05-03-2022, 09:57
Noi następna osoba odeszła. Kiedy mi się śniła nakrzyczałam na nią i kazałam jej iść spać. Nie wiem co ja jestem taka niedobra dla martwych ludzi w snach.
Dzisiaj śniło mi się zbieranie różnych grzybów w zdziczałej hali basenu. Bardzo ciekawe tekstury. Z tych grzybów wróciłam na strych i nie mogłam z niego zejść mimo, że potrafiłam latać. Nie dziwne jednak było wylecenie przez okno ciągnikiem rolniczym. Mowiłam sobie ze trzeba powoli obniżać lot, żeby kąt podejścia był jak najmniejszy bo ciągnik z przyczepą jest długi. Mimo glupoty tej idei lot był całkiem dobrze wykończony z dotykiem kierownicy wiatrem we włosach, szczegółami krajobrazu.
W kolejnej części sterowałam jakby pewnym serialem o grupie naukowców. Wymyślałam im koleje losów.
Jak już się wkręciłam w jedną postać znalazłam się na przystani gdzie opalali się ludzie. Pomosty zamiast do statków prowadziły do stacji kolejowych. Można było jeździć nie tyle do jakichś miejsc co do pewnych zdarzeń. Z koleżankami wybrałyśmy się do jednego. Był tam niby mój ojciec. Rozkopał całe piaszczyste ogromne podwórko. Miało ono taki ogromny pochył, z jednej strony dno z drogiej górka. Na rozkopanym piasku leżało pełno młodzieży. Znalazłam ojca w domu letniskowym, gdzie też było pełno młodych. Krzyczałam na niego, że mu odwaliło i co on wyprawia, ale tylko się glupio uśmiechał. Pomyślałam, że zwariował i miałam ochotę go trzasnąć, ale stwierdziłam, że nie ma co z chorymi ludźmi dyskutować. Ani ja nie byłam sobą ani ojciec nie miał nic z prawdziwego. Wracając pociągiem do przystani wszystko wracało do normalności. Przyjrzałam się ludziom leżącym nq przystani i pomyślalam że jestem zmęczona tymi podróżami chcialabym trochę poleżeć i pogrzać się w słonću, tylko jakoś tak nie czuje, że już zasłużyłam.
Dzisiaj śniło mi się zbieranie różnych grzybów w zdziczałej hali basenu. Bardzo ciekawe tekstury. Z tych grzybów wróciłam na strych i nie mogłam z niego zejść mimo, że potrafiłam latać. Nie dziwne jednak było wylecenie przez okno ciągnikiem rolniczym. Mowiłam sobie ze trzeba powoli obniżać lot, żeby kąt podejścia był jak najmniejszy bo ciągnik z przyczepą jest długi. Mimo glupoty tej idei lot był całkiem dobrze wykończony z dotykiem kierownicy wiatrem we włosach, szczegółami krajobrazu.
W kolejnej części sterowałam jakby pewnym serialem o grupie naukowców. Wymyślałam im koleje losów.
Jak już się wkręciłam w jedną postać znalazłam się na przystani gdzie opalali się ludzie. Pomosty zamiast do statków prowadziły do stacji kolejowych. Można było jeździć nie tyle do jakichś miejsc co do pewnych zdarzeń. Z koleżankami wybrałyśmy się do jednego. Był tam niby mój ojciec. Rozkopał całe piaszczyste ogromne podwórko. Miało ono taki ogromny pochył, z jednej strony dno z drogiej górka. Na rozkopanym piasku leżało pełno młodzieży. Znalazłam ojca w domu letniskowym, gdzie też było pełno młodych. Krzyczałam na niego, że mu odwaliło i co on wyprawia, ale tylko się glupio uśmiechał. Pomyślałam, że zwariował i miałam ochotę go trzasnąć, ale stwierdziłam, że nie ma co z chorymi ludźmi dyskutować. Ani ja nie byłam sobą ani ojciec nie miał nic z prawdziwego. Wracając pociągiem do przystani wszystko wracało do normalności. Przyjrzałam się ludziom leżącym nq przystani i pomyślalam że jestem zmęczona tymi podróżami chcialabym trochę poleżeć i pogrzać się w słonću, tylko jakoś tak nie czuje, że już zasłużyłam.