23-09-2020, 22:47
Przebywałam w rodzaju schroniska dla wyrzutków społeczeństwa czy czymś w tym rodzaju. Był to w większości drewniany, chaotycznie rozplanowany budynek. Spora część osób mieszkających tam to były osoby LGBT, które uciekły przed prześladowaniem, był też człowiek podobny do mojego wroga z uczelni. Trzej mężczyźni byli już tacy prawie starsi, z wyglądu bardzo podobni do siebie nawzajem, z ciemnobrązowymi matowymi włosami i ciemną cerą. Większość osób w tym śnie wyglądała jakby ich skórę pokrywał pył, albo wszystko to było starym filmem w kiepskiej jakości.
Przeszłam do roli bezcielesnego obserwatora.
Obraz przeskoczył na pomieszczenie podobne do mojego pierwszego pokoju z domu rodziców. Jeden z tych trzech starszych mężczyzn próbował zgwałcić takiego młodego niskiego człowieka, w typie urody hobbita z "Władcy Pierścieni". Ten młody niski wpadł w szał i roztrzaskał głowę napastnikowi, wielokrotnie uderzając ciężkimi przedmiotami, jakie akurat wpadły mu w ręce. Potem prawie-nieżywego wepchnął pod łóżko, gdzie leżały sterty rupieci. Młody człowiek starał się zakryć ciało ofiary tymi rupieciami. Jak klęczał pochylony przy łóżku, do pokoju wszedł jeden z przywódców tej społeczności i sam przykucnął obok. Ten przywódca coś chyba podejrzewał, bo zaczął grzebać w tych śmieciach pod łóżkiem. Nie zdążył nic znaleźć, bo ktoś z innej części domu go zawołał.
Pojawiłam się jako człowiek w tym domu. Rozmawiałam z tym człowiekiem podobnym do mojego wroga.
# Jakiś przeskok i/lub szybszy upływ czasu.
Okazało się, że tamten uderzony w głowę nie był do końca martwy i po kilku dniach wydostał się spod łóżka i dopiero umarł na środku pokoju. Nie widziałam tego osobiście, tylko słyszeliśmy takie wieści od przywódców społeczności wyrzutków.
Czułam jak coś się zmienia w odczuciach "zbiorowej świadomości" tego miejsca. Że teraz jakby wszyscy wzięli stronę tego zmarłego a ten, który go zabił, był tym złym. Większość zaczęła podejrzewać, kto jest zabójcą, zamierzali go wygnać ze społeczności.
Ja do końca snu też jakby "zapomniałam", że to była samoobrona i też stopniowo zaczęłam uważać zabitego za niewinną ofiarę. Te zbiorowe uczucia tak jakby przechodziły na mnie z innych członków społeczności.
Przeszłam do roli bezcielesnego obserwatora.
Obraz przeskoczył na pomieszczenie podobne do mojego pierwszego pokoju z domu rodziców. Jeden z tych trzech starszych mężczyzn próbował zgwałcić takiego młodego niskiego człowieka, w typie urody hobbita z "Władcy Pierścieni". Ten młody niski wpadł w szał i roztrzaskał głowę napastnikowi, wielokrotnie uderzając ciężkimi przedmiotami, jakie akurat wpadły mu w ręce. Potem prawie-nieżywego wepchnął pod łóżko, gdzie leżały sterty rupieci. Młody człowiek starał się zakryć ciało ofiary tymi rupieciami. Jak klęczał pochylony przy łóżku, do pokoju wszedł jeden z przywódców tej społeczności i sam przykucnął obok. Ten przywódca coś chyba podejrzewał, bo zaczął grzebać w tych śmieciach pod łóżkiem. Nie zdążył nic znaleźć, bo ktoś z innej części domu go zawołał.
Pojawiłam się jako człowiek w tym domu. Rozmawiałam z tym człowiekiem podobnym do mojego wroga.
# Jakiś przeskok i/lub szybszy upływ czasu.
Okazało się, że tamten uderzony w głowę nie był do końca martwy i po kilku dniach wydostał się spod łóżka i dopiero umarł na środku pokoju. Nie widziałam tego osobiście, tylko słyszeliśmy takie wieści od przywódców społeczności wyrzutków.
Czułam jak coś się zmienia w odczuciach "zbiorowej świadomości" tego miejsca. Że teraz jakby wszyscy wzięli stronę tego zmarłego a ten, który go zabił, był tym złym. Większość zaczęła podejrzewać, kto jest zabójcą, zamierzali go wygnać ze społeczności.
Ja do końca snu też jakby "zapomniałam", że to była samoobrona i też stopniowo zaczęłam uważać zabitego za niewinną ofiarę. Te zbiorowe uczucia tak jakby przechodziły na mnie z innych członków społeczności.