A ja przeczytałem wątek włącznie z powyższym postem - i dla mnie to nadal śmiech. Takie krótkie wyjaśnienie z mojej strony, a raczej sprostowanie, bo nakręcacie się nawzajem głupotą i nikt wam nawet uwagi nie zwróci
.
Jak w ogóle można powiedzieć, że hip-hop jest prymitywny
? Legenda albo udaje trolla, albo naprawdę hejtuje równo. HH zarówno stary jak i nowy jest bardzo dobry, podobnie zagraniczny i polski - prawdziwy degustator nie widzi żadnej różnicy
.
Jeśli chodzi o warstwę czysto muzyczną rapu - nie wiem co Legenda widzi w nim dziwnego. Bity to głównie sklejanki samplowe z naaaaprawdę starych dzieł. Nie ma chyba takiego muzyka (prawdziwego muzyka, nie kogoś, kto gra na flecie i nazywa się wielkim znawcą), który nazwał by to czymś prymitywnym, słabym, czy niemuzycznym. Ba, wyczucie rytmu w tej kulturze to podstawa (co pokazuje beatbox, pojęcie "flow" czy nawet same sample, które muszą trwać konkretną ilość czasu, by całość miała ręce i nogi). Dziś jeśli czyjeś ambicje sięgają ponad granie na koncertach smyczkowych czy zarabianie z akordeonem pod fontanną, to koniecznym jest jakiekolwiek zaznajomienie się z muzyką elektroniczną, a hiphopowe bity to tak naprawdę często muzyka elektroniczna z tempem wolniejszym o 1/4 (mówię tutaj głównie o newschoolu, sample to mogą się do każdego gatunku zaliczać). To takie podstawy.
Kolejnym faktem (FAKTEM, nie jakąś opinią z dupy wziętą i co najgorsze, bez żadnego uzasadnienia [tak, jest to pewnego rodzaju aluzja]), że co najmniej połowa szanujących się producentów muzycznych/wokalistów z chęcią występowała gościnnie w kawałkach hip-hopowych. M. in. legenda Perfectu (Grzegorz Markowski) wraz z Abradabem, ikona polskiego, klasycznego reggae (Daab) w nucie od Fu. To jest jednak coś. Hiphop jest chyba jedynym gatunkiem uniwersalnym, który trafi do każdego, tzn. znam wielu ludzi po 60-ce, którzy "śpiewają" sobie Hans Solo - Polak Wyjątkowy Song. A ta forma muzyczna to przecież nic innego jak rap.
Jeśli chodzi o przekaz, to chcąc nie chcąc, w prawdziwym hip-hopie i reggae/ragga/dancehall zawsze był największy. Przykłady: Tupac, który zmienił podejście czarnych w gettach do kobiet (była to niesamowita rewolucja), wspierał ludzi na zasiłkach, walczył z masonerią i jej wpływami (album "Killuminati"). Z Polskiej sceny, co może zabrzmieć naiwnie, ważnymi przedstawicielami są ludzie z tej "nieszczęsnej" Firmy związani z jeszcze bardziej nieszczęsnym "JP". Co ciekawe, w całej swojej twórczości nigdy nie powiedzieli, że "JP = j**ać policję", co najwyżej w wywiadach, że JP oznacza Jestem Porządny. Stereotyp powstał w Internecie i wiele wierzy w te brednie do dziś. Fakt faktem, nie lubią policji i to przekazują swoimi utworami. Jednak nienawiść do policji także jest ważnym elementem kultury HH i dla wielu ludzi wydaje się niezrozumiała, wręcz budzi odrazę. Ciekawe jak wy byście się czuli, gdyby wasze pijane dziecko zostało zamordowane przez jakiegoś ćpuna policjanta. No ale ok, pozostawiam ten temat. Wracając do Firmy - nagrali z polskich zespołów chyba najwięcej patriotycznych utworów, polecam sobie poszukać w YT tych ciekawych, ja nie mam zamiaru, a tytułów przekręcać nie będę tym bardziej.
Innym często spotykanym hejtingiem jest wyśmiewanie Peji. Ciekawostka: W wieku 14 lat zmarła mu matka, niewiele latek później ojciec. Wychowywany przez ulicę (naprawdę chciałbym wiedzieć ile ja bym zdołał wynieść z tego syfu wśród dreso-neandertalczyków - pozostawiam tę kwestię Wam), zamiast napadać na staruszki czy ćpać, wolał tworzyć muzykę i nagrywać kawałki, które w Polsce nie miały żadnych szans na komercjalizację, bo poza Liroyem nie było w sumie żadnych raperów na naszej scenie. Oczywiście, takich historii jak ta z Peją było dużo, ba, wielu zachowało jakiś-tam rozum. Tylko ilu tak naprawdę spośród takich gwiazd przyznaje się do swojej przeszłości? Warto przemyśleć. Dziś Peja już nie tylko "reprezentuje biedę", ale także przedstawia ciekawie sytuacje na świecie, poglądy na temat społeczeństwa i trafne uwagi co do płci pięknej. Zasób słów i inteligencję ma moim zdaniem niesamowitą jak na kogoś, kto ledwo skończył podstawówkę. No ale tak, lepiej jarać się jakąś Adele, która płacze jak to źle w życiu nie miała, bo ją rzucił chłopak.
Czy hiphop to kultura bezwartościowa? Powątpiewam. Dla mnie na przykład niektóre bity potrafią być arcydziełem wiele większym niż utwory Chopina czy Beethovena (których osobiście bardzo cenię). Freestyle, wszelkie formy taneczne (c-walk i takie tam), beatboxing, DJing - czy istnieje bardziej bogata kultura w muzyce (pomijając reggae)? Pop, gdzie żadna piosenka nie wnosi nic do mojego życia? Techno?
Większość z was zapewne słyszała maks. 10 kawałków, w tym 8 to jakieś amerykańskie shity "nowej szkoły", czyli np. Akon, Eminem, Dr. Dre, Snoop Dog. Ach, ta ludzka ignorancja i niewiedza
. Nie chcę ingerować w niczyje gusta, radzę pewne rzeczy po prostu przemyśleć i te 3 minuty zamiast przeznaczyć na posta "ale to szajs, nie lubiem tego", wykorzystać i przesłuchać jakąś klasykę lub nawet coś nowego, ale dobrego.
Na początek:
http://www.youtube.com/watch?v=5LF1Czu4ZqA
Post jest pisany na szybko, nie mam zamiaru poprawiać błędów i wszelkich sprzeczności, szukać argumentów na siłę. Jeśli ktoś chce, to coś z tego posta wyniesie. Ja słuchałem rapu i jak na razie naprowadza mnie tylko na dobrą drogę. Mam przynajmniej świadomość, że mój umysł nie jest skażony jakąś Gagą czy Rihanną.
Propsy dla Peji i Firmy w tym poście to nie jaja, co najwyżej prowokacja i ciekawy kontrast
. Tak, słucham też innych wykonawców i cenię ich tak samo, po prostu chcę pokazać, że nie zawsze jest tak, jak to pokazują stereotypy, a pod "HWDP" czy "JP" może kryć się większe przesłanie niż pod pisanymi na siłę wierszami białymi jakie nam oferuje dziś 99% popowych popierdółek.
Peace and love ludziska,
Pental
!