Odcinek IV
Turbina wydawała z siebie ogłuszający huk. Przerażony solniczek pisnął i zatkał uszy. Hałas nie trwał jednak długo, gdyż HC zgasił silnik pojazdu widząc, że wywołuje dyskomfort u towarzyszy. Na twarzach zebranych pojawiły się uśmiechy, a u niektórych nawet łzy wzruszenia. Większość cieszyła się z faktu, że lubiany przez wszystkich moderator wciąż żyje. Jedynie Fielx wyglądał na wyjątkowo niezadowolonego. Podbiegł do drzwi busa i gwałtownie je otworzył, chwytając zdecydowanie za klamkę.
- Ojciec mnie zabije, gdy zobaczy, że nie ma busa! - krzyknął oburzony Fielx.
- Uspokój się! Nie miałem innego wyjścia. Gdybyś zobaczył, w jakim stanie znajduje się obecnie I-Sen, gadałbyś inaczej.
- Ale co ma do tego Mercedes mojego ojca?
- Stał zaparkowany w pobliżu Opla Astry Incestusa. Wybór był chyba prosty, co?
Fielx westchnął i z niechęcią przyznał mu rację. HC stwierdziwszy, że absurdalny konflikt został zażegnany, zwrócił się do pozostałych.
- Słuchajcie, nie mamy czasu do stracenia. Gdy wyruszałem z I-senu, Senni Podróżnicy wysłali za mną kilku zwiadowców. Zgubiłem ich, ale obawiam się, że prędzej czy później i tak nas znajdą.
- Myślałem, że po wykradnięciu Kreatora zostawią nas w spokoju - odpowiedział zmartwiony Slavia, ściskając jednorazową torbę z Lewiatana.
- Wyraźnie zależy im na czymś więcej - wtrąciłem się do rozmowy.
- Możesz mieć rację. To nie zmienia faktu, że czym prędzej musimy stąd uciekać. Nasz plan powrotu do cytadeli legł w gruzach.
- Zatem na co czekacie? Ruszamy! - powiedział HC, klepiąc drzwi busa.
Fielx przewrócił oczami.
- Nie porysuj lakieru! - warknął.
- Nie rozumiem. Nie zmieścimy się wszyscy - rzekłem zakłopotany.
Fielx jednak z uśmiechem zlekceważył moje obawy. Kiedy otworzył tylne drzwi pojazdu, bus okazał się znacznie większy, niż można było przypuszczać, patrząc na niego z zewnątrz. Wnętrze zdawało się być niewielkim mieszkaniem, które oprócz prostego, ale w pełni wyposażonego salonu zawierało niewielką łazienkę i kuchnię. Przyglądałem się każdemu pomieszczeniu z nieukrywanym podziwem.
W pewnym momencie Slavia pociągnął nosem, a na jego twarzy pojawił się krzywy grymas. Czym prędzej zacisnął palce na nosie. Byłem przekonany, że mój towarzysz nie mógł uwierzyć własnym oczom i postanowił wykonać test rzeczywistości. Nagle w całym pomieszczeniu rozległ się nieprzyjemny, duszący zapach. Podążyłem za Slavią w stronę w łazienki. Na kafelkach leżał grudkowaty, solidny kał tuż przy kuwecie, w której dumnie siedział czarny kot.
- Kocie - prychnął zirytowany Slavia, a następnie wziął zwierzaka pod pachę.
Czując się zobowiązanym do posprzątania po swoim pupilu, sięgnął po mosiężną szufelkę leżącą nieopodal i nagarnął z obrzydzeniem leżące na podłodze odchody. Spuszczając je w muszli klozetowej, zmarszczył czoło na widok dziwnego wzoru widniejącego na papierze toaletowym. Sięgnął po jeden listek i energicznie oderwał go od reszty rolki. Poprawił okulary i przyjrzał mu się z bliska. Okazało się, że znajdowała się tam podobizna Incestusa, z dumą jadącego Oplem Astrą. Slavia uśmiechnął się na wspomnienie najlepszego przyjaciela.
- Jedziemy po ciebie brachu - szepnął po cichu.
Gdy wróciłem do salonu, zobaczyłem, że młoda gwardia przygotowywała się już do snu. Wampia powolnym ruchem kołysała Solniczka otulonego kocykiem w śpiące misie. Madzik leżała na miękkiej sofie, a jej długie włosy drażniły chrapiącego na podłodze Nalewę. Widok ten sprawił, że sam poczułem się senny. Siadłem na fotelu i wygodnie się ułożyłem. Z półsnu wyrwał mnie krzyk z kuchni.
- Nie!
Zerwałem się z miejsca i pobiegłem w stronę jego źródła. Ujrzałem Slavię z przerażeniem przyglądającemu się pustej lodówce.
- Zapomniałem o piwie! - powiedział, ocierając łzy z oczu.
Bez zastanowienia udał się do kabiny kierowcy, a ja podążyłem za nim. Otworzywszy przeszklone drzwi, ujrzałem Fielxa, wpatrującego się ze skupieniem w bezkresne równiny. Jedną ręką prowadził samochód, natomiast w drugiej trzymał puszkę taniego napoju energetycznego. W fotelu obok siedział drzemiący HC.
- Musimy jechać na stację benzynową! - krzyknął Slavia, łapiąc za ramię kierowcę.
- Mamy wystarczająco paliwa - odparł zdziwiony Fielx.
- Nie chodzi mi o benzynę, durniu! Piwo się skończyło!
Fielx wytrzeszczył oczy i gwałtownie zahamował pojazdem. High Contrast nieświadomy tego manewru, uderzył głową w deskę rozdzielczą.
- Dobra, to po części moja wina. Gdy wyruszałem z biedronki, miałem wystarczająco browarów. Wypiłem część z nich, ale obawiam się, że reszta gdzieś zaginęła. - przyznał, rozmasowując obolałe czoło.
- Mam wrażenie, że gdzieś już to słyszałem - odparł pogrążony w zadumie Fallen, opierając się o futrynę drzwi.
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdumieniem. Speszony wyszedł z opuszczoną głową.
- Towarzysze, I-Sen stoi w obliczu ogromnego niebezpieczeństwa, a wy ubolewacie nad brakiem alkoholu? - zapytałem zaskoczony.
- Są rzeczy ważne i ważniejsze - odparł oburzony Slavia.
Fielx milcząco potwierdził jego słowa i skręcił w boczną drogę. Chwilę później dostrzegłem w oddali światła stacji oraz ogromny znak z jej logiem. Tuż obok znajdowała się tablica informująca, na której widniały ceny paliw.
- 10 złotych za litr? Co za zdzierstwo! - burknął zbulwersowany Fielx.
Stacja benzynowa okazała się być wyjątkowo pusta, więc podjechaliśmy do jednego z pierwszych dystrybutorów. Kierowca wysiadł z busa, a następnie przystąpił do tankowania paliwa.
- Skoro już tu jesteśmy, lepiej zatankować do pełna. Nie wiadomo, czy natrafimy jeszcze na taką okazję. Idźcie zapłacić i przy okazji kupcie browary - zwrócił się do nas.
Nie tracąc czasu, udaliśmy się we trójkę w stronę przeszklonych, automatycznych drzwi. Po wejściu do środka wyczuliśmy zapach ciepłych hot dogów i kawy z automatu. Nasze oczy skierowały się jednak w innym, jedynym słusznym kierunku - ku największej lodówce wyładowanej po brzegi piwem. Na samej górze widniał napis Incesowe Mocne. Slavia sięgnął po plastikowy koszyk i wypełnił go po brzegi puszkami ze złocistym napojem. Moją uwagę przykuła również chłodziarka obok, okraszona napisem Efekt Niespecjalny. Widząc moje zainteresowanie, Slavia pokiwał przecząco głową, mówiąc o niskiej jakości tego piwa.
- Pamiętam, gdy Inces wypił całą puszkę na raz, a po chwili wymiotował w konwulsjach.
Zaopatrzywszy się w produkty pierwszej potrzeby, udaliśmy się do kasy. Spotkaliśmy się tam z najdziwniejszym jak dotąd zjawiskiem. Za ladą stał wysoki mężczyzna w roboczym ubraniu o kontrastowych barwach.
- Hej! To ja z przyszłości! - krzyknął z niedowierzaniem HC.
Istotnie, sprzedawca wyglądał zupełnie jak nasz towarzysz. Na jego twarzy nie jawiło się jednak jakiekolwiek zaskoczenie. Wszystko wskazywało na to, że mieliśmy do czynienia z projekcją stworzoną w makiecie snów. Senni Podróżnicy musieli naruszyć jej delikatną strukturę, nieświadomie wypuszczając mieszkańców tej dziwnej krainy.
- To będzie razem 510,50. Może kawę do tego?
- Ty, mówi zupełnie jak ja! - zauważył zdziwiony HC.
- Lej tę kawę - powiedział zniecierpliwiony Slavia, poganiając pracownika stacji.
Niespodziewanie spod lady wynurzyła się znajoma, zakapturzona postać, trzymająca w ręce plastikowy kubek z gorącym napojem. Fielx rozdziawił usta, a HC poczynił krok w tył, nie spuszczając z oczu swojego sobowtóra. Wtem do naszych uszu dotarł krzyk Wampii dochodzący z busa.
- Uciekajcie! To pułapka!
W pośpiechu wybiegliśmy na zewnątrz. Slavia przystanął w połowie drogi i zawrócił, przypominając sobie o pozostawionym koszyku z piwem. Na horyzoncie ujrzałem koszmarną wizję. W naszą stronę pędził patrol Sennych Podróżników. Smugi mózgocyklów rozświetlały głębokie mroki nocy. Kontakt wydawał się nieunikniony i w osłupieniu obserwowałem nadciągające boty.
Nagle zza moich pleców rozbrzmiał metalowy zgrzyt. Obróciłem się i dostrzegłem chłodziarki, które zmieniały swoją strukturę w majestatycznym, lecz diabolicznym tańcu. Ostatecznie połączyły się, tworząc prawdziwą machinę zagłady - sennego transformera, który miał niebawem zmieść nas z powierzchni ziemi.
- Wolf, na co czekasz? Chodu! - wrzasnął HC.
Słowa towarzysza otrzeźwiły mnie i pobiegłem do busa, nie zważając na panujący wokoło terror. Fielx błyskawicznie zamknął za mną drzwi i pędem udał się do kabiny kierowcy. HC nerwowo przekręcił kluczyk, ale ku zaskoczeniu wszystkich silnik nie zapalił.
- Dlaczego ten złom nie chce ruszyć? Głupia maszyna! - parsknął, uderzając pięścią o deskę rozdzielczą.
- Uspokój się! Daj, w trzy sekundy to ustawię - odparł Fielx, przejmując fotel kierowcy.
W lusterku bocznym spostrzegłem kolosalnego robota, który powoli zmierzał w stronę busa. Potwór wyciągnął swoją mechaniczną łapę i chwycił nią pojazd. W środku rozległ się dźwięk gniecionej stali. Zlany potem Fielx usilnie próbował uruchomić służbowy samochód.
- Ojciec mnie zabije, ojciec mnie zabije - powtarzał pod nosem.
Zza przeszklonych drzwi wydobywały się krzyki przerażonych pasażerów. Robot raz za razem uderzał w opancerzone ściany busa, próbując dostać się do jego wnętrza.
Nagle ciosy ustały. Zaniepokojony wyjrzałem przez okno. Monstrualny twór oddalił się na kilkadziesiąt metrów, co nie zwiastowało niczego dobrego. Z pewnością nie zamierzał nam odpuścić, więc podejrzewałem najgorsze. To była szarża. Moje przypuszczenia okazały się prawdziwe, kiedy dostrzegłem jak robot zbliża się do nas z zatrważającą szybkością.
- No dalej! - krzyczał przerażony Fielx.
Pojazd odpalił na moment przed tragedią. Kierowca bez zastanowienia wcisnął gaz do dechy, jednak dystans jaki dzielił nas od potwora wciąż się zmniejszał. Do kabiny wpadł zdyszany Fallen z twarzą pokrytą tanim sprayem.
- Co ty wyrabiasz? - zapytał zdumiony High Contrast.
- Świadkuj mi - odpowiedział krótko.
Po tych słowach otworzył właz w suficie i wspiął się na dach po drabince. Wychyliłem się przez okno, chcąc obserwować niebezpieczne wyczyny towarzysza. Fallen zaczął odczepiać pokaźnych rozmiarów zbiornik ze spirytusem, który niegdyś ukradł Fielx.
Robot zbliżył się już na wyjątkowo niebezpieczną odległość. Dostrzegłem jak szalony długowłosy towarzysz powoli spycha plastikowy pojemnik z dachu pojazdu. Kiedy zbiornik znalazł się na krawędzi, sięgnął po kawałek zakrwawionej szmaty. Włożył materiał do niewielkiego otworu, a następnie podpalił go za pomocą zapalniczki Slavii z wizerunkiem Incestusa. Kiedy potwór znalazł się już na tyle blisko, aby wyciągnąć w naszą stronę mechaniczną łapę, Fallen kopnął zbiornik, zrzucając go tuż pod jego nogi. Huk eksplozji chwilowo nas ogłuszył, a bus ogarnęła fala ognia. Obawiałem się najgorszego, kiedy nagle z dymu wyłoniła się sylwetka bohatera. Fallen błyskawicznie wskoczył do kabiny i pospiesznie zamknął za sobą właz. Na jego osmolonej twarzy widniał uśmiech euforii.
- Zwariowałeś? Mogłeś tam zginąć! - krzyknął wściekły Slavia.
Obserwowaliśmy z niepokojem ciemną chmurę, którą pozostawiliśmy po wyczynie Fallena. Trwaliśmy w nadziei, że rozprawiliśmy się z mechanicznym tworem raz na zawsze. Myliliśmy się. Wkrótce obraz się wyklarował, a naszym oczom ponownie ukazał się robot, wyłaniający się z rykiem spośród kłębów dymu. Wybuch rozerwał jego mechaniczne ramiona, jednak wciąż był zdolny do nieustannego pościgu. Pędząc na swoich masywnych nogach, zbliżał się nieuchronnie w naszym kierunku. Slavia z przerażeniem w oczach poganiał kierowcę.
- Zrób coś Fielx! Zaraz nas dogoni!
Fielx westchnął i otworzył klapę, znajdującą się tuż przy kierownicy. W niewielkiej komorze znajdował się rząd przełączników.
- Prędkość warp 2, kapitanie - rzucił ostentacyjnie, naciskając największy przycisk, z symbolem turbosprężarki.
Pojazd uzyskał niesamowite przyspieszenie, które wcisnęło każdego z nas w fotele. Kątem oka zauważyłem licznik prędkości i wskazówkę zbliżającą do 300 kilometrów na godzinę. Spoglądając w lusterko, widziałem jak z łatwością dystansujemy stalowego giganta oraz towarzyszący mu patrol botów. HC zerknął z zakłopotaniem na kierowcę.
- Dlaczego wcześniej tego nie zrobiłeś?
- Musiałem mieć jakiegoś asa w rękawie - odparł, wzruszając ramionami.
Slavia odetchnął z ulgą i rozsiadł się w miękkim fotelu pasażera. Nieświadomym ruchem ręki wyciągnął z plastikowego koszyka puszkę piwa i otworzył ją, rozkoszując się dźwiękiem uwolnionego dwutlenku węgla. Smakosz przybliżył otwór do nosa i zaciągnął się wspaniałym aromatem. High Contrast również sięgnął po Incesowe Mocne. Obaj podnieśli w górę puszki i radośnie wznieśli toast.
- Za Fielxa i maszynę jego ojca. Zdrowie!
Slavia poklepał kierowcę po ramieniu, a następnie wstał z fotela i otworzył drzwi prowadzące do sekcji mieszkalnej.
- Chodźcie. Czas na odrobinę rozrywki po takiej dawce stresu - zwrócił się do nas.
Nie daliśmy się dłużej namawiać i ruszyliśmy za towarzyszem. Po drodze spotkaliśmy Nalewę, popijającego mleko z kartonu ozdobionego wizerunkiem małego cielaka.
- Dobra robota chłopaki! Było naprawdę gorąco! - pogratulował nam technik.
Wchodząc do salonu, ujrzeliśmy pozostałych towarzyszy wpatrzonych w nasze postacie. Niektórzy ośmielili się również klaskać, a Solniczek radośnie podskakiwał, trzymając w ręku tabliczkę czekolady. Wampia uśmiechnęła się na widok rozochoconego malca i również nie ukrywała swojego podziwu wobec bohaterskiej postawy Fallena.
- Ja umiem rzeź - zaśmiał się, cytując słowa znanego piosenkarza, Dawida Nadsiadło.
Slavia z uśmiechem rozdał starszym kompanom puszki piwa i rozsiadł się wygodnie na skórzanej sofie. Wziąwszy głęboki łyk złocistego trunku, ostentacyjnie beknął. Następnie przechylił się lekko w stronę starej komody i otworzył jedną z szuflad.
- Gracie czy nie? - zapytał, wyciągając zestaw dwukolorowych kart.
Wszyscy przytaknęli na propozycję Slavii. Usiedliśmy w kółku na starym i wytartym dywanie o wyjątkowo wyblakłych kolorach. Gospodarz powierzył mi karty i polecił rozdać je pozostałym uczestnikom gry. Gdy każdy otrzymał swój zestaw, wylosowałem czarną kartę i umieściłem ją na środku.
- Jedynym ratunkiem dla I-Senu jest X.
Towarzysze przeglądali swoje teksty, śmiejąc się do rozpuku. Wkrótce wszystkie białe karty zostały wyłożone, więc zacząłem odczytywać zestawienia.
- Jedynym ratunkiem dla I-Senu jest chory obieracz do macior.
Jedynym ratunkiem dla I-Senu jest lobotomia lodowym szpikulcem.
Jedynym ratunkiem dla I-Senu jest…
- Eureka! - wykrzyknął Slavia, gwałtownie zrywając się z miejsca.
- ...Przyjaciel Noni - dokończyłem.
Poczułem ukłucie w klatce piersiowej po przeczytaniu na pozór obcego imienia. W mojej głowie pojawiły się strzępki dziwnych wspomnień. Usłyszałem dziecięcy śmiech przerwany przez zamgloną wizję Kreatora lśniącego w mrokach Wizyjnej Twierdzy. Tuż przy nim stały dwie niewyraźne postacie, przyglądające się mi z uśmiechem - Incestus w medycznym kitlu oraz tajemniczy mnich o hipnotyzującym spojrzeniu.
- Jak go nazwiemy?
- Nadaję Ci Synu imię…
Nagle wizja zmętniała. Towarzyszące mi osoby rozpłynęły się. Wystawiłem przed siebie chłopięce ręce, próbując złapać fragmenty rozpadającego się obrazu, jednak wspomnienie roztrzaskało się na miliony drobnych kawałków zawieszonych w bezkresnej pustce. W pewnym momencie drobiny zaczęły podskakiwać w rytmie znajomych głosów.
- Co mu jest?... Chyba się budzi… Hej Wolf, nic ci nie jest?...
Slavia stał nade mną i szarpał mnie za rękę, sącząc Incesowe Mocne. Powoli dochodziłem do siebie.
- Kim jest Noni? - zapytałem słabym głosem.
- Noni? Jest trochę stuknięty, ale w gruncie rzeczy to dobry chłopak - odparł Slavia. - Musimy go znaleźć. Czuję, że on może nam pomóc.
- Odszedł z I-Senu wiele lat temu. Może być teraz wszędzie! Rozumiesz? - krzyknął rozpaczliwie High Contrast.
- Myślę, że wiem, gdzie możemy zaciągnąć języka.
Slavia sięgnął za słuchawkę interkomu i wybrał na panelu kabinę kierowcy.
- Fielx! Obierz kurs na Senny Klub. Czas się trochę zabawić...
Pióra CosmicKida i Travelera