24-07-2020, 11:49
Weekendowe odpały
Uśmiecham się słodko, gdy świat schodzi na pieseły
Tyle idei się zrodziło, a już poginęły
Tylko wielki kac zostaje po imprezie
Na której ćpałem i chlałem, ile wlezie.
Nie chcę tu od nowa zaczynać
O dobrym towarze i atrakcyjnych dziewczynach
Muszę zamknąć mordę i siedzieć na dupie
Bo inaczej z ziomkami wylądujemy w ciupie.
To ma być koniec świata? Raczej nowy początek.
Krew w żyłach moich płynie gorąca jak wrzątek.
Całe szczęście, że się obudziłem na tym świecie
Tylko strasznie mnie jakoś wątroba gniecie.
Przynajmniej widzę jasno, kto jest przyjacielem
A kto tylko moim zastępczym burdelem
Świat się dzieli na lochy i knury
Takie są odwieczne prawa natury.
Nie chcę usprawiedliwień, raczej potwierdzenia
Niezwykłej mocy mojego przyrodzenia
Które każdy lachon wnet docenia
I nie kryje przede mną swojego podniecenia.
Owocem tej przygody nie będzie zarodek.
Każda przyjaciółka stosuje odpowiedni środek.
Antykoncepcja to sprawa kobiety.
Takie podejście ma same zalety.
Gumowy płaszczyk pogarsza doznania
Więc go nie używam podczas kochania.
Sytuacja pod kontrolą, chorób też się nie boję
Na zawsze więc porzuciłem lateksową zbroję.
Szykuję teraz gotówkę oraz kartę bankową
Na blacie umieściłem już ścieżkę pudrową
I wciągam ją nosem niczym odkurzacz
Uwielbiam ten fajny i drogi odurzacz.
Trzeba czymś popić, więc żubra sobie strzelę
Mam jeszcze schowany sześciopak na niedzielę
A potem wybiorę się do jakiejś loszki
By zbadać zakamarki jej smakowitej broszki.
Zrobiłem śwince naszyjnik perłowy.
W najlepsze trwa nasz sezon godowy.
Pozdrawiam pluton przegrywów, Kysa i Travelera,
Teraz idę się napić, bo mnie suszy jak cholera.
Uśmiecham się słodko, gdy świat schodzi na pieseły
Tyle idei się zrodziło, a już poginęły
Tylko wielki kac zostaje po imprezie
Na której ćpałem i chlałem, ile wlezie.
Nie chcę tu od nowa zaczynać
O dobrym towarze i atrakcyjnych dziewczynach
Muszę zamknąć mordę i siedzieć na dupie
Bo inaczej z ziomkami wylądujemy w ciupie.
To ma być koniec świata? Raczej nowy początek.
Krew w żyłach moich płynie gorąca jak wrzątek.
Całe szczęście, że się obudziłem na tym świecie
Tylko strasznie mnie jakoś wątroba gniecie.
Przynajmniej widzę jasno, kto jest przyjacielem
A kto tylko moim zastępczym burdelem
Świat się dzieli na lochy i knury
Takie są odwieczne prawa natury.
Nie chcę usprawiedliwień, raczej potwierdzenia
Niezwykłej mocy mojego przyrodzenia
Które każdy lachon wnet docenia
I nie kryje przede mną swojego podniecenia.
Owocem tej przygody nie będzie zarodek.
Każda przyjaciółka stosuje odpowiedni środek.
Antykoncepcja to sprawa kobiety.
Takie podejście ma same zalety.
Gumowy płaszczyk pogarsza doznania
Więc go nie używam podczas kochania.
Sytuacja pod kontrolą, chorób też się nie boję
Na zawsze więc porzuciłem lateksową zbroję.
Szykuję teraz gotówkę oraz kartę bankową
Na blacie umieściłem już ścieżkę pudrową
I wciągam ją nosem niczym odkurzacz
Uwielbiam ten fajny i drogi odurzacz.
Trzeba czymś popić, więc żubra sobie strzelę
Mam jeszcze schowany sześciopak na niedzielę
A potem wybiorę się do jakiejś loszki
By zbadać zakamarki jej smakowitej broszki.
Zrobiłem śwince naszyjnik perłowy.
W najlepsze trwa nasz sezon godowy.
Pozdrawiam pluton przegrywów, Kysa i Travelera,
Teraz idę się napić, bo mnie suszy jak cholera.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności