NeuroWonderland
Śnił mi się ajsenowy czat. Mieczysław napisał jak zwykle jakieś głupoty wraz z nieznanym (prawdopodobnie nowym) użytkownikiem, który dał link do czegoś na youtubie. Jako, że było rano i jeszcze leżałem w łóżku, pomyślałem, aby zrobić coś do jedzenia. Miałem zrobić przedśniadaniowe kanapki do łóżka. Się zastanawiałem czy dwie czy trzy i czy w ogóle robić, przecież zaraz będzie śniadanie. Poszedłem do kuchni. Przyszło senne myślenie i zacząłem smarować masłem przedramiona. Musiałem sprzątnąć żwirek po kotce. Najpierw starłem masło papierowym ręcznikiem. Była wtedy (we śnie) 6, a może już 8 godzina.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Przez kuchenne okno wpadało mocne światło słoneczne. Na blacie były porozkładane różne naczynia, talerze. Wpatrywałem się w nie przez jakiś czas. Dopiero po chwili dotarło do mnie co tam się dzieje. Po naczyniach chodziły różne zwierzęta. Dwa ciemnobrązowe ptaki, o puszystym upierzeniu, bóbr i inne robactwo. Te dwa ptaki przeleciały wokół kuchni i wylądowały na stole. Zmniejszyły się i zobaczyłem, że teraz to są zwykłe sikorki (chyba). Otworzyłem okno i zacząłem je zaganiać, aby przez nie wyleciały.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Pierwszy chyba raz we śnie doświadczyłem czegoś takiego. Idę sobie, a tu się nagle po środku pojawia plama szarości. Zaczyna się to od jaskrawych zielonych liści drzewa i rozszerza się na cały widziany przeze mnie obszar snu. Widzę tylko w odcieniach szarości. Trochę później jest już lepiej, jednak nadal większa część obrazu jest poszarzała, tylko niektóre elementy mają kolor. Wygląda to jak brak synchronizacji kolorów. Do tego dochodzi gorsza widoczność, coś jakby śnieżenie w kineskopowym telewizorze. Schodzę stromą, piaskowo trawiastą górką. Zauważam moje stopy. Nie mam butów i krwawię. Moje ręce są fantomowo przezroczyste. Ktoś mnie podtrzymuje i pomaga zejść. Razem idziemy uliczką.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Na trawniku przed moim oknem coś się działo. Było słonecznie. Wyjrzałem przez okno, a tam jakaś pani (sąsiadka?) coś robi z roślinami. Dechy były poukładane wokół, którychś roślinek bliżej okna, że niby dla ochrony, potem zostały zabrane. Wyszedłem przez okno na trawę. Wydaje mi się, że niedaleko było jezioro i widać jak zaczynał się las. Przyszedł jakiś dzieciak. Potem zaczęliśmy kopać dół. Użyłem "mocy", aby szybciej szło. Dokopaliśmy się do 8 metrów głębokości. Nie wiem co tam było na dnie. Jednak, nie patrząc, zacząłem za pomocą telekinezy wyciągać różne rzeczy na powierzchnię. Znaleźliśmy kilka sztabek złota, na których widniały wybite wizerunki jakichś królów. Były bardzo stare, średniowieczne, a może i starsze. Wiedziałem, że dzięki temu, że są takie stare będą uznane za cenniejsze niż tylko, gdyby było to zwykłe złoto. Powiedziałem mu, że podzielimy się pieniędzmi.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
W mieszkaniu było pusto albo prawie pusto, remont miał być czy coś. Przyniesiono kilka worków z białym proszkiem. Nie miał być do jedzenia, mama powiedziała, że do czegoś będzie użyty, chyba jako cement. Gdzieś poszliśmy. Była ciocia z wujkiem i jeszcze ktoś. Ja mówię o tym proszku, automatycznie zamieniając jego nazwę na cynamon*. Coś tam mówię o tym cynamonie, ciocia i wujek też, że cynamon to, cynamon tamto. Popijają wino. Wszyscy się śmieją. Aż tu nagle przychodzi policja lub się zbliża. Idę szybko do domu. Dziwię się, że przechodzę przez różne miejsca, których tam nie powinno być. Przecież byłem niedaleko domu. W sumie się zastanawiam, gdzie ja byłem. Nie wiem. Worki "cynamonu" są pośpiesznie ukrywane. Ktoś jednak odsypał sobie trochę do małego woreczka i tak zostawił między półkami. Przychodzi pani (z policji?), a ten woreczek na wierzchu. Udaję, że to mąka czy coś innego. Ona wychodzi, ale każe mi z nią iść. Nie idę. Jak już wyszła popijam ten cynamon winem, chociaż nie pijam wina, a co dopiero cynamon. Przychodzi czarnoskóry policjant i pyta się mnie jak działa islam. Odpowiadam, że nie wiem, no bo nie wiem o co chodzi nawet. On już tłumaczy, że jak zabraknie cynamonu to islamiści się źle czują, może nawet umierają. Wiedziałem już, że inni policjanci zabrali te worki z cynamonem i oddali w ręce islamistów.

Coś się działo w autobusie.

Dziewczynka i jej rodzice trzymając się za ręce skoczyli w przepaść. Na dnie była woda. Odczułem ten skok jakbym to ja skoczył.

*cynamon = kokaina
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Przeglądałem jakąś książkę. Czegoś w niej szukałem, informacji. Czułem przy tym niepokój. Prawdopodobnie wiedza zawarta w tej księdze sprawiała niepokój, coś było w niej strasznego...

Był wieczór. Ktoś przyszedł, bałem, że chcą zniszczyć drzewka, które posadziłem. Widok zasłaniały jakieś wysokie drzewa, nie rosnące w tym miejscu. Widziałem to jakby się działo dalej niż w rzeczywistości by się mogło dziać. Dziewczyna popchnęła chłopaka, a ten wpadł do morskiej wody, która właśnie przypłynęła na brzeg. Nie zastanawiałem się nawet, że tam gdzie mieszkam nie ma plaży, ani morza i się obudziłem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Miałem pusty zeszyt. Na pierwszej stronie jakiś gryzmoł, którego niby ja narysowałem długopisem, chociaż tego nie pamiętałem. "Rysunek" wyglądał jak planeta z pierścieniem wokół niej. Co najdziwniejsze było to, że jak poruszałem zeszytem to jednocześnie ta niby planeta także się obracała, chociaż przecież był to 2D gryzmoł. Nie zastanawiałem się nad tym głębiej. Na drugiej stronie też coś było, jakieś figury, kwadraty czy coś tam. Chciałem je połączyć liniami używając do tego linijki, ale przerwałem to, bo przecież ten zeszyt był do tego potrzebny i nie powinienem marnować miejsca na takie gryzmoły. Do czego ten zeszyt miał służyć, to jednakże ja tego nie wiedziałem...

Ktoś wyprowadzał w domu wilczura. Wybiegłem z domu, bo się przestraszyłem, że pobiegnie za mną (niezupełnie był taki powód, miałem świadomość, że to sen), chociaż nikt u mnie nie posiada żadnego psa. Myślałem pobiec na górę klatki schodowe, zajrzeć do czyjegoś mieszkania. Zmieniłem jednak zdanie i wyskoczyłem przez okienko na półpiętrze. Ukazał mi się zupełnie inny widok niż jest w rzeczywistości. Stały tam wysokie budynki z ciemnymi dużymi oknami (a może drzwiami?). No i jak wyskoczyłem z tego okna to podczas lotu wyobrażałem sobie, że jestem jedną z postaci z filmu "Matrix" i wskoczę do jednego z tych wielkich czarnych okien, przekoziołkuję się w dół po schodach i odwrócę się z wyciągniętymi przed siebie pistoletami. Nic z tego się nie stało, a lot wyglądał bardziej jakby sam ten budynek się płynnie do mnie przybliżał. Na dodatek zwiewało mnie w lewą stronę. Nie wiem czy wszedłem przez, któreś z okien, bo nagle pojawiłem się na ulicy. Budynki mieszkalne były zbudowane z cegły, przypominały zamki. Wszędzie na linkach pełno suszących się ubrań. Bloki-zamki połączone były na różnych poziomach, nie wiem jak to nazwać, mostami czy korytarzami. Z tyłu za mną zobaczyłem oświetloną światłem słonecznym ścianę, całą zamalowaną. Był napis "Sunday" i drugi obok, chyba "July". Rozejrzałem się i dotarło do mnie, że wszystkie te ceglane ściany miasta są całe w graffiti. No i idę tą uliczką. Wszędzie pustki, nikogo. Pomyślałem sobie, że to chyba Gdańsk. Za chwilę dostałem potwierdzenie w postaci kolorowej naklejki na szklanych drzwiach cukierni. Był na niej napis "Gdańsk City" (albo Danzig?). Dalej sobie idę i sen się urywa.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Siedzę na kanapie i oglądam jakiś film. Najpierw jest pokazany widok na jakieś miejsce, które wydaje mi się prawdziwe, znajdujące się, gdzieś w okolicy, chociaż nigdy tam nie byłem, wydaje się jakby to była grafika komputerowa. Jednocześnie myślę, że albo to jest kamera pokazująca aktualny obraz albo to ja tam się znajduję. Wiem, dziwne. Widziałem jeszcze jakiś napis, ale nie pamiętam. Zaczyna się scena. Do sklepu wchodzi dziewczynka, chce coś kupić. Sprzedawczyni to starucha. Dziwnie wygląda, nie ma policzka z jednej strony i wszystko jej w środku widać. Dziewczynka dotyka za kawałek wiszącej poszarpanej skóry, ale szybko cofa rękę. Teraz dzieje się to w spowolnieniu. Myślę, że to chory migdałek czy coś wystaje. Niestety jest to coś straszniejszego. Nagle z gardła tej starej kobiety wyłazi ogromnej wielkości robal, przynajmniej taki wielki jak ona sama. Atakuje tą dziewczynkę. Ona jednak ma super moce i wywołuje falę uderzeniową, która niszczy tego stwora. W między czasie psuje się dźwięk i obraz w filmie i to, jak ta dziewczynka się obroniła zobaczyłem później. Chcę zgłośnić dźwięk głosów, ale nadal coś cicho mówią postacie. Przełącza mi się na zapowiedź czegoś podobnego do "Final Fantasy" przemieszanego z innymi filmami akcji. W pilocie na dole włącza się dotykowy ekran, przełączam na coraz to następne ekrany, pokazują mi się różne przyciski suwaki, nawet jest interfejs wzorowany na kasecie z muzyką. Nic nie działa. W końcu jakoś przeskakuje znowu do tego filmu. Teraz jestem w nim trochę bardziej. Każę uciekać innej dziewczynce, bo tu zaraz ten potwór będzie szalał. I wtedy właśnie tamta wcześniejsza dziewczyna zabija potwora. Widzę przez chwilę świetlisty dysk energii wytworzony przez nią, podobny do tarczy niebieskiej gwiazdy. Słyszę też dźwięk, coś jak grzmot. Dalej urywa film i przeskakuje do innej o wiele dalszej scenki. Ta kobieta przegląda się w lustrze, jest trochę niezadowolona z czegoś, może zdziwiona. Nie ma już dziury w twarzy, została odmłodzona, rosną jej długie włosy.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
(15-07-2018, 13:45 )NeuroCosmic napisał(a): (...)Ta kobieta przegląda się w lustrze, jest trochę niezadowolona z czegoś, może zdziwiona. Nie ma już dziury w twarzy, została odmłodzona, rosną jej długie włosy.
Super końcówka, wszystko się oczyściło i jest super :-)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Dziewczynka leci na czymś (na miotle?) w kierunku księżyca. Scenka jest rysunkowa, widać same kontury. Wlatuje w księżyc. Po wylądowaniu wszystko staje się normalniejsze, nie jest to już rysunek. Typowo senna atmosfera, lekka mgiełka albo kurz, możliwe, że świeci perłowo różowe światło. Ta dziewczynka razem z innymi chyba trzema dziewczynkami biega wokół czegoś podobnego do stołu. W miejscu tym rosną rośliny lawendopodobne. Dziewczynki radośnie wykrzykują "lawenda!, lawenda!, lawenda!". Jedna z nich próbuje roślinę i mówi, że smakuje jak ryba. Wtedy wszystkie wybiegają ścieżką między krzakami. Biegną jakimś wysoko zawieszonym chodnikiem, zakończonym urywającymi się długimi deskami. Dziewczynka chcę pokazać pozostałym jak to ona się nie boi wysokości. Jednak się cofa i nie idzie po tej najdłuższej desce zawieszonej wysoko nad ziemią. Dwie koleżanki mówią, że już późno i wracają do domu. Jedna zostaje z nią i schodzą schodami. Po lewej stronie stoją ściany z półkami, jedna część pełni funkcję biblioteczki. Biegną zobaczyć jakie książki są tu na księżycu. Jak już się tam zbliżyły, okazało się, że książki zamieniły się w słodycze. Nie wiedziały co wybrać, a może nie miały ochoty na nic. Zaczęło się ściemniać.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1