20-10-2020, 11:16
20 października 2020
Byłam nad morzem i udałam się na rynek. Spostrzegłam trzy lokale obok siebie: agencję towarzyską, sex shop i klub go go. Weszłam do pierwszego. Przypominał trochę biuro rachunkowe ze względu na liczne segregatory na półkach. Było tam parę dojrzałych kobiet i kilka młodszych. Pomyślałam, że starsze wyglądają na samodzielne księgowe, które po godzinach pracy dorabiają sobie w seks telefonie. Stwierdziłam, że kilka różnych firm ma tutaj siedzibę.
Młodsze laski sprawdzały, czy pasuję do zespołu. Mierzyłam jakieś stroje, rozmawiano ze mną, przypalono mnie boleśnie w zgięciu prawego łokcia tworząc okrąg o średnicy 5 mm. Część tego snu zapomniałam, przejdźmy do następnego.
W kolejnym śnie siedziałam przy stoliku w bibliotece uniwersyteckiej. W książce zobaczyłam czarno-białe zdjęcie Śri Ramany. Podszedł do mnie dwudziestolatek z nadwagą w okularach, podniósł otwartą książkę i wtulił w nią swoją buzię. Co to za dziwaczny sposób na podryw? - pomyślałam. Towarzysz sporządził listę duchowych pytań, w których miałam mu pomóc. Spisałam je w zeszycie w kratkę w miękkiej okładce. Umówiliśmy się, że mamy się spotkać w bibliotece w sobotę po śniadaniu, to była jego propozycja. Czyli kiedy? Przecież ja czasami jem o jedenastej. Czy on ma zespół Aspergera, skoro nie jest w stanie przyjąć perspektywy drugiej osoby? - zastanawiałam się.
Postanowiłam pojechać na 9.40. A co, jeśli będę musiała na niego czekać??? Chciałam jeszcze jechać do Makro i Carrefoura, jak ja się z tym wyrobię? Czy to nie za dużo wrażeń jak na jeden dzień? Muszę kupić sobie po 3 paczki cukierków w torebkach po 200 g, marsowe, twixowe i maltesery, razem 1800 g. Czy to nie za dużo? Czy mi nie odwalilo?
Pakowałam się na powtórny wyjazd do biblioteki. Do plecaka wsadziłam wspomnianą książkę, zeszyt i jeszcze parę rzeczy. Jakie to ciężkie! Czy na pewno muszę to wszystko brać?
Byłam w salonie u rodziców. Ojciec miał kartkę, na której napisano drobnym pomarańczowym drukiem, aby się nie martwić.
Poszłam na balkon. Na drzwiach balkonowych wisiała długa biała firanka od zewnątrz, na dworze. Było to dziwne, ale nie uświadomiło mnie.
Jechałam komunikacją miejską. Moje ciało kołysało się bardziej, niż powinno. Jakiś chłopak dokuczał mi z tego powodu.
Na mieście nie wszyscy mieli na sobie maski.
Sny wprawiły mnie w dobry humorek, którego nie miałam już od dawna.
Byłam nad morzem i udałam się na rynek. Spostrzegłam trzy lokale obok siebie: agencję towarzyską, sex shop i klub go go. Weszłam do pierwszego. Przypominał trochę biuro rachunkowe ze względu na liczne segregatory na półkach. Było tam parę dojrzałych kobiet i kilka młodszych. Pomyślałam, że starsze wyglądają na samodzielne księgowe, które po godzinach pracy dorabiają sobie w seks telefonie. Stwierdziłam, że kilka różnych firm ma tutaj siedzibę.
Młodsze laski sprawdzały, czy pasuję do zespołu. Mierzyłam jakieś stroje, rozmawiano ze mną, przypalono mnie boleśnie w zgięciu prawego łokcia tworząc okrąg o średnicy 5 mm. Część tego snu zapomniałam, przejdźmy do następnego.
W kolejnym śnie siedziałam przy stoliku w bibliotece uniwersyteckiej. W książce zobaczyłam czarno-białe zdjęcie Śri Ramany. Podszedł do mnie dwudziestolatek z nadwagą w okularach, podniósł otwartą książkę i wtulił w nią swoją buzię. Co to za dziwaczny sposób na podryw? - pomyślałam. Towarzysz sporządził listę duchowych pytań, w których miałam mu pomóc. Spisałam je w zeszycie w kratkę w miękkiej okładce. Umówiliśmy się, że mamy się spotkać w bibliotece w sobotę po śniadaniu, to była jego propozycja. Czyli kiedy? Przecież ja czasami jem o jedenastej. Czy on ma zespół Aspergera, skoro nie jest w stanie przyjąć perspektywy drugiej osoby? - zastanawiałam się.
Postanowiłam pojechać na 9.40. A co, jeśli będę musiała na niego czekać??? Chciałam jeszcze jechać do Makro i Carrefoura, jak ja się z tym wyrobię? Czy to nie za dużo wrażeń jak na jeden dzień? Muszę kupić sobie po 3 paczki cukierków w torebkach po 200 g, marsowe, twixowe i maltesery, razem 1800 g. Czy to nie za dużo? Czy mi nie odwalilo?
Pakowałam się na powtórny wyjazd do biblioteki. Do plecaka wsadziłam wspomnianą książkę, zeszyt i jeszcze parę rzeczy. Jakie to ciężkie! Czy na pewno muszę to wszystko brać?
Byłam w salonie u rodziców. Ojciec miał kartkę, na której napisano drobnym pomarańczowym drukiem, aby się nie martwić.
Poszłam na balkon. Na drzwiach balkonowych wisiała długa biała firanka od zewnątrz, na dworze. Było to dziwne, ale nie uświadomiło mnie.
Jechałam komunikacją miejską. Moje ciało kołysało się bardziej, niż powinno. Jakiś chłopak dokuczał mi z tego powodu.
Na mieście nie wszyscy mieli na sobie maski.
Sny wprawiły mnie w dobry humorek, którego nie miałam już od dawna.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności