19-20.07.2K18
Czas snu ok. 6+3h
Czego słuchałem przed snem:
https://youtu.be/Um7pMggPnug
1) Chodzę sobie na czilku po wybrzeżu. Oglądam piaszczyste plaże pełne wielkich głazów lub betonowych brył. Po eksploracji kilku z nich natrafiam na drewniany mostek ,na linach biegnący do małej acz wysokiej wyspy. Dostrzegam idacych przez nią Jakuba Błaszczykowskiego oraz Mariusza Pudziana ,którzyyyyy w ogóle nie wyglądają jak w realu. Nie wiem co sobie wtedy mój mózg ubzdurał ale sądziłem ,że to oni. Pudzian szedł o kulach które zablokowały mu się na jednym z drewnianych szczebli. Po chwili jednak udało mu się wyjść z potrzasku. Gdy przeszli na moją stronę nie omieszkałem zrobić sobie z nimi zdjęcia ponieważ byłem podjarany jak rozpałka na grilu ,tym ,że ich spotkałem. Po krótkiej pogawędce udali się w swoją stronę a ja odprowadzałem ich wzrokiem...
2) Szedłem wraz z kolegą przez osiedle gdy nagle zobaczyliśmy na trawniku wejście pod ziemię. Bez chwili zastanowienia udaliśmy się do środka. Okazało się iż jest to wejście do kompleksu bunkrów. Przy wejściu do głównego pomieszczenia stał wielki pies ,wygladał jak połączenie Dobermana z Bokserem. Zaczął powarkiwać więc chcąc go uspokoić przystawiłem mu powoli do pyska rękę żeby mógł ją powąchać i przestać identyfikować mnie jako wroga. Zaiste powąchał ją tudzież gdy wszystko wydawało się w porządku ugryzł moją dłoń i nie chciał za żadne skarby puścić. Bolało o wiele mniej niż analogiczna sytuacja w prawdziwym życiu ale i tak nie było przyjemnie. Po chwili prób uwolnienia się z uscisku zaczęła lecieć jakaś motywacyjna muzyka ,wraz z nią z bocznych korytarzy wyłonili się bokserzy w spodenkach przedstawiających flagę Teksasu ,natomiast z sufitu wyjechało kilka worków treningowych ,które po opuszczeniu od razu stały się celem niedawno przybyłych sportowców. Do nas natomiast podszedł stary trener bokserów i pomógł uwolnić moją rękę. Gdy byłem już wolny spytał po co tu przyszliśmy. Odpowiedzieliśmy ,że na trening. Uśmiechnął się. Na moich rękach od razu pojawiły się rękawice w kolorach flagi Teksadu. Zacząłem nawalać w jeden z worków. Po kilki uderzeniach moje ręce zaczęły wydawać się zoraz cieższe i cięższe nie ze zmęczenia lecz jakby przybierały na wadze. Nie mogąc dalej trenować ,zostawiłem więc swoje oporzadzenie oraz kolegę i wyszedłem z bunkra. Idąc w losowym kierunku natrafiłem na albo rodziców albo znajomych idących przy bloku w moją stronę. Jako ,że byliśmy jeszcze daleko zaczęliśmy coś do siebie krzyczeć...
WBTB
3) Najdłuższy dziś sen. Hogwart. Jestem Harry Poter. Początku snu nie za bardzo pamiętam więc skupię się od razu na dalszej części.
Uciekam wraz z Hermioną(znaczy tą filmową czyli Emmą Watson ,bo ksiażkowa była ruda z tego co pamię...nvm) przez rożnorakie korytarze w szkole. Goni nas dyrektor który wygląda wypisz wymaluj jak Henry Moczyknur z "Potwory i Spółka". Chce nas zabić. Dlaczego ? Nie wiem ,pewno bym wiedział gdybym lepiej zapamietał pierwszą połowę snu. No więc goni nas ,rzuca różczką zaklecia żeby nas zatrzymać ,my uciekamy i też czymś tam strzelamy z naszych patyków. Gdy trochę udaje nam się zbiec i mamy chwilę żeby odetchnąć ,Hermiona mówi mi ,że jedynym sposobem na pokonanie Dyrcia jest walka w jakiejś tam sali czegoś tam. Tylko tam mamy szansę go pokonać. Biegniemy do jednej z sal w której znajduje się na środku na marmurowej podstawce mały złoty klucz wielkości paznokcia. Biorę go do ręki i w tej chwili nadbiega dyrektor. Hermiona zajmuje jego uwagę ja zaś szukam drzwi do komnaty ,jest ich cała masa. Po kolei wkładam do każdych z nich klucz i nic a nasz przeciwnik coraz bliżej. Nagle Hermiona rzuca mi magiczną soczewkę mówiąc ,że ona mi pomoże. I rzeczywiście ,po założeniu jej jedne z drzwi mienią się na jaskrawo zielono. Otwieram je. Wbiegamy do nich. Stajemy na jednym z kilku dużych filarów. Za nami nasz wróg. Strzelam w niego jakimś zaklęciem. Ten zostaje odepchnięty jakieś pieć metrów do tyłu po czym spada kolejne trzydzieści w dół. Jest unieszkodliwiony. Ciesząc się wychodzimy i rozmawiamy o niedawnych przeżyciach. W jednym z głownych korytarzy widzimy Draco Malfoy-a ,zamienia on jakimś zaklęciem wszystkie żywe istoty w kamień. Hermiona przygotowywuje antidotum które wstrzykujemy posągom ,przywracami im życie. Co przykuło moją uwagę ,bardzo dużo w korytarzu było psów rasy Golden-Retriever. W pewnym momencie nasza dobra passa znika i Draco nas zauważa. Ucekamy do tej samej sali w której pokonaliśmy niedawnego dyrektora szkoły ,który nadal tam jest ,żywy ale nie mogący się ruszyć. Przed samym wejściem Hermiona zostaje trafiona i zmieniona w kamień. Draco wbija do sali. Stajemy na tym samym filarze ,zaczyna coś pierdzielić o tym ,że zamienił już wszystkich w szkole w kamień tylko ja mu pozostałem ,potem podbije świat i takie tam pitu pitu. Pokonuję go epickiej walce niestety nie pamietam dokładnie jak. Przychodzi Minerwa i ogłasza ,że to ona jest od teraz dyrektorką szkoły magii...
4) Korea Północna dzień po śmierci Kim Dzong Una. Jestem na rynku w jakimś mieście. Wszyscy wokół płaczą po stracie swojego wielkiego wodza. Chodzę pomiędzy nimi może z pięć minut po czym staję na chodniku i wpatrując się w słońce zastanawiam się czy Zmarły jest gdzieś tam na górze...
5) W tym śnie byłem kobietą. Ładną blondyneczką której ktoś wybił rodzinę czy coś w ten deseń. Chciałam się zemścić. Wyruszyłam więc do jakiegoś szefa gangu. Ten w swoim biurze powiedział mi ,że nie ma nic za darmo i muszę coś dla niego zrobić a mianowicie ... wylizać palce
. Zgodziłam się ,postanowiłm jakoś to przeboleć dla dobra sprawy. W ostatniej chwili zmienił zdanie i kazał mi wylizać jego drewnianą kolbę od karabinu. Uczyniłam to. Następnie moim zadaniem było wzięcie butelki po piwie i włożenie jej sobie do ust po czym symulowanie seksu oralnego
. To także uczyniłam ,nie było tak źle
. Tutaj muszę rozczarować niektórych liczących zapewne iż przedmiotem zainteresowania udającym męski członek jest butelka po piwie marki Tatra
. Niestety butelka była zielona a z tego co mi wiadomo taterka ma brązowe. Właściwie ni wiem co to było ponieważ było bez etykiety.
Wracając do fabuły gdy skończyłam swe zadanie i powiedziałam gangsterowi ,że teraz czas aby on wywiązał się z umowy ,ten zaśmiał się lekko i kazał swoim przydupasom mnie wyprowadzić. Gdy wyciągali mnie na korytarz zauważyłam idącego do gabinetu... Mistrza Yodę ze STAR WARS. Widząc mnie zamruczał w swój charakterystyczny sposób "MMMMmmmMmmMMMMM" ,po czym powiedział "Nieładnie to tak umowy nie dotrzymywać jest. Karę ponieść trzeba". Wszedł do biura gangstera. Usłyszałam dźwięk uruchamianego miecza świetlnego a następnie krzyk przerażenia. Zaczęłam smiać się wniebogłosy
.
Jutro ... tzn. dzisiaj ale później poprawię błędy jeśli jakieś są. Jest 2:30 mój mózg domaga się snu.