Waking Life
Z pewnością nie jest to film zwyczajny. Począwszy od techniki realizacji, poprzez dialogi, kończąc na treści i tematach filozoficznych można spokojnie powiedzieć, że reżyser wykazał się oryginalnością. Na pierwszy plan wysuwa się oprawa graficzna. Animacja mi się nie podobała. Przez pierwsze pół godziny kuła w oczy i denerwowała przez co nie mogłem się skupić na fabule. Potem jakoś się przyzwyczaiłem, ale do końca ubolewałem, wolałbym oglądnąć normalny film. Zapewne reżyser wybrał taką, a nie inną technikę, dla potrzeb sennego świata, za to mogę mu wybaczyć. Jak już Joanna wspomniała, scenariusz zawiera sporo wątków filozoficznych, a właściwie film jest jednym wielkim streszczeniem podręcznika do filozofii. Poruszane tematy są w większości ciekawe i z pewnością warte przemyśleń. Zagadnienia te znane są od wieków przeważnie tylko nielicznym zainteresowanym, dlatego, obraz jest okazją do zaciekawienia zwykłego zjadacza chleba paradoksami wolnej woli, umysłu, czasu etc., a właściwie byłby, byłby gdyby materiał nie był tak szybko przerabiany. Jeden temat za drugim, nie ma miejsca na własne przemyślenia. Niejednokrotnie musiałem naciskać spację, aby dać sobie chwilę czasu na nadążenie. Ten tekst najbardziej mnie zaciekawił:
UWAGA SPOILER
Cytat:Pozwól, że ci wyjaśnię naturę wszechświata.
Philip K. Dick ma rację, co do tego czasu, ale myli się, że jest 50 r.n.e.
Właściwie to istnieje tylko jedna chwila. I ona jest właśnie teraz.
I ona jest wiecznością.
I to jest ta chwila, w której Bóg umieścił pytanie.
A to pytanie zasadniczo brzmi: 'Czy chcesz być częścią wieczności?'
'Czy chcesz być w niebie?'
A my wszyscy odpowiadamy: 'Nie dziękuję, jeszcze nie'.
I tym jest w rzeczywistości czas: ciągłym odpowiadaniem "nie"
na zaproszenie Boga..
Tym jest właśnie czas. Nie ważne czy jest 50 r.n.e czy 2001, wiesz?
Jest tylko jedna chwila, a my zawsze w niej jesteśmy.
I ona mi jeszcze mówi, że to jest właśnie treść każdego życia.
Że pomijając niedostrzegalne różnice, jest tylko jedna historia,
historia poruszania się od "nie" do "tak".
Przez całe życie tylko: "Nie dziękuję, nie dziękuję".
I ostatecznie pojawia się: "Dobra, poddaję się.
Tak, akceptuję. Zgadzam się".
I to jest cała podróż.
W końcu każdy dotrze do swojego "tak", prawda?
Nie mówię, że się z tym zgadzam, ale koncepcja naprawdę ciekawa.
Skończymy z filozofią. Teraz czas na najlepsze, czyli LD. Film jest obowiązkową pozycją dla oneironautów, szczególnie tych początkujących. Zawiera ogólne how-to i przedstawia w uproszczeniu możliwości świadomego snu, a co najważniejsze, zaciekawia tym tematem. Sam po seansie miałem wzmożoną ochotę sprawdzać nagminnie, czy aby to nie jest sen.
Podsumowując, film pomimo swoich wad, wart jest obejrzenia. W skrócie, jest to jakby, skompresowana dawka różnych, mniej lub bardziej ciekawych mądrości. Nie każdemu się spodoba. Największy minus to nieciekawa fabuła, brak klimatu i wspomniana animacja (to tylko moja subiektywna ocena). Natomiast ogromnego plusa obraz ma ode mnie za LD i próbę zaciekawienia tym tematem szerszą publiczność.
Uff, jeżeli ktoś tu dotarł, dziękuję, za przeczytanie tych wypocin.