Incestus
Zazdroszczę dobrego drimu.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Zbyt często łapię się na tym, że nie chce mi się zapisać interesującego mnie motywu snu, bo w kontekście moich pozostałych wpisów było by krótkie i nic nie wnoszące :)
Mój dziennik ostatecznie jest dla mnie, dla utrwalania w pamięci krajobrazów.

Typowo między snem zwykłym a świadomym podświadomość przetransformowała otoczenie w dziko pędzący przedział pociągu. Tunel z torami zakończył się erupcją pasażerów w oparze pary pod kątem 45 stopni w przestworza. Otaczającą destynację sen od razu nazwał i podpisał " Japoński park skandynawski ". Z tej nazwy tylko środkowe słowo odpowiadało rzeczywistości, pole widzenia obejmowało wielką wyspę złożoną w 90 % z połaci jesiennych drzew w skomplikowanych spacerowych układach. Pozostałą część stanowiły rozsiane tu i ówdzie piętrowce i gmachy z pajęczą nicią infrastruktury. Brzeg wyspy piął się wysoko ponad poziom wody i przypominał bardziej szkockie klimaty, zaś teren na środku wybijał się strzeliście i nieregularnie w niebo, ginąc w ciemnych burzowych chmurach ( nie mogę nie skojarzyć krajobrazu z Gibraltarem, który całkiem niedawno odwiedzałem ). Ponure deszczowe kłęby rozprzestrzeniały się od tego miejsca a szalejące od nich opady druzgotały obrazową jakość snu wszędzie, gdzie mogła dostać się woda. Niefortunni mieszkańcy zostali więc zmazywani do pikseli a ich mieszkania do prymitywnych sześcianów. Przyjazny azjatycki tubylec pokazał mi schronienie - monstrualnie wysokie czarne drzwi ukryte w zboczu centralnej skały. Niestety wewnątrz znajdowało się tylko biurko, do którego wkrótce dosiadło się dwoje poważnych pracowników i zaczęło oznajmiać regulamin i cel przeprowadzenia komisji wobec mnie. Ich umiejętności unikania tematu i lania wody skutecznie zmanipulowała moją świadomość do dyssocjacji na potrzeby kolejnego snu głębokiego :P
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Muszę się pochwalić mocnym snem wizyjnym osiągniętym chyba po raz pierwszy zupełnie bez związku z alkoholem :)

Obiektem podziwu był ogromny kompleks architektoniczny, któremu najbliżej strukturalnie było do hangaru, portu czy garażu. Wielkie puste przestrzenie poprzecinane dziwacznie drabinami i żebrowaniami schodów, poziomy podłóg kończące się ślepo na różnych wysokościach, jakby oczekiwały na jakiś brakujący ruchomy element, śluzy przedłużające się w korytarze wychodzące w losowych miejscach konstruktu, jak w owadzim gnieździe. Wszystko wykonane z surowych, blaszano-plastikowych tworzyw, które przypominały mi najbardziej maszyny ogrodnicze Stihla, w kolorystyce też dominował brudny pomarańcz. Piękny efekt dawała wszędobylska woda, która z szumem sączyłą się obficie w formie deszczu z sufitów, w formie gęstej, leniwej pary pełzała po podłożu, oraz w formie skroplającej się, żywej rosy, krzątała się po ścianach. Dawało to też efekt opadów ze wszystkich stron, epicentrum deszczowej chmury.

W pewnym momencie wydostałem się na zewnątrz na przestwór otwartej wody ograniczony wysoką stadionową ścianą przepełnioną billboardami, które wyświetlały reklamy w bardzo pikselowej rozdzielczości. Tam też uderzyło mnie ogromne drzewo zbudowane z kości. Od pnia do korony zbita tkanka z ciasno zgromadzonych kosteczek, między którymi dało się dojrzeć przestrzenie jak w kręgosłupie. Przy koronie struktura mocno rozbijała się, wystrzeliwując nienaturalnie długimi kośćmi udowymi jakiegoś niepokojąco wysokiego zwierzęcia, żeby zakończyć się krzaczasto bukietem kośćca ludzkich przedramion i dłoni. Kościane drzewo ubogo porastały zawieszone jak bez grawitacji pasma ścięgien i mięśni, mieniące się zależnie od kąta obserwacji nienaturalną czerwienią i bielą, jak żywcem wyjęte z animowanych atlasów anatomicznych.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Chciałabym przeżyć coś równie imponującego. Tym razem nie dam plusa, ponieważ jestem wściekła i zazdrosna.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Świetny sen, czytałem z niecierpliwością dziecka, które poznaje pierwszą wciągająca książkę. Właśnie na takie doznania senne się czeka, kozak.

//Być może jest to efekt Twoich umiejętności lirycznych.
Nie jest sztuką wpływać na bieg wydarzeń, manipulować sennym światem, a nawet tworzyć własne rzeczywistości. 
Świętym graalem LD jest trafić do świata, którego nie chcesz zmienić, pragniesz jedynie napawać się jego pięknem. 
Kiedy czujesz sen całym sobą, każdym pojedyńczym neuronem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
(19-06-2011, 12:24 )incestus napisał(a): Dzisiaj z Wilda mi się udało, głównie dzięki hipnagogom przed zamkniętymi oczami ( a moze to byly juz hipnapompy?) W kazdym razie zwiedzałem jakieś wenecjopodobne miasto, w którym wszystkie struktury, łącznie z latarniami, płotami , kanałami zbudowane były w stylu nowoczesnej świątyni, prawie wszędzie ozłocone, z jakimiś obrazami i dodatkowymi elemencikami. Plan całego miasta też sprawiał wrażenie jakiegoś kościoła - leciałem koło parku z wysokimi filarami i altanami co w efekcie przypominało kościelną nawę, w ogóle części miasta były pooddzielane monstrualnymi łukami. Szczęgólnie sporo było rwącej wody - na każdym rogu fontanienka, wodospadzik , szeroki rynsztok albo kanał.
W końcu oczywiście pojawiła się projekcja i wpadłem w wir snu - sen o LD

Może to jakaś starożytno-nowoczesna Grecja? :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
(11-07-2019, 01:32 )Korsarz04 napisał(a):
(19-06-2011, 12:24 )incestus napisał(a): Dzisiaj z Wilda mi się udało, głównie dzięki hipnagogom przed zamkniętymi oczami ( a moze to byly juz hipnapompy?) W kazdym razie zwiedzałem jakieś wenecjopodobne miasto, w którym wszystkie struktury, łącznie z latarniami, płotami , kanałami zbudowane były w stylu nowoczesnej świątyni, prawie wszędzie ozłocone, z jakimiś obrazami i dodatkowymi elemencikami. Plan całego miasta też sprawiał wrażenie jakiegoś kościoła - leciałem koło parku z wysokimi filarami i altanami co w efekcie przypominało kościelną nawę, w ogóle części miasta były pooddzielane monstrualnymi łukami. Szczęgólnie sporo było rwącej wody - na każdym rogu fontanienka, wodospadzik , szeroki rynsztok albo kanał.
W końcu oczywiście pojawiła się projekcja i wpadłem w wir snu - sen o LD

Może to jakaś starożytno-nowoczesna Grecja? :)

Widzę, że mamy na forum archeologa, post z 2011 :D
Nie jest sztuką wpływać na bieg wydarzeń, manipulować sennym światem, a nawet tworzyć własne rzeczywistości. 
Świętym graalem LD jest trafić do świata, którego nie chcesz zmienić, pragniesz jedynie napawać się jego pięknem. 
Kiedy czujesz sen całym sobą, każdym pojedyńczym neuronem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
(11-07-2019, 07:44 )sz4m4n napisał(a):
(11-07-2019, 01:32 )Korsarz04 napisał(a):
(19-06-2011, 12:24 )incestus napisał(a): Dzisiaj z Wilda mi się udało, głównie dzięki hipnagogom przed zamkniętymi oczami ( a moze to byly juz hipnapompy?) W kazdym razie zwiedzałem jakieś wenecjopodobne miasto, w którym wszystkie struktury, łącznie z latarniami, płotami , kanałami zbudowane były w stylu nowoczesnej świątyni, prawie wszędzie ozłocone, z jakimiś obrazami i dodatkowymi elemencikami. Plan całego miasta też sprawiał wrażenie jakiegoś kościoła - leciałem koło parku z wysokimi filarami i altanami co w efekcie przypominało kościelną nawę, w ogóle części miasta były pooddzielane monstrualnymi łukami. Szczęgólnie sporo było rwącej wody - na każdym rogu fontanienka, wodospadzik , szeroki rynsztok albo kanał.
W końcu oczywiście pojawiła się projekcja i wpadłem w wir snu - sen o LD

Może to jakaś starożytno-nowoczesna Grecja? :)

Widzę, że mamy na forum archeologa, post z 2011 :D

Szczerze to nawet nie zauważyłem daty hehe ;)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Wreszcie coś wartego opisania :)
Sen świerćświadomy

W treści snu jestem meksykańskim turystą, zatrzymałem się busem przy drodze, żeby żona mogła odcedzić dzieci. Nie wracają zbyt szybko, moją uwagę zwraca budka na pasie zieleni obok parkomatu. Informacja na niej nagania do wrzucenia Euro i zagrania w grę, do wygrania 10 Euro. W budce siedzenia dla jednej osoby, cała ciasna obudowa jest monitorem dookoła głowy. Gra polega na tym, żeby ufiksować wzrok w punkcie naprzeciw siedzenia i nie ruszyć go ani odrobinę przez czas trwania gry. Po wrzuceniu monety na ekranie pojawia się krzak róży, ruchy peryferalnych obrazów starają się iluzją odwieźć mnie od patrzenia wprost. Po minucie rozlega się krótki utwór gratulacyjny i przejście do kolejnego etapu - coraz bardziej skomplikowane iluzji optyczne powodują, że tracę orientację w punkcie gdzie miałem trzymać wzrok, ale udaje się przejść dalej. Następnym, coraz trudniejszym, również nie udaje się mnie oszukać. W piątym etapie symulator wydaje się odjeźdżać od punktu róży, odsłaniając pasy jezdni. Słyszę wtedy niestrapione marudzenie wracających żony i dzieci, otoczenie inne niż w czasie kiedy wchodziłem, więc uznaję, że to kolejna iluzja. Obraz wiruje wściekle wokół pasa zieleni, czuję przy tym potężną siłę odśrodkową, co budzi mój szacunek do konstruktora gry, w końcu budka "ląduje" a ja walcząc z oczopląsem przechodzę do ostatniego etapu.

Tym razem obraz jeszcze realistyczniej porusza się kilkanaście metrów w bok, sugerując że przemieszczam się wzdłuż przejścia dla pieszych, naprzeciw rozbawieni kierowcy. Następnie podnosi się nad ziemię, odczuwam niestabilność konstrukcji, mam potrzebę złapać się barierki. Unosząc się wysoko, i starając się nie ruszać wzrokiem, mimowolnie widzę architekturę tego dziwnego miasta - kształtu otwartego prostokąta, jak monstrualny stadion, 2 główne ulice przy szerokopasmówkach rozdzielone są od siebie połacią niezagospodarowanej, wystrzyżonej zieleni, a drogi spotykają się ostatecznie za nim, łącząc się w pętle zjazdów i tworząc jedną szeroką autostradę, prowadzącą z powrotem, ponad trasami, z których powstały. Zwrócone do wewnątrz boki autostrady, wraz z elementami rusztowania, są pokryte ścianami balonów. Gdy po osiągnięciu szczytu ponad miastem maszyna ponownie nadaje ruch w bok, moim oczom ukazuje się własny zaparkowany bus i skonfundowana rodzina obok, z rezygnacją śledząca mnie wzrokiem. W tym momencie popadam w panikę i trzymam się całymi siłami barierek - zrozumiałem, że padłem ofiarą triku, poprzednie gierki i iluzje optyczne miały tylko uśpić moją czujność, w rzeczywistości maszyna jest diabelskim młynem dla chciwych. Sunąc nad miastem widzę, że między jego wysokimi granicami drogowymi kursuje monstrualny hangar, w charakterze promu, który cumując zasłania słońce 1/3 części miasta, a balony asekurują jego ciężar. Moja budka opadając spokojnie mija się cudem z przywierającym do tej strony promohangarem, z przerażeniem słucham harmidru ślizgających się o siebie balonów. Następnie trasa przebiega pod miastem, gdzie ukazuje się symetryczna kontynuacja tej architektury, kolejne graniczne autostrady i kolejny prom, zaprogramowany aby cumował kilka sekund po trasie budki. Z tej strony grawitacja była główną różnicą, zmuszała do forsownego wciskania się w siedzenie, pomyślałem więc, że jej środkiem musi być strzyżona zieleń. 

Cały drżący zbliżałem się już w budce bezpiecznie na miejsce jej startu, już z daleka słyszałem utyskiwania żony, że jak już stary coś wymyśli to świat się nie liczy. Oczywiście nie wygrałem, żadnych 10 Euro :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Bardzo ładny widok we śnie nieświadomym :

Zmierzch, ogród mojego dawnego domu. Na środku kontrapcja z dwóch przylegających do siebie filarów lekko skręcających się wokół siebie, zakończona płaskim zdobionym blatem na kształt ołtarza. Z tej powierzchni powtórzenie - pnie się w górę identyczna marmurowa dwururka, tworząc helisę w przeciwną stronę, na wysokości drzew. Wokół całego rdzenia, spiralnie owija się przepiękna krystaliczna ozdoba, wykończona na kształt płomieni, mieniąc się płynnie całą paletą głębokich kolorów, płytko penetrujących mrok. Szczyt całego słupa, ponad wysokością drzew kończy się kłębami ciemnych chmur, tworząc koronę sięgającą około kilometra, wyraźnie odgraniczających się od nocnego nieba, złożonych z ogromnych ilości drobnych chmurzastych płytek, przypominających kostkę brukową.

Potem też dość ciekawy krajobraz, choć bardziej ponury i monotonny - Warszawa, w której nie istnieją normalne budynki, a każda konstrukcja zastąpiona jest betonowym blokiem, po równo gmachy, wieżowce, kwiaciarnie, przystanki autobusowe, mosty. Gruboskóna architektura poszerza pas elewacji, pozostawiając z infrastruktury drogowej, chodników i przejść zaledwie ciasne nory poprzekładane belkami poległych rusztowań. A ja w tym wszystkim szukam konspiratorów, żeby dostarczyć wędzony bekon :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1