(05-01-2019, 15:14 )incestus napisał(a): Najważniejsze w LD jest utrzymanie uwagi na teraźniejszych czynnościach i unikanie jakiejkolwiek refleksji, dialogu wewnętrznego.
Nie zgodzę się...
Prowadzenie wewnętrznego dialogu we śnie to naprawdę rzecz godna polecenia. Czasem ten dialog przeradza się w prawdziwą dyskusję z powstającą projekcją jak to często opisuje "astralnego lustra".
Naprawdę warto czasem zobaczy daną sytuację ze swojego "drugiego" punktu widzenia. Z tego, co niestety zauważyłem, to często taka rozmowa sprowadza się do wydarzeń z naszego życia, w takiej rozmowie wszechobecne są emocje i taki LD jest nieprawdopodobne trudny do utrzymania.
Niestety często akceptuję się drugi punkt widzenia, co jest nie zawsze opłacalne. Jednym ze skutków takiej rozmowy, który odczułem osobiście, jest to, że jedno dość ważne wydarzenie pamiętam tylko z perspektywy tego dialogu i jest (wydarzenie) tak nieprawdopodobne, że mam 100% pewność, że nieprawdziwe. Niestety nie pamiętam, jak było naprawdę.
W każdym razie często głupia fabuła LD ma znaczące zmiany w naszym życiu. To, że nie unikamy refleksji na temat treści snu, jest wręcz rzeczą (szczególnie dla mnie) pożądaną.
Nie wiem, czy ktoś z was próbował tłumaczyć rzeczywistości samemu sobie we śnie.
Kiedyś miałem sen (to było rok może nawet dwa lata temu). Był to dla mnie szczególnie trudny okres w życiu. Wtedy byłem jeszcze osobą wierzącą... Pamiętam, jak jeszcze modliłem się codziennie przed snem i o co się modliłem
Pewnego dnia miałem dość specyficzny sen.
W śnie był ze mną "Bóg". Nie widziałem go, ale go czułem i słyszałem. Przechodziłem z nim przez długi korytarz z wieloma oknami. W każdym oknie była jakaś scena z mojego życia. Niektóre naprawdę były pocieszające, ale większość to sceny, o których pamiętać bym nie chciał. Na końcu korytarza byłem ja. Klęczałem i modliłem się do Boga.
Przeszedłem koło siebie i otworzyłem drzwi.
Znajdowałem się w sali z obrazami, również przedstawiały różne momenty z mojego życia. Sceny uchwycone na obrazach były bezpośrednio powiązane z wcześniejszymi wydarzeniami z "okien".
Czułem, jak cały praktycznie się trzęsę... Z powodu Boga. Po prostu czułem go jako tego wszechmocnego, który może w każdej chwili sprawić, aby moje bytowanie dobiegło końca, a nie miłującego Ojca całego wszechświata
.
Czułem niesamowite gorąco, jakbym był w ogniu.
Powoli zbliżałem się do krawędzi sali.
Gdy już miałem spaść w otchłań. Zdążyłem tylko uwolnić z moich ust:
- Dlaczego?
Jedyną odpowiedzią, którą otrzymałem, było:
- Nikt inny prócz ciebie...
Gdy już praktycznie spadałem, nagle ktoś złapał mnie za rękę i powoli wciągną na górę. Nie było już Boga i nie czułem gorąca.
Usłyszałem bardzo znajomy głos:
- No, no prawie... Mało brakło. Tak się zapatrzyłeś, że pewnie nie zauważyłeś przepaści, do której zmierzałeś.
Pamiętam, że odpowiedziałem tej postaci coś w tym stylu:
- Dzie... Dzie... Dziękuję... Dzięki tobie żyje... Dziękuję Ci za wszystko.
I tu sen się skończył.
Obudziłem się i pierwsze co zrobiłem to:
Pomodliłem się do Boga, aby uchronił mnie przed swoim gniewem... Tak...
Sen mocno wrył mi się w głowę, ponieważ naprawdę myślałem, że spotkałem się z Bogiem
.
W następnym śnie znowu wszystko wyglądało tak samo i zaczynało się tak samo. Sen różnił się tym, że byłem obserwatorem. W momencie, gdy sen się skończył, zapanowała ciemność i cisza. Wtedy pojawiła się u mojej osoby refleksja nad całym snem.
Na początku zauważyłem, że głos Boga był zlepkiem kilkunastu głosów (Bóg brzmiał jak chorał gregoriański). Doprowadziło mnie do wysnucia tezy, iż nie był to Bóg a w najlepszym wypadku dla mojej wiary kilka bóstw... No właśnie... Wiary... (Od razu połączyłem fakty i doszedłem do wniosku, że Bóg to metafora, to symbol wiary w moim śnie).
Potem sen rozpoczął się od nowa i nyski wyciszyły się do momentu, gdy doszedłem do części snu, gdy ktoś mnie ratuje.
Po głębszym zastanowieniu byłem już pewien, że to.... Ja!!! Teraz wiedziałem, dlaczego ten głos był mi tak bliski.
Potem na chwilę sen wrócił do momentu, gdy się modlę potem szybko do momentu, gdy wszystko "poprawia się" i do momentu, gdy spadam...
Wtedy usłyszałem:
"Tak się zapatrzyłeś, że pewnie nie zauważyłeś przepaści, do której zmierzasz".
No teraz wszystko ułożyło mi się w całość
.
Te dwa sny zapoczątkowały kilkumiesięczny proces zmian... Dobrych zmian, więc nadal będę twierdził, że refleksja nad treścią snu we śnie jest przynajmniej w moim przypadku dobra. Nawet kosztem świadomości...