26.08.2017
Teoretycznie alfa-budzik powinien mnie obudzić gdzieś po 3:00, mimo wszystko ustawiłem budzik w telefonie na 5:00, żeby nie stracić okazji do ćwiczenia WILDa, tak jakby co. Poszedłem spać trochę wcześniej niż zwykle, zasnąłem pewnie koło 23:40. Alfa budzik nie zadziałał, obudziłem się z fazy REM o 5:00. Pamiętałem wtedy jakiś motyw ze snu, ale zbyt szybko się ulotnił. Medytowałem przez 6 minut i wróciłem do łóżka. Zacząłem WILDa na plecach, a gdy przez długi czas nic się działo, przewróciłem się na bok. Po kilku minutach zacząłem odczuwać takie charakterystyczne napinanie/mrowienie ciała. Kontynuowałem WILDa przez jeszcze dość długi czas, ale potem już nic się nie wydarzyło. Poirytowany brakiem jakichkolwiek efektów pozwoliłem sobie zasnąć.
Tak się zastanawiam, czy samo to, że obserwuję swój oddech i nie pozwalam myślom odpłynąć, czy to spowalnia lub wręcz uniemożliwia proces zaśnięcia? No bo jak już się poddaję po tych nawet godzinnych próbach WILDa, to wtedy jakoś udaje mi się zasnąć.
Mam w planach zrobić jeszcze kilka eksperymentów typu:
- pójść spać koło 22:00 (mam nadzieję, że uda mi się zasnąć) i wtedy po 5h snu o 3:00 rano się obudzić, czuwać stosunkowo krótko i zrobić WILDa. WILD o 5:00 o tej porze roku chyba mi się nigdy nie uda, bo światło wschodzącego słońca za bardzo mnie rozprasza, nie wiem, może to przez zmniejszający się poziom melatoniny;
- obudzić się o 3:00 po 3h snu i w ogóle nie czuwać, tylko od razu wrócić do łóżka, ale postarać się rozbudzić umysł (chodzi o to, żeby ciało w ogóle się nie rozbudziło, a umysł tak) i zrobić WILDa na plecach;
- obudzić się o 3:00 po 3h snu i czuwać ok. 45min., a potem zacząć WILDa od razu leżąc wygodnie na boku.
Jeszcze tak wiele do wypróbowania, a tak mało czasu. Jak rozpocznie się rok szkolny, to tylko weekendy mi pozostaną. Ugh. Z LD rozpocząłem swoją przygodę dokładnie w lipcu 2012 i praktykowałem od tego czasu w prawie wszystkie wakacje i ferie zimowe. Od tamtego momentu miałem chyba z 5 świadomych snów, z czego ani jeden nie był jakiś naprawdę niesamowity, długi i w ogóle wow. Nie chcę się żalić, ale to szczerze demotywujące.
//////////////////////////////////////////////////////
Gdy obudziłem się o 8:25, pamiętałem niewyraźnie dwa sny:
Pożar
Jestem na korytarzu w jakimś jakby pensjonacie, czy domku z pokojami gościnnymi. Podłoga i ściany są z ładnego drewna. Po prawej są otwarte drzwi, wchodzę tam, widzę zasłane, duże łóżko. Wychodzę z pokoju i schodzę schodami na niższe piętro. W maleńkiej kuchni, która należy do mojej cioci, włączam kuchenkę gazową. Płomienie są o wiele za wysokie niż powinny być i meble, wszystkie drewniane, zaczynają się palić. Nie przejmuję się tym.
Jezus naszych czasów
Jadę autem po drodze do Ostrołęki, za mną jedzie mama. Na skrzyżowaniu stoi w dziwnym, kolorowym ubraniu starsza kobieta, gdy podjeżdżamy, zaczyna machać rękami i coś krzyczy, ale nie słyszymy. Macham jej ręką i jadę dalej, mama robi to samo.
Przeskok wydarzeń.
Jestem na dworcu autobusowym w Kadzidle, ze mną jest tata i wujek. Wujek mówi o jakiejś książce o Jezusie w naszych czasach, nie pamiętam szczegółów, ale chodziło o coś naprawdę poważnego.