29 kwietnia 2023 - Ruda na poduszce
Sen był bardzo długaśny. Szłam przez miasto niekompletnie ubrana, bez plecaka, w spodniach od piżamy i ręczniku. Na dworze było jeszcze ciemno, koło 6.40, ale ludzi było już całkiem sporo. Pani w kiosku zaprezentowała, jakie ma letnie sukienki, ale stwierdziła, że żadna nie jest w moim stylu. Zresztą i tak nie miałam pieniędzy, by je kupić. Z uwagą przypatrywałam się rozmaitym detalom, ale nie mogę sobie ich wszystkich przypomnieć, umysł za słabo lgnął do nich, żeby zatrzymać je w sobie. W śnie wystąpiła myśl, że muszę iść do domu, przebrać się, spakować plecak i iść do szkoły, nie był to więc sen świadomy. Pomyślałam też, że odzywa się moja dawna choroba, olewanie nauki i snucie się bez celu po mieście. Pojawiła się również myśl, że sen trwa bardzo długo, może ktoś się martwi na jawie, że nie można mnie dobudzić, może jest już dziesiąta. Stwierdziłam jednak, że jeśli się obudzę, będę żałować. Już nie będę mogła tu wrócić, więc muszę pozostać w tym stanie tak długo, jak się da. Akcja snu toczyła się w czasie rzeczywistym, nie była rwana, poszarpana, z nagłymi przeskokami wątków. Najlepiej zapamiętałam odczucia, a nie widoki i doznania zmysłowe. W śnie pojawiła się też jakaś muzyka.
Byłam w domu nauczyciela duchowego, widziałam jego jasnobrązową szatę leżącą gdzieś. Potem znalazłam się w moim mieszkaniu. W kuchni miałam spory kawał pociągu SKM, lecz nie zrobiło to na mnie wrażenia. Równie dobrze słonie mogłyby latać po niebie, a ja bym się tym nie przejęła. W pomieszczeniach rozsypane było jednobarwne konfetti, lecz również to przyjęłam z całkowitym spokojem. Posprząta się, żaden problem.
Ktoś dobijał się do drzwi, wyjrzałam przez wizjer. Parę dziewczynek w wieku 8-12 lat stało na klatce schodowej, drąc się "Sajanie! Sajanie!" Nie chciałam ich wpuścić. Zastanawiałam się, czy to coś jak Plejadianie.
Sen stopniowo zaczął zanikać, po czym odnalazłam swoje ciało w fizycznym łóżku. Jeszcze przez chwilę miałam z nim słaby kontakt, czułam się oddzielona od niego. Sprawdziłam realny czas, była 7.28.
Było mi mało doświadczeń z poziomu subtelnego, więc koło 8 postanowiłam przysnąć ponownie. Pamiętam, że w pewnej chwili zapragnęłam, by przestrzeń pod powiekami stała się bardziej przestrzenna. Obserwowałam ją, skupiając się na oddechu. Chciałam usunąć dźwięk oddychania z mojej percepcji. Mocno skoncentrowałam się na jego braku. Po chwili doznania słuchowe były podobne do tych po pełnym zanurzeniu się pod wodę. Następnie usłyszałam bzyczący dźwięk kojarzący się z elektrycznością. Przez parę sekund uzyskałam zwiększoną przestrzenność.
Weszłam w jeszcze jedną fazę REM. Zapamiętałam z niej czekoladowe figurki na osiedlowym drzewie. Pod nim na trawie leżały ogromne zafoliowane Mikołaje z czekolady; za ciężkie, żeby wisieć na gałęziach. Zastanawiałam się, czy mogę sobie wziąć jednego. Może to jakaś pułapka? Termin przydatności miały dobry, ale może były jakoś zatrute? Potem się obudziłam.