NeuroWonderland
Znalazłem się w nieznanym mi wielkim mieście. Poszedłem do galerii handlowej. Wszedłem do księgarni. Na dziale z "książkami dla kobiet" wybrałem cztery stare książki. Wiedziałem, że są bardzo ciekawe. Jedna była o świętach, w tytule było imię głównej bohaterki. Otworzyłem książkę. W pierwszej linijce tekstu było takie Sssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssss. Nawet słyszałem głos wymawiający to. Przekartkowałem trochę. Kartki dalej były kolorowe, w kwiatki. Okazało się, że ta dziewczynka jest na coś chora. Schowałem książki do plecaka. Pamiętam, że później przed czymś uciekałem. Chwyciłem się dronu i leciałem nad chodnikiem, na którym był wyświetlony kolorowy hologram. Trafiłem znowu do tej galerii handlowej. Wszędzie były jakieś złocenia. Przypomniało mi się, że nie zapłaciłem za książki. Poszedłem do tej księgarni. Dałem sprzedawczyni jedną książkę. Ta ją, gdzieś schowała i powiedziała, że da mi nowsze wydanie, tłumacząc się, że papier w tym starym wydaniu może się kiedyś rozlecieć. Na ścianie nawet było wyświetlane powiększenie jednej z kartek. A ja chciałem przeczytać to stare wydanie, ale i tak dostałem nowe wydanie, na okładce którego było coś jak z anime. Potem ta sprzedawczyni i jakieś dwie dziewczyny wyciągnęły kartki i coś zapisywały. Też miałem kartkę i coś od nich przepisywałem. Pamiętam słowo "tag". Później byłem w szkole na korytarzu. Miałem jakąś okładkę z napisem TR. Pokazuję to koledze. Patrz jaki napis, powiedziałem i pokazałem okładkę. To test rzeczywistości, wytłumaczyłem mu. Niestety nie uświadomiłem się z tego względu. Kolega stanął obok mnie i pokazywał mi jakieś gesty palcami, a ja poruszałem oczami. Nie wiem o co w tym chodziło, ale spytałem się go, a co jeśli to sen? Wtedy zawiesił na mojej szyi ciemnozielony szalik. Właśnie przyszła nauczycielka i wchodziliśmy do klasy. Coś wyciągałem i aż pociągnąłem za włosy koleżanki. Poszedłem do pustej ławki. Nie było krzeseł, więc chciałem wziąć z innej ławki od kogoś. Zobaczyłem plasterek przyklejony na tym krześle. Zostawiłem to krzesło, bo jednak zauważyłem, że za moją ławką stoją dwa krzesła, wziąłem sobie jedno. Gdy siadałem, pomyślałem, że nie zrobiłem zadań i się nie nauczyłem. Miała być wtedy matematyka.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Byłem w jakimś ciemnym korytarzu. Potem się rozjaśniło. Robione były jakieś badania. Niby nie powinienem tam być, ale lekarka zrobiła wyjątek. Chciałem się wysikać i wszedłem za zasłonę. Jednak nie tam miałem się wysikać, tylko do miski z wodą na widoku. Poleciała tylko jedna kropelka. Powiedziałem do wszystkich, gdzieś tam z tyłu stojących, że poleciała tylko kropelka. Później wracałem do domu ze szkoły. Miałem ze sobą drugi plecak. Okazało się, że poprzedni ukradły mi dwie koleżanki. Stały u góry na schodach i się na mnie patrzyły z uśmiechem. Gdy rzuciły plecak, przyciągnąłem go telekinetycznie do siebie. Było tam dużo moich książek i zeszytów. Znalazłem tam jakąś książeczkę zdrowia czy coś. W domu już zauważyłem, że mam dwie grube książki do geografii. Były oznaczone numerami. Wziąłem nowsze wydanie. Przełożyłem składaną mapę ze starszego wydania. Ostatnia strona była wyrwana i wyciągałem jeszcze pozostałe kawałki. Poza tym przesypywałem wkłady z jednego ołówka do drugiego (oba były takie same, zielone). Widziałem jeszcze żółty ołówek. Mama mówiła, że nie było mnie dwa dni w domu.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Podczas, gdy leżałem w łóżku nachylała się nade mną unosząca się w powietrzu czarna postać. Odepchnąłem to coś od siebie i poleciała, gdzieś pod sufit. Od niej odchodził, tak samo czarny, sznur, za który pociągnąłem. Pomyślałem, że musi to być sen i wstałem z łóżka. Jakoś ciężko otwierało się drzwi. Jak wyszedłem z pokoju to zamknąłem drzwi, aby stwór nie podążył za mną. Poszedłem na balkon i wyszedłem na trawnik. W żywopłocie było przejście. Wyszedłem z trawnika i zobaczyłem na przeciwko siebie wejście do ciemnej klatki schodowej. W głębi było widać podświetlany niebieski trójkąt. Szybko stamtąd uciekłem, bo wiedziałem, że są tam źli ludzie. Skierowałem się na lewo od bloku w jakąś piaszczystą drogę. Nagle przybiegli jacyś ludzie z zamiarem pobicia mnie kijami. Od razu podniosłem ręce do góry. Zobaczyli, że wszystko w porządku. Jeszcze pytali się mnie o coś czego nie pamiętam.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Była właśnie religia, ale nic jakoś nie robiliśmy. Wyciągnąłem, więc książkę i zeszyt od matematyki. Kolega z ławki też wyciągnął. Powiedział coś o pasożytach w jednym zadaniu. Miałem od niego przepisać, ale nie mogłem coś znaleźć wolnego miejsca w zeszycie. Zauważyłem wtedy, że daty zaczynały się od 2015 roku. Były tam też podoklejane jakieś kartki, np. uśmiechająca się pani, grupa spadochroniarzy, kobieta lecąca w chmurach. Ogólnie zeszyt był bardzo gruby. Powiedziałem koledze, że nie będzie łatwo w znalezieniu odpowiedniego miejsca w zeszycie. Kolega pokazał mi, że temat lekcji to 11. Lekcja religii się kończyła i włożyłem rzeczy do plecaka. W plecaku miałem bardzo dużo książek i zeszytów. Ledwo go założyłem, taki był ciężki. Jakoś inni zostawili swoje plecaki na ławkach. Wyszedłem z sali. Bardzo ciężko mi się szło przez ten plecak. Co chwilę upadałem na kolana. Na korytarzu nie było nikogo. Zszedłem do szatni. Stała tam grupka osób czekających na swoje rzeczy. Była tam taka jedna dziewczyna. Chciałem się jej o coś zapytać, ale przez ciężar plecaka się przewróciłem i obudziłem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Wyszedłem z łóżka i zanim cokolwiek ściągnęło mnie z powrotem, już byłem na balkonie. Przeszedłem przez trawnik i otwarty żywopłot. Po prawej stronie bloku pojawiły się nowe chodniki. Tam się udałem. Doszedłem do lasu. Nagle pojawił się tygrys (albo inny duży dziki kot). Miałem linę przywiązaną do drzewa i za pomocą niej wskoczyłem na pień lub skałę. Tygrys przechodził raz w jedną, a raz w drugą stronę. Chciałem się rozhuśtać i skoczyć w odpowiednią ścieżkę, aby uciec przed zwierzęciem. Udało się i zbiegałem z górki w stronę ulicy. Kot mnie gonił, ale po chwili zamienił się w wielki przezroczysty balon w kształcie kota, który jeszcze przez chwilę się poruszał i zniknął. Wszędzie było pełno śniegu. Szukałem jakiegoś sklepu, aby wziąć coś do picia. Wszedłem do jednego. Tam był tłum ludzi, długa kolejka. Różnego rodzaju napoje szybko znikały. Zanim była moja kolej wziąłem butelkę nestea i schowałem pod kurtkę. Właśnie ktoś chciał nestea i się denerwował, że nie ma. Szybko wybiegłem ze sklepu bez płacenia. Odkręciłem butelkę i piłem. Jakoś mało tego było i nie mogłem dopić do końca. Nie wiem czy w ogóle się chociaż trochę napiłem. Pobiegłem dalej, aby mnie nikt nie znalazł z butelką. Zakopałem butelkę w śniegu, aby nikt nie znalazł. Obok byli dwaj chłopcy i coś robili. Zapewne widzieli co robię i powiedzą, gdzie jestem. Zamiast pieniędzy dałem im ładny kamień, powiedziałem, że to agat. Oni mnie nie wierzyli. Poszedłem dalej i tutaj już nie pamiętam.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Wchodzę pod helikopter, który potem jest bardziej jak statek, na takie jakby drabinki i lecimy. Jest Izabela, dwóch chłopaków i jeszcze ktoś. Wchodzimy na wyższy poziom tych "drabinek". Trochę się boję, aby nie wypaść, bo jest wysoko, a my tylko trzymamy się linek. Mieliśmy zrobić taką "próbę wypadku". Trzeba było zeskoczyć trzymając się liny, ale ja wcześniej prawie wypadłem i nie musiałem nic takiego robić. Ktoś mówi, aby przynieść żel pod prysznic i będziemy się myć. Nie wyobrażam sobie jak mielibyśmy się myć w takim miejscu. Na tacy stoją trzy żele pod prysznic, jeden jest otwarty. Zakrętka wypada poza. Za chwilę przewraca się butelka z żelem i też wylatuje. Jeden mężczyzna, siedzący po środku tych niby drabinek, się właśnie mył. Budzę się.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
plus za podoklejane kartki znalezione we śnie.
Wysłano z mojego Samsunga F41.2
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Miałem atlas geograficzny i wpisałem ołówkiem "ten dziwny tajemniczy artefakt". Od razu przeniosło mnie w jakieś lodowe wody, pewnie na biegunie. Chociaż było bardzo zimno, postanowiłem zanurzyć się w wodzie. Znalazłem wielki miecz (chyba niebieski) pod tym lodem. Nie było już wody, znajdowałem się pod szklaną kopułą. Na zewnątrz widać było jakichś ludzi. Za chwilę zjawili się także strażnicy tego miejsca. Za pomocą tego miecza mogłem latać, więc wzniosłem się i wyleciałem z kopuły. Leciałem ponad małymi wysepkami. Ktoś za mną leciał i coś mówił. Chciałem szybko znaleźć się w domu, no to napisałem Gdynia i w to kliknąłem. Przeniosło mnie do domu. Właśnie wchodziła jakaś pani z dziećmi. Słyszałem, że w coś grali. Na podłodze było dużo kapci. Znalazłem swoje. Znowu wpisałem "dziwny artefakt". Tym razem też mnie przeniosło, ale w inne miejsce. Była ustawiona sterta szkatułek większych i mniejszych. Na samej górze był czarny sztylet z rączką z kamienia tygrysie oko. Włożyłem go do kieszeni. Wziąłem stamtąd jeszcze zegarek i założyłem na rękę. Okazał się damski, więc go zdjąłem i założyłem drugi tam leżący zegarek męski, był bardzo ładny. Zamiast dwunastu, miał osiemnaście godzin. Przyszła kobieta kot i coś mówiła, że wykorzysta mnie jak szczura. Wtedy się obudziłem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Plus za latanie i przedostatnie zdanie
Wysłano z mojego Samsunga F41.2
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Ciemno. Stoję przy biurku i coś mam właśnie robić (już nie pamiętam co, może coś zapisać), gdy dochodzi do mnie, że to chyba sen. Jeszcze robię tr z nosem i tak to jest sen. Idę przez półciemny pokój. Tata właśnie przeszedł przez przedpokój. Może też idzie we śnie? Wchodzę na przedpokój i robi się jasno. Poszedłem, aby obudzić siostrę, ale trafiłem do swojego pokoju z łóżkiem ustawionym po staremu. Ktoś siedział na łóżku. Ktoś też leżał. Pochylam się nad leżącym, nadal myśląc, że to siostra, a to coś czarnego i robotycznego się podnosi i chce mnie chwycić. Wstaję i wychodzę z tego pokoju. Na przedpokoju spotykam jakiegoś chłopaka. Jest półprzezroczysty. Pytam się czy jest stąd, odpowiada, że tak. Mówi do mnie, żebym lepiej poszedł na spacer. Pytam się go jeszcze o imię. Coś mówi, ale nie dosłyszę. Pojawiają się trzy dodatkowe pokoje, nie wiem już co tam było, ale ostatni był pusty. Postanawiam, że pójdę pod trójkę do sąsiadki i w tym celu przeniknę ścianę. Dłonie wchodzą łatwo, ale już dalej ciężko idzie. Myślę, że może łatwiej będzie przejść przez szybę okna, ale już w połowie utknąłem i nie mogę wyjść. Budzę się.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1