Od zera do Dominika Cobba
#51
(29-06-2018, 14:59 )NeuroCosmic napisał(a): Masz fajne, wręcz psychodeliczne sny, podoba mi się :D

Nudy nie ma to fakt  Up ale nie obraziłbym się gdyby Morfeusz zabrałby mnie od czasu do czasu gdzieś gdzie jest kolorowo ,przyjemnie ,ptaszki śpiewają i nic nie próbuje mnie zabić  :)

A może to Fobetor mnie prowadzi  yyyy
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#52
29-30.06.2K18
Czas snu ok. 7h

1)  Znalazłem się na biwaku w lesie wraz z kolegą. Byliśmy czarodziejami choć w późniejszej części snu straciliśmy nasze moce i zapomnielismy o nich. Czas nas gonił musieliśmy czym prędzej stąd zniknąć. Spakowaliśmy szybko co potrzebniejsze rzeczy do plecaków i otworzyliśmy teleport którym przeszliśmy do jakiegoś miasta. Znaleźliśmy się na typowym blokowisku. Gdy wyszliśmy z portalu skapnąłem się ,że zostawiłem po drugiej stronie plecak. Chcieliśmy się szybko po niego wrócić lecz zabrakło nam mocy by ponwnie otworzyć przejście. Przełożyliśmy to na później. Weszliśmy do jednego z bloków i udalismy się ,do mieszkania na ostatnim piętrze w którym mieliśmy się z kimś spotkać. Czułem się jakbym był w filmie szpiegowskim. Nagle gdy już prawie byliśmy na miejscu podbiegła do nas zdyszana dziewczyna i powiedziała ,że to pułapaka ,musimy uciekać. W pierwszej chwili mieliśmy opory ale udało jej się nas przekonać. Zbieglismy po schodach. Gdy wyszliśmy z klatki i schowalismy się za rogiem bloku ,wbiegło do niego kilku uzbrojonych policjantów. Pobiegliśmy dalej ,dobieglismy do przystanku gdzie wskoczyliśmy prawie w ostatniej chwili do odjeżdżajacego autobusu. Stanęliśmy na jego końcu. W trakcie podróży autobus zmienił się w tramwaj ale nikogo to nie skonfundowało. Mieliśmy omowić plan działania ale wpierw postanowiliśmy wyjać ze swoich plecaków (ja też miałem pomimo ,że zostawiłem go w lesie) albumy pilkarskie z biedronki. Poczęliśmy wymieniać się kartami oraz naklejkami. Gdy skonczyliśmy i już mieliśmy zaczać rozmyślanie nad planem działania na przystanku wbił do tramwaju mój historyk z real-u. Był uchachany jak po mefedronie. Od razu do mnie podszedł ,przybił pionę i powiedział "No elo mordo" po czym opowiedział jakiś kawał który rozśmieszył w sumie tylko jego. Poszedł dalej zaczepiając ludzi i opowiadając im luzackie kawały. Na koniec podbił do motirniczego i krzycząc na cały tramwaj powiedział cos w stylu "rozkręcamy tu imprezę!!!"  
Moja mina wygladała mniej wiecej tak:  wat
To było chyba zbyt wiele dla mojego mózgu dlatego przeniosłem się na kort tenisowy. Ćwiczyłem serwisy próbujac trafić w małe niebieskie kółko ,niedawno poznana dziewczyna opalała się po drugiej stronie kortu ,natomiast kolegi nigdzie nie było. Po jakimś czasie przyszedł mój stary trener i zarządził byśmy zagrali mecz sparingowy. Zagralismy więc. Już w pierwszym Gemie wybiłem piłkę daleko w aut za niski płotek. Wszyscy trze próbowaliśmy po nią pójść ,lecz nie było to łatwe ponieważ za kortem znajdowało się piaszczyste ,strome i wysokie osuwisko. W pewnym momencie gdy pod moimi nogami osunęło się trochę ziemi i piachu ,moim oczom ukazały się zakopane ,czarne od rozkładu ludzkie stopy. Od razu poinformowałem o tym znalezisku trenera jednakże ten wpierw udawał ,że niczege nie nie widzi a następnie zestresowany zapewnił mnie ,że się tym zajmie. Pomyslałem sobie ,że to bardzo podejrzane  hmmm ...
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#53
01-02.07.2K18
Czas snu ok, 7,5h

1) Byłem w wielkim mieście i wykonywałem jakieś dwie misje\zadania. 
(...)
Byłem Kaczorem Donaldem. Szedłem na molo w jakimś mieście gdy nagle spotkałem swoją kaczą kochankę. Zabrała mnie w ustronne miejsce na czyimś podwórku. Ustawiła mnie na górce piachu i kazała czekać będąc odwróconym. Nie podobało mi się to. Odwróciłem się zobaczyłem jak włącza przycisk który uruchamiał bombę zakopaną pod moimi stopami. Uciekłem za płot. Z powodu eksplozji i dymu pozostałem niezauważony. Gdy opadł kurz zobaczyłem moją niedoszłą zabójczynię oraz Daisy które śmiały się "z tego głupiego kaczora ,którego przed chwilą wykończyły". Wnerwiłem się. Wszedłem na pobliski Domek i z dachu skoczyłem na nie. Udusiłem je gołymi rękami z zimną krwią. Zostawiłem ciała tam gdzie leżały i poszedłem do innego miasta nad morzem ,które było niedaleko. Przypominało trochę Sopot. Wszedłem do małego sklepiku ,który w środku okazał się dużym kompleksem sklepów. Poczułem ,że dostałem nową misję ,musiałem kupić ryzę papieru. Zanim to uczyniłem w dużym kiosku zakupiłem miesięcznik "Świat Wiedzy" który wpadł mi w oko. Następnie udałem się do sprzedawczyni z prośbą o wskazanie mi miejsca w którym leży ryza. Od niechcenia wstała i z zaplecza przyniosła mi porwaną i pogniecioną ryzę papieru. Odparłem ,że nie kupię zniszczonego produktu. Odchodząc klęła na mnie. Wyruszyłem do Empiku w którym bez problemu odnalazłem pożądany przedmiot. Gdy odchodziłem od kas zmieniłem się w Geralta Wiedźmina. Wyświetlił się przede mną napis "Misja zaliczona" a po chwili "Nowa misja: ucieknij przed Zombie". Nagle zewsząd zaczęły wychodzić zombiaki od razu atakując wszystko co się rusza. Niebo pociemniało ,ludzie zaczęli krzyczeć i uciekać we wszystkie strony ,co chwila zaczęły wybuchać samochody itp. rzeczy. Całkowity chaos. Jakiś czas starałem się zabijać zombiaki moim mieczem ,lecz było ich zbyt dużo ,nie miałem szans. Ruszyłem do odwrotu. Co sekundę ktoś koło mnie giną rozszarpany przez wygłodniałych nieumarlaków. Zrozumiałe ,że najlepiej schronić się gdzieś wysoko. Tłum poszedł moim śladem ,lecz w panice wszyscy wskoczyli na wielką skałę na środku ulicy na której stałem. Sprawiło to efekt odwrotny od zamierzonego ,bo nikt nie mógł się wdrapać. Zeskoczyłem ze swojego schronienia gdyż uznałem ,że samobójstwem było by na nim zostać. Uciekłem kilka przecznic dalej nieniepokojony przez żadnego zombiaczka ponieważ wszyscy zajęci byli pogonią za tłumem. Wskoczyłem na wysoki może na cztery metry budynek. Nie dane mi było jednak odpocząć. Przypałętał się do mnie jakiś Velociraptor próbujący do mnie wskoczyć i mnie zjeść. Po kilku nieudanych próbach powiedział do mnie sycząc przez zęby ,że zaraz naładuje mu się moc specjalna i wtedy mnie dopadnie. Zauważyłem ,że i mi także coś się ładuje. gdy pasek dobiegł do końca bez chwili zawahania włączyłem to coś. Nie wiadomo skąd przybył wielkolud ubrany w kremowy płaszcz i melonik. Złapał w zęby gada ,który właśnie przed chwilą powiększył się jakoś trzykrotnie ,po czym odszedł ze swoją zdobyczą. Zaczęło padać. Schodząc z budynku usłyszałem wołanie o pomoc. Pobiegłem w tą stronę i znalazłem dwójkę ludzi koło pięćdziesiątki. Rannego faceta leżącego na schodach oraz babkę odganiającą od niego pistoletem zombie. Ruszyłem na pomoc i tym razem przy użyciu pistoletu zamiast miecza wyrżnąłem kilku niemilców. Przez chwilę był spokój. Gość wskazał na leżący w kałuży dokument i kazał mi go przeczytać. Przeczytałem połowę. jedyne co zapamiętałem to to ,że ta para jest małżeństwem. Nie skończyłem lektury ponieważ zaczęły nadbiegać zombiaki. Babka krzyknęła ,że trzeba uciekać ,teraz albo nigdy. Wziąłem na barki rannego i ruszyłem z nim w stronę niebieskiego wieżowca. Ciemność. Napis: "misja wykonana ,czas na cutscenkę". Zobaczyłem miasto na pustyni. konwój Volkswagenów garbusów ,brudnych od piachu. Jechały przez przedmieścia w dół zbocza. Kamera dynamicznie latała wokół nich. Siedzący w środku ludzie strzelali z różnych broni w niebo ... obudziłem się

Zapisałbym więcej ale:
1) jakieś pół minuty po przebudzeniu sąsiad zaczął wiercić
2) nie zapisałem wszystkiego zaraz po wstaniu  facepalm

Zauważyłem ,że zapamiętywanie snów idzie mi już dość dobrze ,pora bardziej skupić się na uzyskaniu LD
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#54
Staraj się też zapamiętywać swoje emocje i refleksje ze snów, to zbliża do spontanicznych uświadomień
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#55
02-03.06.2K18

1) Zadzwonił do mnie kolega i zaprosił mnie do swojego domu na wsi. Jechałem na oko jakiś kilometr po wiejskich drogach w strasznym skwarze. Gdy dojechałem okazało się ,że dom a raczej willa mojego znajomego ,otoczona jest wieloma rzeczkami i kanalikami. Musiałem przez nie przeskakiwać wraz z rowerem. Gdy stanąłem przed rzeką której za cholerę nie przeskoczyłbym z rowerem na ramieniu postanowiłem go gdzieś przypiąć. Spytałem jakiegoś przechodzącego dziadka o najlepsze miejsce. Powiedział mi "jakieś pięć kilometrów w tamtą stronę(wskazał palcem) jest dobre miejsce". Wyskoczyłem ze swojego ciała i w trymiga przeleciałem do owego miejsca. Uznałem ,że to trochę daleko. Wróciłem do swojego ciała. Rower przypiąłem do pierwszego lepszego drzewa i skoczyłem do pobliskiego sklepu kupić loda. Jak już wspominałem było strasznie gorąco. Po długich chwilach zastanowienia padło na Big Milk Fruit. Gdy odszedłem od kasy sen się ...

03-04.2K18

1) Cały sen był czarno-biały. Pamiętam ,że odpierdzielałem tam wraz z wieloma kolegami jakieś dziwne akcje sytuacje. Bójka z kimś w dużym sklepie ,wyścig przez jakieś sterty śmieci czy jazda nago na brzuchach ,na deskorolkach po kamienistej nawierzchni... 
Może to dobrze ,że tylko niewiele zapamiętałem z tamtej nocy  hmmm

06-07.2k18
Czas snu ok. 8+2h

Gdy obudziłem się po raz pierwszy pamiętałem prawie cały pierwszy sen. Jedynie sam początek był bardzo mglisty. Chcąc go sobie przypomnieć leżałem w spokoju w łóżku ... aż zasnąłem. Po ponownym przebudzeniu straciłem wiele z tego snu a był on cholernie długi.

1) (...)
  Stało przede mną ze trzydzieści osób w trzech równych rzędach. Ubrani byli w długi czarne peleryny a zamiast głów mieli wielkie białe czaszki jeleni. Pamiętam ,że nie mogłem się ruszyć choć nawet nie próbowałem gdyż wpatrzony\zahipnotyzowany byłem w to co ci goście robili. Odprawiali jakieś tańce ,skakali ,śpiewali niezrozumiałe dla mnie pieśni. W momencie kulminacyjnym całego obrzędu jeden z nich podszedł do mnie po czym coś do mnie mówiąc złapał mnie za głowę. W tym momencie przeniosłem się do zatłoczonego miasta(czułem wtedy iż jestem na innej planecie niż ziemia choć wokół mnie byli sami ludzie). Od razu biegłem przez targowisko. Coś mnie goniło. Po drodze brałem\kradłem ze stanowisk potrzebne mi rzeczy m.in. nóż ,latarka i jeszcze kilka innych drobiazgów.
(...)
  Znowu zostałem przeniesione na targowisko. Bardzo podobne lecz nie to samo. I tym także razem uciekałem przed kimś oraz po drodze kompletowałem swoje wyposażenie od sprzedawców w trybie natychmiastowym bez uiszczania opłaty. Tym razem musiałem także zebrać ubranie ponieważ byłem w samych bokserkach. Gdy skompletowałem wszystkie potrzebne rzeczy ,wybiegłem z targowiska i wskoczyłem do lasu. Po Chwili biegu przez las natrafiłem na tory po których z ogromną prędkością jechał pociąg towarowy. Postanowiłem na niego wskoczyć. Morfeusz dał mi fory ponieważ w momencie gdy pociąg nadjechał czas zwolnił. Dzięki temu bez problemu wskoczyłem na upatrzony przez siebie czerwony wagon zamiast zabić się próbując wskoczyć na pędzącą maszynę. Usiadłem wygodnie na dachu i po chwili jazdy oraz spokojnego podziwiania widoczków uświadomiłem się. Zrobiłem szybko TR który wypadł pozytywnie ale zaraz po nim nastała ciemność i zacząłem czuć ,że spadam z bardzo wysoka w otchłań. Pomyślałem ,że zaraz na pewno się obudzę. Powiedziałem ,że nie chcę się jeszcze wstawać tylko pozostać we śnie. Skupiłem się i uspokoiłem ,w myślach nadal mówiąc sobie żebym się nie budził. Po chwili wszystko wróciło do normy ... oprócz tego ,że straciłem świadomość i znowu był to normalny sen. Nadal jechałem pociągiem. Podleciała do mnie anielica bądź zjawa. Zaczęliśmy rozmawiać nie pamiętam o czym. 
(...)

WBTB

2) Zwiedzałem wraz z rodzicami oraz dwoma kolegami opuszczoną elektrownie bądź duży obiekt wojskowy. Jedyne co wiedziałem o tym miejscu to to ,że kiedyś ludzie musieli się stąd ewakuować z powodu promieniowania. To nie Czarnobyl. Zwiedzaliśmy obiekt na własną rękę bez przewodnika. Odwiedziliśmy różne instalacje wyglądające jak rafineria oraz duży sklep dla pracowników pełen jeszcze produktów. Na jednej z gazet przeczytałem datę 07-04-2014. Natomiast kolega znalazł batona przeterminowanego o 10 lat tak więc nie trzymało się to kupy. Zapytał czy dobrym pomysłem jest zjedzenie go. Odpowiedziałem ,że nie ale skoro chce to powodzenia. Zjadł. Powiedział ,że nie taki zły jak mu się wydawało. Dalej chodziliśmy po ciasnych korytarzach podobnych do tych na okrętach wojskowych. Nagle znalazłem się na wielkim parkingu. Sam. W samych majtkach. Parking był ogromny i prawie wcale nie zapełniony samochodami. W oddali dostrzegłem kilka sklepów w stronę których pobiegłem. Udałem się do budowlanego...
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#56
07-08.07.2K18
Czas snu ok 7h

1) Byłem wraz z tatą nad morzem bądź dużym jeziorem. Przechadzaliśmy się po plaży gdy nagle spotkaliśmy dwójkę chłopaków w podobnym do mnie wieku którzy rozpoczęli z nami rozmowę. Zwłaszcza jeden który zarzekał się iż jego zwierzątkiem domowym jest niedźwiedź brunatny przyciągnął naszą uwagę. Nie dowierzaliśmy ,ruszyliśmy więc z nimi do ich niewielkiego domku letniskowego. Gdy weszliśmy na przywitanie skoczył nam w ramiona ogromny brązowy zwierz. Przez chwilę odczuwałem strach lecz był on nieuzasadniony ponieważ misiek był bardzo łagodny. Po kilku minutach rozmowy wsiedliśmy wszyscy do samochodu(niedźwiedź też) i ruszyliśmy odstawić zwierzaka do rodziny tego drugiego chłopaka. Nie zabawiliśmy tam długo ,miś położył się na schodach a my odjechaliśmy w inne miejsce. Podjechaliśmy do niewielkiego pięknego miasteczka otoczonego przez las oraz małe ,okrągłe ,piękne jeziorko. Wydawało mi się ,że już tu kiedyś byłem. Mózg zrobił mi krótką retrospekcję ,że niby mając 3 lata przyjechałem tu na kolonię letnią i pływałem wraz z innymi dzieciakami w stawie który obecnie jest jeziorem. opowiedziałem o swoich spostrzeżeniach ojcu lecz ten odparł ,że nigdy tu nie byłem. Hmmmm. Ci dwaj goście co z nami jechali podczas wysiadania z auta zmienili się w dziewczyny. Jedna piękna szczuplutka  :>  natomiast druga tak okropnie gruba ,że cała okrągła. Od razu po wyjściu skierowały się na bliską jeziora górkę i ustanowiły zawody która szybciej przeturla się do jeziora. Wygrała grubsza. Ja także miałem ochotę na pływanie lecz najpierw chciałem rozwiązać zagadkę tego czy już tu kiedyś byłem. Położyłem się na kocu i rzuciłem w piach swoje okulary które rozpadły się na kilkanaście części i zasypały w piachu. Nie widziałem gorzej bez nich. Oprócz kawałków oprawek i szkieł z piasku ku mojemu zdziwieniu odkopałem też kilka klocków LEGO oraz dwa Hot Wheels-y. Nie wiedzieć czemu zajrzałem do kieszeni spodenek kąpielowych. Wyjąłem z nich pocztówkę z tego miasteczka. Na zdjęciu był biały kościół mijany przez nas przy wjeździe a na dole czerwonymi literami napis Zsynizdroje. Potwierdziło to moje przypuszczenia iż już tu kiedyś byłem ...


08-09.07.2K18
Czas snu ok. 11h

1) Szedłem do szkoły. W klasie wychowawczyni oznajmiła dwóm osobom iż nie mają szans na zdanie i mogą już wyjść. W tym czasie reszta klasy była zajęta małym pieskiem który od razu stał się pupilkiem klasy. Każdy chciał go pogłaskać i chwilę się z nim pobawić. Był na prawdę słodki. Gdy nauczycielka przywróciła nas do pionu chcąc rozpocząć normalną lekcję ,powiedziałem jakiś żart który nikogo nie rozśmieszył. Dzwonek. Koniec lekcji ... po jednej lekcji XD. Chcę wracać do domu tą samą trasą lecz jakiś kolega zaprasza mnie do rozmowy. Idziemy w przeciwną stronę. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy ale w pewnym momencie wkurzył mnie i odszedłem od niego. Przeszliśmy spory kawałek więc podróż powrotna nie była krótka. Nagle zauważyłem mój samochód z rzeczywistości ustawiony pod drzewem. Wszystkie drzwi były otwarte a w środku całkowity bałagan. Zastanawiałem się co też mogło się stać ,przecież moi rodzice nie zostawiliby go nigdy w takim stanie. Zrobiło się ciemno ,zimno i zaczął padać deszcz. Spostrzegłem ,że jestem w stroju Adama tak więc wyciągnąłem co się dało z samochodu i założyłem na siebie. Znalazłem też kluczyki co jeszcze bardziej mnie zmartwiło. Samochód nie odpalał. Zamknąłem go i ruszyłem biegiem w drogę powrotną. Raz ,bo było mi zimno i byłem przemoczony ,dwa nie czułem się tu bezpieczny. Przebiegłem może z kilometr ,zrobiło mi się już cieplej ,choć nadal biegłem boso ...

2) Wszedłem do Empika który w śnie był także supermarketem. Spotkałem tam sennego młodszego brata. Rozmawiał o spodniach z jakimś kolegą. Poszedłem robić własne zakupy. W kasie podrzucił mi swoje zakupy i gdzieś znikną. Gdy była moja kolej kasowania wysiadł prąd. Kasjerka zaczęła mieć do mnie wąty o to ,że zjadłem loda zanim go skasowała. Gdy prąd wrócił babka skasowała moje produkty które włożyłem do plecaka. W tym momencie zjawił się mój braciszek ze snu. Nagle kasjerka wstała i zaczęła nas oboje gonić. Goniła nas przez cały ####### moje miasto. Gdy zbliżaliśmy się już do mojego bloku sen...

3) Sytuacja wygląda tak: w jakimś miasteczku na niewielkiej skale są pozostałości rezydencji Adolfa Hitlera. Co roku organizowane są tam zawody w innej dyscyplinie a ten kto wygra na rok jest posiadaczem tychże ruin. Rok temu w maratonie wygrał jakiś gość z wąsem który jednak nic nie zrobił ze swoją wygraną ,startował także w tym roku. Jego przeciwnikiem był mój znajomy ze snu który chciał odbudować zgliszcza ,dlatego mu kibicowałem. Burmistrz zarządził w tym roku pokaz akrobatyki. 
  No i ruszyli przez całe miasto biegli wykonując superowo wyglądające akrobacje nierealne w normalnym życiu. Skoki kilkanaście metrów w górę z saltami w różne strony itp. Z każdą chwilą tłum kibiców się powiększał. Ja widziałem wszystko z góry. Jeśli ktoś kibicował gościowi z wąsem zmieniał kolor na szary jeśli zaś mojemu koledze wtedy barwił się na zielono. Tłum krzyczał i wiwatował. Wyglądało to świetnie. Nagle wąsacz zrobił jakąś super-duper akrobację i prawie cały tłum przemalował się na szaro. W tym momencie mój ziomek wskoczył na latarnię i swoimi akrobacjami przeciągnął połowę widzów na swoją stronę...
Bardzo pozytywny sen.
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#57
09-13.07.2K18

Przez 3 dni robiłem WBTB ,lecz po ponownym obudzeniu jedyne co pamiętałem to niewielkie urywki ze snu. #Sąsiad #Pierd...wiertarka. W nocy z 12 na 13 lipca musiałem wstać wcześniej ... oczywiście w dniu w którym było zero wiercenia  Sciana

13-14.07.2K18
Czas snu ok. 10h

Stadion. Trybuny w kształcie prostokąta. Za trybuną zaś ogromny supermarket połączony ze stadionem. Pomimo iż odstępy pomiędzy regałami z produktami były dużo to i tak była ich cała masa. Każdy z innymi produktami. Czyli w sumie tak jak w normalnym sklepie. Skończyła się pierwsza połowa piłkarskiego widowiska. Nie wiem kto grał z kim. Jedni mieli czerwone koszulki oraz białe spodenki natomiast drudzy niebieskie koszulki tudzież takie same spodenki. Pomachałem z trybun mojej rodzinie idącej z koszykami przez sklep. Gdy i ja znalazłem się w sklepie nie mogłem ich nigdzie dostrzec. Ruszyłem więc oglądać wystawione towary. Moją uwagę przykuł ogromny żelek w kształcie węża. Bardzo chciałem go zjeść ,niestety zorientowałem się iż w kieszeniach nie mam ani grosza. Rozejrzałem się za jakimś z członków rodziny. Nikogo w pobliżu. Nagle zauważyłem iż przygląda mi się jakiś dzieciak. Poczułem się trochę nieswojo ,dlatego odłożyłem szybko żelka i udałem się dalej. Zadzwonił mój telefon ,odebrałem. Przeniosło mnie na przedmieścia amerykańskiego miasta w środku nocy. Goniła nas(mnie i mojego kompana) policja. Uciekaliśmy samochodem. Czułem się jakbym grał w GTA. Taranowanie aut strzelanina wybuchy no po prostu super. W pewnym momencie zauważyłem iż nasz poobijany samochód ledwo zipie i zaraz może odmówić działania. Lawirując pomiędzy wozami policyjnymi uciekłem na polanę poza miastem. Stanąłem w cieniu i czekałem aż policjanci zgubią trop. Gdy wydawało się ,że już udało nam się zwiać ni stąd ni zowąd podjechał radiowóz i wbił w nasze auto z pełnym impetem. Wybuchliśmy. Wróciłem do sklepu. Poszedłem na dział "prasa" i począłem oglądać różne gazety. Gdy skończyłem poszedłem szlajać się po innych zakamarkach supermarketu. Usłyszałem gwizdek rozpoczynający drugą połowę ,pobiegłem na swoje miejsce

14-15.07.2K18
Czas snu ok. 11h

Pierwszą połowę snu pamiętam bardzo mgliście. Czułem się jak w filmie dramatycznym. Chodzi o to ,że byłem jego uczestnikiem lecz czułem ,że nie mogę zmienić przyszłości. 
 Przyjechałem skądś do średniawego miasta. W podróży do tego miejsca spotkałem trzech mężczyzn i dwie kobiety którzy postanowili się do mnie przyłączyć. Blondynka ,brunetka ,wysoki mięśniak ,gość w okrągłych okularach i facet z małym irokezem. Za kwaterę obraliśmy strych w domu jakiejś babci. Rozmowy ,aklimatyzacja takie tam. Następnego dnia poszliśmy do pracy. Minęło kilka dni(czułem to). Coś złego się stało. Zamiast do pracy poszliśmy do malutkiego budynku po drugiej stronie miasta. Ustaliliśmy tam ,że ktoś zły z rządu czyha na nasze ,życie i musimy rozpocząć powstanie w tym mieście. Ze skrytek w podłodze wyciągnięto broń. Ja dostałem kar98 i tylko sześć nabojów co mnie zaskoczyło wszystkie miały czarne pociski. Powstanie rozpocząć mieliśmy kolejnego dnia. Rozdzieliliśmy się. Ja miałem iść do naszej kwatery. Szedłem nocą przez blokowiska czułem ,że zaraz ktoś mnie dopadnie. Nie wierząc własnemu szczęściu dotarłem na nasz strych. Powiedziałem naszej przestraszonej gospodyni żeby uciekała z miasta ponieważ nie jest w nim bezpiecznie. Usiadłem na łóżku i rozmyślałem w samotności nad swoim losem. Chciałem popełnić samobójstwo. W ostatniej chwili przyszła jedna z dziewczyn. Zaczęliśmy rozmawiać.

15-16.07.2K18
Czas snu. ze 3 godzinki

Z racji pewnych komplikacji musiałem dzisiaj spać na dmuchanym materacu do pływania. Chociaż spać to trochę za mocno powiedziane ,bo przez 4 godziny nie udało mi się zasnąć nawet na chwilę. Dawno nie miałem takiego problemu z zaśnięciem. Zapewne to wina tego iż spałem w innym niż zazwyczaj miejscu.

 Wstałem i postanowiłem się przejść. Przespacerowałem się po osiedlu słuchając śpiewu ptaków. Gdy wróciłem położyłem się i zasnąłem na podłodze. Nawet nie próbowałem wbić na ten niewygodny materac. 
 Zostałem obudzony 3 godziny później. Z racji zmęczenia niczego nie zapamiętałem.
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#58
16-17.07.2K18
Czas snu: jn.

Czekała mnie dziś ponad pięciogodzinna podróż samolotem. Pomyślałem sobie ,że to świetny sposób na sprawdzenie czy drzemka na pokładzie 11 tysiecy metrów nad ziemią wpłynie jakoś na jakość snów. Postanowiłem więc w ogóle nie iść dzisiaj w nocy spać żeby nie być rozbudzonym podczas lotu. I TO BYŁ CHOLERNIE WIELKI BŁĄD. Ale po kolei robiłem wszystko żeby w nocy nie zasnąć pomimo tego iż byłem mega zmęczony. W końcu nie wytrzymałem i poszedłem spać na dwie godziny przed pobudką. Powiedziałem sobie wtedy iż to nawet dobrze bo teraz wypocznę a w samolocie będę miał sny.

17.07.2K18
Czas snu: jn.

Wstałem. Lecz nie jak Feniks z popiołów raczej jak po grubo zakrapianej imprezie dnia następnego. Gdy po ok. Trzech godzinach w końcu znalazłem się w samolocie tudzież wystartowaliśmy ,myślałem iż meki dobiegły końca w końcu się wyśpię i będę miał podniebne sny  :) ... oczywiście nic bardziej mylnego. Chałas silników ,niska wilgotność ,zmiaba ciśnienia ,niewygodna pozycja a także to iż najwieksze zmeczenie już przespałem sprawiły ,że próby zaśniecia stały się kolejną męczarnią. Po pół godzinie prób odpuściłem sobie ,poczytałem gazetę przez godzinę i znowu zabrałem się do spania. Układałem się w dziwacznych pozycjach byle choć trochę było mi wygodnie. Udało się ,zasnąłem. Hura. Po ok. piętnastu minutach obudziłem się. Znowu zasnąłem na kilka minut. I tak jeszcze kilka razy. Sumując długości tych drzemek wyszłaby może godzina snu. Po takim czasie zaprzestałem tego ,bo byłem już na tyle wyspany ,że kolejne próby już by się nie udały. 

17-18.07.2K18
Czas snu ok. 12h

Położyłem się spać wcześniej niż zwykle z powodu zmęczenia spowodowanego dwoma dniami krótkiego spania oraz pływaniem w morzu. Zasnąłem prawie natychmiast

Obudzony zostałem gwałtownie przez osobę trzecią. Po przebudzeniu pamietałem jedynie to iż miałen trzy sny nic więcej. Liczyłem ,że przypomnę sobie coś więcej.

1) Po kilku minutach przypomniałem sobie troszeńku z pierwszego snu. Jedynie to iż był to przyziemny sen bez żadnych potworów ,statków kosmicznych czy innego fantazy ,normalny swiat i tyle. Stałem w jakims domu i coś robiłem. 

2) 0

3) Po jakiejś godzince przypomniałem sobie trzeci sen który trwał gdy zostałem obudzony. 
 Byłem w jakiejś wielkiej akademi. Ósma rano pobiegłem do biblioteki. Na każdym z regałów wisiała kartka z rozpiską zajęć w obecnym dniu danego ucznia. Podbiegłem do swojej i zobaczyłen iż dwie pierwsze godziny zajęć mam w ogóle nie zwiazane z tematyką mojego kierunku(nie pamietam co to dokładnie było ale wiem iż gdybym wstał na spokojnie to na 99 procentiko bym pamietał wszystko na kartce). Uznałem ,że to rozpiska wszystkich zajeć danego dnia a ja mam udać się tylko na te które dotyczą mojego kierunku. Wróciłem więc uradowany do swojego pokoju i włączyłem jakiś film o zombie. Chyba wsiąknąłem wtedy do świata filmu i widziałem wszystko z bliska. Nie ingerowałem w fabułę. Grupka ludzi uciekała przez miasto ,przedzierając się zaułkami co jakiś czas ubijali stojącego im na drodze umarlaka. Wiecej nie pamietam ale wiem ,że sekwencja filmu trwała dość długo ,nie było czegoś takiego ,że film trwał 5 minut a w świecie snu to 2 godziny. Gdybym mial wskazać ile trwał tak na oko dałbym 50 minut czyli też dość sporo. Gdy się skończył odłożyłem pilota i sprawdziłem zegarek na ręce(dziwne w tym jest to iż nie noszę go w realu). Dochodziła dziesiąt czyli czas moich zajęć. Wyszedłem z pokoju ,następnie z akademika ... I TRAFIŁEM NA POLE BITWY. Dym ,piach ,wybuchy. Dzień ,szeroka ulica w jakimś irackim mieście. Po jednej stronie amerykańscy żołnierze kurczacy się przed strzałami za niewielką barykadą ,po drugiej natomias irakijscy partyzanci(każdy z nich miał czymś zakrytą twarz ,kominiarki ,chusty itp.). Nie zrobiło to na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia ,jakby to było tu już wcześniej. Podbiegłem do jakiegoś Amerykanina i probując przekrzyczeć strzały spytałem dlaczego kur*a nie strzelają. Odpowiedział ,że ostrzał jest zbyt silny. Wkurzyłem się. Pobiegłem nie zważając na ostrzał do samochodu Humvee. Wskoczyłem do środka ,stanąłem przy karabinie Browning M2 ,odciągnałem zamek słyszac charakterystyczne CZYK CZYK i zacząłem naparzać do wszystkiego co się rusza. Akurat gdy rozpoczałem rzeź wszyscy przeciwnicy albo zaczęli gdzieś biec albo nieszcześliwie(dla nich) wychylali się stajac się dla mnie łatwym celem. Gdy wyrżnąłem wszystkich podbiegli do mnie jeszcze przed chwilą chowający się Amerykanie zaczęli mi dziękować. Powiedziałem ,że to nic takiego i pobiegłem do pobliskiego czarnego budynku akademii. Scena którą przed chwilą opisałem była typowa dla amerykanskich filmów wojennych nastawionych na efekciarstwo i patos ,nie tylko z operacji Telic. Gdy wszedłem do budynku od razu udałem sie do biblioteki by sprawdzić na kartce gdzie mam zajęcia. Gdy wykonałem już ową czynnoś i miałem udać się na zajęcia zatrzymała mnie bibliotekarka i uświadomiła mi ,że na poprzednich dwóch zajeciach także powinienem być. Pomyślałem sobie "O KUR*A mam problem". Wiedziałem ,że mam przechlapane. Udałem się do wykładowcy. Chciałem ładnie przeprosić i wyjaśnić całą sprawę ,lecz gdy tylko wszedłem do sali profesor złapała za długą na metr linijkę i powiedziała w ironiczny sposób "A więc to tak ,zamiast być na zajęciach i UCZYĆ SIĘ(trzasnęła linijką o stół) Pawełek siedzi na kanapie je chipsy(wypraszam sobie niczego nie jadłem) i oglada film." Wtenczas zaczęła krzyczeć i biec w moją stronę wymachując linijką jak mieczem. Szybko zamknąłem drzwi i zacząłem uciekć korytarzem gdy przebiegłem dobre pięćdziesiat metrów i odwróciłem się sprawdzić jak daleko jest moja prześladowczyni zdumiony zauważyłem ,że nawet nie wybiegła z sali. Pomyślałem "Co robić ?". Zostałem obudzony. 

Wiedziałem ,że studia potrafią być cieżkie ale żeby aż tak.  :P

W czasie wpisywania swoich sennych przeżyć do dziennika przypomniałem sobie jeszcze kilka mglistych urywków ,króciutkich scen lub budynków ze snu drugiego ,trzeciego lub jeszcze innego(na pewno nie z pierwszego) lecz to za mało by cokolwiek opisać.
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#59
18-19.07.2K18
Czas snu ok. 7h

1) Licbaza ,chociaż wyglądała jak moja stara gimbaza. Siedzę sobie w klasie w trzeciej ławce w środku. Postanawiam przesiąść się do pierwszej od ściany. Siadam pogrążam się w myślach nad tym co będę robił po szkole ,kiedy nagle do mojej ławki dosiada się koleś który nie zdał w tym roku. Skonsternowany pytam się go grzecznie "CO TY TU KUR*A ROBISZ SKORO NIE ZDAŁEŚ ?". Odpowiedział "a no jestem". Rozpoczęła się lekcja która trwała jakieś pięć minut. Przez ten czas zastanawiałem się jakim cudem ten gość zdał. Niczego konkretnego nie wykminiłem. Przerwa ,wychodzę z sali i kieruję się przez korytarz dookoła szkoły. Moją uwagę przykuwa tłum ludzi wbiegający do toalety. Myślę sobie "Pewno ktoś się z kimś pobił ,albo może kibel rozje*ali. Warto sprawdzić na pewno urozmaici to mój nudny dzień w szkole". No więc wchodzę i widzę stołówkę. Nagle zgłodniałem. Stanąłem w kolejce koło koleżanki z podbazy i zaczynam z nią rozmawiać o jakichś bzdetach. Gdy kucharka łaskawie nałożyła nam już po schabowczaku ,ziemniaczkach i burakach udaliśmy się do tego samego stolika i nadal rozmawialiśmy o byle czym. Nagle z dumą w głosie powiedziałem jej ,że nie mam wykupionych obiadów więc obecnie najadam się za darmo  yea . Odpowiedziała "ŁAAAAŁŁŁŁ"  8-> jakbym zaimponował jej wygraniem olimpiady. Gdy kończylismy już swoje posiłki... zostałem obudzony. Wywiazał się taki dialog:

-Paweł wstawaj wreszcie ,bo spóźnimy się na sniadanie.
Ja dopiero co obudzony nadal zaspany
-Jakie kurde śniadanie ? Przecież dopiero co obiad zjadłem
-YYYYYYYYY co?  wat
wat
Zakładam okulary patrzę na moją matulę widać ,że ma mindfuck-a ,ja też.
Probuję skupić myśli i ogarnąć co się dzieje i po chwili zdaję sobie sprawę ,że to był sen. Wpadam w karuzelę śmiechu. Patrzę na moją biedną mamę która już w ogóle nie wie co się dzieje. Wychodzi z pokoju myśląc zapewne ,że ktoś z nas postradał zmysły a ja jeszcze przez jakieś pięć minut dławię się ze śmiechu.

Tak więc tego ten XD
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#60
19-20.07.2K18
Czas snu ok. 6+3h
Czego słuchałem przed snem:  https://youtu.be/Um7pMggPnug


1) Chodzę sobie na czilku po wybrzeżu. Oglądam piaszczyste plaże pełne wielkich głazów lub betonowych brył. Po eksploracji kilku z nich natrafiam na drewniany mostek ,na linach biegnący do małej acz wysokiej wyspy. Dostrzegam idacych przez nią Jakuba Błaszczykowskiego oraz Mariusza Pudziana ,którzyyyyy w ogóle nie wyglądają jak w realu. Nie wiem co sobie wtedy mój mózg ubzdurał ale sądziłem ,że to oni. Pudzian szedł o kulach które zablokowały mu się na jednym z drewnianych szczebli. Po chwili jednak udało mu się wyjść z potrzasku. Gdy przeszli na moją stronę nie omieszkałem zrobić sobie z nimi zdjęcia ponieważ byłem podjarany jak rozpałka na grilu ,tym ,że ich spotkałem. Po krótkiej pogawędce udali się w swoją stronę a ja odprowadzałem ich wzrokiem...


2) Szedłem wraz z kolegą przez osiedle gdy nagle zobaczyliśmy na trawniku wejście pod ziemię. Bez chwili zastanowienia udaliśmy się do środka. Okazało się iż jest to wejście do kompleksu bunkrów. Przy wejściu do głównego pomieszczenia stał wielki pies ,wygladał jak połączenie Dobermana z Bokserem. Zaczął powarkiwać więc chcąc go uspokoić przystawiłem mu powoli do pyska rękę żeby mógł ją powąchać i przestać identyfikować mnie jako wroga. Zaiste powąchał ją tudzież gdy wszystko wydawało się w porządku ugryzł moją dłoń i nie chciał za żadne skarby puścić. Bolało o wiele mniej niż analogiczna sytuacja w prawdziwym życiu ale i tak nie było przyjemnie. Po chwili prób uwolnienia się z uscisku zaczęła lecieć jakaś motywacyjna muzyka ,wraz z nią z bocznych korytarzy wyłonili się bokserzy w spodenkach przedstawiających flagę Teksasu ,natomiast z sufitu wyjechało kilka worków treningowych ,które po opuszczeniu od razu stały się celem niedawno przybyłych sportowców. Do nas natomiast podszedł stary trener bokserów i pomógł uwolnić moją rękę. Gdy byłem już wolny spytał po co tu przyszliśmy. Odpowiedzieliśmy ,że na trening. Uśmiechnął się. Na moich rękach od razu pojawiły się rękawice w kolorach flagi Teksadu. Zacząłem nawalać w jeden z worków. Po kilki uderzeniach moje ręce zaczęły wydawać się zoraz cieższe i cięższe nie ze zmęczenia lecz jakby przybierały na wadze. Nie mogąc dalej trenować ,zostawiłem więc swoje oporzadzenie oraz kolegę i wyszedłem z bunkra. Idąc w losowym kierunku natrafiłem na albo rodziców albo znajomych idących przy bloku w moją stronę. Jako ,że byliśmy jeszcze daleko zaczęliśmy coś do siebie krzyczeć...


WBTB


3) Najdłuższy dziś sen. Hogwart. Jestem Harry Poter. Początku snu nie za bardzo pamiętam więc skupię się od razu na dalszej części. 
Uciekam wraz z Hermioną(znaczy tą filmową czyli Emmą Watson ,bo ksiażkowa była ruda z tego co pamię...nvm) przez rożnorakie korytarze w szkole. Goni nas dyrektor który wygląda wypisz wymaluj jak Henry Moczyknur z "Potwory i Spółka". Chce nas zabić. Dlaczego ? Nie wiem ,pewno bym wiedział gdybym lepiej zapamietał pierwszą połowę snu. No więc goni nas ,rzuca różczką zaklecia żeby nas zatrzymać ,my uciekamy i też czymś tam strzelamy z naszych patyków. Gdy trochę udaje nam się zbiec i mamy chwilę żeby odetchnąć ,Hermiona mówi mi ,że jedynym sposobem na pokonanie Dyrcia jest walka w jakiejś tam sali czegoś tam. Tylko tam mamy szansę go pokonać. Biegniemy do jednej z sal w której znajduje się na środku na marmurowej podstawce mały złoty klucz wielkości paznokcia. Biorę go do ręki i w tej chwili nadbiega dyrektor. Hermiona zajmuje jego uwagę ja zaś szukam drzwi do komnaty ,jest ich cała masa. Po kolei wkładam do każdych z nich klucz i nic a nasz przeciwnik coraz bliżej. Nagle Hermiona rzuca mi magiczną soczewkę mówiąc ,że ona mi pomoże. I rzeczywiście ,po założeniu jej jedne z drzwi mienią się na jaskrawo zielono. Otwieram je. Wbiegamy do nich. Stajemy na jednym z kilku dużych filarów. Za nami nasz wróg. Strzelam w niego jakimś zaklęciem. Ten zostaje odepchnięty jakieś pieć metrów do tyłu po czym spada kolejne trzydzieści w dół. Jest unieszkodliwiony. Ciesząc się wychodzimy i rozmawiamy o niedawnych przeżyciach. W jednym z głownych korytarzy widzimy Draco Malfoy-a ,zamienia on jakimś zaklęciem wszystkie żywe istoty w kamień. Hermiona przygotowywuje antidotum które wstrzykujemy posągom ,przywracami im życie. Co przykuło moją uwagę ,bardzo dużo w korytarzu było psów rasy Golden-Retriever. W pewnym momencie nasza dobra passa znika i Draco nas zauważa. Ucekamy do tej samej sali w której pokonaliśmy niedawnego dyrektora szkoły ,który nadal tam jest ,żywy ale nie mogący się ruszyć. Przed samym wejściem Hermiona zostaje trafiona i zmieniona w kamień. Draco wbija do sali. Stajemy na tym samym filarze ,zaczyna coś pierdzielić o tym ,że zamienił już wszystkich w szkole w kamień tylko ja mu pozostałem ,potem podbije świat i takie tam pitu pitu. Pokonuję go epickiej walce niestety nie pamietam dokładnie jak. Przychodzi Minerwa i ogłasza ,że to ona jest od teraz dyrektorką szkoły magii...


4) Korea Północna dzień po śmierci Kim Dzong Una. Jestem na rynku w jakimś mieście. Wszyscy wokół płaczą po stracie swojego wielkiego wodza. Chodzę pomiędzy nimi może z pięć minut po czym staję na chodniku i wpatrując się w słońce zastanawiam się czy Zmarły jest gdzieś tam na górze...


5) W tym śnie byłem kobietą. Ładną blondyneczką której ktoś wybił rodzinę czy coś w ten deseń. Chciałam się zemścić. Wyruszyłam więc do jakiegoś szefa gangu. Ten w swoim biurze powiedział mi ,że nie ma nic za darmo i muszę coś dla niego zrobić a mianowicie ... wylizać palce  wat . Zgodziłam się ,postanowiłm jakoś to przeboleć dla dobra sprawy. W ostatniej chwili zmienił zdanie i kazał mi wylizać jego drewnianą kolbę od karabinu. Uczyniłam to. Następnie moim zadaniem było wzięcie butelki po piwie i włożenie jej sobie do ust po czym symulowanie seksu oralnego  :> . To także uczyniłam ,nie było tak źle  :> . Tutaj muszę rozczarować niektórych liczących zapewne iż przedmiotem zainteresowania udającym męski członek jest butelka po piwie marki Tatra Tatra . Niestety butelka była zielona a z tego co mi wiadomo taterka ma brązowe. Właściwie ni wiem co to było ponieważ było bez etykiety.
 Wracając do fabuły gdy skończyłam swe zadanie i powiedziałam gangsterowi ,że teraz czas aby on wywiązał się z umowy ,ten zaśmiał się lekko i kazał swoim przydupasom mnie wyprowadzić. Gdy wyciągali mnie na korytarz zauważyłam idącego do gabinetu... Mistrza Yodę ze STAR WARS. Widząc mnie zamruczał w swój charakterystyczny sposób "MMMMmmmMmmMMMMM" ,po czym powiedział "Nieładnie to tak umowy nie dotrzymywać jest. Karę ponieść trzeba". Wszedł do biura gangstera. Usłyszałam dźwięk uruchamianego miecza świetlnego a następnie krzyk przerażenia. Zaczęłam smiać się wniebogłosy  :)) . 


Jutro ... tzn. dzisiaj ale później poprawię błędy jeśli jakieś są. Jest 2:30 mój mózg domaga się snu.
Dlaczego intuicja podpowiada mi, że z tego koszmaru już się nie obudzę? Bo wcale jeszcze nie poszedłem spać a koszmar dopadł mnie na jawie.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1