21-11-2013, 23:45
Patrząc z perspektywy czasu i trochę wspominając to jak byłem jeszcze beztroskim bachorem, którego jedynym zmartwieniem było pójście do rozwydrzonych przedszkolaków, miałem ciekawą zajawkę. Mianowicie miałem w domu taki atlas 'świat wiedzy'. Można tam było znaleźć najróżniejsze informacje odnośnie najnowszej medycyny, przez rewolucje historyczne, po odkrycia archeologiczne. Oczywiście jako dzieciak interesowały mnie przede wszystkim zdjęcia, różnych egzotycznych miejsc. Nie wiem jak na to wpadłem ale pomyślałem sobie że wspaniale by było gdyby można by przedostać się przez ilustracje do miejsca, które przedstawia. Później ta myśl towarzyszyła mi bardzo długo. A oglądane gazety i książki tylko jeszcze bardziej podsycały moje urojone marzenie. Wizje tą wkręciłem sobie do takiego stopnia, że pewnego dnia przeglądając piękne zdjęcia mieszkań w katalogu IKEA, postanowiłem że w końcu tego dokonam. Wejdę do cudownego pokoju z obrazka.
Rozłożyłem gazete przed sobą, usiadłem po turecku i zamknąłem oczy. Nie wiem ile to trwało. Nie pamiętam co sobie wtedy myślałem. Jednak w końcu zwróciłem na siebie uwagę mojego brata. Kiedy zapytał co robie, wytłumaczyłem mu szybko i powiedziałem żeby nie przeszkadzał. Oczywiście mnie wyśmiał i powiedział że to nie możliwe. Jednak ja byłem uparty i się z nim kłóciłem. W końcu dał mi spokój a ja mogłem dokonać swojego przełomowego, magicznego przejścia w zdjęcie. Teleportacji jak na filmie Jumper. Mimo że pragnąłem tego bardzo rozsądek brata wziął za wygraną. Ani o centymetr nie drgnąłem z łóżka.
To był dla mnie cios w plecy. Zabójstwo marzeń oraz totalna rezygnacja. Świadomość że nie wystarczy chcieć, że niektóre rzeczy są nie do zrobienia, była jak ciemne chmury zasłaniające Słońce. Każde spojrzenie w jakąkolwiek ilustrację budziło we mnie smutek i rozgoryczenie. Do czasu. Do czasu aż dowiedziałem się o LD.
Kiedy dowiedziałem się, że jednak da się przeżyć wszystko o czym marzyłem a co było nie do wykonania w realu, byłem podjarany jak kominek w święta. Okazało się że nie wszystko stracone, że zobacze jeszcze piekny świat i doświadczenia niemożliwego. Jednak z każdym dniem, a raczej z każdą nocą entuzjazm gasł. Ponieważ sny były dalej snami a życie życiem. Może pamiętałem je wyraźniej ale nie kontrolowałem ich w żaden sposób. Wszystkie techniki, teksty które przeczytałem wydawały mi sie fikcją. A jednak po jakimś czasie zdobyłem LD i przekonałem się że to możliwe. Wyobrażenia na ten temat okazały się znacząco wygórowane. Mała kontrola i szybka pobudka. A dzisiaj? Może nie uwierzycie ale to moje jedno z najlepszych wspomnień jakie mam.
Tak właśnie. Uświadomiło mi że wszystko jest możliwe, tylko trzeba tego pragnąć to po pierwsze, a po drugie nigdy się nie poddawać. Wiele lat minęło od mojego pierwszego LD. Gdybym bardziej się przykładał być może byłbym już ekspertem w tej dziedzinie. Dzisiaj jestem wciaż na początku drogi ale uzbrojony w oręż jakim jest optymizm i wiara. Bo mam to wspomnienie dziecka marzyciela i to mnie motywuję by ciągle pragnąć wskoczyć do krainy z obrazka.
A co was zmotywowało do poznania jak to jest świadomie śnić i co was dzisiaj motywuję? Podzielcie się doświadczeniami, być może wasze motywację pomogą komuś innemu nie tracić zapału.
Bless!
G.
Rozłożyłem gazete przed sobą, usiadłem po turecku i zamknąłem oczy. Nie wiem ile to trwało. Nie pamiętam co sobie wtedy myślałem. Jednak w końcu zwróciłem na siebie uwagę mojego brata. Kiedy zapytał co robie, wytłumaczyłem mu szybko i powiedziałem żeby nie przeszkadzał. Oczywiście mnie wyśmiał i powiedział że to nie możliwe. Jednak ja byłem uparty i się z nim kłóciłem. W końcu dał mi spokój a ja mogłem dokonać swojego przełomowego, magicznego przejścia w zdjęcie. Teleportacji jak na filmie Jumper. Mimo że pragnąłem tego bardzo rozsądek brata wziął za wygraną. Ani o centymetr nie drgnąłem z łóżka.
To był dla mnie cios w plecy. Zabójstwo marzeń oraz totalna rezygnacja. Świadomość że nie wystarczy chcieć, że niektóre rzeczy są nie do zrobienia, była jak ciemne chmury zasłaniające Słońce. Każde spojrzenie w jakąkolwiek ilustrację budziło we mnie smutek i rozgoryczenie. Do czasu. Do czasu aż dowiedziałem się o LD.
Kiedy dowiedziałem się, że jednak da się przeżyć wszystko o czym marzyłem a co było nie do wykonania w realu, byłem podjarany jak kominek w święta. Okazało się że nie wszystko stracone, że zobacze jeszcze piekny świat i doświadczenia niemożliwego. Jednak z każdym dniem, a raczej z każdą nocą entuzjazm gasł. Ponieważ sny były dalej snami a życie życiem. Może pamiętałem je wyraźniej ale nie kontrolowałem ich w żaden sposób. Wszystkie techniki, teksty które przeczytałem wydawały mi sie fikcją. A jednak po jakimś czasie zdobyłem LD i przekonałem się że to możliwe. Wyobrażenia na ten temat okazały się znacząco wygórowane. Mała kontrola i szybka pobudka. A dzisiaj? Może nie uwierzycie ale to moje jedno z najlepszych wspomnień jakie mam.
Tak właśnie. Uświadomiło mi że wszystko jest możliwe, tylko trzeba tego pragnąć to po pierwsze, a po drugie nigdy się nie poddawać. Wiele lat minęło od mojego pierwszego LD. Gdybym bardziej się przykładał być może byłbym już ekspertem w tej dziedzinie. Dzisiaj jestem wciaż na początku drogi ale uzbrojony w oręż jakim jest optymizm i wiara. Bo mam to wspomnienie dziecka marzyciela i to mnie motywuję by ciągle pragnąć wskoczyć do krainy z obrazka.
A co was zmotywowało do poznania jak to jest świadomie śnić i co was dzisiaj motywuję? Podzielcie się doświadczeniami, być może wasze motywację pomogą komuś innemu nie tracić zapału.
Bless!
G.