Z dziennika Wolffrazesona
#31
Robi się coraz ciekawiej! :D

Sny są dzisiejszymi odpowiedziami na jutrzejsze pytania. ~ Edgar Cayce
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#32
Odcinek V

Znaleźliśmy tymczasowe schronienie w dzienniku wampii, w spokojniejszej dzielnicy Notatnika. Przybyłem tutaj z całą ekipą moderatorów i techników, a także mnóstwem osób z czatu – Fallen Leafem, wampią, Lajkonikiem, Madzikiem, Kysem i wieloma innymi.

Sytuacja jest względnie stabilna i mamy chwilę na dalsze planowanie. Nim jednak przedstawię wstępne ustalenia, muszę wrócić do wydarzeń poprzedniej nocy…

Ukrywaliśmy się w wspomnianym wczoraj pomieszczeniu, obserwując jak najeźdźcy zbliżają się do gmachu. Po około pół godzinie sterczenia przy oknie i wysłuchiwania gwaru oraz krzyków z Głównej Sali Senni Podróżnicy znaleźli się wystarczająco blisko, by móc ujrzeć więcej szczegółów. Horda botopodobnych postaci pędziła na pojazdach o zmyślnym kształcie przypominającym ludzki mózg. Na czele pędziły dwa szczególne, bo znacznie większe mózgocykle – za ich sterami siedzieli CosmicKid i Traveler. Byli gotowi uderzyć na gmach w ciągu paru minut.

W tym momencie usłyszeliśmy huk zza ściany. Gdy wyszliśmy do Głównej Sali, dostrzegliśmy, że zerwał się podwieszany most, który łączył dwie przeciwległe sale boczne na piętrze. Spoglądając na dół ujrzeliśmy przerażający widok – dziesiątki użytkowników leżało bezwładnie na połaciach metalu, oplątani stalowymi linami, które niegdyś podtrzymywały konstrukcję mostu. Byliśmy zszokowani, nie potrafiliśmy wydusić ani słowa. Nie mogliśmy jednak stać w miejscu – za dwie minuty byłoby po nas.

Widząc, że tłum stopniowo usuwał się ze schodów, technicy pokierowali nas w stronę jednego z ukrytych przejść. Przeciskaliśmy się nerwowo przez tłum, starając nie zgubić się nawzajem. Trudno było nie oddać się spanikowanej masie ludzi, która napierała w każdym kierunku. Wydawało się, że wszyscy stracili cel sprzed oczu i uciekali gdziekolwiek, byle z dala od zagrożenia.

Gdy prawie wydostaliśmy się z tłumu, podążając korytarzem do docelowej sali, stało się najgorsze. Przez ogromne okna Głównej Sali wkroczyli Senni Podróżnicy, przebijając się przez nasze osłony i zasypując ludzi odłamkami szkła i gradem pocisków kinetycznych. Biegliśmy ile sił w nogach. Kilkadziesiąt metrów dalej dobrnęliśmy do bocznej Sali, staranowaliśmy drzwi do przejścia i ruszyliśmy w dół niekończącymi się schodami…

Po wejściu do Notatnika nasze oczy uraczył niesamowity widok – na tym poziomie nadal paliły się światła! Prawdopodobnie była to zasługa jakiegoś starego, ukrytego systemu, o którym młodsi technicy mogli nie wiedzieć. Natychmiast ruszyliśmy w stronę Głównego Korytarza, który prowadził prosto do Makiety Snów. Spędziliśmy ponad dwie godziny na przeciskaniu się pomiędzy setkami użytkowników pałętającymi się tu i ówdzie pomiędzy różnymi snami. Ostatecznie zasiedliśmy w jednym z ostatnich snów wampii.

Po paru godzinach spędzonych w uroczej, wiejskiej scenerii mamy wrażenie, że odpływamy. Otacza nas pole obsiane zbożem w letniej, słonecznej otoczce. W oddali widzimy dwóch ludzi ścinających dojrzałe kłosy. Jeden z nich ma na głowie nakrycie przypominające kaptur. Prawdopodobnie próbuje uchronić się przed uciążliwymi promieniami słońca. Drugi takiej ochrony nie potrzebuje, gdyż bujne włosy skutecznie osłaniają go przed upałem.

Moglibyśmy zostać tu do końca życia, gdyby nie fakt, że nad naszymi głowami rozgrywa się prawdziwe piekło. Musimy zatem działać szybko i pewnie, a pierwsze decyzje zostały podjęte. Niebawem wyruszamy do miejsca, w którym pokładamy spore nadzieje na odparcie ataku, nawet jeśli walczymy przeciwko setkom, a nawet tysiącom – do Wizyjnej Twierdzy. Tak zwykliśmy nazywać część Makiety Snów poświęconą dziennikowi Incestusa, reprezentowaną przez monstrualną, kosmiczną katedrę w samym jego centrum. To miejsce przesiąknięte pierwotną materią snów, zalążek marzeń i wszystkich wizji młodych oneironautów. Jeśli nie wygramy z pomocą samych Bogów, to z kim?


Rysunek by Traveler
cosmic.checkReality();
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#33
Jaki smaczek się trafił! :D Mózgocykle są genialne, mimo że oczywiście przerażające :P
"Pomyliłeś niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu"
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#34
Odcinek VI

Co za dzień.

Wyruszając ze snu, byliśmy przekonani, że wampia zna aktualną drogę do twierdzy Incestusa. Prowadziła nas pewnym krokiem przez kolejne lokacje z jej dziennika, mijając znaną recepcję hotelową, ogromny gotycki dom z witrażami, kończąc na lesie z borsukami. W tym momencie wampia zatrzymała się i wyraźnie posmutniała. Przeczuwaliśmy najgorsze widząc, jak nerwowo rozglądała się po otoczeniu. Po minucie intensywnego wysiłku myślowego, o czym świadczył jej skupiony wraz twarzy, nasza przewodniczka obróciła się i głęboko westchnęła. Początkowe obawy potwierdziły się - zgubiliśmy drogę.

Każdy znał opowieści starszych oneironautów o samotnych wędrowcach, którzy podjęli się zadania eksploracji najbardziej tajemniczych i najdziwniejszych zakątków Makiety Snów. Śmiałkowie zazwyczaj nie wracali, a jeśli cudem udało im się przetrwać – wyprawa odbijała na nich trwałe, bolesne piętno. Te i inne historie służyły zazwyczaj jako przestroga dla najmłodszych, którzy często przekraczali granice prywatności innych oneironautów. Większość przekazów było podkoloryzowanych, a czasami nawet zmyślonych, lecz ten zabieg miał swoje uzasadnienie - przemawiały do wyobraźni na tyle mocno, że z biegiem lat nie traciły na swojej intensywności. I mimo sennego doświadczenia oraz wiedzy o funkcjonowaniu forum wszyscy zgodnie uznawali, że nie należy zbaczać z dobrze znanych ścieżek. To dlatego wszyscy zamarliśmy, gdy stanęliśmy pośrodku lasu.

Uważny czytelnik może zauważyć – co z CosmicKidem i Travelerem? Przecież ten sam problem dotyczy ich w równym stopniu! Śpieszę z wyjaśnieniem – Makieta Snów jest zbudowana z tego samego materiału, z którego utkane są nasze marzenia senne. Oznacza to, że program odpowiadający za symulację tego świata pozwala na pewną losowość, łącząc poszczególne senne lokacje na niemal nieskończoną liczbę sposobów. Oneironauci, aby nie zgubić się w bezmiarze snów, posługują się specjalnymi urządzeniami, które dają im kontrolę nad wyborem miejsca, do którego chcą dotrzeć. Niestety, wszystkie z nich zostały spalone w ataku na gmach. Prawie wszystkie. Zakładając najgorsze, doszliśmy do wniosku, że Cosmic zachował jedno z nich.

Innymi słowy, to wyścig o Wizyjną Twierdzę – albo Senni Podróżnicy, albo my.

Niełatwo było dojść do porozumienia co do kierunku naszej dalszej podróży. Ostatecznie, aby nie przedłużać, rozegraliśmy krótką partię w Papier, Kamień, Nożyce, która jednoznacznie zadecydowała – ruszamy w stronę najmniej popieraną przez wszystkich, ku ogromnym, burzowym chmurom.

Za ostatnim leśnym drzewem trafiliśmy do kolejnego dziennika – osiedle przywodziło na myśl sny Cosmica. Bliższe oględziny układu budynków i ich wyglądu potwierdziły nasze przypuszczenia, w szczególności przyznał to Fallen Leaf. Po pokonaniu schodów i długiego chodnika w otoczeniu zdewastowanych ławek i kilku wierzb dotarliśmy do jednego z sennych obrazów, dobrze znanego wśród młodszych oneironautów – bezkresnego oceanu, który zlewał się z zachmurzonym niebem, tworząc jedność. U części naszej grupy wzmogło się uczucie tęsknoty, gdy przypomniała sobie o wspólnie spędzonych chwilach w tym miejscu. Pamiętam je bardzo dobrze – użytkownicy zwykli pożyczać starą, wysłużoną żaglówkę od jednego z oneironautów, a następnie wyruszali w rejs po tej urokliwej lokacji.

Nie, to nie jest odpowiedni czas na rozmyślania, zgodzili się wszyscy. Podążyliśmy wzdłuż brzegu, gdzie napotkaliśmy stare miasto Majów znajdujące się wewnątrz gęstej dżungli. Po przejściu przez kamienną bramę opadły nam ręce – to był wielki labirynt! Minęły wieki, zanim udało nam się odnaleźć właściwie wyjście. Dalej prowadziła nas długa asfaltowa droga, na końcu której weszliśmy do budynku przypominającego szkołę. Tym samym przekroczyliśmy granicę do następnego dziennika – Fallen Dreams. Strzał w dziesiątkę! Można było słyszeć, jak wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy przed oczami ujrzeli hol podstawówki, do której uczęszczał Fallen.

Dlaczego było to tak istotne? Algorytm rozmieszczania lokacji zawiera kilka punktów orientacyjnych – jednymi z nich są szczególne połączenia między niektórymi dziennikami. Administratorzy pomagają w ten sposób znajomym oneironautom łatwiej siebie odnaleźć. Oczywiście, dotyczy to również Fallena i Incestusa, którzy często korespondowali. Powstał nawet specjalny kanał komunikacyjny, a zapisane na nim rozmowy trafiły do najważniejszego forumowego dzieła traktującego o Uważności.

Nim ruszymy dalej, potrzebujemy chwili przerwy. Cel znajduje się blisko, można by nawet pomyśleć, że tuż za rogiem. W istocie oprócz dziennika Fallena od Wizyjnej Twierdzy dzielą nas jeszcze przyległe do niej ogrody, których pokonanie zajmie trochę czasu.
cosmic.checkReality();
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#35

Rysunek by Traveler
cosmic.checkReality();
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#36
Odcinek VII

Fallen Dreams okazało się rozleglejsze, niż ktokolwiek przypuszczał, i nawet sam autor dziennika nie potrafił się w nim odnaleźć, choć akurat ten fakt nie zaskoczył absolutnie nikogo.

Gdy sprawdziliśmy liczebność naszej grupy i wszyscy zadeklarowali gotowość do podróży, pałeczkę przejął Fallen Leaf, który w naszym mniemaniu jako jedyny mógł odnaleźć dziennik Incestusa jeszcze przed południem. Nie tracąc czasu, wyszliśmy z budynku jednymi z tylnych drzwi. Prosto z cichego i spokojnego, niemalże martwego wnętrza przedszkola trafiliśmy do tętniącego życiem miasta, nieopodal którego mieszkał Fallen. Miejsce dobrze znane wszystkim, choć nie każdy miał możliwość do niego dotrzeć. Niewielka miejscowość, pełna zabieganych projekcji i ruchliwych ulic, wypełniona prawdziwą mozaiką dźwięków. Coś niespotykanego w innych częściach Makiety Snów.

Początkujący oneironauci, którzy przypadkiem natrafiali na dziennik Fallena, zadawali wciąż to samo pytanie – dlaczego jest tutaj tak wiele projekcji, podczas gdy reszta dzienników zwykła oddawać w pełni znaczenie nazwy „Makieta Snów”? Odpowiedź była zawsze niebanalna i poruszała istotne zagadnienie. Tworzenie projekcji nie jest sprawą łatwą. Nim oneironauci pokuszą się o próbę stworzenia postaci prosto ze swojego snu, muszą ówcześnie przejść specjalny kurs i uzyskać odpowiedni certyfikat. Na każdym wykładzie powtarzana jest najważniejsza zasada, zwana również Prawem Noniego – należy brać odpowiedzialność za każde działanie podjęte przez stworzony byt. Nierzadko bowiem dochodziło do sytuacji, gdy nowo stworzona projekcja uciekała z dziennika i błąkała się po Makiecie Snów, niekiedy czyniąc szkody u innych oneironautów. Najbardziej znany przykład dotyczy mnicha, który pielgrzymował przez całą Makietę, kończąc swoją wędrówkę w Wizyjnej Twiedzy. Po dzień dzisiejszy klęczy przy największym z witrażów, pogrążony w głębokiej modlitwie.

Skąd zatem ten tłok w mieście Fallena? Obecnie jest to największy projekt kognitywistyczny na terenie Makiety Snów. Stworzenie pełnego, odizolowanego i przede wszystkim bezpiecznego odwzorowania całego miasta zajęło blisko dekadę. Eksperyment w pełnej krasie trwa już kilka miesięcy… jednak możemy nigdy nie doczekać się jego wyników.

Po wejściu do miasta Fallen zatrzymał się na parę sekund i rozejrzał dookoła. Chwilę później zerwał się z miejsca, prowadząc całą grupę przez jedną z mniej ruchliwych ulic. Kilkanaście minut później minęliśmy wielką hurtownię, która prawdopodobnie służyła Fallenowi jako punkt orientacyjny – dał znak do zatrzymania, uważnie przyjrzał się otoczeniu, a następnie skręcił w jedną z dróg gruntowych. Przez kolejne pół godziny mijaliśmy wiejską zabudowę, stopniowo zagłębiając się w miasto. Wtem w oddali, na końcu ulicy pojawił się znajomy budynek. Fallen przyspieszył kroku, a grupa z wielkim trudem próbowała za nim nadążyć. Gdy znaleźliśmy się dostatecznie blisko, wszystko stało się jasne – wróciliśmy do przedszkola!

Pierwotne zdziwienie zamieniło się w napięcie i zniecierpliwienie. Staliśmy w obliczu zagrożenia, choć nienamacalnego, to wyczuwalnego w zachowaniu każdego użytkownika, i tracenie czasu było niewskazane. Czym prędzej przegoniliśmy myśli o zbliżających się Sennych Podróżnikach i wytyczyliśmy nową ścieżkę. Każdy miał przed oczami ten sam cel – dziennik Incestusa.

Kolejne godziny upływały w narastającym stresie i zmęczeniu. Ciągły widok tych samych budynków i ulic, które z czasem zlewały się w jeden, miejski bełkot, był przyczyną nieustających kłótni. Wydawało się, że dojście do porozumienia było niemożliwe, podziały pogłębiały się i każdy reprezentował własny punkt widzenia. Byliśmy bliscy rozdzielenia się i obrania dwóch przeciwnych kierunków, gdyby nie słuszne uwagi Fielxa o Sennych Podróżnikach i straconym czasie. Jego krótka, choć trafna wypowiedź naprowadziła wszystkich na wspólny, kompromisowy tok myślenia. Z braku lepszych pomysłów oddaliśmy dowództwo Fielxowi. Już kilkanaście minut później zauważyliśmy skutki tej decyzji – znaleźliśmy się na osiedlu w Bełchatowie. Dalsza droga prowadziła przez kilka równie charakterystycznych lokacji – gimnazjum Fallena, okolice jego domu oraz coś zakrawającego na incepcję, czyli minimakieta samego i-Senu.

Wreszcie dotarliśmy do ostatniej skrajnej lokacji i niemal krzyknęliśmy z radości, gdy na końcu drogi pojawił się pierwszy element z dziennika Incestusa – słup, z którego zwisała zakrwawiona szmata. Poczuliśmy ulgę. W końcu dzień, który zapowiadał się na porażkę, pozwolił nam zbliżyć się o krok do głównego celu – Wizyjnej Twierdzy.


Rysunek by Traveler
cosmic.checkReality();
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#37
Hahahaha umarłem :P Nie przypominam sobie, żebym pisał w notatniku o tym słupie, masz informacje z każdego zakątka forum :P
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#38
:D
Daj teraz jakiś zwrot akcji. Wszystkich podkręciłeś, więc wypali.
[H]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#39
Może jeszcze nie wraz z następnym wpisem, który będzie jutro, ale już wkrótce szykuje się parę niespodzianek. :P
cosmic.checkReality();
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#40
Odcinek VIII

Ze snu wyrwał nas ogłuszający huk, który rozległ się ze strony dziennika Fallena. Chwilę po nim wzmógł się potężny podmuch wiatr, niemal zwalając nas z nóg, szczególnie Solniczka, którego oczy zakryła szmata ze słupu. Zdezorientowani rozglądaliśmy się po okolicy, przeczesywaliśmy wzrokiem niebo, szukając jakiekolwiek źródła tego hałasu. Po minucie bezowocnych poszukiwań wymieniliśmy się jedynym prawdopodobnym domysłem - Senni Podróżnicy są coraz bliżej.

Nie ukrywając niepokoju i pierwszych oznak strachu ruszyliśmy żwawym krokiem, podążając za ścieżką otoczoną gęstym lasem. Wydawało się, że droga nie ma końca, gdy mijaliśmy uparcie powtarzające się, identyczne odcinki. Widząc to, oblał nas zimny pot, a wampia niemal pisnęła z przerażenia. Niejednokrotnie podczas pieszych wędrówek zdarzały się przypadki perseweracji sennej - oneironauta był cofany po przebyciu krótkiego dystansu, co dawało złudzenie powielonego skrawka lokacji zapętlonego w niekończący się schemat. Winien temu był algorytm, który, podobnie jak jego twórca, nie był nieomylny. Problem zazwyczaj rozwiązywali technicy, na zmianę obserwując Makietę. Zgłoszenia przypadków perseweracji sennej pojawiały się z reguły raz na miesiąc.

Z oczywistych względów nie mogliśmy oczekiwać na pomoc techników. Marsz przeistoczył się w bieg, niepokój - w autentyczny strach. Nikt nie wiedział, ile może trwać przypadek perseweracji. W najgorszym przypadku zostalibyśmy uwięzieni na zawsze, bez możliwości wyrwania się z tej sennej pułapki.

Nagle badbull biegnący na początku grupy zatrzymał się, a reszta o mało nie wpadła na niego. Rzucił spojrzenie na bok, przez chwilę zastygając w bezruchu, a następnie zanurkował w zielonej gęstwinie, znikając ze wzroku wszystkich. Fallen doznał olśnienia i wytłumaczył, że to idealny sposób, aby uwolnić się od ciągu skojarzeń z lasem , po czym powtórzył wyczyn badbula. Reszta grupy stała zakłopotana, ale po wymienieniu spojrzeń wszyscy zgodnie rzucili się za towarzyszami. Do teraz nie możemy wyjść z podziwu dla tak prostego, ale genialnego pomysłu.

Po drugiej stronie nasze oczy uraczyła pierwsza wizja Ogrodu - wśród soczyście zielonej trawy stały ustawione w schemacie szachownicy dwa rodzaje jabłoni - białe z czarnymi owocami oraz czarne z białymi. W samym centrum stała Królowa - potężny klon obklejony podartymi zdjęciami kory, a jako substytut liści lśniły wycinki kolorowych magazynów. Mijając centralne drzewo wyczuwaliśmy dziwną energię, która biła od tego miejsca. Po przekroczeniu ostatniego pola, na skraju drugiej wizji dostrzegliśmy nasz cel - Wizyjną Twierdzę. Kosmiczna katedra z pojedynczą, strzelistą wieżą na jej grzbiecie, ale wydawało się, że znacznie mniejszą w porównaniu z naszym pierwszym wrażeniem. Czyżby pierwsza była jedynie hologramem?

Druga wizja przedstawiała rozległe pole buraków, z którego gdzieniegdzie wyrastały figowce. Tu i ówdzie przechadzały się flamingi. Jeden z nich szczególnie zainteresował się Milekmagiem - podążał za nim, nie spuszczając go z oczu nawet na moment. Zmierzaliśmy przez cały czas w kierunku Wizyjnej Twierdzy, a z kolejnymi przebytymi metrami dostrzegaliśmy coraz więcej szczegółów konstrukcyjnych Katedry. Na samym końcu znajdował się spad, zza którego wyłonił się mur przypominający bok parowca. Zatrzymaliśmy się tutaj, szukając obejścia, ale mur wydawał się nie mieć końca. Wspięcie się na górę nie wchodziło w grę - przeszkoda była za wysoka, a metalowe ściany nie posiadały żadnych elementów, na których można postanowić stopę.

Czas naglił. Mijaliśmy kolejne odcinku muru, szukając jakiejkolwiek możliwości przedostania się na drugą stroną. W pewnym momencie uznaliśmy, że dalsze poszukiwania nie mają sensu i zatrzymaliśmy się. Wszyscy przechadzali się nerwowo w pobliżu muru, próbując znaleźć alternatywne rozwiązanie. Odpowiedź nadeszła nieoczekiwanie. Zdesperowana Madzik uderzyła w mur z całej siły i ku zdziwieniu całej grupy cała konstrukcja poskładała się niczym zdmuchnięta potężnym wiatrem. To była tylko makieta!

Droga za murem prowadziła przez ostatnią, trzecią wizję - gęsty las, w półmroku którego jarzyły się drzewa z różnokolorowym, neonowym podświetleniem. Wśród nich wyrastały fosforyzujące kwiaty, z których koron strzelały iskry niczym z fajerwerków. Zbliżając się do Twierdzy, której niewyraźny skrawek majaczył na końcu drogi, szum lasu przeradzał się w orientalną muzykę tym głośniejszą, im bliżej znajdował się kraniec lasu. Tuż po jego przekroczeniu został tylko głuchy pogłos, który wkrótce umilkł, a przed nami pojawiła się potężna, wysokości dziesięciopiętrowego bloku brama, przy której stały dwie studnie buchające białymi płomieniami - oto Wrota Snów.

Zrealizowaliśmy nasz Cel.
cosmic.checkReality();
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1