11-11-2020, 00:16
10/11/2020
Dosyć dawno mnie tu nie było... I muszę powiedzieć, że człowiek może porzucić oneironautykę, ale oneironautyka człowieka nie porzuci nigdy. Coś podobnego do jazdy na rowerze — nie da się tego oduczyć.
Ostatni sen zapisałam miesiąc temu i generalnie zepchnęłam ten temat na dalszy plan, ale ostatnio (przedwczoraj) znowu przypomniałam sobie o czymś takim jak świadome śnienie i znowu zapragnęłam śnić w ten sposób regularnie.
Przedwczoraj wstałam bardzo wcześnie, ogarnęłam to, co miałam ogarnąć i koło dziesiątej znowu położyłam się spać. Przespałam z trzy godzinki, w czasie których coś zaczęło się dziać...
Niby spałam i pamiętam to jak przez mgłę, ale jednak coś pamiętam. Mianowicie zupełnie nieplanowanego i nieświadomego WILDa. Leżałam, czułam mrowienie, szum w głowie, potem zalążek snu i... wszystko zniknęło. Potem znowu — mrowienie, szum, kreujący się powolutku się eLDek i... pustka. I tak kilka razy. Czułam się sfrustrowana. Kiedy wstałam, dopiero po chwili przypomniało mi się, że coś takiego miało miejsce.
To było satysfakcjonuje i wspaniałe. Myśl o tym, że jeśli chcę temu poświęcić więcej czasu w rzeczywistości, to na efekty nie będę musiała długo czekać, bo przecież już to umiem. Potrzebny mi tylko zapał do pracy i zero lenistwa...
Dosyć dawno mnie tu nie było... I muszę powiedzieć, że człowiek może porzucić oneironautykę, ale oneironautyka człowieka nie porzuci nigdy. Coś podobnego do jazdy na rowerze — nie da się tego oduczyć.
Ostatni sen zapisałam miesiąc temu i generalnie zepchnęłam ten temat na dalszy plan, ale ostatnio (przedwczoraj) znowu przypomniałam sobie o czymś takim jak świadome śnienie i znowu zapragnęłam śnić w ten sposób regularnie.
Przedwczoraj wstałam bardzo wcześnie, ogarnęłam to, co miałam ogarnąć i koło dziesiątej znowu położyłam się spać. Przespałam z trzy godzinki, w czasie których coś zaczęło się dziać...
Niby spałam i pamiętam to jak przez mgłę, ale jednak coś pamiętam. Mianowicie zupełnie nieplanowanego i nieświadomego WILDa. Leżałam, czułam mrowienie, szum w głowie, potem zalążek snu i... wszystko zniknęło. Potem znowu — mrowienie, szum, kreujący się powolutku się eLDek i... pustka. I tak kilka razy. Czułam się sfrustrowana. Kiedy wstałam, dopiero po chwili przypomniało mi się, że coś takiego miało miejsce.
To było satysfakcjonuje i wspaniałe. Myśl o tym, że jeśli chcę temu poświęcić więcej czasu w rzeczywistości, to na efekty nie będę musiała długo czekać, bo przecież już to umiem. Potrzebny mi tylko zapał do pracy i zero lenistwa...
,,Dobrze, że chociaż śpimy pod jednym Niebem..."