świat, że dzieje się to co chcę, żeby się stało. Zastanawiałem się, czy właśnie odkryłem magię, czy może mam omamy i oszalałem. Sen był dla mnie w tym momencie wykluczony, ponieważ uznałem, że stażyści z którymi rozmawiam są zbyt skomplikowani i niekontrolowalni, żeby byli tylko projekcjami. W końcu jakiś stażysta nakrył mnie na uprawianiu seksu z badaną
Podzieliłem się z nim wtedy przemyśleniem, że wszyscy ludzie są projekcjami we śnie Boga. Bóg nie może uzyskać świadomości istnienia, póki jest podzielony na te projekcje, tak samo jak człowiek nie uświadomi się we śnie z masą projekcji; LD uzyskuje się dopiero wtedy, kiedy projekcje zostaną wchłonięte i właściciel snu zrozumie, że jest jedynym prawodawcą świata w którym się znajduje. Im bardziej pojedyncza projekcja ( czyli zbitek pamięci ) jest bliżej tego faktu, tym większą kontrolę zyskuje nad swoją rzeczywistością - tak ja w tym moim śnie.Próbowałem na koniec mu wyperswadować, że wszyscy jesteśmy tym samym, jedną osobą, ale w momencie gdy do głowy wpadła mi ta idea - przebudziłem się. I dopiero po dłuższej chwili skumałem, że w tym śnie to była prawda, heh.