26-07-2018, 20:04
25-26.07.2K18
Czas snu ok. 7h
A więc. Od mojego ostatniego wpisu w dzienniku z różnych powodów nie spałem zbyt dobrze co przełożyło się na zapamiętywanie snów ... a raczej ich brak. Jeśli nawet coś zapamiętałem to i tak nie miałem ani czasu ani za bardzo chęci tego zapisywać. Odbiło się to na mnie dzisiaj ,bo za wiele nie zapamiętałem ale od teraz powinno być tylko lepiej. Pamiętam ,że miałem dziś przynajmniej dwa sny. Pierwszego kompletnie nie zapamiętałem natomiast z drugiego tylko troszeńku.
2) Świat STAR WARS. Przed zaśnięciem byłem zagłębiony w książce o tej tematyce. Byłem albo przemytnikiem albo rebeliantem.
(...) Dolecieliśmy do jakiejś planety opanowanej przez Imperium (oczywiście tak ,żeby nikt nas nie zauważył). Powierzchnia wyglądała na skalistą w piaskowo pomarańczowych odcieniach. Wylądowaliśmy na dachu czarnej fabryki będącej częścią ogromnego kompleksu wojskowego. Udałem się wraz z wybraną przez siebie dwójką ludzi z załogi do środka. Weszliśmy przez właz. Przemieszczając się przez różne ciemne szyby oraz rury dotarliśmy do sekcji więziennej. Załatwiliśmy po cichu dwóch strażników i otworzyliśmy celę w której przesiadywały osoby które mieliśmy uwolnić. W środku znaleźliśmy dwóch panów ok. pięćdziesiątki którzy byli kimś bardzo ważnym ,oraz wojowniczkę ruchu oporu mniej więcej w moim wieku. Coś się w tym momencie stało ,że nie mogliśmy wrócić tą samą drogą i musieliśmy udać się na plac. Wybiegliśmy na otwartą przestrzeń ,prawie natychmiast zaczęli strzelać do nas szturmowcy ze swoich blasterów. Odpowiedzieliśmy im tym samym. Nadleciał nasz statek. Lekki frachtowiec w kształcie mniej więcej prostopadłościanu ,po bokach miał dwa mieniące się na niebiesko silniki ,cały w czarnym kolorze. Wskoczyliśmy do niego w iście filmowym stylu po czym szybko uciekliśmy z planety. O dziwo nikt nas nie ścigał. Skoczyliśmy w nadprzestrzeń. W końcu mogliśmy odpocząć. Usiadłem przy ścianie i zacząłem wpatrywać się w dziewczynę którą przed chwilą uratowaliśmy. Zwłaszcza na jej twarz ,która leżała teraz na czymś w rodzaju łóżka. Wyglądała jakby była namalowana kredkami. Czarne włosy ,ludzka twarz w lekko zielonkawym kolorze ,oczy niebieskie...
Nagle wszystko zaczęło się od nowa znów lecieliśmy na tą samą planetę uratować tych samych ludzi w ten sam sposób. Tyle ,że bardziej szczegółowo zapamiętałem te wydarzenia. Zmieniać zaczęło się dopiero gdy nasz statek użył hipernapędu. Załoga oraz dwójka ocalałych udała się do osobnego pomieszczenia żeby coś tam omówić. Ja zaś zostałem z rebeliantką w jednej kajucie. Już miała normalną twarz. Wydawała mi się bliższa niż wcześniej jakbym już ją skądś znał. Usiadłem ona także ,przytuliła się do mnie. Zamieniliśmy kilka słów po czym zasnęła. Kamera wyszła z moich oczu tak ,że widziałem całą sceną jako osoba postronna...
To co opisałem to jakaś 1/3 całego snu. Niestety początek zniknął w mrocznej otchłani mego mózgu.
Gdy się obudziłem coś w myślach mówiło mi ,że to był fajny sen ,fajnie się to śniło. Nie wiem jak to dokładniej opisać no ale miałem takie uczucie satysfakcji i szczęścia z przeżytego snu. Nie chodzi mi tu o końcówkę gdy ładna dziewczyna przytuliła się do mnie i zasnęła w mych ramionach ( ͡° ͜ʖ ͡°) ale tak ogólnie z całego snu byłem zadowolony. Może to przez moją miłość do SW ?
Czas snu ok. 7h
A więc. Od mojego ostatniego wpisu w dzienniku z różnych powodów nie spałem zbyt dobrze co przełożyło się na zapamiętywanie snów ... a raczej ich brak. Jeśli nawet coś zapamiętałem to i tak nie miałem ani czasu ani za bardzo chęci tego zapisywać. Odbiło się to na mnie dzisiaj ,bo za wiele nie zapamiętałem ale od teraz powinno być tylko lepiej. Pamiętam ,że miałem dziś przynajmniej dwa sny. Pierwszego kompletnie nie zapamiętałem natomiast z drugiego tylko troszeńku.
2) Świat STAR WARS. Przed zaśnięciem byłem zagłębiony w książce o tej tematyce. Byłem albo przemytnikiem albo rebeliantem.
(...) Dolecieliśmy do jakiejś planety opanowanej przez Imperium (oczywiście tak ,żeby nikt nas nie zauważył). Powierzchnia wyglądała na skalistą w piaskowo pomarańczowych odcieniach. Wylądowaliśmy na dachu czarnej fabryki będącej częścią ogromnego kompleksu wojskowego. Udałem się wraz z wybraną przez siebie dwójką ludzi z załogi do środka. Weszliśmy przez właz. Przemieszczając się przez różne ciemne szyby oraz rury dotarliśmy do sekcji więziennej. Załatwiliśmy po cichu dwóch strażników i otworzyliśmy celę w której przesiadywały osoby które mieliśmy uwolnić. W środku znaleźliśmy dwóch panów ok. pięćdziesiątki którzy byli kimś bardzo ważnym ,oraz wojowniczkę ruchu oporu mniej więcej w moim wieku. Coś się w tym momencie stało ,że nie mogliśmy wrócić tą samą drogą i musieliśmy udać się na plac. Wybiegliśmy na otwartą przestrzeń ,prawie natychmiast zaczęli strzelać do nas szturmowcy ze swoich blasterów. Odpowiedzieliśmy im tym samym. Nadleciał nasz statek. Lekki frachtowiec w kształcie mniej więcej prostopadłościanu ,po bokach miał dwa mieniące się na niebiesko silniki ,cały w czarnym kolorze. Wskoczyliśmy do niego w iście filmowym stylu po czym szybko uciekliśmy z planety. O dziwo nikt nas nie ścigał. Skoczyliśmy w nadprzestrzeń. W końcu mogliśmy odpocząć. Usiadłem przy ścianie i zacząłem wpatrywać się w dziewczynę którą przed chwilą uratowaliśmy. Zwłaszcza na jej twarz ,która leżała teraz na czymś w rodzaju łóżka. Wyglądała jakby była namalowana kredkami. Czarne włosy ,ludzka twarz w lekko zielonkawym kolorze ,oczy niebieskie...
Nagle wszystko zaczęło się od nowa znów lecieliśmy na tą samą planetę uratować tych samych ludzi w ten sam sposób. Tyle ,że bardziej szczegółowo zapamiętałem te wydarzenia. Zmieniać zaczęło się dopiero gdy nasz statek użył hipernapędu. Załoga oraz dwójka ocalałych udała się do osobnego pomieszczenia żeby coś tam omówić. Ja zaś zostałem z rebeliantką w jednej kajucie. Już miała normalną twarz. Wydawała mi się bliższa niż wcześniej jakbym już ją skądś znał. Usiadłem ona także ,przytuliła się do mnie. Zamieniliśmy kilka słów po czym zasnęła. Kamera wyszła z moich oczu tak ,że widziałem całą sceną jako osoba postronna...
To co opisałem to jakaś 1/3 całego snu. Niestety początek zniknął w mrocznej otchłani mego mózgu.
Gdy się obudziłem coś w myślach mówiło mi ,że to był fajny sen ,fajnie się to śniło. Nie wiem jak to dokładniej opisać no ale miałem takie uczucie satysfakcji i szczęścia z przeżytego snu. Nie chodzi mi tu o końcówkę gdy ładna dziewczyna przytuliła się do mnie i zasnęła w mych ramionach ( ͡° ͜ʖ ͡°) ale tak ogólnie z całego snu byłem zadowolony. Może to przez moją miłość do SW ?
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.