29-12-2019, 20:16
25 grudnia 2019 - Legitymacja osoby z ASD
Klientka z branży budowlanej (firma o wysokich obrotach) dowiedziała się, że przejmuję księgowanie dokumentów jej przedsiębiorstwa. Wcześniej zajmowała się tym koleżanka, która poszła na zwolnienie. Kobieta wściekła się i zagroziła, że albo zostanę zwolniona, albo ona odchodzi. Wywrzeszczała, że "takich janosików zatrudnia się tylko na Wrocławskiej". Przybita udałam się do domu mojej babci, gdzie nie tknęłam obiadu (jajecznicy). W łazience na lustrze przykleiłam naklejki z gazety Bravo. Babcia była zła i nakrzyczała, że mam zedrzeć te pornograficzne obrazki.
Następnego dnia zjawiłam się w pracy, gdzie zastałam klientkę już w nieco lepszym humorze. Miała dla mnie jakieś papiery plus dziwną legitymację w plastikowej oprawce. Na początku była podobna do tej z pod/gim/lic, ale potem stała się kolorowa. Dołączono do niej dwa moje zdjęcia (podejrzewam, że to fotomontaż) z włosami obciętymi na chłopaka (tak się strzyże upośledzone dziewczyny) i mega nieobecnym wyrazem twarzy. Z przodu legitki wypisano moje "nadwrażliwości". Podano też tam moje imię i nazwisko oraz ksywkę, którą rzekomo należało się do mnie zwracać - "Madzia" (???)
Klientka z branży budowlanej (firma o wysokich obrotach) dowiedziała się, że przejmuję księgowanie dokumentów jej przedsiębiorstwa. Wcześniej zajmowała się tym koleżanka, która poszła na zwolnienie. Kobieta wściekła się i zagroziła, że albo zostanę zwolniona, albo ona odchodzi. Wywrzeszczała, że "takich janosików zatrudnia się tylko na Wrocławskiej". Przybita udałam się do domu mojej babci, gdzie nie tknęłam obiadu (jajecznicy). W łazience na lustrze przykleiłam naklejki z gazety Bravo. Babcia była zła i nakrzyczała, że mam zedrzeć te pornograficzne obrazki.
Następnego dnia zjawiłam się w pracy, gdzie zastałam klientkę już w nieco lepszym humorze. Miała dla mnie jakieś papiery plus dziwną legitymację w plastikowej oprawce. Na początku była podobna do tej z pod/gim/lic, ale potem stała się kolorowa. Dołączono do niej dwa moje zdjęcia (podejrzewam, że to fotomontaż) z włosami obciętymi na chłopaka (tak się strzyże upośledzone dziewczyny) i mega nieobecnym wyrazem twarzy. Z przodu legitki wypisano moje "nadwrażliwości". Podano też tam moje imię i nazwisko oraz ksywkę, którą rzekomo należało się do mnie zwracać - "Madzia" (???)
Tekst z tyłu wyglądał na nieudolne tłumaczenie z języka angielskiego, do tego kopiuj-wklej. Dostrzegłam w nim imię jakiegoś chłopaka, które nie powinno tam się znaleźć. Wymieniono też "zachowania powtarzalne, których się wstydzę" - m.in. "latanie jak kaczka" (chodzi o bieganie i machanie rękami niczym skrzydłami). W prawym dolnym rogu było miejsce na mój podpis. Znajdowały się tam litery SPED (skrót od special education). Byłam absolutnie zdegustowana, ale cieszyłam się, że nadal mogę pracować.
Nie miałam pojęcia, skąd baba wytrzasnęła ten wątpliwej jakości dokument. Tym razem była wyjątkowo miła i zasugerowała, żebym dołączyła do jakiejś grupy internetowej dla "ludzi tego typu, którzy pracują". Wcześniej myślałam, że zrobiłam coś źle, pomyliłam się w poprzednim miesiącu czy coś, ale okazało się, że po prostu wyciekła informacja o moich zaburzeniach.
PS. W realu już trzecia osoba wyraziła wątpliwości odnośnie wysokości obliczonej przeze mnie zaliczki na podatek.
PS. W realu już trzecia osoba wyraziła wątpliwości odnośnie wysokości obliczonej przeze mnie zaliczki na podatek.
Wysłano z mojego Samsunga F41.2