Leżę na brzuchu i słucham ważnych wiadomości z Rosji ma to coś wspólnego ze zmianą władzy – Putin zostaje premierem i nowy kierunek polityki ogłasza czy coś takiego. Schodzę z dachu i mówię o tym znajomemu.
Potem sen rozwinął się ciekawie i był bardzo wyrazisty nie jestem na 100% pewien czy był to ld o wartkiej interesującej akcji. Po nim obudziłem się i postanowiłem go sobie odtworzyć będąc pod wrażeniem nastroju, ale że nie otworzyłem oczu i za bardzo się odprężyłem zasnąłem ponownie i zapomniałem sen bo przyśnił mi się kolejny:
Jadę pociągiem z koleżanką, jedziemy do Muszyny. Kiedy dojeżdżamy wstępujemy po drodze do znajomego weterynarza, rozmawiamy wesoło, chce mu opowiedzieć kawał o weterynarzu i zajączku, ale nie mogę sobie przypomnieć puenty, tak samo z drugim kawałem. „Przypominam sobie”, że te kawały czytałem w angorze.
Wychodzimy wszyscy razem i idziemy przez mostek w lesie „przypominam sobie”, że czytałem jak w niektórych państwach islamu traktowano kobiety czego wzorce przeniesiono do europy. („wspomnienia” we śnie są mniej brutalne niż w rzeczywistości w zasadzie są humorystyczne). Postanawiam to opowiedzieć weterynarzowi sądząc, że mu się to spodoba.
Kiedy przechodzimy przez most idziemy przez mały lasek gdzie widzę kilka muchomorów, które postanawiam zebrać, ale jak się okazuje siedzą w nich śmierdzące paskudne owady więc je wyrzucam. Za chwilę dostrzegam grzyby wyglądające na jadalne i zaczynam je zbierać. Okazuje się, że kawałek dalej moja siostra też zbiera grzyby więc jej oddaję te co znalazłem zadowolony, że nie będę musiał na nie uważać aby się nie zgniotły a i siostra będzie zadowolona mając więcej grzybów.
Idziemy dalej i dochodzimy do kolejki linowej, która wiezie nas do Muszyny. Na szczycie jest dworzec kolejowy i masa ludzi stoi w kolejce do windy, która ma ich zawieść na duł do Muszyny – myślę, że to sprytny pomysł bezpłatny wyjazd, ale za to płatny zjazd.
Weterynarz mówi, że dla turystów i śmiejąc się prowadzi nas obok schodami w dół.
Wchodzimy do pokoiku wyglądający na salę szkolną i spotykamy tam znajomego, który wita się z Weterynarzem jak stary znajomy. Pytam się: skąd się znacie? Znajomy mówi, że on też jest z Muszyny i chodzili z weterynarzem razem do szkoły. Dziwię się i mówię, że zawsze byłem przekonany, że znajomy pochodzi z zupełnie innej miejscowości. On wyjaśnia, że tam tylko pracuje.
Idę dalej i przed wyjściem widzę babcie w czarnych chustach, serdakach i brązowych spódnicach dziwię się po co zachwycać się Rumunią jak pod nosem ten sam folklor. Zaglądam przez drzwi i na polu widzę w rzędach ustawionych baców w podobnie ciemnych strojach. Wracam i śmieję się, że czeka tam armia baców. Weterynarz wyjaśnia, że to na turystów aby ich zawieść do kwater. Nam załatwi transport z niedźwiedziami. Kładę się ubawiony a on podnosi mnie i daje na ramię niedźwiedziowi, którego prowadzi baca i niedźwiedź niesie mnie.
Widzę nad rzeczką rząd baców z wędkami – też dziwi mnie ten folklor. Docieramy do miejsca gdzie są fundamenty nowego domu weterynarza. Mówi on, że podobudowywali się do jego fundamentów, różni ludzie np. ksiądz który wrednie wyświęcił swój dom, a jego już nie.
Pytam dlaczego nie skończy domu i się tu nie przeniesie z żoną, miałby blisko do pracy. On mówi, że nie chce bo jest miejscowym a tu są powiązania rodzinne, a tam gdzie mieszka jest obcym bez zobowiązań i ma spokój.
Sen był niezwykle wyrazisty a mój umysł funkcjonował w nim niemal jak na jawie nie licząc niektórych fałszywych wspomnień. Wszystko działo się w czasie rzeczywistym nie było żadnych przeskoków, wszystko było trwałe. Wszelkie dziwne i niezwykłe rzeczy znajdowały proste i logiczne wytłumaczenia. Dziwna trasa dojazdu do Muszyny to przemyślana kalkulacja aby na tym zarabiać, armia dziwnie ubranych baców, to folklor dla turystów, a niedźwiedzie noszący ludzi to już hit atrakcja dla wybranych.
Po tym śnie też się obudziłem - wypoczęty otworzyłem oczy zapamiętałem go, ale że było jeszcze ciemno zasnąłem ponownie śniąc kolejne sny:
Jadę autobusem na wycieczkę gdzieś za granicę siedzę koło kierowcy, miedzy kierowcą a mną na podeście siedzi jakaś moja znajoma. Dojeżdżamy na miejsce i wracamy, wysiadamy w rynku niedaleko. Mimo, że fajnie się jechało myślę, że bez sensu było jechać tam i z powrotem – po prostu zbyt drogo to wyszło.
Sen był dość rozbudowany i trwał dość długo choć jego treść sprowadzała się do tego co opisałem. Nie budząc się śniłem kolejny wyrazisty sen:
Jestem z siostrą na jakiejś ulicy, która jest w trakcie budowy. Budują ją ekipy złożone z trzech ludzi, jeden ciągnie walce drugi kieruje nim a trzeci jest odpowiedzialny za kota. Siostra ma dołączyć do pracujących i jest bardzo zadowolona. Idziemy przyjrzeć się drugiej ekipie. Jest taka sama tylko zamiast kota ma psa. Zastanawiam się na czym to polega, jaka jest funkcja kota czy psa, podejrzewam, że ma on wyłapywać gryzonie na obrzeżu drogi.
Przyglądam się obszarowi budowy, asfaltowymi drogami objęte jest całe wzgórze, jakby płaskowyż na którym jest miasteczko. Myślę, że jednak powinny to być doliny. Wokół płaskowyżu są pola z dojrzałym zbożem, rozciągające się na stromych stokach tuż poniżej linii skał. Schodzę po dwumetrowej skale do linii pola i wspinam się po niej wzdłuż pól, aż dochodzę do miejsca gdzie skała skręca. Myślę, że dalsza taka wspinaczka jest trochę ryzykowna, schodzenie na pola, ale są one zbyt strome więc postanawiam wydrapać się ponownie na płaskowyż. Ostrożnie drapię się wykorzystując też drzewo rosnące przy skale, nie jest ono zbyt solidne więc tylko wykorzystuję je dla utrzymania równowagi. Kiedy wdrapuję się pod sam szczyt okazuje się, że fragment skały nade mną kiwa się.
Sprawdzam na czym polega to kiwanie i na ile jest groźne. Jest ze mną też małe zwierzątko które wspina się z mozołem, dla niego ta wspinaczka jest wyzwaniem o wiele trudniejszym niż dla mnie, wspina się z determinacją, punktem honoru dla niego jest dostać się na szczyt samodzielnie, bez mojej pomocy, na górze czeka moja siostra. Ponieważ zwierzątko mi przeszkadza i opóźnia wspinaczkę, podnoszę je wyżej z czego jest niezadowolone, wije się i prycha. Najchętniej przeniósłbym szkraba na sam szczyt i podał siostrze, ale nie chcę mu robić przykrości i przeszkadzać w wyzwaniu więc pozwalam mu wspiąć się samodzielnie na ostatnim etapie i poczekać aby wreszcie móc samemu dostać się na szczyt.
Kolejny sen był bardziej niemrawy:
Jestem na jakimś placu jest wieczór. Idę do sklepu z frytkami i innym jedzeniem bo jestem głodny. Sprzedawczyni mówi, że już nie ma frytek ani tego co chce bo już niedługo będzie zamykać a przygotowanie potrwa. Liczę pieniądze i pytam czy do następnej przerwy będzie gotowe abym mógł szybko przyjść i kupić – mówi, że tak choć trochę się waha, jestem zadowolony, że się udało. Na następnej przerwie będę tez mógł wziąć więcej pieniędzy.
Po nim nastąpił bardziej przyjemny barwny emocjonalnie sen:
Jestem w jakimś domu w okolicach tego samego placu co w poprzednim śnie u jakiegoś nowego znajomego. Rozmawiam z kimś i pojawia się temat boksu. Mówię, że dawno nie boksowałem, ale lubię to i jak ma ochotę to chętnie z nim poboksuję. Początkowo wydaje mi się to luźną wesołą przyjacielską rozmową, kiedy jednak wygłaszam tę deklarację zauważam, że wszyscy przysłuchują się dyskretnie tej rozmowie z wesołością.
Uświadamiam sobie, że chodziło o to czy się nie przestraszę. Jestem tym zdziwiony bo nie przechwalałem się tylko faktycznie mam ochotę poboksować i bardzo mnie ta myśl cieszy. Tłumaczę więc, że bardzo lubię boks i cieszę się, że będę miał okazję, nie musi się przejmować będzie to lekki przyjacielski sparing a nie mordobicie aby pokazać kto jest lepszy. Znajomy mówi, że zna te przyjacielskie lekkie sparingi gdzie pod pozorem lekkiego uderzania, każdy zaznacza, że nawet to lekkie uderzenie w jego wykonaniu to dynamit. Śmieję się i mówię, że to normalne inaczej walka nie miała by smaczku tym niemniej w takich walkach zazwyczaj nikomu krzywda się nie dzieje i nikt normalny nie ma urazów o to do sparing partnera za to jest wiele zabawy, śmiechu i emocji, dlatego to lubię. Gość z którym się umówiłem wygląda na zawodowca a nie na zakompleksionego łajzę, która musi udowadniać, że jest lepszy więc sparing będzie ciekawy i przyjemny. Nowy znajomy jakoś to zbywa i mówi, że i tak najpierw musimy kupić papierosy.
Jedziemy do automatu znajomy chce iść kupić, ale biorę kasę, niedoszły sparing partner też daje pięćdziesiąt złotych bo nie możemy żerować na naszym znajomym. Wchodzimy do sali zastawionej automatami przy – przy każdym ktoś stoi. Dziewczyna przy najbliższym niechętnie puszcza nas kiedy dowiaduje się, że chcemy kupić tylko papierosy i wyjść. Najpierw kupuje mój nowy znajomy. Później ja za pięćdziesiątkę, po czym przypominam sobie, ze mam żetony, które warto wykorzystać bo później nic mi po nich a jest okazja. Wkładam do automatu kartę z żetonami a on ją wciąga i blokuje się. Myślę co za dziadostwo, ale to nie problem i tak nie potrzebowałem tych żetonów.
To, że wszystkie sześć snów były wyraziste oraz to, że oprócz pierwszego wszystkie zapamiętałem i każdy trwał dość długo i był spójny wiąże z faktem, że bezpośrednio przed snem praktykowałem medytację wyciszającą aby się odprężyć i wyciszyć po męczącym dniu.
Jak widać metoda Chodkiewicza, którą stosuje od pięciu dni znów okazała się rewelacyjna. Codziennie pamiętam po kilka snów i to bardzo wyraźnie. Ponadto sugestia „Mogę obserwować swoje sny, obserwuję je i będę je dobrze pamiętał” nie tylko sprawia, że zadziwiająco dobrze pamiętam sny, ale dostrzegam w nich wiele szczegółów tak jakbym je obserwował o wiele uważniej niż do tej pory. Np. w dzisiejszym śnie bardzo wyraźnie zaobserwowałem wiele stanów emocjonalnych, subtelnych odczuć i niuansów co zazwyczaj zdarzało się tylko w wyrazistych wysoce świadomych snach. Tak samo byłem świadomy wszystkich odczuć i subtelnych złożonych stanów emocjonalnych swoich jak i miejsca. Widać sugestia ta nie tylko zwiększa pamiętanie snów, ale i percepcję w nich stąd pewnie są takie wyraziste i realistyczne. Ponadto naturalnie potrafię emocjonalnie zrozumieć te sny i odnieść je do emocjonalnych doświadczeń jawy – to jawi się w tak wyrazisty i oczywisty sposób, że aż dziw bierze.