Stajesz albo siadasz w niewielkiej odległości od swojego łóżka. Patrzysz na nie, wizualizujesz swoje ciało leżące na nim, okryte kołdrą, bezwładne, niemalże bez życia, uśpione, z zamkniętymi oczami. Oddycha sobie spokojnie.
Jesteś świadomy upływu czasu. Wyobrażasz sobie zmieniające się godziny na zegarku. Do tego dokładasz rozkosz, spokój, relaks, stillness + co tam chcesz. Jest ciemno, w zasadzie nic się nie dzieje. To tak, jakbyś siedział w nieoświetlonej, wygłuszonej piwnicy w stanie głębokiego rozluźnienia. Bezwysiłkowe skupienie na Ja postrzegającym postrzeganie.
Czujesz się jak długopis odłożony do zamykanej na klucz szuflady po całym dniu pracy. Nie miotasz się bezradnie, jesteś wyciszony, wiesz, że tak powinno być, to jest bezpieczne. Otacza Cię miłość Boga - Ciebie samego czuwającego nad Twoim spokojnym snem.
Zespół Munchausena nie jest całkowicie świadomym zachowaniem, te samookaleczenia rozpatruje się jako zbliżone do kompulsji, spektrum zespołu natręctw. Dlatego teoretycznie istnieje możliwość wystąpienia sytuacji jak w dowcipie, gdzie osoba zaburzona tym zespołem doznaje przebłysku krytycyzmu i zgłasza się po pomoc