Siedziałam przed ogromnym monitorem. W pomieszczeniu, w którym się znajdowałam chodziło naprawdę dużo osób. Każdy siadał na jednym z krzeseł ustawionych przed szybą i na coś czekali. Wtedy rozpoczęło się odliczanie od minuty w dół. Obok mnie stanął mężczyzna w białym fartuchu i gratulował mi objęcia tej posady. Spojrzałam na ekran, na którym pojawił się komunikat o włączeniu śluzy. Nacisnęłam guzik z napisem otwieranie śluzy, a ludzie wstali z krzeseł i przepychali się pod okna. Na ekranie pojawił się widok statku kosmicznego i odliczanie tym razem 30 sekundowe. Po tym czasie nacisnęłam kolejny przycisk z napisem start i rakieta wystrzeliła w górę. Wszyscy wiwatowali, jednak tylko ja zauważyłam jak rakieta rozbija się w powietrzu i spada na ziemię. Do sali weszło kilku ochroniarzy, którzy mnie aresztowali. Kiedy sptytałam się dlaczego to robią powiedzieli mi, że chodzi o próbę nielegalnego przemytu substancji o niezrozumiałej nazwie na marsa.
Stałam jakimś domu na korytarzu. Usłyszałam huk i po chwili grupa żołnierzy weszła do domu. Na ich czele stał wysoki mężczyzna, który na mój widok dziwnie się uśmiechnął i powiedział, że w końcu mnie znalazł. Żołnierze ruszyli na schody i z każdą sekundą byli coraz bliżej mnie. Odwróciłam się i pobiegłam w stronę szyby. Zbiłam ją i wyskoczyłam na zewnątrz. Znajdowałam się w jakimś nieznanym mi mieście i pobiegłam przed siebie. Skręciłam w wąską uliczkę, a po chwili wybiegłam koło dużego drzewa. Ktoś złapał mnie za rękę. Razem ze mną stał chłopak i dziewczyna starsi ode mnie może o kilka lat. Zaczęliśmy rozmawiać i wtedy zza rogu wyłonił się ten sam mężczyzna. Chłopak złapał mnie za rękę i zniknął. Ja natomiast znalazłam się w wysokiej wieży ze stromymi schodami. Weszłam na samą górę i otworzyłam znajdujące się tam drzwi. W środku był sejf, z którego wyciągnęłam kilka zapisanych kartek. W pokoju spotkałam także starszego mężczyznę, który spytał się mnie co ja tu robię i dlaczego zabieram puste kartki. Powiedziałam mu, że nie są puste a przyszłam tu bo musiałam po coś wrócić. Złapał mnie za rękę i po chwili stałam w sali kinowej. Na ekranie leciał film w którym ludzie pływali pod wodą i szukali niebieskich długopisów. Usiadłam i oglądałam film jednocześnie zabierając popcorn i pepsi od osoby obok mnie.
Biegłam pod wiatr w stronę niezbyt dużego drzewa. Po kilku krokach zatrzymałam się, aby chwilę odpocząć. Usłyszałam krzyk połączony z wołaniem. Bardziej jakby ktoś mnie szukał i wskazywał drogę. Skręciłam w stronę skąd dobiegał dźwięk i po chwili wybiegłam na pustą ulicę. No może nie całkiem pustą. Zamiast samochodów i ludzi po drodze poruszały się czarne cienie. Jakby dym skupiony w kształtach ludzkich ciał. Poruszały się chaotycznie, czasami wznosząc się w górę, a czasami chowając pod ziemią. Ponownie usłyszałam krzyk tym razem dochodzący z mojego domu i zawierający w sobie strach. Pobiegłam W jego kierunku, jednak dom stale się zmniejszał, a ja mimo starań cofałam się, aż w końcu całkowicie straciłam go z oczu.
29.03
ZAMEK
Stałam w zamku między tłumem innych ludzi. Na suficie sali odczytałam cztery litery W T O H. Usłyszałam swoje imię a po chwili ktoś złapał mnie za rękę. Wyszliśmy z tłumu i stałam na podwyższeniu. Ktoś powiedział mi, że mam już zaczynać, a ja patrzyłam na tłumy ludzi ledwo mieszczące się w dość dużej sali zamkowej. Odwróciłam się i zaczęłam biec przez wiele różnych sal. Widziałam jak goni mnie kilku rycerzy w zbrojach. Wybiegając z zamku przekroczyłam niebieską barierę. Rycerze pobiegli za mną, jednak gdy oni przekroczyli barierę opadli na ziemię i więcej nie wstali.
ŻÓŁW
Rozpakowywałam jakiś karton u mnie w łazience. Z tego co pamiętam w środku były różne zwierzęta, które umieszczałam w różnych częściach pomieszczenia. Pomagało mi przy tym kilka osób, które głównie donosiły kolejne pudła. Na końcu cała łazienka była zajęta przez różnego rodzaju zwierzęta. Zapytałam się, gdzie podziały się pająki i akwarium z rybami. Jeden z pomocników podszedł do mnie lekko zdenerwowany i przekazał mi ostatnie pudło. Otworzyłam je, a w środku znalazłam małego żółwia. Byłam zła i rozwaliłam całą łazienkę poprzez rzucanie żółwiem we wszystkie strony. Na końcu stałam pośród gruzów zniszczonego pomieszczenia trzymając za rękę czarną małpę, która jako jedyna przeżyła.
Startowałam w biegach na trzysta metrów. Ustawiłam się na starcie i czekałam na sygnał, kiedy podszedł do mnie mój trener. Powiedział, że mam połączyć palec wskazujący i środkowy, a kciuk i najmniejszy skrzyżować ze sobą. Mówił, że to sprawi iż szybciej pobiegnę. Usłyszałam sygnał do startu i ruszyłam, ręce trzymałam normalnie, gdyż nie sądziłam, że jakiekolwiek ułożenie placy pomoże. Po chwili zostałam sama na końcu grupy i opadałam z sił. Stwierdziłam, że muszę spróbować i ułożyłam palce tak, jak mówił trener. Zaczęłam biec szybciej i mijałam kolejne osoby. Na metę dotarłam trzecia. Trener przybiegł na metę i dyskutował o czymś z innymi zawodnikami. Spojrzałam na podium, na którym moje zdjecie stało na pierwszym miejscu. Podeszłam do organizatora i powiedziałam, że przecież zajęłam trzecie miejsce, a nie pierwsze. Odpowiedział mi, że to nie prawda, gdyż on sam widział jak przybiegłam na długo przed innymi.
Razem z grupką kilku osób biegałam po dachach domów jednorodzinnych na jakimś osiedlu. Nasza grupa zmniejszała się z każdym domem, gdyż zawsze jedna osoba wchodziła przez komin. Na ostatnim dachu zostałam tylko ja i próbowałam wejść przez mój komin, który był bardzo wysoki. Podskoczyłam jednak nadal byłam zbyt nisko. Wróciłam na dach poprzedniego domu i rozebrałam znajdujący się tam komin. Uzyskane w ten sposób cegły przeniosłam na mój dach i ułożyłam z nich schody. Weszłam na górę i skoczyłam do środka. W domu stała choinka obok której leżał mały piesek. Podeszłam bliżej i go obudziłam. Ten wstał i podszedł do mnie po czym z pyska wyleciała mu tabliczka czekolady. Wzięłam ją i poszłam do lodówki z której wyciągnęłam marchewki. Czekoladę wrzuciłam do miski i dodałam pokrojoną marchewkę. Tak przygotowaną masą napełniłam balony i rzucałam nimi po domu patrząc jak pies ślizga się po podłodze.