Kroniki Astralnych Motyli
#71
Dzień 43

Informacja dla mnie: jeśli nawet w momencie utraty kontaktu z Astralem przebywa się na cudzym terenie, nie jest możliwy powrót do takiego miejsca. A przynajmniej nie jest to możliwe przy domyślnie działających polach siłowych.
Dzień po przekroczeniu granicy między Ascabią a ziemią Ireasza zmaterializowałam się na zewnątrz, w Ascabii, w pobliżu granicy. Byłam na tyle blisko, że od pierwszej chwili widziałam kilka kamiennych słupków granicznych z lekko fosforyzującymi błękitnymi runami. Miałam świadomość, że póki Ireasz także nie wróci, nie mam szans przebić się na drugą stronę.
Trochę próbowałam w tym czasie badać otoczenie i samą granicę, może nie pierwszy raz, ale teraz byłam uzbrojona w pewną wiedzę i dużo bardziej na to wszystko wrażliwa. Znałam też właściwe nazwy, toteż mogłam zweryfikować prawdziwość pozyskanych informacji – ewentualnie przekonać się, jak bardzo byłam podatna na autosugestię.
Wyciągnęłam od świata jakieś odpowiedzi. Niewiele w pierwszej chwili, ale na początku nie przykładałam się zbytnio. Starałam się raczej otworzyć i przyjmować to, co do mnie przyjdzie. Niewymuszone informacje mogły być bardziej prawdziwe, nieskażone moimi oczekiwaniami. Ta nazwa, którą wspomniał Ireasz, oczywiście się pojawiła. Ascabia. Próbowałam sięgnąć umysłem trochę dalej, tak bardziej ku terytorium Ireasza. Wiedziałam, że ten teren jest chroniony, spodziewałam się oporu, ale rzeczywistość okazała się jeszcze inna. To, co znajdowało się po drugiej stronie granicy wytyczonej przez zagłębione w ziemi kamienne słupki, całkowicie wymykało się mojemu postrzeganiu. Docierałam czuciem do kompletnie innego rodzaju granicy, to była granica rzeczywistości, w której w tym momencie się znajdowałam. Ta inna, nieosiągalna dla mnie część była już w innym wymiarze.
Słowo mocy, którego nauczył mnie Ireasz, miało zasięg ograniczony do jednej lokalizacji w czwartym wymiarze, tej, w której w danym momencie się znajdowałam.
Kiedy Ireasz w końcu się pojawił (miałam wrażenie, że nastąpiło to najpierw jego enklawie, a następnie wyszedł na zewnątrz do mnie), zastał mnie w nastroju wywołanej skupieniem zadumy. I może wyszło nam to na dobre, bo kiedy już wpuścił mnie do środka i zadał niewinne pytanie o moje ostatnie dni w Astralu, mogłam odpowiedzieć mu równie spokojnie.
I przede wszystkim DYPLOMATYCZNIE.
Po pierwsze, nie zamierzałam wspominać o swoich próbach pozyskiwania cudzej energii. Kiedy niecierpliwość nie popychała mnie do działania i mogłam popatrzeć na to z dystansu, sama idea wydawała mi się lekko paskudna. Może nie tak głęboko obrzydliwa, żeby do końca życia za nic w świecie nie puścić pary z ust (i dobrze ukryć te moje notatki, jak już zapiszę cały zeszyt), ale nie miałam ochoty teraz o tym wspominać. Może po prostu potrzebowałam czasu, żeby znaleźć właściwy sposób opowiedzenia o tym, taki, który nie stawiałby mnie w aż tak niekorzystnym świetle. Bo chyba cały ten energetyczny wampiryzm, jeśli w ogóle istniał, musiałby być raczej brudną sztuczką. Taką niegodną adepta (czy może Adepta) drogą na skróty. Bez oporów przyznałam się za to do swojej frustracji związanej z próbami kontrolowanego spadania.
- Każdy sposób jest dobry – stwierdził Ireasz, słysząc o nie do końca oczekiwanych efektach, jakie ostatecznie uzyskałam. Nie miałam wielkich nadziei na pożyteczne wskazówki w tej kwestii, w końcu Ireasz ze zdolnością lotu raczej nie miał potrzeby opanowania podobnej sztuki, ale na wszelki wypadek i tak spytałam.
I poczułam, że czasami nie jest dobrze mieć rację w swoich przypuszczeniach.
Nie czułam już wobec Ireasza irytacji. Może jakiś wpływ miał na to upływ czasu od naszego ostatniego spotkania, może to był właśnie ten stan wyciszenia. Jeśli już coś podobnego czułam, to kierowałam uczucia owe w stronę całkowicie odmiennego celu.
W końcu cały czas był jeszcze ten nieszczęsny centaur. Przepraszam, kolejny Prawdziwy Człowiek, tak się składało, że tutaj przyjmujący postać centaura.
Według Ireasza osobnik ów miał na imię Fadhir. Ireasz nigdy nie miał z nim bliższego kontaktu, znał go raczej z widzenia i wiedział tyle, że tamten podróżował po niefizycznych światach dobrych parę lat przed tym, jak Ireasz w ogóle dowiedział się o istnieniu innych wymiarów. Dość szybko mogłam się zorientować, że Ireasz nie miał o tamtym zbyt dobrego mniemania. Kiedy opowiedziałam o swoim krótkim spotkaniu z Fadhirem, Ireasz zdecydował się na całkowitą, raczej mało wzniosłą, bezpośredniość.
- Typowe. Nie ma się czym przejmować. Fadhir przez większość czasu to dupek.
Dupek czy nie, miałam wrażenie, że w słowach Fadhira kryła się jakaś groźba. Nie, nawet nie groźba. Ostrzeżenie. Pomimo niezbyt maskowanej niechęci tamten raczej nie życzył mi źle.
Powiedziałam o całej sytuacji, najdokładniej jak mogłam. Nawet zajrzałam dyskretnie do notatek, żeby niczego możliwie istotnego nie pominąć. Spytałam jak najbardziej śmiertelnie serio, czy rzeczywiście miałam powody, żeby obawiać się wilkołaków.
Ireasz jęknął niechętnie, prawie boleśnie.
- Trudno powiedzieć. Jak zacząłem tu bywać, trochę się nasłuchałem. Ale głównie też pośrednio. Żadnych konkretów. Poza tym, że jest jakiś nieokreślony problem i to trwa już jakiś czas. Tak z kilkanaście lat co najmniej. Że obecnie wilkołaków zrobiło się za dużo i być może to jest przyczyną. Nie wiem, czy naprawdę coś mogłoby nam grozić i mogę spokojnie żyć z tym brakiem pewności. Nie widzę sensu w sprawdzaniu tego doświadczalnie.
Spędziliśmy trochę czasu w tej jego altance pomiędzy zbiornikami wodnymi. Obserwowałam otoczenie, starając się nie robić tego zbyt nachalnie (niech szlag trafi to całe dobrze wychowanie! Strasznie to bywa niewygodne…), trochę próbowałam sięgnąć mentalnie pod powierzchnię. Tak, oczywiście, że w momentach, kiedy Ireasz na mnie nie patrzył. Inaczej to chyba w ogóle nie osiągnęłabym najpłytszego transu.
W kodzie Matrixa dostrzegłam znak tsir. A symbol mógł być tłumaczony na wrażenia i te wrażenia płynęły do mnie. Chyba tak to działało. Nie potrafiłabym (jeszcze?) tak normalnie śledzić takich przepływów informacji, to zdołałam niejasno wyczuć chyba tylko dlatego, że znak tsir od dłuższego czasu dobrze znałam.
Aż odruchowo sięgnęłam ręką do swojego amuletu na szyi. Przynajmniej próbowałam, bo od kilku dni konsekwentnie ukrywałam go pod ubraniem, póki nie miałam potrzeby skorzystania z niego. Nadal nie wiedziałam, dlaczego właściwie powinnam tak robić. Powinnam w ogóle?
Potem znów badałam tę ochronną barierę. Kiedy Ireasz był obok, mógł przepuszczać mnie, kiedy tylko potrzebowałam. Chyba fascynowało mnie to dlatego, że moje własne pole siłowe było dla mnie całkowicie niewyczuwalne. Cholera, gdyby Ireasz swego czasu mi o nim nie powiedział, pewnie nadal nie wiedziałabym, że coś takiego posiadam.
Aż się nagle ucieszyłam, że Kiri nie było nigdzie w pobliżu. Inaczej już usłyszałabym pod swoim adresem cierpką krytykę, w tym przypadku nawet w dużej mierze słuszną.
Część swoich myśli wyraziłam na głos, Ireasz zaproponował mi wtedy, że moglibyśmy udać się do granic mojej enklawy i tam kontynuowałabym obserwację. Pomysł całkiem dobry, chociaż w niezbyt fortunnym czasie. Moje połączenie w tamtym momencie wyczuwalnie słabło. Musieliśmy odłożyć to na następny dzień. A że powróciliśmy w bardzo zbliżonym czasie, mogliśmy ruszyć praktycznie od razu.
Większość drogi pokonywaliśmy pieszo. Zauważyłam, że Ireasz miał dużo mniejszą niż ja skłonność do przeskakiwania przez piąty wymiar dla skrócenia sobie drogi. Uznałam, że to też może być spowodowane jego zdolnością lotu. Jeśli Ireasz chciał znaleźć się gdzieś szybciej, mógł zwyczajnie wzbić się do góry. Jakiś zysk szybkości musiał w tym mieć na pewno, chociaż nie wiedziałam, jaki dokładnie. Jak już zaczęłam się zastanawiać bardziej na głos, Ireasz parsknął śmiechem. Oznajmił, że to akurat może warto sprawdzić doświadczalnie. I nie przestając się śmiać, wzbił się w górę jak wystrzelony z procy. Jeżeli w poziomie był w stanie poruszać się tak samo szybko jak pionie…
Na ile mogłam to ocenić z miejsca, w którym stałam, z dołu, Ireasz w powietrzu naprawdę był szybki. Przynajmniej kiedy się starał. Różnica perspektywy była duża, ale byłam prawie pewna, że nie leciał w tym tempie wtedy, kiedy niósł mnie do swojego domu.
Tak to zabrzmiało… Aż przez chwilę miałam ochotę wykreślić to ze swoich zapisków, coby sobie przyszłe pokolenia astralnych podróżników za dużo nie wyobrażały. Ale przecież cały kontekst również został opisany w sposób wyczerpujący, więc może nie miałam powodów do obaw.
Ireasz leciał nieco wyżej niż sięgały czubki najbliższych, niezbyt gęstych tutaj drzew. To było prawie na pewno mniej niż dwadzieścia metrów. Wystarczająco w każdym razie, żebym widziała go dość wyraźnie. Jego i każdy inny obiekt na takiej wysokości.
Bo niezbyt długo mój towarzysz pozostawał sam w powietrzu. Kiedy tak płynął w przestworzach i zawracał jak przy treningu na basenie, ja początkowo koncentrowałam się tylko na nim. Jego sylwetka dość wyraźnie odcinała się od jasnobłękitnego tła. To chyba nie taki powód do wstydu, że nie od razu dostrzegłam rozmyte smugi, coś jak falowanie rozgrzanego powietrza. Z takiej odległości nawet przy wyostrzonych astralnych zmysłach było to średnio możliwe. W stopniu nie budzącym wątpliwości widziałam COŚ w momencie, kiedy owe smugi dość mocno skondensowały się w niewielkiej przestrzeni.
Chyba nie będzie większym zaskoczeniem, jeśli powiem, że akurat tak się zdarzyło, że smugi kondensowały się mniej więcej w miejscu, gdzie znajdował się Ireasz. A że ten się poruszał – zagęszczenie podążało wraz z nim. W sposób wyglądający na jak najbardziej celowy.
Ireasz musiał to widzieć. Był zdecydowanie bliżej tego zjawiska, nie mógł nie dostrzegać, że coś jest nie tak. Jednak mój towarzysz wydawał się całkowicie nieświadomy, chyba tylko radosna ignorancja pozwalała mu kontynuować zabawę z taką beztroską. Skoro ja widziałam to z dołu już całkiem wyraźnie, czy oznaczało to, że owo zjawisko działało podobnie jak mgła? Mogło być obserwowane z dystansu, ale dla człowieka znajdującego się tuż obok
(wewnątrz!)
rozmywało się gdzieś wokół?
- Uważaj! - zawołałam, kiedy nie mogłam dłużej wytrzymać – Ta mgła! Jest wokół ciebie!
Nieświadomie uniosłam ręce zaciśnięte w pięści, częściowo rozwarłam palce. Energia ulatniała się ze mnie żółtym dymem.
Tyle dobrego, że Ireasz przynajmniej mnie usłyszał, nie znajdował się w tej chwili zbyt daleko. Zatrzymał się gwałtownie i odwrócił. Cholerna mgła zatrzymała się wraz z nim, rozszerzając się przy tym i jednocześnie tracąc na spójności.
Krzyknęłam na Ireasza, żeby wracał na dół. Prawdopodobnie nie miało to sensu, jeśli mgła podążyłaby za nim. Zgromadziłam w napiętych rękach więcej energii. Gdyby moje umiejętności nie były tak żałośnie słabe, mogłabym rzucić gęstą kulą energii w niepokojące zjawisko. Nadal nie byłam pewna, czy to mogło oddziaływać na umownie materialne obiekty, ale mgła mogła mieć zbliżoną energetyczną naturę. W tym przypadku to mogłoby zadziałać. Jednak jedyne co zrobiłam to wypuszczenie przed siebie żółtawego, lekko świecącego obłoku, względnie gęstego, ale niewystarczająco.
Ireasz, który cały czas zniżał lot, był już wystarczająco blisko, żeby to widzieć. Podobnie ja mogłam widzieć, że prawdopodobnie roześmiał się z tej mojej nieudolnej próby działania.
- Ireasz, mgła!
Byłam w tym momencie zła. Zła na Ireasza, na to, że najwyraźniej nadal nic nie zauważył i na samą siebie, że nie mogłam nic zrobić. Bo mgła naprawdę podążała w dół za chłopakiem. Nie cała, rozdzieliła się na dwie nierówne części. Większość została na górze, jeszcze bardziej rozcieńczając się w powietrzu, druga, nadal trzymająca się w pobliżu Ireasza, przeciwnie, skondensowała się jeszcze bardziej.
(Chromatyna, w zależności od fazy cyklu komórkowego, ulega rozcieńczeniu lub kondensacji, w którym to stanie staje się widoczna.)
Czy lądowanie na ziemi mogło w czymkolwiek pomóc? Istniała jakaś granica, poniżej której to coś nie było w stanie zejść?
- Mogę wiedzieć, o co chodzi? - spytał spokojnie Ireasz. Znajdował się teraz półtora metra przede mną i prawie cztery metry powyżej ziemi. I nadal, nadal miał za sobą tę mgłę, teraz widoczną prawie tak dobrze, jakby skropliła się do ciekłego stanu.
- Mgła – powtórzyłam nie wiem który już raz – Za tobą. Naprawdę tego nie widzisz?
W odpowiedzi mój towarzysz jedynie zaczął się śmiać. Tym razem śmiał się dłużej.
Poruszając skrzydłami w bardziej poziomej płaszczyźnie, powoli zszedł do lądowania.
- Widzę i czuję – odpowiedział spokojnie – I w żadnym wypadku nie uznaję tego za zagrożenie.
Tym sposobem kolejny raz zdołał sprawić, że poczułam się głupio.
- Co to jest? - spytałam niepewnie. Kiedy Ireasz stanął w końcu na trawie, dziwne zjawisko pozostało ze dwa metry nad nami. Smugi zagęszczonego powietrza jeszcze bardziej skupiły się w sobie, jednocześnie dzieląc się na dwie części. Teraz to rzeczywiście wyglądało jak podział komórkowy.
- Żywiołaki. No co tak patrzysz? Przecież podobno już je widywałaś…
- No, ale… nie takie…
Tylko tyle byłam zdolna z siebie wykrztusić. Głupio. Kompromitująco. Żenująco.
- Wiesz, chyba, że według większości teorii magicznych żywioły są cztery.
(Pięć, mistrz Bardon wspominał o pięciu!)
- Jasne – zgodziłam się, bo co innego mogłam zrobić…
Tymczasem nad naszymi głowami żywiołaki dopełniały swojej transformacji. Dwa nieforemne obłoki przybrały bardziej humanoidalną postać. Podobne do ludzkich kontury cały czas się zmieniały, zagęszczone powietrze i mgiełka poruszały się w ich wnętrzu. Niestabilny gaz ulatniał się z owych form jak dym, ale jednocześnie powietrze cały czas powracało do nich przez tworzące się na ich powierzchni miniaturowe wiry.
Ireasz zapytał stworzenia, czy mogłyby podejść bliżej.
- A czego chcesz, podróżniku? - spytał jeden z żywiołaków. Jego głos, dźwięczna, melodyjna wibracja, mógł być równie dobrze głosem mężczyzny jak i kobiety. Z nasilonego ruchu wewnątrz przezroczystej głowy jednego żywiołaka, mogłam się domyślać, że to on przemówił. Zaraz też spłynął niżej, tak, że jego rozmywające się bardziej niż reszta ciała stopy znalazły się kilkanaście centymetrów nad ziemią.
Czułam się coraz bardziej nieswojo. Powinnam coś powiedzieć? A co mogłam mieć do powiedzenia tej niezwykłej istocie? Że była dla mnie ciekawym okazem?
Żywiołak również wydawał się zaciekawiony. Zaczął krążyć wokół nas. Starałam się tylko patrzeć. Trzymać łapy przy sobie. Naprawdę, próbowałam. Jeśli silnej woli mi nie starczyło, proszę mnie nie winić. Sięgnęłam ręką do żywiołaka, kiedy znajdował się blisko mnie. Poczułam, że czubki moich palców zagłębiają się w czymś w rodzaju chłodnej mgły. Było to uczucie całkiem podobne do tego, kiedy swego czasu przebiłam palcem nie całkiem jeszcze wówczas materialne ciało Kiri, z tym, że żywiołak miał dużo mniejszą gęstość.
Szybko cofnęłam rękę, ale istota najwyraźniej to wyczuła, bo zatrzymała się i – na ile mogłam to w ogóle ocenić! - odwróciła się do mnie.
- Ja nic nie zrobiłam – powiedziałam nerwowo. I znów Głupio.
- Oczywiście – odpowiedział żywiołak tonem, który chyba wskazywał na rozbawienie. Chyba. Ten ich głos był dziwny.
A potem, nagle, bez ostrzeżenia, gwałtownym ruchem popłynął w moją stronę. Poczułam zimno na całym astralnym ciele, kiedy mnie przeniknął, a może bardziej opłynął wokół. W końcu składał się z gazu. Zatrzymał się dwa metry za mną i spróbował odzyskać tę swoją prawie spójną postać. Lekko zaniepokojona podeszłam bliżej.
- Boisz się, że coś się stało? - spytał drugi żywiołak gdzieś z góry. Teraz on też znajdował się niżej. Bliżej nas.
Znowu, co miałam powiedzieć? Rozłożyłam bezradnie ręce. Raczej nie zepsuty żywiołak przede mną znów miał humanoidalną formę i odchylał w tył przezroczystą głowę. Po raz kolejny nie byłam w stanie stwierdzić tego na pewno, ale wydawał się rozbawiony.
Żywiołaki po jakimś czasie uniosły się nad ziemię, Ireasz podążył za nimi. Mgła, która wcześniej pozostała w górze, teraz przybrała postać czterech albo pięciu osobników. Z tej odległości trudno było to ocenić. Przez jakiś czas Ireasz leciał pomiędzy nimi zanim, zmęczony tym albo znudzony, wrócił do mnie na dół.
Dotarliśmy w końcu do mojego terenu. Zbliżyłam się do umownego kręgu wytyczonego przez kamienne słupki na tyle blisko, na ile mogłam sobie pozwolić bez ryzyka nagłego przeskoku.
- Jakbym teraz chciała cię wpuścić… co powinnam zrobić? - spytałam bezradnie. Nigdy dotąd nie wchodziłam w żaden sposób w interakcję ze swoim polem siłowym. Z mojego punktu widzenia równie dobrze mogło go nie być, w żaden sposób nie wpływało ono na mnie i moje wędrówki.
- Chodzi ci o to, żeby jednorazowo pozwolić mi przejść? – chciał się upewnić Ireasz. Przytaknęłam. Chwilowo o innych rzeczach nawet nie myślałam. Jeden krok naraz. Po kolei.
(Widzisz, Kiri, jak zapamiętałam lekcję?)
- Jeśli nigdy nie doświadczyłaś tego pola, spróbuj najpierw je wyczuć. Jest częścią ciebie, jak twój umysł i twoja energia. I jednocześnie należy do Struktury. Wydajesz temu polecenia tak samo jak innym mechanizmom w otoczeniu… Może niekoniecznie Językiem Czynu… w tym przypadku bywa to zawiłe… Lepiej skup się na tym, co chcesz zrobić.
Zdarzało mi się już parę razy wchodzić w niezbyt głęboki trans w obecności Ireasza, ale nie oznaczało to, że nie czułam się nieswojo, próbując zrobić to po raz kolejny. Nie miało znaczenia, gdzie się znajdowaliśmy. Zawsze wyglądało to tak samo, kiedy w jednym miejscu musiały przebywać co najmniej dwie osoby. W takich sytuacjach nie dało się pozostać wolnym od obserwacji i oceny, to było nieuniknione.
Stałam na zewnątrz. Jak zdążyłam się przekonać poprzedniego dnia, z punktu widzenia Struktury nie sięgałam swoją obecnością na swój teren. Ale czy mogłam wejść z tym w interakcję w inny sposób?
Znowu sięgnęłam po klucz portalu, tym razem nie do końca nieświadomie i tym razem wydobyłam go spod bluzki, żeby zacisnąć na nim palce. To wiązało mnie z moim astralnym domem. Więź musiała pozostawać niezmienna, niezależnie od tego, gdzie się znajdowałam.
W wewnętrznym spokoju, który uzyskałam, sięgnęłam w głąb. W pierwszym odruchu szukałam tego bardziej we własnym umyśle niż w otoczeniu. Szukałam… czego właściwie?
- Najpierw znajdź swój dom, potem jego osłonę. Nigdy tego nie robiłaś, prawda?
Głos w moim wnętrzu jakimś cudem nie wybił mnie z transu. Tym razem zdawał się współgrać z moim obecnym stanem świadomości.
Nie próbowałam odpowiadać, to już mogłoby wytrącić mnie z koncentracji. Na szczęście nie musiałam, Kiri i tak wiedziała, jaka była prawda.
W pewnej chwili wyczułam swój ident. Albo coś, co wzięłam za swój ident. Trudno było w tych warunkach stwierdzić. Jak brzytwy uchwyciłam się tego, że poczułam COKOLWIEK.
Możesz wejść, pomyślałam z rozpaczliwym wysiłkiem. Niech Ireasz może teraz tu wejść. Pozwalam mu. Pozwalam.
- Teraz spróbuj – jęknęłam cicho, trzymając się z całych sił niejasnego wrażenia.
Jakimś cudem się udało. Ireasz przeszedł. Kiedy otwierałam oczy, zdążyłam zauważyć ostatni moment, kiedy mój towarzysz znikał, dając krok przez granicę. Szybko podążyłam za nim.
Po drugiej stronie czekała na mnie moja tulpa, w widzialnej postaci, gotowa do pomocy. A przynajmniej pomocy w jej rozumieniu.
- Nieźle – skomentowała – Jakimś sposobem zdołałaś to zrobić. Biorąc pod uwagę JAK się do tego zabrałaś, to naprawdę cud.
Bardzo, cholera, dziękuję.
Spróbowałam ignorować Kiri i zwróciłam się do Ireasza.
- Nie za bardzo to czuję – przyznałam.
- Nie szkodzi. Jak już raz coś wyjdzie, potem będzie łatwiej.
Chciałam w to wierzyć. Naprawdę chciałam.
Mentalnie wniknęłam w otoczenie. Spróbowałam badać swój teren tak samo jak wcześniej enklawę Ireasza. Starałam się znaleźć swój ident, może jeszcze to coś, co poczułam, zanim tu weszłam. Teraz przynajmniej bariera nie przeszkadzała mi w przechodzeniu swobodnie na zewnątrz i wewnątrz, kiedy próbowałam porównywać swoje wrażenia.
Ireasz obserwował mnie cierpliwie, pozwalając eksperymentować. W pewnym momencie poinformował mnie, że w Języku Czynu podstawowe słowa pozwalające na kontrolowanie ochronnej bariery brzmiały darrau’ura tsir. Domyślny stan, kiedy tylko ja mogłam przenikać przez własne pole siłowe, dało się opisać słowami darrau’ura tsir mhir uun.
- mhir tivul oznacza, że przejść mogą inni podróżnicy – tłumaczył Ireasz – Na przykład ja, ale nie tylko. W tym wypadku to zadziała na wszystkich ludzi w Astralu. mhir aefyr odnosi się do istot astralnych. mhir celead to w praktyce połączenie jednego z drugim. Czyli jesteś całkowicie odsłonięta.
- Ale jest jeszcze to, o czym mówiłeś. Że mogłabym dać prawo wstępu tylko tobie.
- Tak, mogłabyś. To jest… bardziej precyzyjne. Chcesz to zrobić?
Zawahałam się. Chciałam? I czy na pewno już, teraz, natychmiast?
Nie chodziło o to, że nie ufałam Ireaszowi… To znaczy, oczywiście, że mu nie ufałam. Obecnie nie ufałam tutaj nikomu z samą sobą na czele. Podstawowy problem polegał jednak na zupełnie czymś innym. Ja zupełnie NIE CZUŁAM całych tych pól siłowych. Nie znałam ich nawet w domyślnej wersji. Nie miałam ochoty modyfikować czegoś, czego nadal nie rozumiałam.
- Nie teraz – powiedziałam stanowczo – Nie chcę nic ruszać przy moim obecnym stanie wiedzy.
Ireasz podniósł ręce.
- Oczywiście.
- To nie chodzi o ciebie – odezwałam się niepewnie. Tak, oczywiście, musiałam się tłumaczyć… Nie czekając, aż Ireasz przypomni mi, że wcale nie muszę, ciągnęłam dalej.
- Ja chcę to najpierw poznać. Zrozumieć. Poczuć. Chcę nauczyć się tego takim jakim jest. Nie chcę wprowadzać żadnych zmian, które mogą zaciemnić mi obraz. Chcę to zrobić w swoim czasie, w pełni świadomie, wiedząc, co robię. Rozumiesz?
Rozumiał. Wiedziałam to, zanim powiedział, że rozumie.
- Kiedy będę w stanie zrobić to sama, bez zastanowienia, to będzie znaczyło, że to właściwy czas – dokończyłam - I wtedy to zrobię.
Ireasz przytaknął. Powiedział, że to ma sens. Niepewnie spytał mnie, czy to działa także w drugą stronę. W sensie, że on miałby dać stałe prawo wstępu mnie.
Zawahałam się, tym razem bardziej.
- Nie jestem pewna – powiedziałam. I to była najprawdziwsza prawda. Jak w Tablicy Szmaragdowej. Ale musiałam dać bardziej precyzyjną odpowiedź.
- Poczekaj z tym. Na razie tak bardzo tego nie potrzebuję. Poczekaj do czasu, kiedy ci powiem.
- Oczywiście – powiedział tylko. Nawet już nie musiał mówić, że rozumiał. Wiedziałam.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Wiadomości w tym wątku
Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 21-08-2017, 17:51
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez incestus - 21-08-2017, 18:11
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 21-08-2017, 18:22
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 29-08-2017, 02:52
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 02-09-2017, 23:44
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez incestus - 03-09-2017, 10:52
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 16-10-2017, 23:23
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 17-10-2017, 01:31
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 02-11-2017, 00:29
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez incestus - 02-11-2017, 21:23
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 02-11-2017, 21:43
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez incestus - 02-11-2017, 23:27
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 03-11-2017, 00:35
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 15-11-2017, 20:54
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 20-11-2017, 03:21
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 26-11-2017, 04:53
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 04-12-2017, 03:53
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 10-12-2017, 03:29
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 23-12-2017, 01:58
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 01-01-2018, 20:40
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 07-01-2018, 23:53
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 13-01-2018, 22:35
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 14-01-2018, 13:52
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 21-01-2018, 23:16
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 25-01-2018, 20:23
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 26-01-2018, 18:20
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 11-02-2018, 20:24
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 12-02-2018, 17:03
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Isabela - 12-02-2018, 21:46
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Skipper - 15-02-2018, 00:30
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 15-02-2018, 00:38
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Skipper - 15-02-2018, 00:50
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 16-02-2018, 19:39
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 27-02-2018, 00:19
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 05-03-2018, 17:44
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Solnik - 05-03-2018, 18:19
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 08-03-2018, 22:16
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 09-03-2018, 15:21
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 30-06-2018, 21:13
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 01-07-2018, 22:34
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 15-07-2018, 23:03
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 29-11-2018, 19:41
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Isabela - 29-11-2018, 21:53
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 29-11-2018, 21:56
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Isabela - 29-11-2018, 22:10
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 26-12-2018, 00:50
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Isabela - 26-12-2018, 13:08
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 04-03-2019, 00:26
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Isabela - 04-03-2019, 19:54
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 04-03-2019, 21:39
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 07-04-2019, 23:32
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 29-07-2019, 22:35
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 02-08-2019, 00:23
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 09-11-2019, 00:35
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 17-11-2019, 18:20
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 30-11-2019, 03:10
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 09-12-2019, 12:28
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 10-12-2019, 23:21
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Isabela - 11-12-2019, 19:58
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 12-12-2019, 13:01
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 15-12-2019, 23:11
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 20-12-2019, 02:30
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 23-12-2019, 02:59
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 06-01-2020, 23:21
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 08-01-2020, 19:12
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 09-01-2020, 23:59
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 23-01-2020, 00:57
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 23-01-2020, 21:03
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez incestus - 23-01-2020, 22:29
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 24-01-2020, 13:32
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 02-02-2020, 03:22
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 10-02-2020, 22:59
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 15-02-2020, 01:19
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 22-02-2020, 03:36
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 04-03-2020, 02:13
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 05-03-2020, 23:29
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Isabela - 06-03-2020, 20:39
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 15-04-2020, 23:26
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 28-04-2020, 01:17
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Isabela - 28-04-2020, 11:25
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 24-03-2021, 22:38
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 31-12-2021, 15:51
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 07-01-2022, 02:59
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 17-01-2022, 14:32
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Isabela - 17-01-2022, 20:21
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 11-09-2022, 11:51
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 16-09-2022, 02:04
RE: Kroniki Astralnych Motyli - przez Sudo - 20-07-2023, 16:17

Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  iSenowe Kroniki Filmowe Slavia 6 3,180 12-05-2018, 22:40
Ostatni post: Slavia

Skocz do:

UA-88656808-1