5 stycznia 2019
Godziny spania: 23.55 - 8.20
Poprzedniego dnia wróciłam do domu po piątej i udałam się do łóżka. Chciałam, by moje ciało stało się ciężkie i bezwładne, pozbawione siły życiowej. Zapodałam sobie sugestię: Nic nie muszę. Nikt mnie nie potrzebuje. Nikogo nie obchodzę.
Oddałam się w objęcia śmierci.
Po jakimś czasie pod powiekami pojawiła się homogenizowana ciemność przesycona światłem, ni to czerń, ni złoto. Wypełniały ją tysiące drobnych świetlistych iskier. Czułam głęboki spokój i ukojenie.
O 18.00 postanowiłam wstać. Wstąpiły we mnie nowe siły, które umożliwiły przygotowanie czegoś do jedzenia. Przedtem nic mi się nie chciało robić.
W ciągu dnia stosuję obecnie dwie praktyki: bolesne rozciąganie mięśni oraz wyobrażanie sobie, że moje ciało leży uśpione w łóżku, podczas gdy ja przebywam na mieście albo chociażby w innym pokoju. Dodatkowo każdy dzień zaczynam od przewrotu w przód, aby dostymulować zmysł równowagi, przez ostatnie lata mocno zaniedbany. Oprócz tego staram się odczuwać moje ciało od środka, a wszystko to, co postrzegam za pomocą zmysłu wzroku, traktować z dystansem. Nadmiar doznań wizualnych rozprasza mnie i odciąga uwagę od czucia głębokiego.
Wieczorem usiłowałam umieścić dłonie płasko na podłodze, tuż przed stopami. Starałam się stać z wyprostowanymi nogami, ale bez przesady. W telewizji ostatnio straszono szkodliwym przeprostem w kolanach.
Chcę doświadczyć pomieszania umysłowego... - modliłam się cichutko przed snem. Niech moje szaleństwo ujawni się z całą mocą.
Pomieszanie. Czym ono właściwie jest? Ujrzałam w głowie nieułożoną kostkę Rubika, następnie przetasowaną talię kart.
Ukazała mi się wizja, w której znajdowałam się w mojej sali przedszkolnej. Na środku wykopałam głęboki dół. Następnie stanęłam na jednym ze stolików i zaczęłam na nim tańczyć w samej bieliźnie.
Ciężko mi zobaczyć w wyobraźni siebie inaczej niż w trzeciej osobie. Dysocjacja nadal jest zbyt silna.
...
Miałam trzy króciutkie sny, bardzo przyspieszone, zupełnie jakby ktoś zmienił szybkość filmiku na 1.25x albo nawet 1.5x. Były to trzy różne sceny, dlatego je wyodrębniłam, chociaż faza REM cały czas ta sama.
Pierwszy sen, niestety, "się zapomniał". W drugim usiłowałam złapać jakiś drobną rzecz niczym w grze komputerowej. W pierwszym również mógł występować motyw gonienia za czymś, ale nie jestem na sto procent pewna. Tuż po przebudzeniu pamiętałam go wyraźnie, ale potem gdzieś zniknął, niczym myśli rozpuszczające się w świetlistej naturze umysłu i nie pozostawiające po sobie żadnego śladu.
W trzecim śnie obserwowałam, jak nagą dziewczynę owijano białą szmatą pod paszkami niczym ręcznikiem kąpielowym. Do czubka głowy przytwierdzono jej obraz przedstawiający Śri Ramanę. Prawdziwy Ramana prostrated przed swoim wizerunkiem, ku mojemu zaskoczeniu.
Ostatnia scena była moim zdaniem dość groteskowa. Nie odpowiadam za opisane powyżej treści, przecież prosiłam wyraźnie o pomieszanie.
Marzenie senne zakończyło się, a wówczas zamanifestowało się ch__owe światło snu. Ciało było ledwo wyczuwalne, ciężkie i klocowate jak w post-orgazmicznym błogostanie. Świadomość zanurzona była w bezmyślnej, niedoskonale czarnej przestrzeni. Efekt psuło światło ulicznych lamp przedostające się przez rolety.
Ten stan nie utrzymał się zbyt długo. W końcu umysł poruszył się niespokojnie w łóżku. Opanowały go z powrotem myśli, niczym dokuczliwe gryzące mendy, których należy się pozbyć. Postanowiłam wstać na chwilkę i sprawdzić czas na telefonie. Godzina 1.31.
Byłam nawet zadowolona, ale nie do końca, stąd obraźliwe określenie przeżytego stanu. Faza była zbyt płytka.
Sztuczne oświetlenie jest przekleństwem naszych czasów. Zanieczyszcza środowisko.
Parę dni temu wracając do domu wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo. Gwiazdy to jedyne źródło naturalnego światła. Nieruchome, zatopione w mroku. Celestial peace. Kiedy w końcu go doznam? Ogarnął mnie głęboki smutek.
...
Pojawiły się kolejne sny. Ktoś okradł jedną z moich posiadłości. Zniknęły kluczyki do samochodu, którego w realu nie mam (sytuacja na poziomie szukania kluczyków od czołgu). Rozwścieczyłam jakąś dojrzałą kobietę swoim zachowaniem.
W innym śnie było zakończenie roku, chodziłam sobie po mieście w czarno-białym stroju, choć wiedziałam dobrze, że szkołę już dawno ukończyłam. Robiłam to specjalnie.
Spotkałam dwie dziewczyny z klasy z liceum. Zareagowały obojętnie na moje "cześć". Zmartwiło mnie to, ale uznałam, że mają prawo się zemścić po trzech latach traktowania ich jak powietrze, zupełnie jakby nie istniały.
O siódmej rodzice wyszli z domu, po czym ponownie udałam się do łóżka. Nie chciało mi się spać, ale stwierdziłam, że ciało powinno jeszcze trochę poleżeć. Po dłuższym czasie zmieniłam pozycję. Położyłam się na plecach ze zgiętymi kolanami, stopy spoczywały płasko na podłożu. Okolice serca przywaliłam dodatkową kołdrą. Natychmiast potem uczułam niezwykłą lekkość i odkleiłam się od ciała. Nadeszło upragnione out of body experience.
Uniosłam się w powietrze i pofrunęłam do drugiego pokoju. Senna projekcja ojca coś gadała do mnie, ja natomiast milczałam, jednak potem zdecydowałam się sprawdzić, czy da się coś powiedzieć w tym stanie. Mówienie szło mi opornie, jakbym miała jakąś blokadę w gardle. Zastanawiałam się nawet, czy nie gadam przez sen przypadkiem.
Na przedpokoju zmaterializowała się wesoła kilkuletnia dziewczynka. Pojawiła się tak nagle, z powietrza. Zachwyciło mnie to, ale i zszokowało nieco. Przestraszyłam się, że to moja przyszła córka czy coś.
Zapomniałam część szczegółów. Nastąpiło przebudzenie, później okazało się, że fałszywe. Natrafiłam w niefizycznym łóżku na artykuł biurowy, nie zdradzę, jaki. Na fotelu obok leżał jeszcze jeden.
Znalazłam się na chodniku przy ruchliwej ulicy. Pilnowałam dziecka na rowerku. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że jestem w takiej sytuacji. Przypomniałam sobie, że ja w podobnym wieku mogłam jeździć tylko po ogrodzonym boisku szkolnym znajdującym się koło mojego bloku. Potem się obudziłam. Byłam megazadowolona. Cieszyłam się, że subtelne energie choć trochę się odblokowały. Ale jeszcze długa droga przede mną.