Koszmary i sny
#1
Witam zainteresowanych, jest to temat uzupełniający mój post odnośnie problemów ze snem. Tam opisuję co mi sie dzieje podczas moich sennych tripów Link: https://i-sen.pl/Temat-Sny-zlewajace-sie...scia--4934
Opiszę tu trochę bardziej szczegółowo kilka snów, wierze że ktoś będzie chciał je skomentować bo mi osobiście ryją głowę. Chciał bym wiedzieć czy te sny z punktu widzenia ludzi którzy interesują sie tematem są płytkie na tle innych, lub przeciwnie. Czy mogą mieć znaczenie, czy te sny mogą jakoś negatywnie na mnie wpływać. Każda opinia jest dla mnie ważna

Koszmar 1
Ten koszmar pojawia sie u mnie na przestrzeni lat kilkukrotnie, budzę sie we śnie w pełni kontrolując siebie lecz nic poza tym. Ponadto zdaje mi sie ze świadomość ze jestem we śnie zyskuję od razu na początku snu, wcześniej nic nie ma albo nie pamiętam.

Leżę na dobrze znanej mi z realu drodze pomiędzy Domami małej wsi. Dwie drogi na krzyż (dosłownie) przy drogach  gospodarstwa, za każdym z nich gigantyczne pola uprawne rozciągające sie po horyzont a za nimi mikroskopijne lasy.
Wstaje uradowany ze znam to miejsce mimo ze wiem ze to sen i wtedy z za jednego z gospodarstw wyłania sie postać idąca w moją stronę wolniej niz babcia wspierająca sie balkonikiem. Ide w jego stronę i gdy sie zbliżam zauważam ze to farmer (w każdym śnie jest identyczny tylko ze po pierwszym śnie w każdym kolejnym od razu wiem ze to on i uciekam zawsze w inną stronę) słomiany kapelusz, twarz nieboszczyka, wybite zęby, czerwona koszula w kratę i niebieskie ogrodniczki, do tego czarne kalosze i słoma w martwych ustach. Trzyma w ręku dwa razy większy niz w rzeczywistości sierp z którego bezustannie leje sie ciurkiem jakaś maź bądź krew ? Jest czarna jak smoła i wydobywa się z wnętrza sierpa w nieskończoność.
Paraliżuje mnie strach tak ze az się przewracam. Wstaje i uciekam między domki żeby się ukryć, prędzej czy później on dociera w to miejsce, próbuje jeszcze kilka kryjówek w sąsiednich domostwach ale on zawsze wie gdzie jestem. W końcu wybiegam w pole na tyłach jednego z gospodarstw i biegnę bez przerwy w kierunku mikroskopijnego lasu na horyzoncie. I tu dzieje sie coś takiego ze mimo iż oddalam sie od wioski to mam wrażenie ze nie przybliżam sie do lasu. W końcu wioska jest ledwo widoczna ale las jest nadal tak samo odległy jak był. I w pewnym momencie upadam i nie mogę sie podnieść. Nie dlatego ze jestem zmęczony tylko moje nogi nagle stały sie ciężkie jak wielotonowe kotwice, nie mogę nimi nawet drgnąć, są tak ciężkie ze zapada sie pod nimi ziemia a ja czuje ból nóg które pod własnym ciężarem napierają na ziemię. Wiercę się przerażony jak by wiele godzin az widzę w oddali śledzącą mnie postać. Wlecze sie powoli w moją stronę jak wcześniej. Patrzę na niego nie mogąc sie ruszyć a im bliżej jest tym bardziej wrzeszczę aż pęka mi skóra (wrzeszczę również w realu) postać staje nade mną i bierze gigantyczny zamach sierpem i prawdopodobnie mnie zabija, to moment w którym zawsze się budzę.

Koszmar 2
Budzę sie w dobrze mi znanym magazynku pod schodami w którym ucinałem sobie w pracy drzemki, wychodzę i ruszam Dobrze znanym mi zapleczem, posiadam już wtedy świadomość ze to sen i kontroluje siebie. Orientuję sie ze hotel w którym sie znajduję jest tym w którym pracuję, wszystko wygląda tak samo, czerwony kolor ścian, słabe oświetlenie, obrazy dekoracje, ale korytarze są poprzestawiane. Jest to labirynt ubrany w wygląd hotelu z mojej pracy. Biegam po korytarzach z myślami ,,Praca czeka, nie mogę znaleźć biura, dzisiaj mamy dużo pracy, mój szef i wszyscy czekają" Mimo ze wiem ze jestem we śnie, czuje poczucie obowiązku zajęcia się pracą (nie wiem jak inaczej to wytłumaczyć) gdy jestem na początku jakiegoś korytarza widzę gości hotelu i innych pracowników w ich uniformach ale gdy biegnę do nich, uciekają wchodząc do pierwszych lepszych drzwi a po drugiej stronie juz ich nie ma. W pewnym momencie czuje mokre pod nosem i w ustach czuje smak krwi.
Tutaj muszę zaznaczyć że przeszedłem operacje przegrody nosowej lecz oczekiwałem na nią prawie 5 lat i zanim to sie stało istniała możliwość ze nos z powodu krzywej przegrody może się zapaść. Wiedziałem ze gdyby do tego doszło, był by to wizerunkowy koniec mojego życia. Obawiałem sie tego do takiego stopnia że miałem właśnie takie koszmary.
Czując krew płynąca z nosa biegam bo ciemnych czerwonych korytarzach otwierając każde drzwi. Ponownie wydaje mi sie ze mijają godziny zanim na trafiam na łazienkę, ide do lustra i patrzę na siebie, jest wszystko w porządku, żadnej krwi, nic. Oddycham z ulgą ciesząc sie ze nic mi nie jest, nagle coś skapnęło na zlew, patrzę na niego i widzę krew, podnoszę głowę patrząc ponownie w lustro i widzę ze mam kompletnie odcięty nos z którego spływa krew. Upadam cały drętwy z szoku a wtedy trzęsie się całe pomieszczenie, jest trzęsienie ziemi (częsty efekt w moich snach)I nim sie obudzę mierze sie we śnie z najgorszymi myślami jakie mogą mnie dopaść w związku z tą sytuacją typu ,,Co? Jak to sie stało? Jak ja sie im wszystkim pokaże? Jak mam żyć dalej? To juz mój koniec.) Mimo ze mam świadomość tego że śnie, zdarzenie siedzi na mnie dokładnie tak jak gdyby działo sie to na prawdę. Nie wiem jak to wytłumaczyć ale myślę o tym tak że ,, przecież to sen, to nie jest na prawdę ale jak ja im sie pokaże bez nosa ?"

Koszmar 3
Ten sen najbardziej ruszył mnie tym że przelał sie do rzeczywistości. Budzę się świadom ze to sen, od razu moja dziewczyna łapie mnie za rękę i spacerujmy w załóż rzeki po chodniku z kostki brukowej z latarniami co jakiś czas przy zachodzącym słońcu, po lewej stronie chodnika jest trawiaste zbocze które wpada do rzeki, nagle inna para, siedząca przed wodą na trawie wola nas, podchodzimy a oni chcą sie z nami zapoznać, mówią że szukają przyjaciół i zapraszają nas do siebie. Zgadzamy sie i idziemy z nimi. Droga do ich domu prowadzi przez znane mi w realu blokowiska a potem przez las. Nagle gdy jesteśmy w lesie zapada noc, jest kompletna czerń, żadnych świateł z wyjątkiem księżyca i gwiazd. Nagle wyprzedzany tych ludzi i dalej idziemy rozmawiając razem, oni za nami. Nagle dostrzegam postacie stojące za drzewami, nie ruszają sie, przez brak światła wydają sie czarne, widzę ich kontury. Zaczynam sie bać i przyspieszam kroku, nagle słyszę pisk nowej przyjaciółki i nie myśląc długo wszyscy czworo zaczynamy uciekać. Biegnę bardzo szybko ciągnąc moją dziewczynę za rękę a tamta dwójka za nami, widzę postacie przemykające za drzewami po obu stronach drogi, w pewnym momencie tamta dziewczyna sie przewraca, jej chłopak po nią wraca wołając pomocy, a chwile później postacie ich dopadają, moja dziewczyna prosi mnie żebyśmy wrócili im pomóc ale ja jestem przerażony tak ze aż głos mi sie łamie, łapie ją ponownie za rękę i biegniemy jeszcze szybciej tym razem zbaczając z drogi w środek lasu, uciekajmy bardzo długo przewracając się z przerażenia o konary, nagle pojawiają sie bagna po kostki, ale nie zatrzymuję sie. Mówię do siebie ,,to sen, nic mi nie będzie" ale jednocześnie sram ze strachu czując ze to prawdziwe. Nagle nasze ręce sie puszczają i moja dziewczyna upada, ja z rozpędu pobiegłem kilka kroków dalej. Odwracam sie roztrzęsiony i widzę jak około 6 mężczyzn wydając dźwięk jak niewyżyte oślinione dziki łapią ją i zaczynają rozbierać w tej ciemnicy. Biegnę do nich i czuje wściekłość, agresje i strach, bije ich wszystkich tak żeby zabić, zdzieram ostatniego z nich z mojej krzyczącej w niebo głosy dziewczyny, siadam na nim i obiema rękami duszę go, dusze tak wściekle i mocno ze miażdżę jego szyję do rozmiarów rurki do picia. Gdy to sie dzieje jednocześnie znów dzieje sie efekt trzęsienia ziemi i słyszałem dźwięk pękających kości lub gałęzi drzew. W tym momencie sie obudziłem klęcząc na łóżku w ten sam sposób jak we śnie i zaciskałem dłonie na rogu poduszki zupełnie jak we śnie na szyi oponenta. To zdarzenie skłoniło mnie do podzielenia sie tym co sie ze mną dzieje tu na forum.

Sen 4
Ten sen nie wiem jak sklasyfikować bo jest pół szczęśliwy pół koszmarny. Co jest ważne to, to ze moja ukochana babcia zmarła 3 miesiące wcześniej, gdy odwiedzałem jej grób powiedziałem słowa ,,Babciu, bardzo chciał bym móc chociaż raz jeszcze z tobą porozmawiać" i nie tego samego dnia tylko następnego śniłem to.
Jechałem po nocnej zmianie autobusem do domu, już było widno, piękny letni dzień. Wszedłem po klatce schodowej na 4 piętro, przekręciłem klucz i otworzyłem drzwi. Zanim wszedłem do mieszkania usłyszałem babcię wołającą moje imie z jej dawnego pokoju co gdy żyła działo sie bardzo często. W tym momencie uzyskałem kontrolę nad sobą we śnie. Rzuciłem wszystko i pobiegłem ją zobaczyć, siedziała u siebie jak setki razy wcześniej a ja upadłem na ziemię z wrażenia. Wiedziałem ze to sen, ze to nie możliwe ze ona tam jest, ale cieszyłem sie, rozmawialiśmy jak kiedyś, pomyślałem ze nie pozwolę jej zniknąć puki moja mama nie wróci po południu z pracy żeby tez ją zobaczyła i żebyśmy byli razem. W momencie w którym w głowie postanowiłem ze nie spuszczę z niej wzroku do tego momentu, babcia wstała i rozmawialiśmy spacerując po mieszkaniu, nie traciłem jej z oczu, nie pozwalałem żeby zniknęła za rogiem ani nawet poszła do łazienki, mówiłem jej ze ,,Marzenka zaraz wróci, tez chce Cię zobaczyć" i tak chodząc od pokoju do pokoju nagle cos mnie pokusiło zeby zapytać ,, Słuchałaś jak do ciebie mówiłem nad grobem żebyś mnie odwiedziła??" A ona spytała ,,nad grobem ?" I wtedy odpowiedziałem ,, Babciu, przecież ty nie żyjesz" jej twarz z pogodnej jak zawsze zamieniła sie zdenerwowaną i wręcz złą, jej ręce zaczęły sie trząść jak za życia, w całym domu pociemniało a my poszliśmy do kuchni. W kuchni patrząc jak babcia patrzy przez okno dostałem bez powodu paraliżu, stałem jak posąg i nie mogłem sie ruszyć patrząc jak babcia podstawia taboret pod okno (często to robiła żeby usiąść przy oknie i patrzeć przez okno na zewnątrz) ale tym razem stanęła na taborecie otworzyła duże okno, weszła na parapet, odwróciła sie do mnie i pochyliła do tyłu wypadając, w ostatniej chwili odzyskałem kontrolę nad swoim ciałem i udało mi sie złapać ją za rękę, zerwała sie gigantyczna burza a babcia powiewała niczym chorągiew wisząc na mojej ręce. Ostatecznie wyślizgnęła mi sie i spadła a ja wpadłem do kuchni, upadłem na ziemie mając wrażenie ze znowu mam cos jak padaczkę ?? Ponownie pojawiło sie trzęsienie ziemi i obudziłem sie mokry od płaczu.
(Dodam ze raczej jestem niewierzący dlatego życie w niebie, duchy, rozmowy z innymi duszami po śmierci i wszystkie tego typu rzeczy według mnie nie istnieją) dlatego uznałem to za zbieg okoliczności połączony z moją wrażliwością na temat ukochanej osoby.

Sen 5
Również Ciężko określić ten sen, jest dla mnie wyjątkowy bo uczucia których doznałem są nieosiągalne w prawdziwym życiu. Nie mówię o wszystkich bo część końcowa jest obrzydliwa jednak nie miałem na nią wpływu wiec opiszę jak było.
Obudziłem się we śnie i uzyskałem kontrolę na sobą w momencie gdy stałem na chodniku bardzo ruchliwej ulicy jakiegoś ogromnego, zaludnionego miasta. Wpatrywałem sie w szybę za którą było kilka telewizorów i we wszystkich leciał ten sam program z wiadomościami. Było w nich moje zdjęcie i podpis iż jestem fałszywym łącznikiem pomiędzy Bogiem a ludźmi, że zesłałem na ludzkość cierpienie przekazując Bogu fałszywe słowa od reprezentantów ludzkości. Wtedy jakiś człowiek mnie rozpoznał i wszyscy nagłe zaczęli mnie gonić, uciekłem kilkoma zaułkami i nagle doznałem Zaciemnienia. Wszystko znikło po czym pojawiłem się dryfując w białym wymiarze, ani podłoża ani sufitu, ani nieba, nic tylko bezgraniczna biel. Wtedy odezwał sie do mnie głos którego nie umiem opisać. Był jak skwir ksenomorfa albo pisk kredy przesuwanej po tablicy, nie wiem, dawał mi ciepło, spokój, dobro az tak dobre ze nie do wytrzymania, odpowiadałem w tym samym  języku. Głos powiedział że nadszedł dzień w którym dopełni sie czyn do którego zostałem wybrany. Ze od tej chwili władam potęgą by to uczynić. ,,Powiedziałem ze nie mam pojęcia co robić" głos odpowiedział ze mam wyeliminować zło rozprzestrzeniające sie przez ludzkość. Spytałem ,,Jak?" Głos odpowiedział ,, będziesz wiedział jak i odpowiesz za to" i znów zaciemnienie. Od razu pojawiłem sie na wielkim drapaczu chmur i widziałem ze to ogromne miasto rozciąga sie we wszystkie strony dalej niz jestem w stanie zobaczyć, a po chwili na horyzoncie pojawiła sie gigantyczna fala tsunami która zalała całe to miasto. Towarzyszyły mi uczucia identyczne jak takie które miał bym widząc to na żywo. Jak zwykłe wiedziałem ze to sen a jednocześnie czułem strach Gdy fala przeszła, zostawiła zatopione ulice i budynki  co najmniej kilka pięter pond pozioma gruntu. Ponownie mnie zaciemniło i otworzyłem oczy będąc na skraju podtopionego miasta, wyglądało jak na Manhattanie gdzie budynki idą po samej lini brzegowej tylko teraz była nie widoczna przez poziom wody. Za to stało gigantyczne rusztowanie  wysoko nad wodą, widziałem je od horyzontu z lewej do horyzontu z prawej, szerokość może boiska piłkarskiego. Taka jak by gigantyczna obręcz woku miasta. Było pełne tłumnie ściśniętych ze sobą ludzi, wiedziałem ze jest to cala populacja. Kobiet i dzieci, bogaci i biedni, starzy i młodzi. Ludzie tłoczyli sie pomiędzy rzędami równo ustawionych kontenerów, takich jak te na wielkich statkach kontenerowych. Nie jestem w stanie określić skąd ale wiedziałem co mam zrobić. Podniosłem ręce, wszyscy na mnie spojrzeli i powiedziałem w tym dziwnym języku. ,,Każdy kto uważa że uczynił w swim życiu zło ma wejść do kontenera by zostać zrzuconym do oceanu bożych łez"  wtedy ludzie masowo zaczęli wypełniać kontenery, inni spychali je z rusztowania do wody by wejść do kolejnych i zostać zepchniętym przez innych i tak w kółko. Obserwowałem jak cała ludzkość, nawet niemowlęta topią sie we wrzaskach. Zwróciłem sie do głosu ze wykonałem powierzone zadanie. I wtedy usłyszałem ten skwir mówiący ,,Zawiodłeś, niewinni i bezbronni Cierpią z twojej winy, doświadczysz kary współmiernej do ich cierpienia" upadłem ze strachu mając znowu coś w rodzaju padaczki, wszystko znikło i gdy otworzyłem oczy (to najdziwniejsze i najbardziej obrzydliwe co w snach mnie spotkało) zobaczyłem ze woda opadła do poziomu ludzkiego tułowia, sterty otwartych kontenerów i pole ludzkich zwłok unoszących się na wodzie pełnej glonów, syfu, śmieci i trupiego jadu, niewielkie grupki ludzi w pobliżu topiących innych. Wrzaski i wołania o pomoc. Obok miejsca gdzie stałem był w pół zatopiony samochód, gdy spojrzałem w lusterko doznałem czegoś jak by chwilowego postradania zmysłów które po chwili zniknęło a ja uświadomiłem sobie ze jestem swoim umysłem ale moje ciało jest ciałem jakiejś 10 -12 letniej dziewczynki, w dodatku jestem nagi, zanim mrugnąłem oczami, silna ręka złapała mnie za włosy i wsadziła moją głowę pod wodę, czułem w niej ten syf, brud i śmierć, czułem też ze inna ręka mnie dotyka, wyciągnięto mnie z wody, nie miałem siły się wyrwać, trzymał mnie facet którego określił bym jako typowego konkubenta ochlej morde ze skłonnością do małych dziewczynek, powiedział ze jestem ,,słodka" a ja czułem cos podobnego do zawału, jak by niewidzialna ręka zacisnęła się na moim sercu przez co nie mogło pompować krwi. Na przemian pluł na mnie i wkładał głowę pod wodę dotykając mnie drugą ręką. Z głową pod wodą usłyszałem ponownie głos który powiedział ,,Każdy dozna bólu współmiernego do wyrządzonych krzywd." Zacząłem sie dławić tą zanieczyszczoną wodą i ostatecznie obudziłem się z uczuciem jak bym chwilę temu we śnie po prostu wybuchł.
Wiele się zastanawiałem na temat tego snu, ciężko mi ten schemat w jaki kolwiek sposób przyrównać sensownie do czegoś z czym miałem odczynienia bądź sytuacji w którą mogło by sie to wpasować.
Sen 5 jedyny pozytywny który pamiętam
Musze tu zaznaczyć że kiedyś byłem w głębokim uczuciu z dziewczyną która tez to odwzajemniała lecz nasze drogi zawsze się mijały, poznałem ją będąc z inną dziewczyną w rozpadającym się związku, ona była sama, gdy zakończyłem ten związek ona akurat wróciła do swojego byłego który uniemożliwiał nam kontakt itd.
Obudziłem sie we śnie orientując sie ze jestem związany woku ciała łańcuchem którego dotyk dawał mi w jakiś sposób poczucie pełnego spełnienia, jak bym wygrał życie, nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć. Coś ciągnęło mnie wzdłuż nieskończonej plaży tuz przy lini wody wielkiego oceanu, piaszczysta plaża rozciągała sie w nieskończoność przechodząc w pustynię. Bezchmurnie niebo i oślepiające słońce. Jakieś 10 metrów (na oko) przede mną szła postać ciągnąca łańcuchy, zdawało mi sie ze jest to dla niej tak proste jak bym ja i łańcuch nie ważył nic. Nie byłem wtedy w stanie stwierdzić kto to przez oślepiające słońce. Chciałem krzyknąć i wtedy uświadomiłem sobie ze nie mam ust, w ogóle, jak by się zarosły niczym w matrixie na gestapowskim przesłuchaniu Neo przez agentów. Zdawało mi sie ze jestem tak ciągnięty wiele dni mimo że słońce było w tym samym miejscu. Cały ten czas miałem gonitwę myśli która doprowadzała mnie do typowego szaleństwa ale nie chciałem nic z tym zrobić bo łańcuch dawał mi radość i ukojenie. W pewnym momencie postać zatrzymała sie i zaczęła przyciągać mnie do siebie za łańcuch. Gdy byliśmy metr od siebie zobaczyłem ze to ona, była proporcjonalnie większa niz ja mając jakieś 4 metry w porównaniu do mnie, lub może to ja byłem mniejszy, nie umiem tego stwierdzić. Miała białą, prawie przezroczystą skórę i była goła lecz przylegała do jej ciała jakby złota Ciecz pokrywająca ją od piersi w dół, poruszająca się po ciele jak by żyła własnym życiem. Nie mogłem nic powiedzieć, byłem oszołomiony. Powiedziała ze od teraz należymy do siebie i zdjęła ze mnie łańcuch który gdy upadł zdawał sie ważyć kilka ton mimo ze ja tego nie czułem a ona rzuciła nim niczym sznurówką z buta. Podniosła mnie na proste ręce przed sobą i wtedy było widać ze moja głowa jest na wysokości jej obojczyka a nogi ledwo dosięgają pępka. Przytuliła mnie do piersi i zaczęła stąpać po wodzie idąc w głąb oceanu. Zacząłem odczuwać szczęście które wytłumaczył bym jako przekroczenie dopuszczalnego dla człowieka progu szczęścia, byłem tak szczęśliwy ze to szczęście ucieleśniło się rozciągając sie na całe moje ciało przez co zacząłem świecić na złoto. I w tym uczuciu zasnąłem budząc się jednocześnie w realu z mokrymi oczami.


Będę wdzięczny za jaką kolwiek interpretacje. Być może to wszystko nic nie znaczy. Moje koszmary są dla mnie męczarnią i nie umiem się od nich wyzwolić. Przeżywanie tych koszmarów będąc w świadomości ze to nie jest prawdziwe a jednocześnie nie umiejąc sobie przetłumaczyć ze nie ma zagrożenia frustruje zwłaszcza ze co raz gorsze akcje podczas snu odwalam w realu. Z góry dziękuję za wszystkie opinie i porady
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#2
Bardzo bogate te sny i koszmary, intensywne i kreatywne. Miałem takich sporo w dzieciństwie, po 17 r ż ustąpiły. Było by to wszystko w granicach normy, gdyby nie to, że sam mówisz, że cię męczą. Najczęściej koszmary są prowokowane tendencjami do lęku występującymi w ciągu dnia, dawniej znanymi jako nerwica, i tak też się je leczyło, psychologicznie/farmakologicznie. Natomiast po twoich obu tematach ma wrażenie, że jakby u ciebie problem zaczynał się przysennie i nie był związany z zaburzeniami depresyjno-lękowymi. Te drżenia mogą być zwykłym odczuciem hipnapompicznym zwiastującym obudzenie, typu wibracje, ale niewykluczone też, że masz zaburzone napięcie mięśniowe i drżysz a potem poruszasz się zanim zakończy się paraliż. Istnieje rzadka jednostka chorobowa, która łączy te objawy i warto by było ją wykluczyć na wszelki wypadek, a polega na występowaniu częściowych napadów padaczkowych podczas REM. Wykluczenie jej wymaga niestety pobytu na oddziale neurologicznym, żeby monitorować całododobowe EEG. Radziłbym więc odstawić wszystkie używki ( główny prowodyr zaburzeń przysennych ) i przy braku efektu zgłosić się z tym do psychiatry, niech najpierw wykluczy przyczyny somatyczne łącznie z padaczką czołową nocną a ewentualnie włączy coś co zredukuje koszmary.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#3
(22-06-2021, 12:04 )incestus napisał(a): Bardzo bogate te sny i koszmary, intensywne i kreatywne. Miałem takich sporo w dzieciństwie, po 17 r ż ustąpiły. Było by to wszystko w granicach normy, gdyby nie to, że sam mówisz, że cię męczą. Najczęściej koszmary są prowokowane tendencjami do lęku występującymi w ciągu dnia, dawniej znanymi jako nerwica, i tak też się je leczyło, psychologicznie/farmakologicznie. Natomiast po twoich obu tematach ma wrażenie, że jakby u ciebie problem zaczynał się przysennie i nie był związany z zaburzeniami depresyjno-lękowymi. Te drżenia mogą być zwykłym odczuciem hipnapompicznym zwiastującym obudzenie, typu wibracje, ale niewykluczone też, że masz zaburzone napięcie mięśniowe i drżysz a potem poruszasz się zanim zakończy się paraliż. Istnieje rzadka jednostka chorobowa, która łączy te objawy i warto by było ją wykluczyć na wszelki wypadek, a polega na występowaniu częściowych napadów padaczkowych podczas REM. Wykluczenie jej wymaga niestety pobytu na oddziale neurologicznym, żeby monitorować całododobowe EEG. Radziłbym więc odstawić wszystkie używki ( główny prowodyr zaburzeń przysennych ) i przy braku efektu zgłosić się z tym do psychiatry, niech najpierw wykluczy przyczyny somatyczne łącznie z padaczką czołową nocną a ewentualnie włączy coś co zredukuje koszmary.

Nie wiem czy to może mieć związek, na temat trzęsienia ziemi w moich snach miałem taką teorie (nie wiem czy jest to możliwe) ze kilkukrotnie zauważyłem ze moja dziewczyna gdy spi ma cos w rodzaju spinających się pośladków ? Spinają się i luzują co sprawia ze materac się trzęsie. Czy jest to możliwe ze gdy świadomie snie a ona to robi to w moim snie odczuwam wstrząsy ? Bo wszystko się trzęsie bardzo często i zaraz się budzę gdy mam koszmar i krzyczę we snie i w realu, wtedy dziewczyna mnie potrząsa żeby mnie wybudzić. 

Te sny to wyjątkowe doświadczenia które dają mi możliwość skonfrontowania sie z sytuacjami które w realu raczej się nie zdarzą, lub sa tak paranormalne ze nie maja prawa się wydarzyć. Dzięki temu wiem jak bym się zachował i co czul gdyby to na prawdę się działo bo podczas snu wierze ze się dzieje. 

Jest to dla mnie problematyczne pod takim względem ze wszystko jest nader realne co po wybudzeniu zostawia gdzieś w mojej głowie trwały pamięciowy ślad. Pamiętam wszystko i jestem w stanie myślami tam wrócić. Wiem co miał bym w głowie gdyby ktoś w realnym życiu stal nade mną z sierpem i wykonywał zamach a ja wiedział bym ze zaraz zginę. Pamiętam ten prze paniczny strach. Wiem co bym myślał i jak się zachował gdyby na moich oczach kilku typów rzuciło się na moja dziewczynę żeby ja zgwałcić, tak samo co bym czul gdybym to ja dusił kogoś tak by zabić. Wiem co bym czul gdybym po powrocie z pracy spotkał w domu ukochana osobę którą dopiero co pochowałem, jak bardzo rozwaliło by mi to głowę. Mam świadomość jak wielki bol może czuć moje ciało. A to wszystko jest urywkiem tego co przez ostatnie lata zdarzało mi się doświadczyć w snach

Inaczej mówiąc, czuje się z tym pamięciowym bagażem jak ktoś kto przez kilka lat był więźniem w Auschwitz a potem uciekł, ale po latach wciąż dokładnie pamięta uczucie kiedy na jego oczach rozstrzeliwali jego rodzinę albo gazowali dzieci. Tylko dzięki temu ze wiem ze to się nie stało na prawdę te doświadczenia nie wpływają na mnie w znaczny sposób
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#4
Hipoteza tektonicznych pośladów miała by sens, gdyby nie to, że twoje koszmary są świadome ( a więc poczucie upływu czasu jest zbliżone do realnego ) a motyw trzęsienia występuje zawsze przy eskalacji terroru i poprzedza wybudzenia. To zbyt duża koincydencja. Raczej to sam przebieg snu ma wpływ na wstrząsy, najpewniej poprzez mechanizm wychodzenia z paraliżu.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Koszmary incestus 30 21,406 08-09-2018, 14:36
Ostatni post: Dream Walker

Skocz do:

UA-88656808-1