Dzisiaj miałem pierwsze spotkanie z sennym przewodnikiem.
Męczyłem się w bardzo płytkim Wildzie, żeby zawiesić myśli na czymś monotonnym, bo uporczywie utrzymywałem się na granicy wejścia do snu. Nagle pojawił się moralizatorski głos, z perspektywy zmęczonego podagoga podkładał mi kolejne aspekty, na których mogłem się skupić, żeby pogłębić sen. W końcu zaczęło silnie wiać, straciłem poczucie ciała. Głos stwierdził, że się dołączy i będziemy huśtać tym wiatrem z obu stron, rozpędzając wibracje
Po skokowym wejściu do snu okazało się, że skończyłem połączony ciałami z tymże jegomościem, jak bliźniacy syjamscy, jego nogi wystawały mi z klatki piersiowej
Dotychczas pejoratywny i przemądrzały, po wyklarowaniu się snu nagle zaczął entuzjazmować się jak amator
Stwierdził, że on nie potrafi podróżować plecami, więc on prowadzi. Tak więc obserwowałem tyłem jak miotaliśmy się bez celu po pierwszym budynku, nie potrafił otworzyć okna. Postanowiłem więc jednak przejąć kontrolę, na otwartym aquaparkowym krajobrazie udało mi się uwolnić od symbiotu
Podczas mojego zwiedzania słyszałem jeszcze w tle jak rozbija się podczas latania i świetnie się bawi. W pełni świadomej refleksji uznałem, że cała ta sytuacja tak korzystnie doprowadziła do LD, że mogę go uznać za przewodnika sennego i zapytać o imię. Przedstawił się " Owy wieczór ", po czym dodał " życie "