16-03-2024, 16:37
Mam z dziś 3 sny i jedną obserwacje.
Niezbyt to odkrywcze ale wyraźnie widać kiedy niemowlaki mają sny i faze rem. Widać jak ruszają im się oczy i powieki, lekko dragają kończyny i usta, a całe ciało jest zwiotczałek jak martwe.
Najciekawszym sen był ten w który RT z nosem nie zadziałało pierwszy raz w zyciu. Śniło mi sie ze z kobietą szprzatamy mieszkanie lub romi remont trwało to jakiś czas, i nagle w bija dziadek na inspekcje nie zapowiedzianą. Oczywiście nas opieradal bo byliśmy w środku roboty, ale robił to umiarkowanie rozumiejac nasza wymówke. Nagle zdałem sobie sprawe że mój dziadek przecież nie zyje, i to musi byc sen. Robie RT z nosem nie mogę oddychać... wiec to nie sen. Pytam sie dziewczyny czy ona go też widziała,bo to nie mozliwe, mówi ze tak. Idziemy sprawdzić. Dziadek rozpłynał sie na moich oczach. Doszlismy do wniosku ze to zatrucie dymem/chemią od sprzatania, podbieglismy do okna otwyrzlismy i oddychalismy zeby nie umrzeć.
Drugim a chronologicznie pierwszym snem był sen o chodzeniu po drzewie. Z jakis przyczy chodziłem po drzewie i było to fajne, dziwiłem sie troche co ja robie na drzewie co pomysla sąsiedzi, ale było bardzo wygodne ladna pogoda i chillowałem bombe. Wszedłem troche wyzej, potem troche nizej, pozwiedzałem to moje drzewo. Przez sekunde miałem przebłysk ze w górnej czescie drzewa pali sie ognisko. Szalenstwo bez sensu pomyślałem. Sen nie szedł w tym kierunku. Uciąlem drzemke na drzewie, przebłyski o wiazaniu sie pasem Potem byłem na nizszej czesci drzewa przybiegł piese sasiada skakał i nie mogł mnie dorwać. Dobre to drzewo. W pewym momecie stwierdziłem ze bede na nim spał. Szukałem najlepszego mniejsca, była ta naj niższa gałaź, blisko psa, wyższa, czessć ogniskowa, i w lewo, taka wielka płyta chyba stare drzwi lub paleta, przybite miedzy konarami, na którym mozna było spac jak w bazie. Jak sie połozyłem drewno troche pracowało, wiec był strach że sie zarwie. W ten sen sie zmienił, była noc tylko czerwone słabe swiatło od drzeowego ogniska, zamiast mnie na drzwiach spał kolega, spadł, i zleciały sie wilki zeby go zjeśc i rozrwać. Na szybko rzuciłem w w istrone jakas torbo spiwoem do spania, zeby gryzly to nie kolege. próbowałem zejsć go ratować ale miedzy konarem z drzwmi a ziemia, było osuwisko, skarpa i było to trudne tak zrobic zeby jemu pomóc i samemu nie umrzeć. Wilki przestaly bawić sie torbą szły w jego strone, w ten rzuciłem w nie kamieniem ze skarpy, zraniło to agresywnego, krzyknełem kamieniami, i wszyscy na drzewie zaczeli kamienować wilki, zabijaąc je. Kolega uratowny
Ostatni sen był o tym że nie przez to że wypiłem pól piwa nie mogłem jechać z dzieckiem do szpitala w środku nocy.
Niezbyt to odkrywcze ale wyraźnie widać kiedy niemowlaki mają sny i faze rem. Widać jak ruszają im się oczy i powieki, lekko dragają kończyny i usta, a całe ciało jest zwiotczałek jak martwe.
Najciekawszym sen był ten w który RT z nosem nie zadziałało pierwszy raz w zyciu. Śniło mi sie ze z kobietą szprzatamy mieszkanie lub romi remont trwało to jakiś czas, i nagle w bija dziadek na inspekcje nie zapowiedzianą. Oczywiście nas opieradal bo byliśmy w środku roboty, ale robił to umiarkowanie rozumiejac nasza wymówke. Nagle zdałem sobie sprawe że mój dziadek przecież nie zyje, i to musi byc sen. Robie RT z nosem nie mogę oddychać... wiec to nie sen. Pytam sie dziewczyny czy ona go też widziała,bo to nie mozliwe, mówi ze tak. Idziemy sprawdzić. Dziadek rozpłynał sie na moich oczach. Doszlismy do wniosku ze to zatrucie dymem/chemią od sprzatania, podbieglismy do okna otwyrzlismy i oddychalismy zeby nie umrzeć.
Drugim a chronologicznie pierwszym snem był sen o chodzeniu po drzewie. Z jakis przyczy chodziłem po drzewie i było to fajne, dziwiłem sie troche co ja robie na drzewie co pomysla sąsiedzi, ale było bardzo wygodne ladna pogoda i chillowałem bombe. Wszedłem troche wyzej, potem troche nizej, pozwiedzałem to moje drzewo. Przez sekunde miałem przebłysk ze w górnej czescie drzewa pali sie ognisko. Szalenstwo bez sensu pomyślałem. Sen nie szedł w tym kierunku. Uciąlem drzemke na drzewie, przebłyski o wiazaniu sie pasem Potem byłem na nizszej czesci drzewa przybiegł piese sasiada skakał i nie mogł mnie dorwać. Dobre to drzewo. W pewym momecie stwierdziłem ze bede na nim spał. Szukałem najlepszego mniejsca, była ta naj niższa gałaź, blisko psa, wyższa, czessć ogniskowa, i w lewo, taka wielka płyta chyba stare drzwi lub paleta, przybite miedzy konarami, na którym mozna było spac jak w bazie. Jak sie połozyłem drewno troche pracowało, wiec był strach że sie zarwie. W ten sen sie zmienił, była noc tylko czerwone słabe swiatło od drzeowego ogniska, zamiast mnie na drzwiach spał kolega, spadł, i zleciały sie wilki zeby go zjeśc i rozrwać. Na szybko rzuciłem w w istrone jakas torbo spiwoem do spania, zeby gryzly to nie kolege. próbowałem zejsć go ratować ale miedzy konarem z drzwmi a ziemia, było osuwisko, skarpa i było to trudne tak zrobic zeby jemu pomóc i samemu nie umrzeć. Wilki przestaly bawić sie torbą szły w jego strone, w ten rzuciłem w nie kamieniem ze skarpy, zraniło to agresywnego, krzyknełem kamieniami, i wszyscy na drzewie zaczeli kamienować wilki, zabijaąc je. Kolega uratowny
Ostatni sen był o tym że nie przez to że wypiłem pól piwa nie mogłem jechać z dzieckiem do szpitala w środku nocy.
<3