Sny Isabeli
6 lipca 2020 - Życie za szkłem

Dziś miły sen - o szkolnej wycieczce autokarowej. Czułam się, jakbym nie brała w niej udziału pomimo mojej fizycznej (?) obecności na niej. W sklepie ktoś z grupy wręczył mi darmowy płyn do czyszczenia szyb, oranżerii i dezynfekcji. Pani na kasie zabrała mi go, gdy podeszłam do niej i odstawiła na półkę za sobą. Nie wiedziała, że to prezent, w ogóle nie z tego sklepu, tam nie sprzedawano tego konkretnego produktu. Ale wybrali sobie moment, przecież mogli mi to dać kiedy indziej!


9 lipca 2020

Babcia nie wróciła na noc do domu. Rano mama powiedziała mi, gdzie teraz jest i że mam do niej jechać. Miałam wziąć ze sobą książkę o przygodach Kubusia Puchatka, ale nie wiedziałam, którą wersję - czy tą napisaną przez kobietę, czy przez mężczyznę.
Jechałam autobusem. Naprzeciw siedziała kobieta z dwulatkiem. Otworzyłam książkę. Pokazałam dziecku różowego kuca z My Little Pony i spytałam, co to jest.
- Grafika! - odpowiedział maluch. Byłam w szoku.
W biurze dostałam jakieś skserowane materiały dotyczące elementów krwi. Widziałam ich rysunki. Były ze mną dwie osoby. Jedna była zdziwiona moim zachowaniem.
- Ona tak ma - wyjaśniła dziewczyna koleżance.
Widziałam pojazd, z którego wydawano posiłki dla pracowników. Coś się lało z jakiejś rury.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
11 lipca 2020 - Faza po melisie

Byłam na lekcji angielskiego. Każdy czytał swoje odpowiedzi do zadania. Gdy przyszła moje kolej, pani podeszła do mnie, puściła mi jakieś nagranie i brałam w kółko właściwą literę w teście jednokrotnego wyboru. W ten sposób nie musiałam porozumiewać się głosowo. Był jeszcze tekst zagranicznej piosenki przetłumaczony na polski, ale nie udało mi się rozpoznać, co to za utwór. Przekazałam pani, że to za trudne. Nauczycielka powiedziała "do widzenia" nieprzyjemnym tonem. Zrobiło mi się przykro.
Byłam u babci. Szykowałam się do powtórki pierwszej komunii. Szukałam cielistych rajstop, bo białe były już za małe. Stara sukienka sięgała do kolan. Zastanawiałam się, jakie buty założyć - długie, czarne kozaki na obcasie nie były odpowiednie. Pakowałam potrzebne drobiazgi. Szukałam zapałek, żeby móc zapalić po uroczystości, ale potem stwierdziłam, że fajka będzie źle się komponowała ze strojem.


12 lipca 2020

Śniła mi się stacja kolejowa, bardzo dziwna, ale nie uświadomiła mnie. Niby to był początek trasy, ale potem dostrzegłam zawieszone w powietrzu szyny ciągnące się za peronem. Wbiegłam to pociągu w ostatniej chwili. Było tam mnóstwo starszych kobiet. Usiadłam na podłodze ze względu na brak innego miejsca. Wysiadłam gdzieś, gdzie były rozsuwane szklane drzwi. Jakaś kobieta sprzedawała obuwie i odzież dla narciarzy z ohydnych materiałów. Nic mi się nie podobało. Buty były dziwnie szerokie.
Przed szóstą obudził mnie tajemniczy sms. Zdziwiła mnie jego treść, ale jakoś udało mi się opanować emocje i usnęłam ponownie.
Tym razem znalazłam się w mieszkaniu u starej kobiety podobnej do mojego pracodawcy. Było tam pełno śmieci i nieświeżego jedzenia. Chwyciłam jakąś torbę foliową, w której były dwa puste kartony plus jeden z mlekiem, ważny do 16 lipca, ale nieszczelny, więc już się zepsuło. Zastanawiałam się, czy wylać to do zlewu, czy zostawić, tak jak jest, ale wewnętrzny głos nakazał mi w ogóle porzucić swoje zamiary i nie chodzić po śmietnikach. Miałam przestać pomagać tej osobie w jakikolwiek sposób.
Przez chwilę byłam z rodzicami. Przygotowałam obiad, ale udało mi się zjeść tylko część. Chciałam wziąć resztę ze sobą, kusiły mnie rozmaite różnokolorowe warzywa, ale również musiałam je zostawić.
Wróciłam do lokalu. Trzeba było opuścić to miejsce. Musiałam wejść tam jeszcze raz. Nie pamiętałam kodu do domofonu, ale ktoś przytrzymał drzwi wychodząc. Udało się! Drzwi do mieszkania na szczęście były otwarte. Nie mogłam powiedzieć "do widzenia", bo nie chciałam więcej widzieć kobiety. Wymknęłam się jakoś, ale czekała mnie jeszcze bariera do sforsowania w postaci metalowej siatki. Przeskoczyłam ją. Następnie udałam się do bramy, która była otwarta. Już odlatywałam, kiedy w oknie ukazała się stara baba machając na pożegnanie. Znalazła sposób, by pożegnać się bez słów. Zdezorientował mnie ten czuły gest i nie potrafiłam go właściwie zinterpretować. To w końcu postać pozytywna czy negatywna? A co ze mną, kim ja dla niej byłam?
Przy budynku było ciemno. Końcówka snu była bardzo mroczna, a po przebudzeniu czułam się paskudnie. Martwota zalała całe moje ciało i pozbycie się tego uczucia zajęło mi dłuższą chwilę.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
13 lipca 2020

Tym razem znalazłam się na lekcji niemieckiego. Nauczyciel był mężczyzną, poza tym same dziewczyny. Mieliśmy narysować coś związanego z komunizmem. Nie miałam pomysłu, popatrzyłam więc, co robią inni. W końcu namalowałam budynek z czerwonymi zasłonami w oknach.
Więcej nie pamiętam.


14 lipca 2020

Jechałam z rodzicami na sylwestra do znajomych mamy. W tramwaju spotkałam koleżankę z podstawówki. Autobusy jeździły inaczej niż w realu, zaciekawiło mnie to, ale nie zorientowałam się, że to nie jest real. Z powodu długich postojów na miejsce dotarliśmy nad ranem. Było już za późno na świętowanie nowego roku.
U "cioci" w domu leżały na schodach jakieś materiały z konkursu na temat autyzmu, w którym córka jej koleżanki (drugiej "cioci") brała udział. Tata zapytał mamę, czy mogę iść do swojego mieszkania spać. To było dla mnie upokarzające, że w tym wieku traktuje mnie jak małe dziecko, no i sam też nie potrafi podejmować decyzji, z żoną konsultuje wszystkie sprawy dotyczące "wychowywania" mnie.
Byłam sama w pokoju. Ktoś zadzwonił na moją komórkę: najpierw ta znajoma mamy, a potem jakaś Laura. Na początku chciałam odebrać, ale potem stwierdziłam, że niech mama odbiera, przecież numer zarejestrowany na nią. Oddzwoni później z tego albo innego aparatu.
Leżałam na łóżku z kieliszkiem w dłoni pełnym żółtawej cieczy. Było już koło szóstej. W końcu zdecydowałam się wypić zawartość. Miała zadziałać aktywizująco, ale po nieprzespanej nocy senność była zbyt silna. Koło mnie starsze panie opisywały, jak działają na nie leki psychotropowe.
Pojechaliśmy nad morze, ale mama nie mogła się opalać. Zastanawiałam się, z kim w takim razie pójdę na plażę.
Poszłam na plac w mieście. Pamiętam rozrzucone okruchy chleba dla gołębi, którymi chciałam oblepić sobie stopy i kostki. Widziałam też agencję towarzyską. Potem się obudziłam.

Treści nieszczególne, ale wypoczynek jakościowo dobry. Mam z tym problem od dłuższego czasu.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
15 lipca 2020

Poszłam spać przed północą.
Zasypiałam z myślą, że iść do psychiatry to tak, jakby złodziej sam zgłosił się na policję.

Starsza siostra latała po kuchni. Miała długie, zaniedbane ciemne włosy do pasa. Panował mrok, jak to zwykle bywa w pierwszej fazie REM. Siostra widziała rzeczy, których nie ma. Górne szafki zamieniły się w ekran telewizyjny lub komputerowy. Chciałam być taka jak ona i powiedziałam o tym mamie. Okazało się, że tym nie można się zarazić.
Obudziłam się o 1.35. Nie mogłam później zasnąć przez ponad 40 minut. Przez dłuższą chwilę leżałam nieruchomo, wpatrując się w gęstą siatkę rozedrganych maleńkich znaków pod powiekami. W końcu ruszyłam się, by sprawdzić godzinę.
Wczułam się we wspomnienie głuchej czernicości. Pozostał po nim posmak grozy. Odnalazłam w nim niepokojące uczucie.
Olśniło mnie. Przecież dawno temu, w brzuchu, było tak samo. Mama chciała coś zrobić, ale przeze mnie nie mogła. Być może chodziło o drobiazg, jakieś głupstwo, zwykłą rzecz, której kobiety w ciąży powinny unikać dla dobra dziecka - ale ja zinterpretowałam to po swojemu, w nadwrażliwy sposób, jako odrzucenie. Czułam się niechciana.
Potem długo rozmyślałam o różnych sprawach. Rozpamiętywałam też sen.
Wstałam i udałam się do fizycznej kuchni. Tam wlałam trochę wody do obeschłych ust i schowałam do lodówki ostygły już po 9 godzinach garnek.
Z kolejnych faz REM zapamiętałam niewiele. Znów próbowałam kupić sobie "Bravo" i "Bravo Girl". Tęsknota za młodością, która przeminęła. Chodziłam po sennym bazarze.
Pod oczami znów wyglądam źle. Męczy mnie wolnopłynący, ciurkający lęk, będący stale w tle.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
17 lipca 2020

Masa snów, ale w pamięci pozostał tylko ostatni. W opuszczonym, zaniedbanym mieszkaniu napotkałam 4 koty w różnych kolorach, ledwo żywe. Pomarańczowy nie ruszał się, był w kiepskim stanie. Pomyślałam, że dam mu pić. Chciałam nalać wody do jakiegoś naczynia, ale wszystkie były brudne, mogłabym zatruć zwierzaka. W końcu wybrałam jakieś i napił się. Podeszłam do szarego. Był już konający, miał 49 stopni gorączki. Zasmuciło mnie to.


18 lipca 2020

Poszłam z mamusią do supermarketu po chleb. Było bardzo ciasno, trzeba było przeciskać się między ludźmi. Dotarłyśmy do szerokiego, pustego korytarza. Mama skręciła w lewo, ja została sama z jakąś staruszką. Powiedziałam, że potrzebuję dostać się do kasy, a ona zaczęła coś gadać o pieniądzach, tak że nie wiedziałam, czy to demencja, czy po prostu szydzi ze mnie, że domagam się forsy, której nie mam. Tłumaczyłam, że chodzi mi o miejsce, gdzie się płaci, a ona dalej swoje.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
19 lipca 2020

Opuściłam jakieś senne miejsce. Zabrałam stamtąd dwie identyczne bluzy i wypisałam się z dodatkowego angielskiego, żeby za niego nie płacić. Spotkałam koleżankę z podstawówki, którą widziałam w jednym z poprzednich snów.
Do babci mieszkania przyszły dwie osoby z gazowni. Mimo, że lokal jest mój, babcia stwierdziła, że się wszystkim zajmie. Było mi trochę głupio. Akurat zrobiłam sobie bardzo mocny, obciachowy makijaż i próbowałam go szybciutko zmyć.
Myślałam, że chociaż podam sama jakiś PIN - 5194 - o który mnie proszono, ale potem stwierdziłam, że tylko się ośmieszę. Przecież nie było mnie tutaj 2 tygodnie, może coś się zmieniło przez ten czas... Poszłam do kuchni zrobić sobie kanapkę z białym smarownym serem. Ktoś odezwał się do mnie na "ty", informując mnie, że nie przeszkadzam, mogę robić swoje. Senne postaci - dwie dziewczyny, chyba ode mnie młodsze i jakiś chłopak - gadały o mnie w trzeciej osobie. Z czym Iza lubi jeść kanapki? Zupełnie, jakby mnie tam nie było albo jakbym nie rozumiała, o czym mówią.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Zastanawiam się, czy jest możliwe, żebym spełniała więcej moich marzeń na jawie, zamiast we śnie.


20 lipca 2020

Śniłam o szpitalu psychiatrycznym. W pokoju nie byłam sama, ale przyprowadzono do mnie kolegę-rówieśnika. On coś mi pokazywał, ale potraktowałam go z totalną obojętnością.
- Autyzm! - oznajmiła stojąca w drzwiach pielęgniarka psychiatryczna z pogardą, taką jakby wyższością. Była to osoba w wieku ok. 50 lat, przeciętnego wzrostu, ze sporą nadwagą, w białym kitlu i krótkich ciemnych włosach.
Trochę mnie to uraziło, ale też zachwyciło. Później jednak zaczęłam mieć wątpliwości, może chodziło o aspergera albo autyzm schizofreniczny. Ogarnął mnie smutek.
To nie miało jednak znaczenia, ponieważ po tej "diagnozie" przyszła do mnie studentka psychologii - Karola. Próbowała nawiązać ze mną kontakt. Przedstawiła się. Zaszło nieporozumienie i myślała, że mam tak samo na imię jak ona i zwracała się tak do mnie. Nie wyprowadzałam jej z błędu, bo po prostu mi się nie chciało. W pewnej chwili zaczęło ją irytować, że ona gada, a ja tylko milczę i słucham. Było mi przykro, przecież to nie jest dobre podejście do osób takich jak ja. Chyba musi się jeszcze wiele nauczyć, nie powinna mnie tak traktować, to wcale mi nie pomaga. Tłumaczyłam, że muszę się zastanowić, aby odpowiedzieć. Nie radzę sobie ze spontaniczną komunikacją.
W końcu wyznałam Karoli swoje prawdziwe imię. Powiedziałam też rozżalonym tonem, że nie wiem, jak tutaj trafiłam i dlaczego - przecież nie mam myśli samobójczych. Potem wkładałyśmy książki do jej plecaka. Określiłam go słowem "obciążeniowy" i upajałam się tym. Użyłam go dlatego, że władowałyśmy chyba z 10 podręczników. W pewnym momencie już nie wiedziałam, które książki są jej, a które miejscowe i trzeba zostawić. Na półce w sali, do której poszłyśmy, stał Harry Potter, a obok jakiś Wiedźmin czy inny Hobbit. Powiedziałam, że nie czytałam najpopularniejszej powieści fantasy na świecie. Nie miałam na myśli tego pierwszego dzieła.
Mogłam wyjść do domu na przepustkę na weekend. Opuściłyśmy budynek i każda poszła w swoją stronę. Wracając do domu kontemplowałam nawierzchnię. Zastanawiałam się, co Karola studiuje - MISMaP* czy inny miszmasz. W plecaku miała przecież książki do geografii. Czułam się przy niej dużo młodsza, chociaż miałam kilka lat więcej niż ona. Przeklęte opóźnienie rozwojowe! Polubiłam ją i chciałabym dalej się z nią spotykać.
Na mej drodze ukazał się kilkuletni chłopiec. Miał na sobie tylko maskę i pieluchę. Ten widok zaskoczył mnie nieco.
Koło bloku znajdował się stragan z książkami, ale nic mnie nie zainteresowało. W pewnym momencie wzniosłam się wysoko. Mimo, że byłam na powietrzu, nagle dotknęłam sufitu. To było trochę dziwne, ale przyjemne. Latańsko przyniosło mi wielką ulgę.

Obudziłam się i usnęłam ponownie. W kolejnym śnie również się uniosłam i lepiłam się do sufitu, tym razem w towarzystwie rodziny. Skąd to upodobanie do barier i ograniczeń?
Na fałszywie realnym podwórku zobaczyłam drozda. Lubię patrzeć, jak szuka pożywienia, ale dawno go nie widziałam i moje pragnienie zamanifestowało się we śnie. Zeżarł coś, po czym rozdęło go jak balon. Po chwili wrócił do pierwotnej postaci.
Okazało się, że Ada (moja koleżanka z klasy gimnazjalnej) jest chora. Widziałam, jak zażywa jakieś dziwne tabletki. Poza tym oddała mi sporo papieru A4 zadrukowanego z jednej strony, a wiem, ze tak zachowują się osoby, które niedługo odejdą i wiedzą o tym. Otrzymałam m.in. ksero podręcznika do języka czeskiego. Wyżaliłam się mamie, ale ona stwierdziła, ze to na pewno nie rak. Ja też tak nie myślałam, sądziłam, że to może kłopoty z sercem.
Uznałam, że mam dość chodzenia i pobiegłam na autobus. Gdy zatrzymałam się przy przejściu dla pieszych, czerwone światło nietypowo zamrugało i zmieniło się na zielone. Mogłam ruszyć dalej.
Poszłam do kogoś do mieszkania na osiedlu. Z trawnika wystawały gdzieniegdzie zakrwawione imitacje stóp a la dekoracja na Halloween. Widziałam kobietę w letniej białej sukience i kilka dziewcząt w identycznym stroju. Zdziwiło mnie to, sama byłam ubrana ciepło i miałam kaptur. Potem byłam w czyjejś kuchni.


*Międzywydziałowe Indywidualne Studia Matematyczno-Przyrodnicze.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
21 lipca 2020

Sen był płytki, przerywany. Nie zapamiętałam wiele.
Senna postać spytała mnie, czy mam w domu cały czas spakowaną walizkę, tak aby w każdej chwili była gotowa, gdy okaże się, że mam jechać do szpitala psychiatrycznego.
Pamiętam też, że siedziałam w szkolnej sali, mieliśmy jakąś pracę pisemną z polskiego. Koleżanka zapisała już 3 strony A4, a ja dopiero 2/3. Nauczycielka kazała mi przeczytać odpowiedź na jakieś pytanie, a ja miałam tylko jedną linijkę tekstu. Boże, co za wstyd...


22 lipca 2020

U babci w łazience urodziłam kolejne martwe dziecko :( Było bardzo małe, miało niedrożną jamę ustną wypełnioną czerwoną mazią i słabo rozwinięte gałki oczne.
Pokazywałam mamie mój stary pamiętnik w formie papierowej, drukowanej. Komentowała różne wpisy. Nie spotkałam się z odrzuceniem i ostrą krytyką.
Okazało się, że mieszkanie w bloku moich rodziców, ale dwa piętra niżej, jest moje. Zaczęłam przygotowywać obiad, po czym poszłam tam. Byłam sama, ale potem przyszła jakaś kobieta podobna do jednego z moich psychologów. Zaproszono mnie na obiad, przy stole siedziało dwóch panów, z którymi mnie zapoznawano. Niestety, nie mogłam zostać, tłumaczyłam, że muszę iść podać ojcu jedzenie. Miałam gotowe samo mięso, a jeszcze musiałam zmieszać je z warzywami i zagrzać. Ojciec przyszedł do mojego lokalu, a ja wytłumaczyłam mu, by poszedł na górę i zaczekał na mnie, zaraz do niego przyjdę.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
(31-08-2019, 16:10 )Isabela napisał(a):
(31-08-2019, 16:03 )Neurocosmic napisał(a): Sen nie ma końca, ani początku. Myśli w dzień są częścią tego samego co sny. Wychodzi na to, że sen trwa cały czas :)

Zgadzam się, wszelkie myśli są przejawem aktywności na planie subtelnym.
Gdy wchodzimy w stan jawy, pojawiają się hipnopompy, a przy wychodzeniu z niego - hipnagogi. Jednakże poszczególne fazy jawy nie zostały jeszcze zbadane tak dokładnie jak sen, nadal pozostaje więc ona niezwykle tajemniczym zjawiskiem.

Fazy jawy istnieją!

Cytat:Zdaniem Rossiego, zdolności dysocjacyjne człowieka umożliwiają regenerację umysłu i wykorzystanie całego jego potencjału oraz pełnią funkcje adaptacyjne. Można zaobserwować zdolność do „wyłączania świadomego umysłu” w cyklach dobowych (co 1,5 godziny w ciągu dnia), w stanach zmienionej świadomości, jakim jest na przykład stan „flow”, a także świadomie i pod kontrolą woli spożytkować ją do procesu integracji i zdrowienia poprzez doświadczenie kontemplacji, medytacji w ruchu czy autohipnozy.

źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenia_dysocjacyjne
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
26 lipca 2020 - Senne zamroczenie

Poszłam do łóżka przed północą.
Kilkanaście razy powtórzyłam mantrę "Oddajcie eldeki albo skoczę do rzeki". Potem zastosowałam technikę oddechową: wdech - stil, wydech - nox. Również kilkanaście powtórzeń.

Była szósta nad ranem. Wracałam z cmentarza. Było ze mną parę osób w podobnym wieku. Poszłam na autobus. Użyłam drogi na skróty. Zobaczyłam, jak jedzie 173 tyłem, a potem 153 - również tyłem. Nie kojarzę tych linii, w ogóle nie powinny się tu znaleźć, ale na pewno było jakieś uzasadnienie.
W końcu przyjechał mój autobus - dość krótki, niektóre siedzenia były pojedyncze. Zajęłam miejsce z przodu i żarłam kanapkę, nie mogąc powstrzymać głodu. Kierowca był na mnie zły z tego powodu. Zwrócił mi uwagę, bo nie miałam maski. Nie ruszało mnie to, zostało mi jeszcze parę gryzów i koniec.
Pojazd jechał jakoś dziwnie, skręcił do parku i pojechał nad stawem zamiast normalną jezdnią. Powinnam wysiąść wcześniej. Nagle zorientowałam się, że przecież mogłam iść od cmentarza pieszo do domu, nie potrzebuję żadnych autobusów, przecież tak mam blisko. Zrobiłam coś głupiego.
W końcu znalazłam się w mieszkaniu. Poszłam spać. Wstałam po jakimś czasie i udałam się do kuchni. Lodówka i zamrażarka były otwarte. Co tu się dzieje?


Muszę przestać żyć w nieustającej żałobie po tym, co przemija.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1