27-05-2016, 10:11
Witam,
być może ktoś będzie w stanie pomóc w interpretacji poniższego snu.
Czekałem, razem z matką, na lotnisku w kolejce do odprawy. Gdy już mieliśmy podejść do stanowiska obsługująca kobieta poprosiła nas o kilka minut cierpliwości, gdyż chwilowo nie będzie odprawiać kolejnych osób. Mama stwierdziła, że nie ma sensu stać i czekać, więc możemy usiąść, tym bardziej skoro nikt inny nie czeka za nami. Nie do końca się chciałem z tym zgodzić i powiedziałem, że ludzie za chwilę zaczną się schodzić.
Mija kilkanaście minut i pani z odprawy stwierdziła, że można już do niej podchodzić. Wstałem, jednak niespodziewanie zaczęła się tworzyć kolejka (jedna dla wszystkim odlotów). Im szybciej próbowałem zlokalizować jej koniec tym bardziej się powiększała. W końcu udało mi się znaleźć ostatnie osoby w kolejce, jednak patrząc na jej długość uznałem, że nie zdążymy z matką odprawić się i samolot nam ucieknie.
Powiedziałem, że trzeba wziąć odpowiednie dokumenty i udać się na początek kolejki z tłumaczeniem, że zaraz ucieknie nam samolot. Okazało się jednak, że brakowało nam dokumentów do odprawy dla mamy (rzecz, którą wszyscy robią drogą internetową i z gotowym papierkiem podchodzą do odprawy) i na szybko próbowałem to zrobić przez komórkę. Niestety z powodu ogólnego zdenerwowania sytuacją, jak również ciągłymi pytaniami mamy co się dzieje, itp nie byłem w stanie tego zrobić. Dodatkowo zacząłem się kłócić z mamą, czy wręcz krzyczeć na nią, że to wszystko jej wina - że kazała mi odpuścić stanie w oczekiwaniu na naszą kolej przy odprawie (początek snu) oraz że brakuje wspomnianych dokumentów (choć miałem poczucie, że ten temat powinienem sam przypilnować).
Całości kłótni przyglądał się brat, który z jednej strony uspokajał mamę, z drugiej rozumiał moje zdenerwowanie.
Będę wdzięczny za pomoc w interpretacji.
być może ktoś będzie w stanie pomóc w interpretacji poniższego snu.
Czekałem, razem z matką, na lotnisku w kolejce do odprawy. Gdy już mieliśmy podejść do stanowiska obsługująca kobieta poprosiła nas o kilka minut cierpliwości, gdyż chwilowo nie będzie odprawiać kolejnych osób. Mama stwierdziła, że nie ma sensu stać i czekać, więc możemy usiąść, tym bardziej skoro nikt inny nie czeka za nami. Nie do końca się chciałem z tym zgodzić i powiedziałem, że ludzie za chwilę zaczną się schodzić.
Mija kilkanaście minut i pani z odprawy stwierdziła, że można już do niej podchodzić. Wstałem, jednak niespodziewanie zaczęła się tworzyć kolejka (jedna dla wszystkim odlotów). Im szybciej próbowałem zlokalizować jej koniec tym bardziej się powiększała. W końcu udało mi się znaleźć ostatnie osoby w kolejce, jednak patrząc na jej długość uznałem, że nie zdążymy z matką odprawić się i samolot nam ucieknie.
Powiedziałem, że trzeba wziąć odpowiednie dokumenty i udać się na początek kolejki z tłumaczeniem, że zaraz ucieknie nam samolot. Okazało się jednak, że brakowało nam dokumentów do odprawy dla mamy (rzecz, którą wszyscy robią drogą internetową i z gotowym papierkiem podchodzą do odprawy) i na szybko próbowałem to zrobić przez komórkę. Niestety z powodu ogólnego zdenerwowania sytuacją, jak również ciągłymi pytaniami mamy co się dzieje, itp nie byłem w stanie tego zrobić. Dodatkowo zacząłem się kłócić z mamą, czy wręcz krzyczeć na nią, że to wszystko jej wina - że kazała mi odpuścić stanie w oczekiwaniu na naszą kolej przy odprawie (początek snu) oraz że brakuje wspomnianych dokumentów (choć miałem poczucie, że ten temat powinienem sam przypilnować).
Całości kłótni przyglądał się brat, który z jednej strony uspokajał mamę, z drugiej rozumiał moje zdenerwowanie.
Będę wdzięczny za pomoc w interpretacji.