07-12-2020, 02:08
Cześć Świadomymi snami zainteresowałam się 10 lat temu, kiedy pierwszy raz o nich usłyszałam. Jakaś dziewczyna z Top Model o tym wspominała. Tak się tym zafascynowałam, że pierwszy miałam następnego dnia. Przez dłuższy czas prowadziłam dziennik snów - i chyba miałam do tego naturalny talent, bo miałam LD kilka razy w tygodniu, bez wysiłku. Na koniec gimnazjum robiłam projekt z fizyki i nawet stworzyłam własną maszynę teoretycznie wpływającą na fale mózgowe. Zostałam inżynierem i programistką Machine Learning, i wychodzi na to, że wszystko to przez zainteresowanie świadomymi snami. Te sny to zawsze było samoistne uświadomienie się podczas snu. Czasem zdarzało się, że dosłownie w sekundzie kiedy zasypiałam, czułam natychmiast, że to sen. Bring it on, myślałam. Zrobiłam chyba wszystko, co się dało. Mam mocny procesor wewnętrzny, bo miałam wszystko w wersji 4k, otwarty świat i 100% kontroli.
Natomiast kiedy w liceum zaniechałam temat, coraz rzadsze były te LD'ki naturalne (Tak w ogóle - rzadko je miałam po wykonaniu TR, zazwyczaj po prostu mi się coś nie zgadzało i tylko sprawdzałam dla pewności), a coraz częstsze różne dziwne WILD'y. Chociaż to za dużo powiedziane, bo ostatecznie - żadnego nie miałam.
Trochę było dla mnie straszne porażenie przysenne - wielokrotnie próbowałam je przetrwać, ale zwykle pisk w uszach był za mocny, albo zbyt się ekscytowałam, albo coś bolało, albo coś przestraszyło. Najbardziej irytowało mnie, że w ogóle tych WILD'ów nie chciałam - musiałam zasypiać świadomie czy tego chciałam czy nie, prawie codziennie. Musiałam się rozbudzać i iść spać jeszcze raz, licząc, że odpłynę. Interesowało mnie to mimo wszystko i doświadczyłam bardzo dużo ogromnie ciekawych sytuacji z pogranicza.
Tutaj pojawia się moje pytanie! Minęło tyle lat, a wciąż przechodzę bardzo często paraliże przysenne - nie ekscytują mnie już, nie przerażają, po prostu choćbym nie wiem jak chciała nie potrafię wejść w stabilny LD poprzez nie. Przez brak ćwiczeń naturalnie już zanikły moje LD'ki a za nimi tęsknię. Zawsze jest tak samo: obudzi mnie coś, wracam spać i na 99% będę mieć paraliż. Zaczynam wirować, przelewać się, słyszę różne rzeczy, obrazy - łapię ten obraz, wchodzę w sen i już czuję TO, ale kiedy zaczynam się ruszać, jakość jest fatalna. Mam minimalne moce sprawcze, do tego obraz zanika/rozmazuje się/ciemnieje/nie działa. Jest to tak płytki sen, że serio czasem minimalnie oczy otworze i widzę na zmianę sen a swoją sypialnię.
Zawsze robię to samo. Wiem, że sen potrwa 30s-60s więc otwieram pierwsze lepsze drzwi, za którymi jest pierwszy lepszy facet i staram się wykorzystać moment ;p Jak nie zdążę, i się obudzę, to za chwilę mam ponowną próbę.
Jednak chciałabym STABILNY sen i porobić coś innego niż tylko wskakiwać na drążki.
Macie jakieś pomysły, co może poprawić ten stan?
Btw. spróbuję mieć dziś LD naturalny, zwykle jak o tym myślałam, to go miałam.
Natomiast kiedy w liceum zaniechałam temat, coraz rzadsze były te LD'ki naturalne (Tak w ogóle - rzadko je miałam po wykonaniu TR, zazwyczaj po prostu mi się coś nie zgadzało i tylko sprawdzałam dla pewności), a coraz częstsze różne dziwne WILD'y. Chociaż to za dużo powiedziane, bo ostatecznie - żadnego nie miałam.
Trochę było dla mnie straszne porażenie przysenne - wielokrotnie próbowałam je przetrwać, ale zwykle pisk w uszach był za mocny, albo zbyt się ekscytowałam, albo coś bolało, albo coś przestraszyło. Najbardziej irytowało mnie, że w ogóle tych WILD'ów nie chciałam - musiałam zasypiać świadomie czy tego chciałam czy nie, prawie codziennie. Musiałam się rozbudzać i iść spać jeszcze raz, licząc, że odpłynę. Interesowało mnie to mimo wszystko i doświadczyłam bardzo dużo ogromnie ciekawych sytuacji z pogranicza.
Tutaj pojawia się moje pytanie! Minęło tyle lat, a wciąż przechodzę bardzo często paraliże przysenne - nie ekscytują mnie już, nie przerażają, po prostu choćbym nie wiem jak chciała nie potrafię wejść w stabilny LD poprzez nie. Przez brak ćwiczeń naturalnie już zanikły moje LD'ki a za nimi tęsknię. Zawsze jest tak samo: obudzi mnie coś, wracam spać i na 99% będę mieć paraliż. Zaczynam wirować, przelewać się, słyszę różne rzeczy, obrazy - łapię ten obraz, wchodzę w sen i już czuję TO, ale kiedy zaczynam się ruszać, jakość jest fatalna. Mam minimalne moce sprawcze, do tego obraz zanika/rozmazuje się/ciemnieje/nie działa. Jest to tak płytki sen, że serio czasem minimalnie oczy otworze i widzę na zmianę sen a swoją sypialnię.
Zawsze robię to samo. Wiem, że sen potrwa 30s-60s więc otwieram pierwsze lepsze drzwi, za którymi jest pierwszy lepszy facet i staram się wykorzystać moment ;p Jak nie zdążę, i się obudzę, to za chwilę mam ponowną próbę.
Jednak chciałabym STABILNY sen i porobić coś innego niż tylko wskakiwać na drążki.
Macie jakieś pomysły, co może poprawić ten stan?
Btw. spróbuję mieć dziś LD naturalny, zwykle jak o tym myślałam, to go miałam.