04-03-2021, 13:52
Wstałem i usiadłem na łóżku. Nie czułem się jeszcze do końca obudzony. Patrzę, a obok mnie siedzi kobieta z mężczyzną. Wiedziałem, że to sąsiedzi spod czwórki, chociaż podawali się za kogoś innego. Mówili, że coś tam będę potrzebował do szkoły. Zaspany, zgodziłem się z nimi. Zaśmiechnięty podał mi jakąś kartkę. "Taki skrawek papieru", powiedział. Rzeczywiście, to było pół kartki z zeszytu wyrwane. Na tym skrawku coś tam nabazgrane i napisane. Zdążyłem tylko przeczytać "Philfingers Hill" i przeniosło mnie nad duże jezioro. Miałem ze sobą sporą ilość broszur, ulotek z reklamami, jakieś kolorowe książeczki dla dzieci. Przeglądałem to. Dużo obrazków. Pamiętam, że tam była jedna strona, cała w cyfrach. Doszedłem do wniosku, że to mi nie jest potrzebne, więc wszystko wrzuciłem do wody. Przyszła siostra i powiedziała bez słów, że chce to dla siebie. Wyławiałem telekinetycznie z jeziora zeszyty-książeczki. Niebieska książka miała na okładce dziewczynę siedzącą za biurkiem. Były jeszcze dwie, chyba żółta i zielona, ale nie jestem pewien. Wszystkie, co dziwne, były suche. Wyłowiłem jeszcze lekko namoczony zeszyt z czarną okładką. Tego nie chciała. Reszta kolorowych papierów została w wodzie. Ten zeszyt, to był chyba tych spod czwórki. Niektóre kartki były luźne. Ołówkiem był narysowany komiks. Ktoś był na plaży i patrzył się na kogoś niewidocznego spoza ramki. W chmurce miał napis "Kim on jest?". Pomyślałem, że tą kartkę albo nawet cały ten zeszyt zostawię im przed drzwiami. Już tam szedłem, ale znalazłem się przy jakimś dużym domu niedaleko lasu. Miałem widok z góry. Na to nałożona taka jakby mapka. Wokół domu była nieregularna pętla z takimi punktami czy węzłami. To był niby "obwód nerwowy" tego kogoś kto mieszkał w tym domu. Poszedłem za ten dom i znalazłem dwa takie węzły. Na jednym wykopałem dziurę. Widziałem białe włókna tego obwodu, poruszały się powoli. Miałem wkopać tam sadzonkę drzewka, ale w końcu zostały mi dwa listki jakby wyrastające dopiero z nasionka. Zakopywałem to ziemią z doniczki. Powiedziałem, temu kto tam mieszkał (chociaż nikogo tak naprawdę nie widziałem), że to niespodzianka, bo nie wiem co za drzewo z tych listków wyrośnie. Okazało, że "zakopałem", czy raczej postawiłem tam budkę. Jak się wyprostowałem i się rozejrzałem, to zauważyłem, że to nie jest jakaś tam budka tylko biały mini domek z czerwonym dachem. Obszedłem go. Drzwi już zdążył ktoś porysować, był jakiś napis, ale to nie ważne. W tym mini domku mieścił się po prawej stronie duży pokój, przedsionek przed drzwiami, łazienka, kuchnia i mały pokój na biuro. Jeszcze coś tam mówiłem, że można by drabiną wejść na poddasze.