(13-07-2018, 11:14 )Onejronauta napisał(a): czekam na dalsze wpisy
Dziękuję
Również czekam na dalsze wpisy. Dzięki temu postowi uzyskałam motywację do nich. Zarzuciłam praktykę na wiele tygodni z powodu obciążenia ziemskimi zmartwieniami. Latanie nie jest obecnie możliwe.
14 lipca 2018
Czas spania: 23.50 – 8.10
W momencie, gdy zamiatałam podłogę, uświadomiłam się spontanicznie. Od tamtej pory wiedziałam, że śnię, lecz swoim zwyczajem nie ingerowałam w senne wydarzenia. Kontynuowałam sprzątanie. Towarzyszyła mi grupka ludzi.
W śnie dość sporo się działo, choć niewiele pamiętam. Natrafiłam na zabawkę erotyczną sterowaną pilotem. Symbolizuje ona pragnienie oddania się wyższej sile, która zapewni mi rozkosz.
Potem przeglądałam jakąś chrześcijańską książkę, Napotkałam w niej dwie wzmianki o Sri Ramanie Mahariszim. Byłam zachwycona faktem, że mój ulubiony hinduski święty jest aż tak potężny, że nawet inne religie to dostrzegają.
Po jakimś czasie śnienie zakończyło się. Znalazłam się w dość płytkim NREMie. Dostrzegłam charakterystyczny dla niego obraz kontrolny – świetliste rozwibrowane tło bardzo gęsto pokryte szybko zmieniającymi się drobnymi literami, taka ściana przypadkowych (?) znaków nietworzących żadnych słów.
Moja forma stała się bardzo słabo odczuwalna, jednak nadal miałam z nią kontakt, wiedziałam, że gdzieś mam ciało. Czułam się jak telewizor w stanie czuwania lub kanał, na którym nastąpiło zakończenie programu. Podobało mi się to cichutkie bycie, milczące trwanie. Stwierdziłam, że obiecywany joginom stan bezosobowej szczęśliwości jest już blisko.
Przez kilka chwil odczuwałam ogromną przyjemność nieporównywalną z niczym mi znanym ze świata fizycznego, jednak umysł był za bardzo poruszony z powodu długiej przerwy w praktyce. Natychmiast powróciłam do foremnej świadomości. Gdyby NREM był głębszy, nie widziałabym nic i znacznie trudniej by mi było wymusić wybudzenie się z niego. W świadomości nie pojawiałyby się żadne obiekty. Jednak nie miałam odwagi zejść aż tak głęboko.
Moje szczęście prysło jak bańka mydlana, gdy ruszyłam ciałem. Poleżałam tak przez chwilę. Czułam się okropnie ciężka. Czytałam, że to objaw maksymalnego zrelaksowania. Postanowiłam wstać na moment i sprawdzić godzinę. 1.44. Czyli musiał to być pierwszy REM w ciągu nocy! Byłam bardzo podekscytowana. Przecież to oznacza, że już niewiele brakuje mi do udanego WILDa wieczorem!
WILD chodzi mi po głowie ostatnio, zwłaszcza gdy Freskum tak często reklamuje WiDLa. Poza tym fajnie by było być świadomym przez całą noc, tak jak ludzie na zagranicznych forach.
Bezpośrednio przed obudzeniem się rano śniłam o ludziach ze wsi, którzy chwytają się różnych drobnych prac za parę złotych, byleby tylko przeżyć.