06-06-2019, 22:14
(03-06-2019, 21:40 )incestus napisał(a): Eee nie wiem co tu można zinterpretować, byłem pewien, że to dowcip
Odpowiedź musi leżeć w twoich przekonaniach o tej substancji. Co było dla Ciebie nowością, kiedy pierwszy raz czytałaś o tym leku ? Dla większości pewnie jest to po prostu specyficzny lek nasenny, może wydaje Ci się, że twój nocny wypoczynek jest nienaturalny ?
W przeciwieństwie do naszych ulubionych stilnoksów czy innych zolpiksów ten "lek" można stosunkowo łatwo wyprodukować samemu, spędzając odpowiednią ilość czasu w ciemności. Wytwarzany jest przez szyszynkę, uważaną za mistyczną bramę do innych wymiarów.
Fascynuje mnie substancja, która łagodnie przenosi człowieka w krainę snu, tak, że nie boi się utraty zmysłów, utraty własnego "ja". Godny podziwu jest fakt, iż u zdrowych osób ten mechanizm działa KAŻDEJ nocy, delikatnie i stopniowo. Następuje głębokie rozluźnienie, fizyczne i psychiczne. Ciało staje się coraz cięższe, powieka opada, a nie, że NAGLE znienacka świadomość zostaje wrzucona w przeraźliwą pustkę wypełnioną lodowatym, kamienno-tępym przykrym uczuciem "no connection", takiej żywej śmierci, przy której nie ma jak sprawdzić, czy się oddycha, czy serce bije, gdzie są granice bytu... zero kontaktu z fizyczną powłoką, w związku z czym nie ma jak się uspokoić, nie można się na niczym zakotwiczyć, żadna pozytywna myśl nie pomoże w tej sytuacji, bo nie ma jak powstać. Uwaga naturalnie podąża za obiektem (zgodnie z utrwalonymi dualistycznymi nawykami), jednak nie może go odnaleźć - 404 not found. Zapędzono ją w ślepą uliczkę, w której dostrzega jedynie samą siebie, niczym wywrócony na lewą stronę hełm.
Mentalna aktywność zostaje bezwzględnie wyciszona przez jakąś tajemniczą bezlitosną siłę, której nie sposób się oprzeć. Zanika poczucie "osobowości", zupełnie jakby w ogóle nie istniała. Ciało sprawia wówczas wrażenie maszyny zaprogramowanej na specjalny nocny tryb funkcjonowania. Działa mechanicznie i bezosobowo. Umysł czuje się wtedy niechciany, zbędny. Do pewnego momentu istnieje jeszcze jakaś śladowa percepcja, proste, prymitywne wrażenia (niezrozumiałe poczucie braku czegoś, nieporuszona zamrożona cisza, nieobecność konceptów "czasu" i "przestrzeni"), jednak możliwość manipulacji nimi, kreowania świadomie jakiegokolwiek kontentu umysłowego zostaje wyłączona. Narasta napięcie, które - gdy osiągnie kulminacyjny punkt - powoduje całkowitą utratę przytomności lub gwałtowne wybudzenie się i powrót do fizycznej świadomości, nierzadko z przedłużającym się atakiem paniki. To traumatyczne doznanie duszenia się, uwięzienia, zwinięcia się w sobie do granic możliwości czyni spustoszenia w ludzkiej psychice. Takie są skutki, gdy "ja" pragnie się wedrzeć tam, gdzie mu nie wolno.
Natura wie, co robi. Myśli ustają, aby mogły zajść leczniczo-regeneracyjne procesy bez niepotrzebnej ingerencji ego, które ciągle próbuje udowodnić, że jest najmądrzejsze. Znika całkowicie odczucie cielesnej formy. Dzięki wydzielanym w ciele związkom chemicznym normalny człowiek nie przejmuje się tym, nie zwraca na to uwagi, jest mu to całkowicie obojętne, a rano wraca do życia pełny sił, niewiele pamiętając z tego, co działo się w nocy. Jednakże sroga kara spotyka tych, co próbują działać wbrew naturze i myślą, że są w stanie ją okiełznać.
Dlatego jeśli chcę pozbyć się nerwicy, muszę zgasić światło teraz. Ale nie muszę zasypiać od razu, wystarczy, że będę leżeć po ciemku i czekać, co wydarzy się dalej.
Ludzka egzystencja to wieczna podróż w nieznane. Na wszelki wypadek jednak zachowam czujność. Nie mogę przegapić chwili, gdy bramy Wszechświata otworzą się przede mną...
Fascynuje mnie substancja, która łagodnie przenosi człowieka w krainę snu, tak, że nie boi się utraty zmysłów, utraty własnego "ja". Godny podziwu jest fakt, iż u zdrowych osób ten mechanizm działa KAŻDEJ nocy, delikatnie i stopniowo. Następuje głębokie rozluźnienie, fizyczne i psychiczne. Ciało staje się coraz cięższe, powieka opada, a nie, że NAGLE znienacka świadomość zostaje wrzucona w przeraźliwą pustkę wypełnioną lodowatym, kamienno-tępym przykrym uczuciem "no connection", takiej żywej śmierci, przy której nie ma jak sprawdzić, czy się oddycha, czy serce bije, gdzie są granice bytu... zero kontaktu z fizyczną powłoką, w związku z czym nie ma jak się uspokoić, nie można się na niczym zakotwiczyć, żadna pozytywna myśl nie pomoże w tej sytuacji, bo nie ma jak powstać. Uwaga naturalnie podąża za obiektem (zgodnie z utrwalonymi dualistycznymi nawykami), jednak nie może go odnaleźć - 404 not found. Zapędzono ją w ślepą uliczkę, w której dostrzega jedynie samą siebie, niczym wywrócony na lewą stronę hełm.
Mentalna aktywność zostaje bezwzględnie wyciszona przez jakąś tajemniczą bezlitosną siłę, której nie sposób się oprzeć. Zanika poczucie "osobowości", zupełnie jakby w ogóle nie istniała. Ciało sprawia wówczas wrażenie maszyny zaprogramowanej na specjalny nocny tryb funkcjonowania. Działa mechanicznie i bezosobowo. Umysł czuje się wtedy niechciany, zbędny. Do pewnego momentu istnieje jeszcze jakaś śladowa percepcja, proste, prymitywne wrażenia (niezrozumiałe poczucie braku czegoś, nieporuszona zamrożona cisza, nieobecność konceptów "czasu" i "przestrzeni"), jednak możliwość manipulacji nimi, kreowania świadomie jakiegokolwiek kontentu umysłowego zostaje wyłączona. Narasta napięcie, które - gdy osiągnie kulminacyjny punkt - powoduje całkowitą utratę przytomności lub gwałtowne wybudzenie się i powrót do fizycznej świadomości, nierzadko z przedłużającym się atakiem paniki. To traumatyczne doznanie duszenia się, uwięzienia, zwinięcia się w sobie do granic możliwości czyni spustoszenia w ludzkiej psychice. Takie są skutki, gdy "ja" pragnie się wedrzeć tam, gdzie mu nie wolno.
Natura wie, co robi. Myśli ustają, aby mogły zajść leczniczo-regeneracyjne procesy bez niepotrzebnej ingerencji ego, które ciągle próbuje udowodnić, że jest najmądrzejsze. Znika całkowicie odczucie cielesnej formy. Dzięki wydzielanym w ciele związkom chemicznym normalny człowiek nie przejmuje się tym, nie zwraca na to uwagi, jest mu to całkowicie obojętne, a rano wraca do życia pełny sił, niewiele pamiętając z tego, co działo się w nocy. Jednakże sroga kara spotyka tych, co próbują działać wbrew naturze i myślą, że są w stanie ją okiełznać.
Dlatego jeśli chcę pozbyć się nerwicy, muszę zgasić światło teraz. Ale nie muszę zasypiać od razu, wystarczy, że będę leżeć po ciemku i czekać, co wydarzy się dalej.
Ludzka egzystencja to wieczna podróż w nieznane. Na wszelki wypadek jednak zachowam czujność. Nie mogę przegapić chwili, gdy bramy Wszechświata otworzą się przede mną...
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności