10-08-2019, 01:03
Tytuł: II Wojna Światowa-ucieczka 10/10 Data: 05.08.2019 brak LD
Byłem dorosły i mieszkałem sobie w Polsce w normalnym domku w czasach przed wojennych, miałem takiego niby kolegę, ale bardziej to był rosyjski generał który ciągle kontrolował mnie i parkował swoje auto obok mojego domu, pewnego razu powiedział ze Rosja chce zrzucić bomby na Polskę i ja zbombardować. pojechałem do rodziców i mieszkaliśmy przez jakiś czas i nagle widziałem jak samolot przeleciał i spadła w oddali bomba która zrobiła dym aż do nieba i ten huk. Spadła jeszcze bomba obok naszego domu, ale nic się nie stało, wzięliśmy auto spakowane i jechaliśmy, tata kierował i jechaliśmy w stronę Węgier lub Austrii żeby uciec, ale ja wiedziałem ze przecież tam też będzie niedługo wojna więc po sporej podroży po zimowym lesie zatrzymaliśmy się w domu i odpoczęliśmy, rodzice stali przy drodze i coś pakowali a ja stałem za domem… słyszę grzmot samolotu jak leci i jak zrzuca bomby dosłownie przed domem obok moich rodziców, spojrzałem z oddali na 4 bomby które leżały (miały opóźnienie) i wybuchły i widziałem jak mój tata się spopielił i mama podobnie i jedynie w głowie słyszałem słowo „nie, to nie mogło się stać”. nie miałem czasu musiałem uciekać. chwile nic nie pamiętam, ale potem pobiegłem na granice Niemiec i byłem z jakimś przyjacielem z którym przeżyliśmy bombardowanie, był pomost, tak jak marina na mazurach i szli Niemcy, a wiedziałem ze wyłapują tych słabych tylko więc przeszedłem obok nich dumnie i potężnie i się nie kapnęli, mój kolega gdzieś poszedł coś sprawdzić a ja podchodzę do 2 starych kobiet które rozmawiają twardym niemieckim językiem i nie rozumiały angielskiego, mówię „good morning” a one nie odpowiadają i rozmawiają dalej, ale po chwili jedna odpowiada ze nie potrafi po angielsku i ze są zajęte, idziemy i nagle widzimy 4 Niemców bez hełmów, ale z karabinem jednym i coś podchodzą i ja zaczynam uciekać, ale wyrwałem po drodze jednemu karabin, spust był bardzo ciężki, ale zastrzeliłem 2 a ostatni uciekł. chwile później jednak poszliśmy na zachód, bo myśleliśmy ze tam jest Szwecja a ja chciałem albo do Szwecji albo do ameryki, a znalem trochę niemiecki więc było by dobrze, nagle natknęliśmy się na obóz koncentracyjny w Niemczech gdzie staliśmy przed „gorącym żwirem” to była brama gorącą gdzie „wybrani” mieli stać i na nich gorący żwir miał się sypać (wyobraziłem to sobie) ale przeszliśmy i jakiś Niemiec (widać ze nazista zły taki) otworzył nam bramę, przeszliśmy normalnie, potem idziemy chwile i widzimy peron, to mowie chodźmy tam (był przy takim wielkim jeziorze) i może byśmy poszli do pociągu i odjechali do Szwecji, podchodzimy na pagórek patrzymy, a tam niemieckie wagony z żołnierzami i bronią, a idziemy w lewo gdzie są góry bardzo male, ale szpiczaste i wysokie, i przechodzimy i chcemy od tylu zajść peron by iść dalej, schodzimy powoli a tam dwa pociągi SS i ja mowie „oni nas widza” i jakimś cudem za nami pojawili się naziści w hełmach niemieckich i zaczęli strzelać my unikamy skaczemy po tej górze, ale w końcu mój przyjaciel nie przepala i skacze z góry na głowę i poczułem jak zginął więc ja uciekam też skacze nadal i myślę że to nie ma sensu, bo ich jest za dużo a jak mnie złapią to będą torturować więc wziąłem rozbieg i skoczyłem na sam dół na główkę (balem się ze te 0,2 sekundy po upadku będę czul) i zginałem, po prostu poczułem ciało zdrętwiałe i zobaczyłem swoje ciało upadłe. obudziłem się.
Potem cały dzień chodziłem osowiały bo ten sen zrobił na mnie wrażenie. Pozdrawiam.
Byłem dorosły i mieszkałem sobie w Polsce w normalnym domku w czasach przed wojennych, miałem takiego niby kolegę, ale bardziej to był rosyjski generał który ciągle kontrolował mnie i parkował swoje auto obok mojego domu, pewnego razu powiedział ze Rosja chce zrzucić bomby na Polskę i ja zbombardować. pojechałem do rodziców i mieszkaliśmy przez jakiś czas i nagle widziałem jak samolot przeleciał i spadła w oddali bomba która zrobiła dym aż do nieba i ten huk. Spadła jeszcze bomba obok naszego domu, ale nic się nie stało, wzięliśmy auto spakowane i jechaliśmy, tata kierował i jechaliśmy w stronę Węgier lub Austrii żeby uciec, ale ja wiedziałem ze przecież tam też będzie niedługo wojna więc po sporej podroży po zimowym lesie zatrzymaliśmy się w domu i odpoczęliśmy, rodzice stali przy drodze i coś pakowali a ja stałem za domem… słyszę grzmot samolotu jak leci i jak zrzuca bomby dosłownie przed domem obok moich rodziców, spojrzałem z oddali na 4 bomby które leżały (miały opóźnienie) i wybuchły i widziałem jak mój tata się spopielił i mama podobnie i jedynie w głowie słyszałem słowo „nie, to nie mogło się stać”. nie miałem czasu musiałem uciekać. chwile nic nie pamiętam, ale potem pobiegłem na granice Niemiec i byłem z jakimś przyjacielem z którym przeżyliśmy bombardowanie, był pomost, tak jak marina na mazurach i szli Niemcy, a wiedziałem ze wyłapują tych słabych tylko więc przeszedłem obok nich dumnie i potężnie i się nie kapnęli, mój kolega gdzieś poszedł coś sprawdzić a ja podchodzę do 2 starych kobiet które rozmawiają twardym niemieckim językiem i nie rozumiały angielskiego, mówię „good morning” a one nie odpowiadają i rozmawiają dalej, ale po chwili jedna odpowiada ze nie potrafi po angielsku i ze są zajęte, idziemy i nagle widzimy 4 Niemców bez hełmów, ale z karabinem jednym i coś podchodzą i ja zaczynam uciekać, ale wyrwałem po drodze jednemu karabin, spust był bardzo ciężki, ale zastrzeliłem 2 a ostatni uciekł. chwile później jednak poszliśmy na zachód, bo myśleliśmy ze tam jest Szwecja a ja chciałem albo do Szwecji albo do ameryki, a znalem trochę niemiecki więc było by dobrze, nagle natknęliśmy się na obóz koncentracyjny w Niemczech gdzie staliśmy przed „gorącym żwirem” to była brama gorącą gdzie „wybrani” mieli stać i na nich gorący żwir miał się sypać (wyobraziłem to sobie) ale przeszliśmy i jakiś Niemiec (widać ze nazista zły taki) otworzył nam bramę, przeszliśmy normalnie, potem idziemy chwile i widzimy peron, to mowie chodźmy tam (był przy takim wielkim jeziorze) i może byśmy poszli do pociągu i odjechali do Szwecji, podchodzimy na pagórek patrzymy, a tam niemieckie wagony z żołnierzami i bronią, a idziemy w lewo gdzie są góry bardzo male, ale szpiczaste i wysokie, i przechodzimy i chcemy od tylu zajść peron by iść dalej, schodzimy powoli a tam dwa pociągi SS i ja mowie „oni nas widza” i jakimś cudem za nami pojawili się naziści w hełmach niemieckich i zaczęli strzelać my unikamy skaczemy po tej górze, ale w końcu mój przyjaciel nie przepala i skacze z góry na głowę i poczułem jak zginął więc ja uciekam też skacze nadal i myślę że to nie ma sensu, bo ich jest za dużo a jak mnie złapią to będą torturować więc wziąłem rozbieg i skoczyłem na sam dół na główkę (balem się ze te 0,2 sekundy po upadku będę czul) i zginałem, po prostu poczułem ciało zdrętwiałe i zobaczyłem swoje ciało upadłe. obudziłem się.
Potem cały dzień chodziłem osowiały bo ten sen zrobił na mnie wrażenie. Pozdrawiam.
Cytat:Są sny z których nie chcemy się obudzić.