Awakenizmy
#1
Ostatnio w przypływach inspiracji zacząłem pisać teksty o duchowości, więc pomyślałem, że udostępnię tu niektóre. Wątek jest oczywiście otwarty. Można komentować i otwierać dyskusje.

Najpierw krótko wspomnę o tym czym jest dla mnie duchowość. Duchowość to przede wszystkim autentyczność, osiągana zazwyczaj drogą formalnej medytacji. Ważne jest jednak, żeby rozwinąć ją do etapu w którym zaczynamy otwierać swoje serce. Wtedy zaczyna się konkretna zmiana, która wpływa nawet na nasze otoczenie. I wtedy nasze życie zaczyna wypełniać się głębokim szczęściem.

I wrzucam pierwszy tekst.

Związki a rozwój duchowy

Związek dwójki ludzi, która chce pogłębiać swoją relację i która dobrze rozumie na czym powinna polegać relacja, potrafi bardzo wspomóc rozwój duchowy partnerów. Razem z ukochaną osobą stwarzacie przestrzeń do wyrażania siebie, co jeśli spotka się z akceptacją - stanowi potencjał uzdrawiający osobowość. Z kolei im bardziej uzdrowiona psychika partnerów tym ta przestrzeń nabiera na jakości, co daje jeszcze więcej przestrzeni do pozytywnej zmiany i akceptacji. Co więcej, pozytywne emocje wynikłe z relacji wzmacniają motywację do tej zmiany. Innymi słowy relacja ludzi z odpowiednim wglądem w siebie, może skutkować efektem kuli śnieżnej w życiowym rozwoju partnerów.

Czymś dla mnie fascynującym jest patrzenie na relację jako jedną wielką grę wzajemnie oddziałującej na siebie energii. Osoba staje się "kimś" dopiero w relacji do drugiego człowieka. W związku to szczególnie dobrze widać dzięki czemu można zrozumieć lepiej te zależności. Szczególnie kłótnie i inne rodzaje kryzysów emocjonalnych są pod tym względem wartościowe. Świadomość, że "wina" kryzysu zawsze leży po dwóch stronach, a sam kryzys często dotyka naszego bagażu emocjonalnego, do którego zwykle nie sięgamy, połączona ze szczerą rozmową o własnych uczuciach bez obwiniania, umożliwia głęboki wgląd w siebie i wniesienie przez to poprawy do relacji.

Czymś bardzo wnoszącym mogą okazać się również wspólne medytacje. Np. podstawowa medytacja tantryczna polegająca na patrzeniu w oczy partnera z zaniechaniem wszelkich czynności, oraz myślenia, w tym również o partnerze. Taka medytacja nabiera na wartości kiedy zaczynamy widzieć partnera "takim jakim on jest" i utrzymujemy to rozpoznanie. Myśli, które nas wtedy odciągają, mogą być dla nas cenną informacją, jednak zasadnicza wartość takiego kontaktu leży poza analizowaniem przyczyn czegokolwiek. Po prostu zostajemy w autentycznym kontakcie z partnerem i pozwalamy przepływać wszystkiemu co się pojawia.

Ja i moja partnerka w taką medytację wprowadziliśmy się spontanicznie i po dłuższym czasie takiego kontaktu zaczęły nam lecieć łzy w tym samym momencie. Przepływały przeze mnie nagłe fale bólu emocjonalnego. Bardzo oczyszczające i zbliżające przeżycie.

Im więcej pełnego bycia ze sobą z otwartym sercem, we własnych cieniach, tym mocniejsze światło, kiedy ten cień już odejdzie. Patrzenie sobie w oczy partnerów kiedy jesteśmy szczęśliwi i kochający wobec partnera jest oczywiście wspaniałe, ale kiedy jest to dla nas trudne, jest równie, jak nie jeszcze bardziej istotne.

Wszystko to jest oczywiście kwestią praktyki i uważności. Grunt to zaangażowanie partnerów w pogłębianie relacji, czemu może pomóc głębokie przekonanie w obu osobach, że związek polega na "ujarzmianiu" swojego ego, aby razem żyć w szczęściu.

Mnóstwo ludzi w naszej kulturze kojarzy miłość z czymś co się po prostu przydarza, kiedy "obiekt" jest właściwy. Nie zaś jako swego rodzaju sztukę, coś czego się uczy i nad czym trzeba pracować. To płytkie podejście, przy którym trudno rozwinąć głęboki związek.
let's worship cats
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#2
Więzień muzyki
O błogości medytacyjnego słuchania muzyki słów kilka

Kocham ten stan kiedy ze spokojną głową, w poczuciu zaufania, byciu sobą, po prostu - na medytacyjnym chillu, zaczynasz słuchać muzyki. Twoja uwaga momentalnie zatapia się w dźwiękach i czujesz jak prowadzi Cię ku większemu mentalnemu i fizycznemu rozluźnieniu. Stopniowo dostrajasz się do muzyki, którą słuchasz i doceniasz jej magię. Satysfakcja szybko przechodzi w przyjemność a przyjemność w błogość. Ciało zaczyna tańczyć z muzyką a Twoje skupienie fiksuje się na dźwiękach.

I Twoja świadomość nagle przechodzi przez granicę, po której staje się więźniem muzyki. Całkowicie się z nią zlewa. Muzyka staje się całym jej światem. Czasem jeszcze jakieś myśli tworzą chwilową zasłonę, ale jest ich coraz mniej. Wpadasz do więzienia muzyki na coraz dłużej, aż zatrzymujesz się w nim stabilnie.
I czujesz się bezbronny. Nie masz gdzie uciec. Muzyka całkiem Cię otacza. Ale nie chcesz uciekać. Jesteś wystawiony na każdy dźwięk. W tym również te, na które wcześniej nie zwracałeś uwagi. I nie pomijasz niczego, bo pominąć się nie da. Odsłuch staje się tak nieprzerwany jakby dźwięki były Twoją świadomością.

Bez żadnego wysiłku płyniesz z muzyką i jej magia tak Cię otula, że czujesz jakbyś odpływała w osobne uniwersum. Za każdym razem inne. Świeże. Nieskończony świat, którego nie potrafiłabyś sobie wyobrazić. Masz wrażenie spadania w przepaść bez dna. Ale nie chcesz lądować. Nie chcesz też otworzyć spadochronu.
Możesz mieć też wrażenie, że doświadczasz esencji danego gatunku muzyki. Czujesz to, co autor muzyki którą słuchasz chciałby żebyś poczuła.
A ciało tańczy. Ciągle tańczy. Każdy dźwięk i fala błogości wprowadza je w kolejny niefizyczny ruch.

Takie są moje odczucia z najbardziej błogich odsłuchów muzyki. Ze świata, który otworzył się przede mną, wraz z przyjściem stanów całkowitego odpuszczenia i pełniejszego otworzenia się na piękno.
Co jest bardzo fascynujące to to, że jestem przekonany, że jeszcze wiele jest do odkrycia i doświadczenia w tym temacie.
let's worship cats
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#3
Podobny stan można uzyskać podczas palenia marihunaenu, z tym że wtedy każdy bodziec jest ciekawy i wciągający
Każdy ma takie sny z których nie chce się obudzić !

"Nie sen jest najgorszy, najgorsze jest przebudzenie..."
Julio Cortázar

LD 8

Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#4
@PYTKA  Może tak. Nie wiem bo wszystkie mocne fazy po ziole co miałem to poszły na badtripy :D Jeśli już porównywać do używek to myślę, że bardziej takie doświadczenia z muzyką do MDMA pasują, sądząc po tym co mi kumpel opowiadał.
let's worship cats
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#5
Tak bardzo chciałeś być świadomy i uważny, a dałeś się zaślepić przez zwykłą miłość...przykre.
[ ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#6
@Kys Relacje fajnie potrafią uświadomić. To się tantra nazywa w buddyzmie czy jakoś tak :P
let's worship cats
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#7
Se ledwo dziewczynę znalazł i już się wywyższa, to przykre.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#8
@Atalanta jeśli odbierasz luźną ekspresję o swoich pasjach w wątku "nasza twórczość" jako wywyższanie to ciekawie masz :D
let's worship cats
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#9
No bo teraz się dostatecznie odblokowałem, żeby wrzucać takie rzeczy. Przez związek, jasne. Choć pośrednio bo wcześniej wypracowana duchowość znalazła ujście i rozwinęła się. Np. przez doświadczenie godzinnego emocjonalnego transu, w którym dotarłem do wcześniej zblokowanych pokładów uczuć przez co znikło dużo lęku.

Jeśli ktoś odbiera taką ekspresję jako wywyższanie się to wiele o nim świadczy i powinien się nad tym pochylić moim zdaniem. Każdy w jakimś stopniu ma potrzebę tworzenia i ekspresji. Tylko nie każdy ma na tyle siły, żeby te potrzeby realizować. I wtedy często wolą krytykować innych, którzy mają.

Odpowiadam zakładając, że pytasz serio bo nie chce mi się zastanawiać czy trollujesz. Ciebie ciężko czasem pochytać Nalewa :P
let's worship cats
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#10
Nie zmienisz innych, jeśli sami nie będą chcieć zmiany
Czy aby na pewno ?

Przytoczona w tytule zasada to paradygmat psychologii, jednak jeśli mowa o duchowości, sprawa ma się trochę inaczej. Duchowość wspaniale uzupełnia się z psychologią, jednak na pewnym poziomie przekracza ją. I wciąż, najlepiej jeśli ktoś sam pragnie zmiany, jednak co z ludźmi którzy swoją ignorancję i neurozy, traktują jako strefę komfortu. Którzy stanowią większość ludzi żyjących w samsarycznym pomieszaniu. Jak ma się do nich motywacja osiągnięcia oświecenia dla pożytku innych istot?

Osobowość nie jest tworzona tylko przez nas samych. Jako, że jesteśmy istotami stadnymi, w równie znaczących stopniu tworzą nas relacje. Dlatego bliskie relacje mogą wywierać na nas silny wpływ. Zarówno pozytywny i negatywny. I głównie na tym polu może realizować się nasz rozwój duchowy dla pożytku innych istot.

Żeby zrozumieć czemu nie do końca chęć do zmiany jest jej podstawą w tym przypadku, trzeba zrozumieć charakterystykę relacji jako takiej i jak mają się relacje do nas samych. W relacji stajemy się kimś dość konkretnym. W każdej relacji kimś innym. I to od relacji zależy czy będzie w tym więcej czy mniej schematyczności, blokad, neurotyzmu. A relacje tworzą przynajmniej 2 osoby. I ta współzależność sięga bardzo głęboko. Emocje bywają bardzo współdzielone czy nawet nasze obrazy innych osób. Oczekiwania, lęki. Przez co myśli różnych osób stanowią swoje odbicie, choć oczywiście jest to wszystko na bieżąco tłumaczone na język naszego ego.

Bierzemy to jednak wszystko bardzo osobiście i to wtórnie nas kształtuje. Ale dzięki temu też, kiedy jedna strona oczyści swoje serce i przełamie dotychczasowe schematy, to druga to odczuje. Niekoniecznie będzie tego świadoma. Po prostu cień jej serca, nie odnajdzie łatwo pola w którym mogło by się upewnić o swojej prawdziwości. W efekcie napięcia będą uderzać jak o ścianę i wytracać się. Pełna miłości i przestrzeni relacja sprawi, że z czasem osoba będzie odczuwać więcej miłości do siebie. A w miłości wzrastamy. Zmieniamy się na lepsze.
Wierzę, że dotyczy to również osób w kwiecie wieku, których psychika z racji wieku jest mało plastyczna i są bardzo konserwatywni w swoich poglądach.

Przez te zależności, konkretna zmiana jednej osoby może wytworzyć efekt kuli śnieżnej. Np. zmieniasz się i okazujesz więcej miłości swojej partnerce. Ta z kolei okazuje więcej miłości swojej matce i zmienia się ich relacja, która wtórnie pozytywnie na nią wpływa itd. To bardzo motywujące do rozwoju szczególnie dla osób empatycznych.

Warto przede wszystkim pamiętać, że nie żyjemy w odrębności od innych ludzi. Nie da się na siebie nie wpływać nawzajem. Może to być co najwyżej subtelny wpływ, ale on jest. I od nas zależy czy będzie w złą stronę czy dobrą.

Cały ten wpływ na otoczenie to jeden z pozytywnych "efektów ubocznych" rozwoju duchowego. To przychodzi samo kiedy zanurzeni w medytacyjnym świetle napotykamy innych ludzi. Co więcej jeśli będziemy chcieli coś dodatkowo zrobić w tym kierunku, najpewniej nie wyjdzie. Duchowość w pewnym sensie polega na utracie wiary w siebie, jako swojego ego, a nabycie zaufania do intuicji i naturalnego przepływu życia.
let's worship cats
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1