07-12-2018, 19:53
Powiem tak. Daję plusa za wyrazistość snu i nieziemskie widoki, ale absolutnie potępiam użycie aparatu. Zamiast cieszyć się "tu i teraz", kombinujesz, jakby tu utrwalić chwilę obecną, niejako zamrozić ją i przechować na później, gdyż podświadomie wierzysz, że już nic równie pięknego Cię nie spotka i chcesz ten moment zatrzymać, zamiast iść dalej i doświadczać coraz to nowszych, piękniejszych, intensywniejszych przeżyć. Przywodzi mi to na myśl sytuację z mojego dzieciństwa, kiedy to spodobał mi się śnieg i chciałam odłożyć sobie trochę, ukryć gdzieś w moim pokoju. Niestety szybko roztopił się, przeminął, niczym ulotne tu i teraz, które już nigdy się nie powtórzy.
Nie da się zmagazynować pięknych chwil. Lęk przed nieznanym powoduje, że staramy się powracać myślą do przeszłości, tracąc kontakt z ciałem i umysłem, pozwalając, aby myśli przejęły nad nami kontrolę. Siedzimy przez to w swojej strefie komfortu, naiwnie wierząc, że wszystko co znane, choćby było nie wiem jak nieprzyjemne i zadające dotkliwy ból duszy i ciału, jest mimo wszystko lepsze od tego, z czym kontaktu jeszcze nie mieliśmy. "Ja" pragnie stałości, czuje się bezpiecznie w różnych schematach, nawet tych szkodliwych. Wyjście poza nie postrzega jako zagrożenie.
Każde zdjęcie postrzegam jako zmaterializowaną myśl "Jak to pięknie będzie w przyszłości wspominać przeszłość". Teraźniejszość gdzieś się gubi przy takim podejściu. Oddanie aparatu jest więc oddaniem się wyższej sile, odpuszczeniem, pozwoleniem, aby działo się to, co się dzieje, bez intelektualnej ingerencji, bez angażowania się w gry umysłu, bez uciekania od tego, co jest.
Nie da się zmagazynować pięknych chwil. Lęk przed nieznanym powoduje, że staramy się powracać myślą do przeszłości, tracąc kontakt z ciałem i umysłem, pozwalając, aby myśli przejęły nad nami kontrolę. Siedzimy przez to w swojej strefie komfortu, naiwnie wierząc, że wszystko co znane, choćby było nie wiem jak nieprzyjemne i zadające dotkliwy ból duszy i ciału, jest mimo wszystko lepsze od tego, z czym kontaktu jeszcze nie mieliśmy. "Ja" pragnie stałości, czuje się bezpiecznie w różnych schematach, nawet tych szkodliwych. Wyjście poza nie postrzega jako zagrożenie.
Każde zdjęcie postrzegam jako zmaterializowaną myśl "Jak to pięknie będzie w przyszłości wspominać przeszłość". Teraźniejszość gdzieś się gubi przy takim podejściu. Oddanie aparatu jest więc oddaniem się wyższej sile, odpuszczeniem, pozwoleniem, aby działo się to, co się dzieje, bez intelektualnej ingerencji, bez angażowania się w gry umysłu, bez uciekania od tego, co jest.
STOP promocji ideologii neuroróżnorodności